Prezydenci dla prezydenta. Polityczne poparcie z ustawą w tle

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  5
Na początku lutego w mediach pojawiła się, lecz praktycznie przeszła niezauważona, informacja o powstaniu „komitetu poparcia kandydatury Bronisława Komorowskiego w wyborach na Prezydenta RP” z udziałem prezydenta Jeleniej Góry Marcina Zawiły, przewodniczącego Rady Powiatu Jerzego Pokoja i zastępcy prezydenta Jerzego Łużniaka. Sprawa od razu wzbudziła wątpliwości, bowiem powstanie komitetu ogłoszono w ratuszu, a informacja pojawiła się na oficjalnej stronie internetowej miasta. Ordynacja wyborcza zakazuje prowadzenia kampanii wyborczej w budynkach użyteczności publicznej. W tym kontekście zabawnie wygląda opis, który znajdujemy na oficjalnym profilu prezydenta na Facebooku – „Jelenia Góra - nasze miasto – nie należy do żadnej partii politycznej”. Co ciekawe, na tym samym profilu nie znajdziemy wiadomości o powstaniu komitetu. Głosy krytyki były stosunkowo nieliczne. Część z nich koncentrowała się na kwestii niezależności władzy różnych szczebli, część na kwestii wykorzystania publicznych aktywów, do których pewne prawa mają wszyscy mieszkańcy, niezależnie od sympatii politycznych. Głosy te pozostały bez odzewu.

Kilka dni później okazało się, że prezydent Jeleniej Góry bynajmniej nie wyrwał się przed szereg, zaś przedstawiciele władzy lokalnej postanowili w większym gronie wyrazić swoje wsparcie dla ponownego ubiegania się o urząd prezydenta przez Bronisława Komorowskiego. 14 lutego prezydenci Bielska-Białej - Jacek Krywult, Bydgoszczy - Rafał Bruski, Chorzowa - Andrzej Kotala, Gdańska - Paweł Adamowicz, Gliwic - Zygmunt Frankiewicz, Inowrocławia - Ryszard Brejza, Jeleniej Góry - Marcin Zawiła, Katowic - Marcin Krupa, Koszalina - Wojciech Kasprzyk (wiceprezydent), Krakowa - Jacek Majchrowski, Lublina - Krzysztof Żuk, Łodzi - Hanna Zdanowska, Mysłowic - Edward Lasok, Opola - Arkadiusz Wiśniewski, Piły - Piotr Głowski, Płocka - Andrzej Nowakowski, Poznania - Jacek Jaśkowiak, Rudy Śląskiej - Grażyna Dziedzic, Rzeszowa - Tadeusz Ferenc, Sopotu - Jacek Karnowski, Sosnowca - Arkadiusz Chęciński, Szczecina - Piotr Krzystek, Tychów - Andrzej Dziuba, Wałbrzycha - Roman Szełemej, Warszawy - Jacek Wojciechowicz (wiceprezydent), Włocławka - Marek Wojtkowski, Wrocławia - Rafał Dutkiewicz, Wodzisławia Śląskiego - Mieczysław Kieca oraz Zabrza - Małgorzata Mańka-Szulik podpisali się m.in. pod słowami:
"Mając na uwadze dobro wspólne Rzeczypospolitej Polskiej, w uznaniu dla godnego pełnienia przez Pana Bronisława Komorowskiego roli najwyższego przedstawiciela naszego państwa, wyrażając wielki szacunek dla Jego działań na rzecz poszanowania wolności i sprawiedliwości, współdziałania władz, dialogu społecznego oraz zgodnego z zasadą pomocniczości umacniania uprawnień obywateli i ich wspólnot, deklarujemy dalsze wspieranie Jego misji w drugiej kadencji sprawowania urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej".

Wystąpienie to, co oczywiste, spotkało się z większym zainteresowaniem mediów, głośniej odezwali się też krytycy. Zwrócono uwagę, że apel stwarza wrażenie, jakby wydawany był w imieniu całej społeczności, której przedstawicielem jest prezydent, jest więc nadużyciem pozycji do celów politycznych. Urząd nie uprawnia bowiem do prowadzenia agitacji politycznej na rzecz jednego z kandydatów. Choć trudno jednoznacznie zgodzić się z opinią, że poprzez apel naruszono przywołany wyżej przepis o kampanii wyborczej w obiektach użyteczności publicznej, jednak jest to, w najlepszym razie, sytuacja dwuznaczna etycznie.

Na tym jednak problemy i wątpliwości się nie kończą. O ile bowiem deklarując swoje polityczne sympatie włodarze miejscy nie łamią przepisów, choć w opinii wielu odbiorców naruszają dobre obyczaje polityczne, o tyle sytuacja gorzej przedstawia się, gdy spytać o charakter ich podróży do Katowic, gdzie odbyła się konwencja. Trudno uznać bowiem, że prezydenci miast przyjechali tam służbowo, w ramach pracy na rzecz miasta, choć zapewne za taką uważają swoje działania. Kwestia finansowania wyprawy to największe potencjalne źródło kłopotów – już nie politycznych (te raczej, może poza kilkoma pytaniami ze strony opozycji czy publikacji w mediach będą niewielkie), a  prawnych.

Jako pierwszy z pytaniami o finansowanie wyjazdu do Katowic spotkał się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Na pytanie radnego PiS, Grzegorza Strzelczyka, Adamowicz odpowiedział zaskakująco, że (…) było to oficjalne spotkanie urzędujących prezydentów miast z urzędującym prezydentem Rzeczpospolitej wyjazd miał jak najbardziej służbowy charakter. A więc jego koszt został opłacony z budżetu miasta. Samolot w obie strony kosztował 862 złote i 18 groszy. Hotel 511,70. To daje razem 1373 złote i 88 groszy. Trudno zgodzić się z taką interpretacją spotkania, które zakończyło się cytowaną wyżej deklaracją. To jednoznacznie element kampanii wyborczej, nie pracy samorządowej. Jako taki wpisane jest zresztą w kalendarz kampanii wyborczej na oficjalnej stronie komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. Nie przeszkadza to podobnych wyjaśnień udzielać prezydentowi Sopotu, który z kolei twierdzi, że w Katowicach spotykał się służbowo z przedstawicielem jednej ze spółek giełdowych, zaś w prezydenckiej imprezie uczestniczył jedynie „przy okazji”. Tu też trudno przyjąć te wyjaśnienia do wiadomości.

Po konwencji część komentatorów zaczęła zastanawiać się nad tym, czy przychylność prezydentów miast jest całkowicie bezinteresowna i wynika wyłącznie z deklarowanych pobudek obywatelskich. W tygodniku „W Sieci” pojawiła się notatka, w której Robert Mazurek i Igor Zalewski sugerują, że przyczyn sympatii tego środowiska wobec obozu prezydenckiego upatrywać należy w szykowanych przez niego zmianach w ustawie samorządowej. Zostało to podchwycone przez innych komentatorów, co ciekawe, jako zupełnie nowy element tej układanki. Udział w tym mają zresztą sami autorzy tygodnika, piszący, ze prace nad zmianą przepisów właśnie trwają, co może sugerować, że rozpoczęły się niedawno i są elementem kampanii wyborczej. Tymczasem tak nie jest.
O planowanych zmianach w przepisach, które prezydentów miast uczynią de facto nieusuwalnymi w trakcie trwania kadencji (poprzez postawienie nierealnych wymogów frekwencyjnych organizatorom referendów) „Pogotowie Dziennikarskie” pisało już we wrześniu 2013 roku. Przypomnijmy 68 artykuł nowej ustawy, zmieniający paragraf 2 artykułu 55 ustawy dotychczas obowiązującej. O ile dotąd „referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu” o tyle w proponowanym brzmieniu „referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy wzięło w nim udział nie mniej osób, niż wzięło udział w wyborach tego organu”. Poza tą zmianą wątpliwości budził sam tryb prowadzenia konsultacji społecznych, opisany przez nas w artykułach „Zmiany w ustawie referendalnej” i „Co dalej z ustawą samorządową”. Przedstawiliśmy też zapis wysłuchania publicznego, które odbyło się w grudniu 2013 roku. Nowym faktem jest natomiast planowana w ustawie możliwość łączenia stanowiska prezydenta miasta z mandatem senatora. Jest to propozycja wysoce niepokojąca, gdyż daje prezydentom immunitet. Praktyka pokazuje natomiast, że kłopoty z prawem wśród osób piastujących tę funkcję nie należą do rzadkości. Immunitet może być więc dobrem bardzo pożądanym.
Czy i w jakim stopniu zostały złamane przepisy dowiemy się, jeśli dociekliwości wystarczy opozycyjnym radnym i niezależnym mediom. Przypadki Gdańska i Sopotu wskazują, że temat nie jest jeszcze zamknięty. Poparcie prezydenta w walce o reelekcję przez prezydentów miast w chwili, gdy w jego kancelarii trwają pracę nad ustawą regulującą ich polityczną i prawną pozycję, jest etycznie wątpliwa. W relacjach między władzą lokalną a państwową nieuchronny jest pewien poziom dwuznaczności, wynikający choćby z partyjnych zależności i afiliacji polityków. Partyjne „gwiazdy” przyjeżdżają wspierać kandydatów przed wyborami samorządowymi, więc – jak piszą przychylniej nastawieni komentatorzy – ci mogą zrewanżować się tym samym. Jednak w kontekście wyżej opisanych okoliczności można uznać, że tym razem wymiana usług polegać może na czymś zupełnie innym, to zaś jest o wiele bardziej niebezpieczne.
http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/zmiany-w-ustawie-referendalnej
http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/media-lokalne/artykuly/obywatelskie-zastrzezenia
http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/co-dalej-z-ustawa-samorzadowa
 
Tekst ukazał się na portalu Pogotowie Dziennikarskie
5
5 (6)

5 Comments

Obrazek użytkownika Animela

Animela
wąpliwa, jeśli chodzi o poparcie dla prezydenta. Jednak jeśli chodzi o rozliczenie kosztów, to wątpliwości się kończą: prezydenci powinni je opłacić z własnej kieszeni - lub powinien to pokryć sztab Komorowskiego.
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
p.rezydenta jest wątpliwe moralnie eo ipso i powinno być traktowane jako złamanie przykazania 6 oraz orzyzwolenie na łamanie przykazania 7, a więc podlegać obowiązkowi uzyskania rozgrzeszenia.
Pozdrawiam :)

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika max

max
Nie cudzołóż??
Proszę... Bronek...

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
 z Bronkiem???
No błagam, teraz zasnąć nie będę mogła. Z nadmiaru emocji i rozbudzonej wyobraźni surprise
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
Toż to przecież prostytucja polityczna!
Ja wiem, że Bronek wolałby "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną"... :)

Be careful what you wish for, cause it may come true.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>