Kłamstwa jako sedno demokracji

 |  Written by Chłodny Żółw  |  6

Ludzie dobrej woli są - częściej niż inni - bezradni wobec kłamstw. Nie używają tej broni, więc z reguły prostolinijnie zakładają, że inni też jej nie użyją.

Kiedy w jednej z notek napisałem, że demokracja  oznacza tworzenie cywilizacji kłamstwa, jeden z zacnych Czytelników mocno się obruszył... Poniżej cytat.



"Te bzdety można tylko porównać do od lat nachalnie głoszonej przez POkomunistów i esbolstwo z POmocą ich łże-mediów "prawdy", że wszyscy politycy (bez wyjątku) to złodzieje a polityka jest brudna!!! - w podtekście "my kradniemy ale ci co by nas zmienili będą jeszcze gorsi"  Skutkiem tego jest pasywność wyborcza u 50 % Polaków i permanetne rządy antypolskich łgarzy-złodziei".



Komentarz krótki, ale jakże treściwy, naładowany pozytywnymi emocjami :)

Polityka jest czysta, wysoka frekwencja jest dobra, a sama demokracja fajna, itp... 

Częściowo mogę się z tym zgodzić. Nawet jeśli ktoś (tak jak ja) zakłada, że demokracja nie ma żadnego sensu, to przecież ta zabawa... daje ludowi sporo radości.

 

Wysoka frekwencja też ma swoje uroki. 

Zaczarowani wieloletnimi medialnymi bajkami Aleksandra Kwaśniewskiego, ludzie dobrej woli całkiem poważnie traktują jego słowa jakoby w wyborach "najważniejsza była frekwencja".

 

Dlaczego tak popularny jest pogląd, że ludzie nie mający żadnej wiedzy o polityce powinni głosować?

Kwaśniewskiego i innych komunistów można zrozumieć. Wiedzą, że ludźmi nieświadomymi najłatwiej jest manipulować! Ale co z ludźmi dobrej woli? Co z prawymi obywatelami naszego kraju, którzy... z zapałem popierają Kwaśniewskiego w jego szkodnictwie?



Na koniec sprawa "dobrej" i "złej" demokracji (czyli inaczej mówiąc: budowy "dobrej" i "złej" cywilizacji kłamstwa). 

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem Czytelnika. Próbował wskazać na to, że dzisiejsi demokraci (Putin, Obama, Tusk) kłamią więcej od demokratów poprzedniego wieku (Stalin, Hitler)? A może chciał zasugerować, że tylko w naszym regionie świata kłamstwa wchodzą w zakres podstawowych obowiązków polityków? Oba wnioski wydają mi się błędne.

Spieranie się o to, które oblicze demokracji jest bardziej zakłamane, a które mniej nie ma sensu. Bo ten system zbudowany jest jako alternatywa wobec prawdy.("Prawda nieważna! Policzmy głosy!"). Albo prawda, albo demokracja...

Światowym ważniakom jest tym łatwiej  budować cywilizację oparta na kłamstwie, że gdy uda im się "pozytywnie nakręcić" ludzi dobrej woli, to ci ostatni... dadzą się pokroić w obronie systemu, który ich zniewala! Jeśli ludem rządzą emocje i upojenie medialnymi procentami, to kłamliwa demokracja wydaje im się systemem idealnym.

 

Jak w starym dyskursie między rozumem i sercem.

Rozum: Demokracja nie ma sensu...

Serce: Ale jest taka piękna!

image

5
5 (3)

6 Comments

Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
...ale tutaj na patriotycznym blogowisku może być kłopot
z akceptacją tych poglądów, bo propagandzie udało się
świetnie uwznioślić i uświęcić (mętne) pojęcie demokracji.
Dlatego dla wielu wszystko teraz jest demokracją: i prawda,
i piękno, nawet mądrość i talenty...

A już Gombrowicz w Dzienniku przestrzegał, że na ulicy,
przy której mieszka trzech biskupów i czterech sutenerów
demokracja daje władzę sutenerom. Ale takie są czasy, że ludzie
bez zrozumienia chwalą Gombrowicza, i takoż bez zrozumienia
jednym tchem wysławiają demokrację :)

Niedawny wynalazek: siedziba PKW - tabernakulum demokracji
jest niezłym tego dowodem. A monarchista Grzegorz Braun
uchodzi tu u wielu osób za strasznego prowokatora, nawet nie wiem
jakich sił, bo z reguły jego przeciwnicy nie dopowiadają oskarżeń
wyraźnie do końca. 

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

max's picture

max
A ja też się mogę podpisac pod wypowiedzią Żółwia. :)
Po pierwsze, współczesna demokracja, demokracja liberalna, jest stosunkowo nowym tworem, który już zdązył wyrodzić się w monstrum, gdzieniegdzie.
Ten twór ma jakieś 100 lat, a ideowymi korzeniami sięga w najlepszym wypadku do XVIII wieku.

Wszelkie inne wcześniejsze "demokracje" dotyczyły wybranej grupy społecznej, można chyba zaryzykować określenie - elity. Ateny, polska demokracja szlachecka - tam nie było powszechnego prawa głosu, co jest obecnie fundamentem "sprawiedliwości społecznej".

Demokracja (w wersji naszej) nie jest wartością absolutną, nie jest najlepszym pod Słońcem ustrojem (fukuyamowskie tezy nie robią na mnie wrażenia, a jesli - to jako przykłąd myślenai wybotnie zyczeniowego), jest jedną z możliwości. Praktyka wskazuje, że jej użyteczność bywa różna i jest mocno uwarunkowana aktualną sytuacją społeczno - polityczną, jak też mentalnością społeczeństwa.

Bonaparte powiedział, że kazdy ustrój jest dobry, pod warunkiem, zż obywatele są równi wobec tego samego prawa, wszyscy. Miał rację.

Zadającym standardowe pytanie - "a co może być lepszego" - cokolwiek bezkrytycznym apologetom demokracji - polecam powrót do arystotelesowskiej systematyki ustrojów. Co prawda sam ten pan sympatii może nie budzić, ale pewnej intelektualnej klasy odmówić mu nie można. :)

PS. A Brauna nie lubię. Nie dlatego, ze jest monarchistą - ale za kabotyństwo, przepraszam. :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Chłodny Żółw's picture

Chłodny Żółw
wady mniejsze i większe ma każdy z nas. Ale ostatnie ataki na niego ("ruski agent"), Ewę Stankiewicz, ks. Isakowicza Zaleskiego (i innych z którymi hipsterom nie po drodze) to dopiero głupota...
Chłodny Żółw's picture

Chłodny Żółw
Zakłamanie języka to poważny problem. Trudno z tym walczyć, bo siły "postępu" zdaja sobie sprawę z tego jak ważny to front. Ale próbować trzeba. A oskarżenia "naszych dziennikarzy" wobec Grzegorza Brauna i Ewy Stankiewicz to efekt głupoty albo nietrzeźwości. Pozdrawiam.
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
...świetny kodeks pozostawił. Lansowanie Fukuyamy jako poważnego myśliciela
od początku stanowiło dla mnie (rozśmieszającą) zagadkę. Co do Brauna - jeśli to
kwestia upodobań a nie zwykły antyrojalizm, to proszę bardzo: de gustibus...

Można by te jego emfazy i nadmierną (trochę w stylu Kazimierza Rudzkiego)
poprawność w wysławianiu się (bo on nie mówi, lecz właśnie się wysławia)
uznać za kabotyństwo, gdyby jednak nie intelektualna jakość i zborność
głoszonych przez Brauna tez i poglądów. No i dorobek filmowy, wreszcie
last not least odwaga cywilna. 

Dobrej nocy,

Waldemar Żyszkiewicz

alchymista's picture

alchymista
Chodzi mi to po głowie od jakiegoś czasu, bo rzeczywiście - cos takiego jak demokracja masowa jest bytem wirtualnym (pisałem o tym tutaj: http://podstrzechy.alchymista.pl/tag/demokracja-masowa/ Teza podstawowa: Władza w demokracji masowej realizowana jest poprzez doprowadzenie do sytuacji wyłączającej aktywność obywateli. Proste i skuteczne, niestety.

Masowość tej demokracji powoduje, że czujemy się w niej zagubieni jak w mrowisku. Słyszymy kolejne cudowne recepty w rodzaju wyborów wiekszościowych; wcześniej cudowną receptą miał byc próg 5%... Wielu narzeka na brak duchowej arystokracji. Taką duchową arystokrację próbował ustanowić Walery Sławek, ale obawiam się, że to była droga donikąd.

Zastanawiam się, czy wszelakie wybory nie mogłyby odbywac się w trybie elektorskim. Zmniejszyc obwody wyborcze do minimum, powiedzmy do 500 obywateli. Tam na kilkugodzinnym zebraniu wyborczym wybieralibyśmy elektorów, którzy następnie na swoim zebraniu wybieraliby odpowiednio posłów, senatorów, radnych itp. Koszty wyborów zmniejszyłyby się diametralnie! Jedynym problemem byłoby zapewnienie porzadku podczas zebrania, ale ustawowo można by wykluczyć dyskusję - tylko tajne głosowanie i wyłonienie elektora. W sumie wyszłoby krócej, niż teraz i nie byłoby liczenia głosów po nocy.

Okręgi wybierałyby nie więcej, niż trzech posłów, ale nie mniej, niż dwóch. Chodzi o to, aby nie doszło do sytuacji, że 30% wyborców ma swojego posła, a 70% go nie ma - a do tego prowadzic może ordynacja wiekszościowa. Podobny system w samorządach.

Podobnie mozna by zrobić z wyborami prezydenckimi, choć oczywiście elektorów byłoby mniej, a wybory przebiegałyby w dwóch turach.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>