Co wymyśli PSL?

 |  Written by Mona  |  4
Nienawidzę posługiwania się mapkami, obrazkami, etc. Ale jak trzeba – to trzeba. Oczywiście znam ostatni, idiotyczny sondaż IBRIS, ale takimi głupotami bym się nie przejmowała.
Nie przejmowałabym się też wnioskiem o odwołanie rządu. Ciamajdan to Ciamajdan, potrzebne im to do popyskowania w Sejmie – i tyle. Jak wieść gminna ( czytaj – giełda dziennikarska) niesie, „neofolkdojcze” tracą tylko czas na jeżdżenie z płaczem do „naszych przyjaciół” w Brukseli, gdzie zaczyniają się od nich najzwyczajniej oganiać.

Chyba nie trzeba tłumaczyć, że porąbany Timmermans też musi spuścić z tonu po ostatnim laniu, które dostała jego partia. Szlifibruków KOD zostało tylu, co kot napłakał. Wiosną może trochę starszych państwa pójdzie pospacerować, choć w jakiej sprawie – nie bardzo wiedzą. Rewolucja nie wypaliła.


Przejmowałabym się całością spraw, a konkretnie – od czego to całe „towarzystwo szemrane” chce odwrócić naszą uwagę, robiąc raban. A raczej – co w tym czasie szykuje PSL. Kiedy widzę działaczy tej partii, którzy ostatnio przypomnieli, że „są jedyną partią, która ma w nazwie Polskę” – to nóż mi się otwiera w kieszeni. Powinni dodać w herbie postaw czerwonego sukna… Platforma jest ogłupiona totalnie, jak to „totalna opozycja” . Nie ma rozsądnych argumentów przy tym wszystkim, co teraz wyłazi spod ziemi, jak choćby tylko na komisji do spraw AmberGold, więc atakuje głupimi uśmieszkami, wielkim krzykiem, na który składają się głównie wycieczki osobiste, bzdury wierutne, kłamstwa oczywiste. Po ucieczce Tuska jest jak pijane dziecko we mgle.

Ja zaś jestem „chora na PSL”, na jej działaczy, wygłaszających buńczuczne, patriotyczne przemowy, bo do obelg przywykliśmy. Dla PSL bardziej nawet niż dla Platformy ta Polska, ci Polacy, których mają pełne, tłuste gęby – to dopiero była dojna krowa! I nie sądzę, żeby z tego zrezygnowali. Gdzie pójdą? Nic się nie stanie Struzikowi, ale już Zgorzelski? Wystartował z pozycji wiejskiego nauczyciela. Wróci tam?

Tę jaśniejszą mapkę zna każdy, kto jako – tako interesował się zarówno wyborami, jak badaniami prof. Śleszyńskiego (2010 r), który te podejrzane wyniki wizualizował na papkach. Mieszkam na wsi, doskonale wiedziałam, że na PSL nie będzie głosował pies z kulawą nogą, poza starymi działaczami i ich równie starymi członkami rodzin. Młodzież – niestety na Palikota. Na PiS jeszcze nie chciała, nie mając pojęcia, ile jest prawdy w kolportowanych, tandetnych broszurach, przedstawiających Kaczyńskiego na tle atomowego grzyba.

Oczywiście nikt nie wierzył w wojnę, którą mógłby wywołać Kaczyński ( bo czym?), ale… czy nie wywoła jej Rosja, właśnie z powodu tego strasznego Kaczyńskiego… Ani matki nie chciały, żeby ich synowie „latali z kałachem” ( tak się mówiło), ani synowie się do tego szczególnie nie palili. To były inne czasy. Nie to, żeby ktoś się zachwycał Palikotem, ale młodzież wygłupy toleruje. A wojny z jego powodu się nie spodziewano. Co najwyżej – kolejnego cyrku.

Summa summarum PSL „wziął sprawy we własne ręce” i zagłosował sam na siebie. I to przedstawia pierwsza mapka. Wszędzie, gdzie jest zaznaczona na pomarańczowo, zdarzyła się ta kosmiczna ilość „pomyłek”, „dwóch krzyżyków”, etc – wygrał PSL. To się zdarzyło w wyborach 2010. Odsetek głosów oddanych w wyborach do sejmików wojewódzkich w 2010 r., które były nieważne z powodu postawienia więcej niż jednego krzyżyka (źródło: prof. Przemysław Śleszyński)

I co? I nic.

Popodziwano, pogadano, załączoną mapkę przedstawiła nawet „Gazeta Wyborcza”. Ale fałszerstwo się udało. No i oto, na drugiej mapie, widzimy skutki tej pobłażliwości. W wyborach, jak ogólnie wiadomo, sfałszowanych do dna, PSL poszło znacznie dalej. Ten czarny pas przy granicy mazowieckiego z kujawsko pomorskim ( w samym środeczku Polski – ale też jego górne i dolne okolice) – to tak jasny obraz fałszerstwa, jakiego nie opiszą żadne słowa.

Tam właśnie wygrał PSL, znowu na skutek nieważności głosów. Co głupsze – oderwał tam od koryta Platformę, która w tych regionach zdobyła ( albo jej łaskawie przydzielono) 5%. No, cóż, Platforma miała wielkie miasta…

Wygląda na to, że ja, mieszkająca po mazowieckiej stronie granicy, jestem absolutnym głupkiem, w przeciwieństwie do niezwykle mądrych mieszkańców ,mieszkających za płotem. Głupkiem nie umiejącym postawić krzyżyka na właściwym miejscu, podczas kiedy ci zza płotu umieli. Bo to mój płot jest granicą: kiedy otworzę bramę, jestem już na terenie kujawsko – pomorskiego. I takich głupoli jak ja jest wengi, wengi.
Dlaczego właśnie tam, a gdzie indziej, w tym samym mazowieckim - już nie?
Dlaczego to dziadostwo rozpełzło się na ściśle powiązanym terenie, stanowi wyraźną ciągłość?

Powiedziałabym tak: po prostu łatwiej dogadać się na poziomie „wójt z wójtem”, co dzieje się na każdej imprezie, takiej jak – na przykład - przegląd zespołów artystycznych z powiatu, przegląd czegoś zupełnie innego, nieważne: chodzi o to, żeby zebranie wójtów, „uświetniających” imprezę, było legalne.
Oczywiście można zrobić spęd – ale to się na ogół wydaje. Jak ma być spisek, to spiskowcy muszą jednak zachować pozory. Nie było mnie przy tym, konkretnie - wśród spikowców, ale samą operatywkę znam: podczas takich imprez nagle wójtowie znikają. Ludzie oczywiście gadają, że poszli na glajchę – przecież nie będą pożywiać się tym, co serwuje się ( a często się serwuje) pospólstwu. I pospólstwo jest dumne ze swojej przenikliwości.
Raczej nikomu nie przychodzi do głowy, że tam się załatwia coś znacznie ważniejszego.

O tym, że te wybory zostaną sfałszowane, wiedziałam pół roku wcześniej: powiedziano mi z absolutną, obojętną pewnością, znając moje poglądy - że PiS ich nie wygra. „Nie ma takiej opcji” – i już. Wzruszyłam ramionami. Bo co miałam zrobić? Post factum bardzo chciałam napluć sobie w brodę, że nie pisałam, nie alarmowałam – ale kiedy zabrałam się już niemal do tego plucia – zorientowałam się, że to by nic nie dało : powiedziano mi niemal jasno, że rzecz się stanie, ale nie powiedziano – jak to zostanie zrobione.

Kiedy patrzę na tę drugą mapkę, przypomina mi się jeszcze jedna „grillowa” opowiastka. Kiedy wypłynęły „taśmy Serafina”, minister Sawicki, którego wyczyny zostały w tym podsłuchu opisane,peregrynował  do Waldiego Pawlaka po pomoc. Bezskutecznie. Sawicki poleciał na bruczek. „ Wziął na kieł” i postanowił, dla czystej zemsty, wysadzić Waldiego z siodła. Dotąd ganiał po świecie, aż zorganizował sojuszników – i wreszcie ostatkiem sił – siedemnastoma głosami – udało mu się przeprowadzić swoje. Że wsadził na stolec taką miernotę, jak Piechociński… a kto by się przejmował Polską?

Ale Sawicki nie był popularny w swoich stronach, w myśl zasady, że „nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”. U siebie był znany jak zły szeląg. I stąd im bliżej matecznika Sawickiego, tym mniej było chętnych do tego „fałszerskiego” interesu, jako że „kwity” wyborcze leżą jednak w gminie ( podaje się tylko wyniki). Jeśli trzeba podmienić papiery – trzeba to zrobić niejako na własną odpowiedzialność.

Fizycznie nie jest to trudne: dokumenty nie były drukami ścisłego zarachowania, można je było wydrukować - gdzie się komu zamarzyło, w odpowiedniej ilości. Ale gdyby jednak ktoś sprawdził, bodaj na skutek donosu jakiegoś „nawiedzonego”, a oburzonego? Jak widać na mapce – musiało to być zorganizowane na mur, jeśli w świętokrzyskim, nie będącym bastionem PSL, „pomyliło się” całe spore miasto.

Więc nie dziwcie się, że „Ciamajdan” nie wydaje mi się aż tak groźny. Ani – że patrząc na twarze PSL-owców dostaję tych mdłości. Nie muszę ich nawet słuchać, ale muszę, po prostu muszę myśleć – co tym razem mają w zanadrzu. Bo mogą mieć każde świństwo. Od tak pełnego koryta bardzo trudno oderwać. Oczywiście zakładam ( bo przecież samo się prosi takie założenie), że „Ciamajdan” i PSL zadziałają w porozumieniu, tylko kto podyktuje warunki? I co wymyślą tym razem?
5
5 (4)

4 Comments

Obrazek użytkownika Mona

Mona
Powiem tak: ja Was bardzo sorry, jeśli coś nie gra. Nie żartuję, jestem strasznym niedoukiem w grafice, z tymi cholernymi mapkami namęczyłam się okropnie - w związku z powyższym już nie sprawdzam tekstu. Wybaczcie, jak coś spaskudziłam - wstaję świtem, bardzo mi zależało na wrzuceniu notki. Naprawdę się boję - " w temacie" powyższym.
Obrazek użytkownika Animela

Animela
Pamiętam (mało kto zwrócił na to uwagę), jak Piechociński przed wyborami w 2015 r. zaproponował deal: rząd PiS, PSL, PO. Wielu się pukało w czoło, ale Piechociński wiedział, co mówi. Myślę, że teraz wiele osób pluje sobie w brody, że zlekceważyło propozycję PZL ....
P.S Ważna jest kolejność!
Obrazek użytkownika Mona

Mona
No, jakby to powiedzieć... Piechociński nie jest człowiekiem poważnym, choć na takowego wygląda. A ta propozycja o tym świadczy - poważny człowiek by tego po prostu nie proponował. Nie dlatego, że to by było złe dla Polski, ale że było totalnie niemożliwe. Próba POPiS spaliła na panewce w dniu startu, przecież nie bez przyczyny.
To się przecież nie dzieje w stylu "kochajmy się, wznieśmy szklenice"  - i już. Chociaż... szkoda.
Obrazek użytkownika ro

ro
To że "chłopom" należy się odpoczynek od władzy w terenie, to oczywiste. Tylko czy da się tę amputację przeprowadzić tak, by pacjent przeżył? Bo w to że pogodzą się z przegraną i będą spokojnie czekać do następnych wyborów, chyba nikt nie wierzy. 
Jedną z głównych zasad demokracji, ważniejszą nawet niż reguła większości, jest umowa powyborcza: -wy uznacie naszą władzę, a my - jeśli wygracie - uznamy waszą.
To przestało działać. 
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>