Tego syfu Ludwikiem nie zmyjesz

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  13
Kiedyś, bardzo dawno temu, było mi szkoda Ludwika Dorna i nie podobało mi się, że jest tak mocno atakowany przez kolegów z PiS. Był wtedy wrzesień 2008, a ja w Salonie24 opublikowałem tekst pod tytułem „Cień Kaczmarka” – kto chce, sobie znajdzie, dziś sam się sobie dziwię. Cóż, nie jestem jednak żadnym Zychowiczem blogosfery, potrafiącym polecieć w przeszłość i wrócić. Mógłbym co prawda zalogować się do s24 i zmienić stary tekst, ale hołd Orwellowi wolę oddać w jakiś inny sposób. Część osób wtedy dziwiła się razem ze mną, inna dziwiła się, że my się dziwimy i tylko w niechęci do Kaczmarka byliśmy w sumie zgodni.

Później Dorn miotał się od ostrej krytyki PiS (ostrzejszej chwilami, niż PO, już w czasach Polski XXI czy jak tam się to nazywało) do pretendowania do miana „przyjaciela ludu pisowskiego”. Co ciekawe, to właśnie występując w tej ostatniej roli Dorn wyleczył mnie z resztki złudzeń. Na początku czerwca 2011 miałem nieprzyjemność uczestniczyć w zwołanej przez Dorna imprezie „w obronie matoła”, na której w imieniu gnębionych za polityczne hasła kibiców żenujące piosenki śpiewał Andrzej Rosiewicz. Idealny plan dotarcia do młodzieży nie wypalił, chyba, że coś przegapiłem, gdy mocno zawstydzony tym, co zobaczyłem i usłyszałem poszedłem na swój autobus.

W tekście z 2008 roku pisałem jeszcze, że „(Dorn) zachował się najbardziej lojalnie ze wszystkich byłych współpracowników, którzy odeszli, bądź zostali usunięci z partii”. Że powrotów nie będzie, zobaczyliśmy razem z Markiem D., gdy jako reprezentacja Niepoprawnych i Niepoprawnego Radia udaliśmy się na pogrzeb Jacka Maziarskiego. Byli na nim obecni i Ludwik Dorn, i Jarosław Kaczyński, a jednak obaj robili wszystko, by tego drugiego nie widzieć. Pożegnanie przyjaciela nie stało się impulsem do żadnej interakcji. Później, jak wspomniałem, doszło do krótkiego ocieplenia relacji, jednak ostatnie lata to pasmo Dornowej żebraniny o przytulenie. Nie udało się z prezydentem Komorowskim, udało się z Platformą. Już po głosowaniu w sprawie wotum zaufania dla Donalda Tuska o byłym polityku PiS pisałem trochę inaczej: „żałosny Ludwik Dorn, który mówił tak, jakby uczestniczył we wszystkich platformerskich libacjach poprzedniej nocy i na każdej z nich sobie niczego nie odmawiał. Dorn dał do zrozumienia, że bardzo by chciał znaleźć jakąś formę pettingu z rządem, bo na klasyczne współżycie szans nie jeszcze widzi. To logiczna kontynuacja ostatnich wypowiedzi Dorna, w których poseł wraca do atakowania Jarosława Kaczyńskiego jako wroga nr 1. Szkoda, ale jakby coraz mniejsza.”

Udało się z Platformą tonącą, której szefową Dorn krytykował mocno jeszcze niedawno. Ba, którą właściwie krytykuje nadal, choć widzi w niej właśnie jedyną szansę na zmianę. Czytając dzisiejszą rozmowę z wpolityce.pl odniosłem wrażenie, że obserwuję feceta, który bardzo mało już rozumie z tego, co się dookoła dzieje a jedynym, co jeszcze trzyma go przy życiu jest wiara, że ktoś zacznie go słuchać. I za taką obietnicę właśnie wyszedł na środek sceny, trzymając w rękach widzialną chyba dla każdego tabliczkę z napisem „Kopnij mnie w dupę”, czym zebrał porcję rachitycznych oklasków. W oczach dawnych sympatyków (oczywiście poza niezawodną w takich sytuacjach Kataryną, która napisała o wypychaniu z PiS największych tytanów intelektu) Dorn upadł ostatecznie, zaś zwolennicy Platformy umiarkowanie potrzebują, by kolejny znienawidzony pisowiec pisał program ich partii. Partii, której dzisiejsze twarze to twarze IV RP – i bądź tu człowieku mądry, niczym pan Michał Mazowiecki, który stojąc obok Dorna mówi, że dwa lata rządów PiS powtórzyć się nie mogą. Tak.

Media co prawda pilnują, by ludzie żyli raczej ręką prezydenta, rzekomo niepodaną Ewie Kopacz (funcyjni na Twitterze zresztą zupełnie wprost piszą, że to sprawa poważniejsza niż jakieś tam rozmowy Kwiatkowskiego), ale coś tam do nich dociera. Wyborcy Platformy zaś niekoniecznie chcą się cieszyć razem z Adamem Szejnfedem,  że partia jest tak szeroka, że przyjmie każdego. Problem w tym, że w takiej sytuacji coraz trudniej o amatorów, coraz łatwiej zaś o wizerunek kompletnej desperatki, co to nawet z toną makijażu i za ćwierć rynkowej stawki. Platforma i Dorn pasują więc do siebie, ale chyba tylko najwięksi fani będą chcieli na to patrzeć.
5
5 (6)

13 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Poświęcił przyzwoitość dla pieniędzy, a pieniędzy i tak nie dostanie - Spodziewam się, że do Sejmu nie wejdzie.
Obrazek użytkownika ro

ro
To chyba nawet nie o pieniądze chodzi. To jest uzależnienie. Gdyby mu zaproponowali start za własne pieniądze i przeznaczenie diety na jakis cel społeczny, też by pobiegł startować.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Pewnie też. Ale słyszałem też coś o jakichś niepłaconych alimentach.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Myślę, że tego to się nigdy nie dowiemy.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
o miejsce na listach PO.

Jak potworne szmaty wychodzą z tych ludzi!

Był czas, gdy Dorna szanowałem. I to nawet po odejściu z PiS.

Dziś stoczył się on dla mnie do tej kategorii, w której się od dawna mieści Młynarski czy Jacek Fedorowicz.

Dla uniknięcia wulgaryzmów zatrzymuję się w tym miejscu.
Obrazek użytkownika ro

ro
Przecz wydziwiać nad eL. Dornem,
Że się stoczył na Platformę,
Gdy i PeO się skalała,
Kdyż z Ludwiczkiem się zadała. 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Niestety już za rządów PiS dał sie omotać mafii urzędasów z MSWiA, zakochał się w kierownictwie ówczesnego Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców i w efekcie urząd ten miał wolną rękę w prześladowaniu uchodźców z Czeczenii. A może i zielone światło od Dorna, kto wie? Archiwa nie płoną.

Dornie, Sabo, nie idźcie tą drogą!
Obrazek użytkownika max

max
A niech idzie, w cholerę...
Kolejny polityczny trup.
Serio? Było Wam żal Dorna?
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika MD

MD
Pocieszające jest, że rządzącej ferajnie nie wystarczy już urządzać żałobnego zawodzenia z powodu usunięcia kogoś z PIS, ale muszą jednocześnie z tego faktu uczynić weselne gody. Trudno o większą groteskę
Pozdrawiam
MD
Obrazek użytkownika Krzysztof Karnkowski

Krzysztof Karnkowski
Przypominam, że Saba idzie już zupełnie inną drogą, bo nie żyje od 2009 roku.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>