Łapy precz od Niezłomnych

 |  Written by Gadający Grzyb  |  10

Żołnierze Wyklęci zostali zaaresztowani po raz drugi – tym razem już po śmierci.

I. Aresztowani po raz drugi

Okazuje się, że Żołnierze Niezłomni po ponad półwieczu wciąż budzą strach u swych oprawców oraz ich współczesnych następców, popleczników i potomstwa znanego jako „resortowe dzieci”. Jak dojmujący jest to lęk, ile trupów skrywa się wciąż w ubeckich szafach, świadczą ostatnie wydarzenia wokół prac ekshumacyjnych realizowanych przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka – najpierw na powązkowskiej „Łączce”, a ostatnio na cmentarzu przy ulicy Wałbrzyskiej na warszawskim Służewiu. Przypomnijmy, iż 10 lipca, już po ukończeniu prac porządkowych, na teren ekshumacji wkroczyła na polecenie prokuratury policja. Wylegitymowano obecnych tam pracowników z prof. Szwagrzykiem włącznie i zaczęto przesłuchania na okoliczność śledztwa w sprawie... nieumyślnego spowodowania śmierci czterech niezidentyfikowanych osób. Jak się okazało, takie zawiadomienie złożył do prokuratury powszechnej prokurator Dariusz Gabrel, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – czyli pionu śledczego IPN-u. W efekcie, „zaaresztowano” cztery trumienki ze szczątkami tych ofiar, które udało się wydobyć w komplecie (w dostępie do pozostałych przeszkodą są istniejące tam groby – przeważnie „partyjno-służbowe”).

Spójrzmy. Pion IPN-u powołany właśnie do prowadzenia śledztw w takich sprawach jak ubeckie doły śmierci, uznaje się z niewiadomych przyczyn za niekompetentny i przekazuje sprawę prokuraturze powszechnej. Czyni to po tym, jak prof. Szwagrzyk – działając przecież z ramienia IPN w jednym ze sztandarowych projektów śledczych i badawczych - sam poinformował pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej o znaleziskach. Według słów prezesa Fundacji „Łączka”, Tadeusza Płużańskiego, pretekstem był brak przestrzelin po kulach w odkopanych czaszkach, co rzekomo miało sugerować śmierć z niewiadomych przyczyn i tym samym poddawało w wątpliwość, czy mamy do czynienia z ofiarami komunistycznego aparatu przemocy. Tymczasem każdy kto choć otarł się o zagadnienia związane z komunistycznym terrorem wie, iż ofiary mordowano w różny sposób – oprócz rozstrzeliwania stosowano wieszanie, ponadto część więźniów ginęła na skutek tortur i nieludzkich warunków panujących w kazamatach UB i Informacji Wojskowej. Pretekst jednak okazał się wystarczający, by wstrzymać prace i zarekwirować kości bohaterów. W ten oto sposób Żołnierze Wyklęci zostali zaaresztowani po raz drugi – tym razem już po śmierci.

II. Urzędniczy sabotaż

Warto w tym miejscu przypomnieć, że to nie pierwsze urzędniczo-policyjne szykany mające utrudnić, lub zgoła uniemożliwić prace nad odnalezieniem i identyfikacją polskich bohaterów, najpierw bowiem wstrzymano trzeci etap prac przy Kwaterze „Ł”. Tutaj z kolei natknięto się na dziwny paraliż decyzyjny w sprawie przeniesienia grobów „zasłużonych towarzyszy” pod którymi spoczywają zamordowani przez tychże towarzyszy żołnierze polskiego podziemia. Doszło do takiej paranoi, że odpowiednie czynniki uzależniły przeniesienie mogił od... zgody rodzin. Jak łatwo sobie wyobrazić, resortowe rodziny z całym ideologicznym bagażem odziedziczonym po ubeckich przodkach nigdy takiej zgody nie wydadzą. Tymczasem wystarczyłoby, gdyby IPN objął prokuratorskim śledztwem teren „Łączki”, by zgoda rodzin na przeniesienie grobów nie była konieczna. O zgodzie rodzin mówił zarówno przedstawiciel prezydent Warszawy, jak i członek Rady IPN prof. Andrzej Friszke. Ten ostatni w wypowiedzi dla TVN a propos Służewa posunął się wręcz do stwierdzenia, że nie może być tak, że ktoś sobie wchodzi na cmentarz i „wykonuje jakieś wykopki”. Przypomnijmy, iż te „wykopki” prowadził oficjalny pełnomocnik Prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956 – bo takie jest formalne umocowanie prof. Szwagrzyka.

Obecnie trwają konsultacje prawne, podczas których przedstawiciele różnych zainteresowanych instytucji przedstawiają sprzeczne interpretacje. Trudno nie domniemywać, iż mamy do czynienia ze świadomym urzędniczym sabotażem, którego konsekwencją będzie wstrzymanie wszelkich prac badawczych nad „dołami śmierci”. Innym skutkiem sabotażu, prócz wstrzymania prac na „Łączce” i Służewiu, jest odłożenie na „święty nigdy” budowy Panteonu Bohaterów Narodowych – już wiemy, że z pewnością nie powstanie w tym roku. Warto dodać, że jeszcze przed nalotem policji urzędnicy systematycznie nachodzili zespół prof. Szwagrzyka indagując go w kwestii różnych formalności związanych z pracami badawczymi. Ponieważ uchybień nie udało się stwierdzić, przekazano sprawę prokuraturze ogólnej, która – podkreślmy - nie posiada żadnych doświadczeń w tego typu działalności.

III. Wojna symboliczna

Możemy się tylko domyślać jakie musiały pójść naciski, jakie telefony i dyspozycje by prezes IPN, pan Łukasz Kamiński, który do niedawna chwalił się wszem i wobec działalnością prof. Szwagrzyka zdecydował się na tak haniebną rejteradę. Okazuje się, że w ponoć „wolnej Polsce” polscy niezłomni bohaterowie wciąż postrzegani są przez miejscowe elity jako zagrożenie, a resortowe dzieci dysponują zakulisowymi wpływami zdolnymi do sparaliżowania działań mających na celu należyte uhonorowanie najlepszych polskich synów i córek. Ta batalia o pamięć zbiorową i przywrócenie należytych proporcji między katem i ofiarą wciąż stanowi dla establishmentu III RP jeden z głównych frontów walki z własnym narodem. Mit Żołnierzy Niezłomnych budzi bowiem strach przed narodzinami masowej legendy spajającej społeczeństwo. To wojna symboliczna – a jak ona jest istotna, pokazuje chociażby Rosja histerycznie reagując na próby likwidacji sowieckich pomników. Jak widać, elity III RP podzielają ten punkt widzenia.

Kończąc, przypomnę słowa Roberta Radwańskiego, który stwierdził kiedyś, że dziś trzecie pokolenie AK walczy z trzecim pokoleniem UB. Jak widać, diagnoza ta jest nie tylko prawdziwa i aktualna, ale owa walka przybiera coraz ostrzejsze formy.

Gadający Grzyb

(fot. Pch24.pl)

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 29 (21-27.07.2014)

 
5
5 (6)

10 Comments

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
spostrzeżenie sługi bożego Wojciecha: " jeśli Kukliński jest bohaterem, to kim jesteśmy my?"

Ano, właśnie TYM.

Podobnie się tłucze po łbach nowej generacji czerwonawych, których tatusie i dziadowie walczyli z reakcją o postęp i pokój.
A dziś leżą nad Wyklętymi.



Hańba.
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Tak, dokładnie o to chodzi. Skoro tatuś walczył z "bandami", a teraz te "bandy" to bohaterowie - to kim był tatuś?
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika wicenigga

wicenigga
powinna wziąć pod uwagę los Niezłomnych, bo nigdy nie wiadomo co komu pisane, a jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

"Nasze" wojactwo jednak ma w nosie los swoich poprzedników. Widocznie woli inne tradycje.
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Nasza armia o niczym nie myśli poza przetrwaniem i kręceniem lodów na kontraktach zbrojeniowych (wierchuszka).
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Joanna K.

Joanna K.
dzisiaj w Polsce mamy dwie nacje: Polaków i tych których zainstalowali tu sowieccy okupanci po 1944 r. Ci drudzy Polakami nie są ale jest cień szansy, że ich wnuki poczują się Polakami kiedyś, w przyszłości może bardzo odległej. My tego już nie dożyjemy. I poznają naszą dumną historię i przeklną swoich dziadów. Na razie walczymy z "resortowymi bachorami" a po ich stronie jest bandycka siła. Jedno pewne, dopuki mamy skrawek własnej ziemi Polska odpowie tym bandyckim bachorom tak jak na to zasługują.
Niepokoi mnie jednak stanowisko takich Gabrelów. Nadzieja w tym, że zmieni się rząd i pogonimy z IPN-u panów Friszke i tych innych. Rośnie nam wspaniała młodzież i ona przejmie Polskę. My możemy im nosić ładownice.
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Resortowe bachory to mniejszość - niestety, mniejszość uprzywilejowana. Skończą się przywileje, to skończą się i oni.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
"pretekstem był brak przestrzelin po kulach w odkopanych czaszkach, co rzekomo miało sugerować śmierć z niewiadomych przyczyn"

W czaszce mojego Stryja Lucjana, ppłka "Janczara", gdyby doszło kiedyś do ekshumacji, nie będzie przestrzeliny. Po skazaniu na karę śmierci, według zeznań świadków, został powieszony na terenie więzienia Toledo na ul. 11 listopada (dziś ul. Namysłowska)

Po wykonaniu wyroku na pułkowniku, co ze względu na jego stopień było na terenie więzienia wydarzeniem, strażnicy więzienni opowiadali więźniom, że Lucjana powiesił na gałęzi drzewa naczelnik więzienia przy pomocy nienormalnego chłopaka, który był używany do różnych posług. Nie wiadomo, czy celowo robili to tak po partacku, że gałąź się ułamała. Pułkownika wieszali drugi raz. Naczelnik więzienia w żadnym wypadku nie dopuszczał takiej możliwości, aby skazanego przed wykonaniem wyroku odwiedził ksiądz w celu udzielenia ostatnich sakramentów.

Naczelnikiem był por. Kazimierz Szymonowicz w wieku ok. 30 lat (żydowskiego pochodzenia, jego prawdziwe nazwisko brzmiało Kopel Klejman). Pochodził z Chęcin, w Kielcach już przed wojną należał do Komunistycznego Związku Młodzieży.

W imieniu rodzin Żołnierzy Niezłomnych czuję się w obowiązku stanowczo zaprotestować i potępić niesłychanie obraźliwą wypowiedź prof. Friszke, który nazwał przeprowadzaną ekshumację wykopkami. Określeniem tym osobiście umieścił się w grupie Polaków których zainstalowali tu sowieccy okupanci po 1944 r.
 
Obrazek użytkownika Joanna K.

Joanna K.
to i nic dziwnego, że posługuje się językiem nieco niepolskim.
Mój kuzyn, żołnierz AK, AKO, WiNu także powieszony, miejsce wyrzucenia zwłok nieznane. Panie Friszke, jest pan ...
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Co do pochodzenia, to Andrzej Friszke jest synem biskupa luterańskiego.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>