Wspominałam kiedyś w notce, że choć nie jestem osobą wierzącą, chrześcijaństwo uważam za źródło kultury, w której jestem wychowana i w której tkwią moje korzenie tożsamości oraz zbiór uniwersalnych zasad etycznych każdego przyzwoitego człowieka. Jedną z tych reguł jest nakaz miłosierdzia, który stanowi nic innego, jak kierowanie się w relacjach z innymi ludźmi empatią i szacunkiem.
Człowiek, któremu wiedzie się gorzej niż mnie, nie jest przez to „mniej człowiekiem”, bez względu na to, co stanowi przyczynę jego niepowodzeń – warunki obiektywne, czy popełnione przez niego błędy. Każdemu może się w jakimś momencie życia nie powieść, każdy może się potknąć. Miarą człowieczeństwa jest zaś stosunek do innych.
Uczynkiem miłosierdzia w chrześcijaństwie jest jałmużna – słowo, które z jakichś przyczyn, przez wiele osób traktowane jest jako pojęcie o pejoratywnym kontekście. Zupełnie niesłusznie, bo jałmużna właśnie pozbawiona ma być z jednej strony oczekiwania wzajemności, a z drugiej poczucia wyższości. Jałmużna nie może być sposobem na uzyskanie rozgłosu – traci bowiem wówczas przymiot bezinteresowności. Zgodnie też z naukami Kościoła, troskę o innych ludzi zaczynać się powinno od najbliższych osób. Katechizm obok postu i modlitwy, wymienia jałmużnę jako jeden z trzech najważniejszych dobrych uczynków, polegających na dzieleniu się tym, co się posiada. Wiąże się ze świadomym wyrzeczeniem i służy nie tylko obdarowanemu, ale również darczyńcy.
W takim rozumieniu, jałmużna nie ma nic wspólnego ani z tak zwaną opiekuńczą funkcją państwa, ani z działaniami fundacji na rzecz pomocy innym.
Pierwszy raz, kiedy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała, relację z akcji oglądałam w TV jako przyszła mama, której lekarz zabronił narażania się na poślizgnięcie, upadek, nadmiernej aktywności i generalnie oczekiwał, że będę na siebie i malucha chuchać i dmuchać. Pamiętam, że inicjatywa Owsiaka i wszystkich w nią zaangażowanych mnie wtedy zachwyciła. Potem przez wiele lat dbałam o to, żeby co roku nosić przyklejone czerwone serduszko. Ujmowała mnie skala, na jaką w akcję włączone zostały dzieciaki, społeczne wsparcie i wzajemna solidarność.
Kiedy dotarły do mnie pierwsze informacje o podejrzeniach dotyczących uczciwości i rzetelności Owsiaka, będącego twarzą WOŚP, zapaliło mi się czerwone światełko, ale ciągle jeszcze miałam nadzieję, że to pomyłka, nieporozumienie, które da się wyjaśnić. Potem nastąpił szereg procesów między Owsiakiem a Wielguckim – jeden pozywał drugiego, sprawy ciągnęły się w nieskończoność. Owsiak zaczął publicznie w świetle kamer demonstrować, jak bardzo został dotknięty i skrzywdzony podejrzeniami. Zastanawiałam się wtedy, co zrobiłabym, gdybym znalazła się na jego miejscu i wiedziała, że nie mam sobie niczego do zarzucenia. Przede wszystkim udostępniłabym mediom kompletną, starannie prowadzoną rachunkowość i wyliczyła siebie oraz swoich współpracowników z każdego grosza. Nie mam pojęcia, jakie są zasady finansowo-prawne działania fundacji, ale sądzę, że można zamówić przeprowadzenie zewnętrznego audytu. To była jedyna metoda, żeby ocalić twarz. Owsiak tego nie zrobił.
Dzisiaj, kiedy linia społecznego, bardzo wyrazistego, podziału przebiega pomiędzy antyklerykałami, przeciwnikami rządzących obecnie władz, a sympatykami PiS, akcentującymi konieczność walki o uniwersalne i narodowe wartości, WOŚP stał się symbolem tej społecznej przepaści. Do akcji Owsiaka włączył się Prezydent, konsekwentnie dotrzymując obietnicy, że będzie Głową Państwa wszystkich Polaków i Caritas. Po prawej stronie sceny politycznej pojawiają się głosy zdumienia i rozczarowania. Po lewej – demonstracyjne poparcie dla akcji.
A mnie żal tych dzieciaków, które w dobrej wierze marzną, kwestując z puszkami, nie mając jeszcze najbledszego pojęcia, jak obrzydliwy, pełen hipokryzji i oszustwa może być świat dorosłych. I boję się, że kiedy to sobie uświadomią, postanowią, że nigdy więcej nie zostaną już frajerami. I dotrzymają słowa – starego żebrzącego człowieka postraszą Policją, samotną matkę, która nie ma za co urządzić świąt dzieciom – zignorują, obejdą szerokim łukiem płaczące dziecko, każą uśpić uciążliwego psa, zamkną zimą okno od piwnicy, żeby nie brudziły mu bezpańskie koty, chroniąc się przed mrozem. Pojawi się nowe zjawisko – wewnętrznej emigracji społecznej. Wykorzystani będą wyśmiewani, a pozbawieni empatii – szanowani.
Kiedyś, dawno temu, moja mama powiedziała mi, że lepiej dać się sto razy oszukać, niż raz nie pomóc komuś, kto tego potrzebuje. Chciałabym, żeby tym stojącym z puszkami dzieciakom też miał kto to powiedzieć.
Uczynkiem miłosierdzia w chrześcijaństwie jest jałmużna – słowo, które z jakichś przyczyn, przez wiele osób traktowane jest jako pojęcie o pejoratywnym kontekście. Zupełnie niesłusznie, bo jałmużna właśnie pozbawiona ma być z jednej strony oczekiwania wzajemności, a z drugiej poczucia wyższości. Jałmużna nie może być sposobem na uzyskanie rozgłosu – traci bowiem wówczas przymiot bezinteresowności. Zgodnie też z naukami Kościoła, troskę o innych ludzi zaczynać się powinno od najbliższych osób. Katechizm obok postu i modlitwy, wymienia jałmużnę jako jeden z trzech najważniejszych dobrych uczynków, polegających na dzieleniu się tym, co się posiada. Wiąże się ze świadomym wyrzeczeniem i służy nie tylko obdarowanemu, ale również darczyńcy.
W takim rozumieniu, jałmużna nie ma nic wspólnego ani z tak zwaną opiekuńczą funkcją państwa, ani z działaniami fundacji na rzecz pomocy innym.
Pierwszy raz, kiedy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała, relację z akcji oglądałam w TV jako przyszła mama, której lekarz zabronił narażania się na poślizgnięcie, upadek, nadmiernej aktywności i generalnie oczekiwał, że będę na siebie i malucha chuchać i dmuchać. Pamiętam, że inicjatywa Owsiaka i wszystkich w nią zaangażowanych mnie wtedy zachwyciła. Potem przez wiele lat dbałam o to, żeby co roku nosić przyklejone czerwone serduszko. Ujmowała mnie skala, na jaką w akcję włączone zostały dzieciaki, społeczne wsparcie i wzajemna solidarność.
Kiedy dotarły do mnie pierwsze informacje o podejrzeniach dotyczących uczciwości i rzetelności Owsiaka, będącego twarzą WOŚP, zapaliło mi się czerwone światełko, ale ciągle jeszcze miałam nadzieję, że to pomyłka, nieporozumienie, które da się wyjaśnić. Potem nastąpił szereg procesów między Owsiakiem a Wielguckim – jeden pozywał drugiego, sprawy ciągnęły się w nieskończoność. Owsiak zaczął publicznie w świetle kamer demonstrować, jak bardzo został dotknięty i skrzywdzony podejrzeniami. Zastanawiałam się wtedy, co zrobiłabym, gdybym znalazła się na jego miejscu i wiedziała, że nie mam sobie niczego do zarzucenia. Przede wszystkim udostępniłabym mediom kompletną, starannie prowadzoną rachunkowość i wyliczyła siebie oraz swoich współpracowników z każdego grosza. Nie mam pojęcia, jakie są zasady finansowo-prawne działania fundacji, ale sądzę, że można zamówić przeprowadzenie zewnętrznego audytu. To była jedyna metoda, żeby ocalić twarz. Owsiak tego nie zrobił.
Dzisiaj, kiedy linia społecznego, bardzo wyrazistego, podziału przebiega pomiędzy antyklerykałami, przeciwnikami rządzących obecnie władz, a sympatykami PiS, akcentującymi konieczność walki o uniwersalne i narodowe wartości, WOŚP stał się symbolem tej społecznej przepaści. Do akcji Owsiaka włączył się Prezydent, konsekwentnie dotrzymując obietnicy, że będzie Głową Państwa wszystkich Polaków i Caritas. Po prawej stronie sceny politycznej pojawiają się głosy zdumienia i rozczarowania. Po lewej – demonstracyjne poparcie dla akcji.
A mnie żal tych dzieciaków, które w dobrej wierze marzną, kwestując z puszkami, nie mając jeszcze najbledszego pojęcia, jak obrzydliwy, pełen hipokryzji i oszustwa może być świat dorosłych. I boję się, że kiedy to sobie uświadomią, postanowią, że nigdy więcej nie zostaną już frajerami. I dotrzymają słowa – starego żebrzącego człowieka postraszą Policją, samotną matkę, która nie ma za co urządzić świąt dzieciom – zignorują, obejdą szerokim łukiem płaczące dziecko, każą uśpić uciążliwego psa, zamkną zimą okno od piwnicy, żeby nie brudziły mu bezpańskie koty, chroniąc się przed mrozem. Pojawi się nowe zjawisko – wewnętrznej emigracji społecznej. Wykorzystani będą wyśmiewani, a pozbawieni empatii – szanowani.
Kiedyś, dawno temu, moja mama powiedziała mi, że lepiej dać się sto razy oszukać, niż raz nie pomóc komuś, kto tego potrzebuje. Chciałabym, żeby tym stojącym z puszkami dzieciakom też miał kto to powiedzieć.
(7)
25 Comments
@cogitatio
16 January, 2017 - 21:12
Mt.6
1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
2 Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę.
3 Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa,
4 aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
:):):)
16 January, 2017 - 21:32
@Dixi
16 January, 2017 - 21:36
To były uśmiechy:):):)
16 January, 2017 - 21:39
Kiedy muszę, to muszę:):):)
Re: tł
16 January, 2017 - 21:18
Wredny jestem, bo kiedy mnie
16 January, 2017 - 21:36
@Dixi
16 January, 2017 - 21:48
Twierdzisz, że te
16 January, 2017 - 21:51
Twierdzisz, że te inteligentne dzieci są do uratowania.
Ratowałem je:):):)
Mają Internet, mogą sobie wyguglać: "owsiak eutanazja".
@Dixi
16 January, 2017 - 21:53
Guglają, guglają...
16 January, 2017 - 22:02
Internet to narzędzie.
Wazne, żeby mądrze z niego korzystać.
@Dixi
16 January, 2017 - 22:05
... a także hebel, sztamajza
16 January, 2017 - 22:11
Drogi Dixi,
16 January, 2017 - 23:49
krisp
A tego, przyznam się, nie
16 January, 2017 - 23:56
A tego, przyznam się, nie znałem.
Też rodzaj poziomicy?
PS
Dziadek, w odróżnieniu od komuchów, szanował pracę i sam warsztat pracy.
Spróbowałbyś usiąść na brzegu stołu stolarskiego...
"Warstat (tak wynawiał) to nie kibel!!!"
:):):)
Drogi Dixi,
17 January, 2017 - 00:08
krisp
Dialog z przedwojennego targu
17 January, 2017 - 00:18
- Maść na szczury, maść na szczury! Łapiesz pan szczura, smarujesz go maścią w pachwinie, po tygodniu szczur zdycha!
- A nie można od razu cegłówką???
- Można i tak, można i tak... Maaaaść na szczury, maść na szczury!!!
Wiele nazw narzędzi pochodzi
17 January, 2017 - 00:40
Z innej mańki - ostatnio dowiedziałem się, że "rajstopy" to nie "raj-stopy", tylko dalekie echo obcisłych spodni rajtarskich, więc kawaleryjskich (wcześniej rajtuzy, a wcześnieju już całkiem po niemiecku).
Rozmawiałem ostatnio z Austriaczką polskiego pochodzenia, a ona nie wiedziała co to "zona" (my znamy to raczej via ZSRR). No jak to? Jak jest "strefa" po niemiecku"? "Cooone". A jak się pisze?...":):):)
Re: Dixi
16 January, 2017 - 21:52
Nie szkodzi.
16 January, 2017 - 22:02
Nie szkodzi.
Mój śp. dziadek pluł na telewizor (powtarzam się, ale to forma hołdu dla niego - on miał nienaruszalne fundamenty).
PS
OK, opowiem inna anegdotę.
Dziadek Antoni przed wojną był stolarzem, ale takim prawdziwym - zrobił majstersztyk (stół z toczonymi nogami, a w nich - skrytki), został przyjety do cechu... Rzemieślnik, Pan Rzemieślnik, nie jakiś partacz, to była (relatywnie) całkiem wysoka pozycja społeczna i przyzwoite zarobki.
Po wojnie nie mógł być "prywaciarzem" więc musiał pracować w stolarni PKP.
Kiedyś z kolega zostali po pracy i... nas.ali na portret Stalina.
Potem... przez rok unikali się wzajemnie jak ognia.
Za coś takiego, na dodatek w zmowie, była czapa na bank.
Oj, dużo mam po dziadku...:):):)
@cogitatio
16 January, 2017 - 21:26
PS. Natomiast polemizowałbym nieco z kwestią demoralizacji dzieci. Myślę, że dla wielu - przynajmniej tych inteligentniejszych - może to być w przyszłości cenne doświadczenie - najpierw pomyśl, potem działaj. Dlatego też cieszę się z reformy oświaty - dawniej edukacja szkolna uczyła, nawet wbrew sobie samej, mądrego przeciwstawiania się Systemowi, teraz uczy tylko głupiego przystosowania się do Systemu.
Re: tł
16 January, 2017 - 21:53
Cogitatio
16 January, 2017 - 22:03
Re: Anna
16 January, 2017 - 22:07
To ja tak mam niemal na
17 January, 2017 - 07:26
Gadają o jakiejś pięknej teorii, która pięknie brzmi, pięknie wygląda i trzyma się wszystkich reguł, absolutnie wszystkich: ludzkich, prawnych, etycznych, dobrego wychowania, no tylko że z rzeczywistością tzw. dnia codziennego nie ma za wiele wspólnego.
Co się zaś tyczy zbiórek wszelakich, to tu, we Francji są, ale... Nigdy nie widziałam w dzienniku apelu o zrzutkę na jakiś sprzęt medyczny czy też leczenie kogokolwiek. Dwa: nigdy nie widziałam na ulicy kogoś, kto zbiera pieniądze do puszki, chyba, że jest to żebrak.
Są fundacje, asocjacje, loterie krajowe, konkursy, etc. ale puszek nie ma.
Ossala
Cogitatio
16 January, 2017 - 22:11