Szachrajstwa wyborcze albo d'Hondt dla opornych

 |  Written by max  |  85
Istnieje wiele mitów na temat stosowanej w Polsce ordynacji wyborczej, gdzie głosy zliczane są za pomocą metody opracowanej na początku XX wieku przez belgijskiego matematyka d'Hondta. Istnieje wiele osób regularnie na wybory uczęszczających, które nie mają pojęcia, jak wygląda procedura podliczania. Mity i przekłamania bywają zabawne, niewiedza obywateli natomiast może nawet być czymś niebezpiecznym. Nadchodzące wybory parlamentarne są całkiem niezłą okazją, żeby wreszcie rozwiać te "mgły Avalonu". Tymczasem, aby metodykę zrozumieć wymagana jest wiedza matmatyczna co najwyżej na poziomie piątej klady podstawówki.

Po pierwsze. W Polsce obowiązują tak zwane "progi wyborcze". Każdy zarejestrowany komitet wyborczy musi przekroczyć próg procentowy. Wynosi on, odpowiednio, dla partii politycznych 5%, dla koalicji 8%. W październikowych wyborach zarejestrowane listy koalicyjne to Zjednoczona Lewica i Zjednoczona Prawica. Ugrupowania, które progów wyborczych w skali kraju nie przekroczą nie wprowadzą żadnego posła do Sejmu, choćby uzyskał on w swoim okręgu 99,99% głosów.

Po drugie. Głosy oddane na ugrupowania, które progu nie przekroczyły nie przepadają. O tym fakcie dalej większość społeczeństwa nie wie, a przyznajcie - jest to fakt, sam w sobie, całkiem interesujący. I ważny. Co więc dzieje się z głosami oddanymi na "kanapy"? Przy ustaleniu wyników głosowania w danym okręgu zasilą one inne ugrupowania, które w danym okręgu startowały i próg przekroczyły.

Po trzecie. Jak to jest, dokładnie, liczone, i o co chodzi z szamaństwem matematycznym nazywanym ładnie "metodą d'Hondta"? Zademonstruję na przykładzie fikcyjnych wyników w fikcyjnym okręgu.

Okręg posiada 15 miejsc mandatowych. Liczymy głosy i mamy 15 najlepszych kandydatów, z róznych ugrupowań, którzy dostali najwięcej. I tutaj by się sprawa kończyła, gdyby nie wspomniany wcześniej próg procentowy.
W naszym fikcyjnym okręgu startowało 8 ugrupowań i było 8 list. Jednak okazuje się, iż 4 z ugrupowań nie przekroczyło progu procentowego w skali kraju (podkreślam, gdyż to ważne, u nas mogły próg przekroczyć, to im nie pomoże). Te cztery pechowe ugrupowania miałyby w sumie 7 posłów (taki to dziwny okręg, proszę Państwa) - a nie będą miały żadnego.
Tak więc, mamy na razie obsadzone 8 na 15 miejsc mandatowych i 7 miejsc wciąż wakujących. Trzeba je obsadzić, trafią do czterech ugrupowań, które przekroczyły próg procentowy.
Liczymy, ile każde z tych czterech ugrupowań otrzymało głosów.
PPL - Polska Partia Lamerów - 1800
UPUK - Unia Pracowników Usług Kuchennych - 1180
ZBI - Zjednoczone Bojówki Introligatorów - 1000
RAP - Ruch Autonomii Podgórza - 400
Szeregujemy, wedle poparcia, jak wyżej i zaczynamy "dorzucać mandaty"
Pierwszy z siedmiu idzie do PPL, mieli najwięcej, zyskują.
Następnie, dzielimy liczbę ich głosów (1800) przez dwa i wpasowujemy w listę.
Otrzymujemy coś takiego.
UPUK - 1180
ZBI - 1000
PPL - 900
RAP - 400
Kolejny wakujący mandat powędruje do UPUK, ma aktualnie najwięcej. Dzielimy liczbę głosów UPUK (1180) przez dwa i tworzymy nową listę. Wygląda tak:
ZBI - 1000
PPL - 900
UPUK - 590
RAP - 400
Przyznajemy ZBI kolejny, trzeci, mandat - teraz oni są liderem - i dzielimy liczbę głosów ZBI (1000) przez dwa i mamy nową listę zaktualizowaną. Taką oto:
PPL - 900
UPUK - 590
ZBI - 500
RAP - 400

Teraz uwaga. Zgodnie z wzorem d'Hondta podzieliliśmy liczbę głosów otrzymanych przez kolejne ugrupowania. Przez kolejne liczny naturalne (1,2,3,4... ad infinitum). Najpierw przez jeden (pozostaje więc nie zmieniona), potem przez dwa. Czas więc dzielić przez trzy. Ujmując rzecz inaczej: po każdym przyznanym danemu ugrupowaniu mandacie dzielimy jego liczbę głosów przez kolejną liczbę naturalną.

No to jedziemy. PPL dostaje swój drugi mandat, poczym dzieli liczbę ich głosów (cały czas początkowe 1800) przez trzy. Czwarta wakujący mandat przydzielony, a nowa lista chętnych prezentuję się teraz tak:
PPL - 600
UPUK - 590
ZBI - 500
RAP - 400

Wypada, że następny mandat dla PPL. Dorzucamy, po czym ich startowe 1800, dzielimy teraz przez cztery (kolejna liczba naturalna). Otrzymujemy:
UPUK - 590
ZBI - 500
PPL - 450
RAP - 400

Szósty mandat trafi do UPUK. Ich startowe 1180 podzielimy teraz przez trzy. Lista:
ZBI - 500
PPL - 450
RAP - 400
UPUK - 333,3(3)

Siódmy, ostatni, mandat wędruje do ZBI.

I teraz tak, zestawiając początkowe ilości głosów z dodatkowymi mandatami, mamy
PPL - 1800 - +3
UPUK - 1180 - +2
ZBI - 1000 - +2
RAP - 400 - 0

Prawda, że proste?
****
Identyczne operacje przeprowadzane są we wszystkich okręgach, w całym kraju, tam gdzie konieczne. Zauważcie, warunkiem sine qua non, aby w ogóle były potrzebne - jest zdobycie przez reprezentantów kanap w danym okręgu ilości głosów, z którą załapaliby się na stołek. W naszym przykładzie, gdyby tylko kandydaci czterech wymienionych ugrupowań byli w "pierwszej piętnastce", żadne czary-mary by się nie odbywały - mamy 15 miejsc mandatowych.

I czas na wnioski wynikające ze stosowania takiej ordynacji.
a) głosując na kanapę trzeba sobie zdawać sprawę, że najprawdpodobniej premiujemy i tak najsilniejszych
b) gdy najsilniejsi zyskują, to najsłabsi - tracą. Procentowo, w skali kraju, ugrupowanie może dostać z 10%. A w Sejmie będzie miało 7% mandatów. Dlaczego? Silniejsi zyskali, najsłabsi nie zyskali. Czyli maleje im procent mandatów.
c) rozumiecie już pieklicę liderów kanap? U siebie, w swoim okręgu, spokojnie lądują na "premiowanym miejscu" w czołówce. Co z tego, jeśli partyjka ma w skali kraju 1,2%... Nie ma mandatu, nie ma koryta - ti znaczy, wedle ichniej nomenklatury, nie ma prawdziwej demokracji. :) I już widzicie, czemu niektórzy tak desperacko gardłują za JOW?

PS. Dociekliwym. Tak, istnieją procedury rozstrzygające, co stanie się gdyby na którymś etapie liczenia kolejne ilorazy były identyczne. Szansa na to jest skrajnie mała, ale gdyby tak się miało zdarzyć, a mandatów by "brakowało" dla wszystkich "wyrównanych", decyduje ogólna ilość głosów w okręgu, ta "nie podzielona". Gdyby i te liczby miały być równe co do głosu (abstrakcja) decyduje ilość obwodów, w których ugrupowanie wygrywało.

PPS. Matematycznie metodologię obliczania kolejnych ilorazów można zobrazować tak: I = L/n. Gdzie I - iloraz (potrzebny do szeregowania), L - liczba głosów, n - kolejne liczby naturalne, od 1 począwszy.
5
5 (7)

85 Comments

Obrazek użytkownika max

max
Tortury były, przede wszystkim, prawnei usankcjonowanym środkiem ułatwiającym uyskanie zeznań. Nie, nie zartuję.
Owszem, przy wyjatkowo ciękich przestępstwach zdarzało się, że kara śmierci poprzedzona była ekstra atrakcjami. A i samą egzekucję potrafiono przeprowadzić na różne ciekawe sposoby.

Taktyka odstraszania zawsze działała i dalej jest skuteczna. Mozna uważać ją za niehumanitarną, ale pozostaje efektywna.

PS. Zdajesz sobie sprawę, Dixi, że dyskutujemy, jak by to ujął Eco, "obok szklanki"? Udowodnienie tezy, że surowość kar jest (lub nie jest) pochodną ustroju jest zadaniem karkołomnym. :) Na wszelki wypadek od razu przypomnę o "dobrym rzymskim prawie" (które w żadnym wypadku łagodne nie było) obowiązującym w republice rzymskiej.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika max

max
Nie, Dixi, po prostu historii wszyscy byliśmy uczeni według pewnych schematów. Niektóre z nich już zostały zweryfikowane, inne może będą. Ale zanim to trafi do podręczników...
*
Z Twoim opisem aktualnych problemów i aberracji to ja się zgadzam - sęk tylko w zestawieniu, które poczyniłeś. :)
O Kaliguli już kiedyś pisałem, nie będę się powtarzał, pisząc jak oceniam wypociny panów Swetoniusza i Tacyta. Naprawdę - wariat na tronie i rządził aż cztery lata? Ba, żeby to tylko wariat, ale niebezpieczny dla otoczenia psychopata, często-gęsto tracący kontakt z rzeczywistością? I tak mu pozwolili? :) Przecież na zdrowy rozum to niemożliwe, to bzdura!
I nigdzie nie napisałem, że był "fajny", co to za chwyty poniżej pasa? :)
laugh
Nie wiem, czy monarcia absolutna jest "the best". :)
Zależy od okoliczności, czasu, kraju, mentalności podd... to jest obywateli. :)
Na pewno nie była złym systemem.

A Ty wybieraj: wolałbyś mieszkać w "demokratycznych" Atenach Demostenesa czy we wstrętnej feudalnej Macedonii Filipa? :)
To tak "pięknym za nadobne". :)

PS. A jakie to ustroje są bezwzględnie lepsze od monarchii absolutnej? Monarchia konstytucyjna? :)

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Nie lubię też Cycerona, który co prawda ma ogromne zasługi dla rozwoju kultury (nie tylko rzymskiej, ale - światowej), ale był wyjątkowa mendą i palantem.
Demokracji też specjalnie nie lubie.
Obydwaj to wiemy.
Wiemy też, że w sporze o optymallny (najmniej zły:):):)) ustrój padły już chyba wszystkie argumenty, więc teraz (ani nigdy) nie rozwiążemy sprawy definitywnie.
Dlatego też wolę traktować historie, jako... nauczycielkę życia ("historia magistra vitae") i kontekst do rozważań na temat współcześności.
PS
Mam kilka lat więcej od Ciebie, nie wymawiając:):):), więc mocniej doświadczyłem indoktrynacji.
Bylem dośc odporny, ale na wszelki wypadek zaordynowałem sam sobie ostrą i długotrwałą detoksykację.
Nie wierzę, byś sądził, że dużo tego jadu jeszcze we mnie zostało, więc nie podejrzewam, że mógłbyś próbować mnie leczyć:):):)
A "napierdalankę" lubiłem i lubię pasjami:):):)

 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
Demostenes zasług nie ma dla rozwoju czegokolwiek, a mendą i palantem był i tak. :)
Dodatkowo: łapówkarzem i tchórzem.
Coś jak dzisiejsi politycy PO, co poniektórzy. :)
Chociaż nie, Demostenes nie był półanalfabetą.

PS. Tylko kilka więcej tych lat . ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

... - mistrzem demagogii (czyli tego, co w demokracji chyba najgorsze).
Marnie jednak skończył, nawet jakby metaforycznie, bo całe życie sączył truciznę, bluzgał trucizną*... a na koniec... sam ją wypił:):):)

Swoją drogą Filip Macedoński, bohater negatywny filipik Demostenesa, też skończył nie lepiej...

Dziś cwanych gnojków, karierowiczów i egoistów nie brakuje, odnoszę jednak wrażenie, że sztuka oratorska bardzo podupadła (w USA na przykład - nie), a "dyskurs polityczny" leży często w rynsztoku.
Czyżby poziom demosu aż tak bardzo sie obniżył???
-----------------------
*) A nie były to żarty, bo doprowadził do śmierci wielu obywateli, w tym - kilku bardzo porządnych.

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
Filip? Został zamordowany będąc u szczytu powodzenia i potęgi, w przededniu wymarzonej i przygotownej przez niego wyprawy na Persję. Znam gorsze "końce". :)

Sztuka oratorska podupadła, poziom demosu się obniżył - popyt kształtuje podaż. Takich ma demos polityków, na jakich zasługuje. W demokracji, rzecz jasna...

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... istniał element homoseksualny (były, odrzucony kochanek)...
Podejrzewano też (może nawet słusznie) Olimpiadę (Olimpias - pochodzącą z Epiru) porzuconą na rzecz nowej, młodszej żony (podsuniętej przez dworska kamarylę), a także samego Aleksandra, którego król mógł odsunąć od dziedziczenia, zyskał bowiem szansę na nowego potomka "czystej krwi macedońskiej" (a miał już jeszcze jednego, poza Aleksandrem - uznawanym dotychczas za następce - syna) i zaczął wypierać się ojcowstwa (albo poszły takie plotki - raczej nie spontaniczne), matka, zaś jak na zlość:):):), twierdziła (znów nieoficjalne), że jej syn został poczęty cudownie, bo została zapłodniona przez boga*, więc Aleksander jest herosem, jak, powiedzmy, Achilles. Mówiono też, że Aleksandrem powodowała zazdrość o sławę, podobno juz wcześniej płakał i złościł się, że Filip podbił cały znany świat i nie zostawił nic dla niego, ten zaś teraz planował na dodatek nowe podboje w Azji...
Najprawdopodobniej jednak zabójstwo miało aspekt czysto polityczny - leżało zarówno w interesie Olimpiady i Aleksandra, jak też władcy Persji Dariusza III (który, o ile to on był mocodawcą) wykonał... klasycznego samobója:):):)
--------------------
*)
Aleksander urodził się w dniu, w którym Herostrates spalił świątynię Artemidy w Efezie, co uważano za ważny omen.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
Historii związanych z narodzinami Aleksandra jest więcej. Najzabawniejsza mówi, ze Filip stracił oko, bo podglądał małżonkę figlujacą z bogiem. :)
Oczywiście wiadomo było w jakiej bitwie i kiedy Filip to oko stracił - ale wersja poszła w świat.

Sam Aleksander zaczął sie czuć, a niebawem i tytułować, synem Zeusa-Amona po wyprawie do Egiptu. Dużo później, pod koniec jego zycia, poslestwo macedońskie w Atenach oficjalnie zażądało uznania Aleksandra za boga. Ateńczycy to zrobili (typowo demokratyczne lizusostwo), ale któryś z nich, chyba Demades (nie założe się, ale to był chyba on) skwitował: jeśli Aleksander chce być sobie bogiem, niech będzie. :)

Ulubionym epitetem, którym władca lubił być częstowany był przymiotnik "aniketos" - niezwyciężony. Przyznać trzeba, że w 99% w pełni na niego zasłużył. Ten 1% to bardzo prawdopodobna (choć pozostająca w sferze teorii) wtopa nad Granikiem w pierwszy dzień. Jeśli tak, miejsce miały dwa starcia: pierwsze, kiedy młody Aleksander próbował uderzyć z jazdą hetajrów przez rwącą rzekę na szeregi perskich (a zasadniczo greckich, w słuznie Persji) pieszych najemników i odbił się od nich dosc boleśnie. A następnego dnia posłuchał Parmeniona, przeprawił się z boku i bitwa odbyła się już tak, jak powinna. :) Trzy starozytne relacje o bitwie, pełne sprzeczności wydaja sie teze potwierdzać. Peter Green, autor dość znanej (i jendej z lepszych) biografii króla popełnił na ten temat kapitalny esej zatytułowany bodaj "Propaganda nad Granikiem".

Katastrofalnego marszu przez pustynię gedrozyjską, kiedy to ludzie padali z braku wody jak muchy - za błąd bym mu nie poczytał. Chciał przebić Cyrusa Wielkiego, którego Pustynia pokonała - jak to Aleksander. :)
I gdyby go własna flota z zapasami nie zawiodła (dziwnym trafem zagubiła się, a miała regularnie armię zaopatrywać), gdyby podlegli mu satrapowie okolicznych prowincji dostarczyli zaoptrzenie = pewnie by mu się udalo, jak zwykle. Aleksander był być może najlepszym dowódcą w dziejach, a na pewno najlepszym logistykiem. Komuś bardzo zależało, żeby  Gedrozji nie wyszedł zywy. Ale przetrwał, a potem zaczęły sie czystki wsród dostojników imperium. :)

Wtedy zresztą popisał się przepieknym gestem wobec swoich żołnierzy. Było już bardzo źle, ale ktoś znalazł odrobinę wody i przyniósł mu, w hełmie. Aleksander wylał bezcenną wodę na piasek, mówiąc, że i tak dla wszystkich nie wystarczy. :)

Wracając do przydomka "aniketos" - były jednak granice. Kiedy któryś z usłuznych pismaków zaprezentował mu opis jego czynów, nazbyt już bałwochwalczy, wywalił zwój za burtę statku, mówiąc, że powinien w ślad za nim posłać autora tych andronów. :)

O Aleksandrze mogę długo, ale zanudziłbym Was na smierć, obawiam się. :)

O, i - tak, Aleksander był fajny. :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
,,, a dotyczy to zarówno narodzin, jak zycia i ,oczywiście śmierci - napisano o nim całe... biblioteki.
Rzeczywiście "fajny" był Filip, choć wiedza o nim też pochodzi od, jak to bywa, nieobiektywnych kronikarzy i... anegdociarzy.
Podobno łucznika, który trafił go z murów obleganej twierdzy strzałą w oko... natychmiast zatrudnił.
Inna sprawa, że po jakiejś wpadce, kazał faceta wysterzlić z maszyny miotającej za mury innej fortecy (podobna historia dotyczy mistrza tychże maszyn)...
Znane są słowa Filipa, który dostał na raz trzy nadzwyczaj dobre wiadomości (między innymi o narodzinach następcy tronu - Aleksandra:):):)) - miał prosić bogów o coś mniej fortunego, sla równowagi, przestraszył go bowiem ten nagły wodospad powodzenia...
Historia jest nauczycielką życia, ale też to... świetna narracja - z fascynującymi bohaterami, dialogami i zwrotami akcji, a czasem - metaforami:):):)

 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
Racja, Filip był mniej kontrowersyjny i, zgoda, fajniejszy. :)

Aleksander miał te kabotyńskie wręcza zagrania. Najpierw się (tradycyjnie już wtedy) upił, potem potraktował włócznią dobrego kumpla, ktory go na rękach nosił i przynajmniej raz zycie ocalił, a dla ukoronowania zamknął się na trzy dni rozpaczając - czekając aż przyjdzie z "filozoficzną" pociechą Anaksarchos, ze taka była wola bogów, a sami bogowie wyżsi są ponad... i tak dalej.
No kabotyństwo czystej wody. :)

Ale dalej odczuwam pewną złośliwą satysfakcję, jak pomyślę, ze ci "barbarzyńcy (jak nazywali ich Grecy), ci "prymitywni" Macedończycy w ciągu kilkudziesieciu lat przejechali się po Grekach, aż miło. Przede wszystkim Filip, który był politykiem klasy ponadprzecietnej, dokończył Aleksander.

A ten opłakiwany hufiec świętych Tebańczyków kochających inaczej - rozjechany pod Cheroneą - przecie to czysta poezja jest! :)

Pycha kroczy przed upadkiem.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... Aleksander próbował stworzyć coś na kształt... ZSRR (albo UE). Nie jest przypadkiem, że film o nim próbował... (bo wyszła kicha:):):):).... zrobic Olivier Stone - obmierzły lewak.
PS
Kurt Vonnegut w "Rzeźni numer 5" używa znamiennego leitmotivu. Za każdym raziem, kiedy pize o śmierci, uzywa zwrotu: "Zdarza się". Ciekawe, że dotyczy to nie tylko kuli w głowę, śmierci z wycieńczenia lub starości, ale także wygazowanego szampana lub podartych butów.
Jak umarł Aleksander?
Chorował, chorował, chorował...
Zaraza... przepicie... trucizna...
Zdarza się:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
Tak. Jak film o Aleksandrze robił (i spaprał - pełna zgoda) Oliver Stone, to z Aleksandrem było coś nie tak. Musi - lewak lewakowi - i nie jest to przypadek. :) Furda, że dwa tysiące lat później - templariusze zawsze są wmieszani.:)
Chociaż, moment, zanim zacznę polemizować - o ile pamiętam, jakiś czas już minął, w filmie jedna rzecz była dobrze zrobiona. Pokazał i szyk, i kroki, i sposób walki falangi (Filipowy pomysł, nie Aleksandrowy, owoc nauk Epaminendasowych!)  - tak jak one rzeczywisie wyglądały. Detal niby, a cieszy. A film - szajse.

Aleksander próbował zintegrować dwie, a zasadniczo trzy (Grecy, Macedończycy, Persowie) kultury i systemy myślenia. Skrajnie różne. Macedończycy to była z jednej strony społeczność typowo feudalna (choć Filip wyłamywał się, tworzac na przykład pedzetaoiros - pieszych towarzyszy, w kontraście do elitarnej jazdy ichniejszej szlachty - hetairos - nie mylić z heterami :), z drugiej strony "elity" macedońskie dosc blisko kumplowały się z królem, taki trochę primus inter pares król był. 

Z drugiej strony Pesrowie, ich sztywna hierarchia i kult Wielkiego Króla na szczycie drabinki, ceremonialne pocałunki przeznaczone dla "krewnych", padanie na twarz. A jeszcze nosili spodnie, barbarzyńcy! :) 

I Grecy. Dekadencja rozkładających się państwek, ale wciąż uważający się za jedynych i oświeconych. Przy okazji, jako najemnicy, niezrównani. Falanga, jako piechota, miała swoje wielkie plusy, ale nie bez powodu - z jednym wyjątkiem - po każdej wygranej bitwie Aleksander ofiarowywał najemnikom greckim w służbie Persji amnestię i propozycję przejścia na jego stronę. A może... gdyby Dariusz nie kazał udusić Charidemosa (grecki, używajac terminu 1800 lat do przodu, kondotier), może gdyby słuchał drugiego Greka w swojej służbie, Memnona - inaczej by się wszystko potoczyło?
Grecy - chwilowo pod butem Macedonii, niechętni i zdystansowani.

I jak to wszystko do kupy zebrać, popatrz na położenie Aleksandra. Próbował. Jakies fety i kolacje, masowe wydawanie oficerów swojej armii za Iranki. Marny efekt. Może gdyby porządził dłużej. Ale on nie chciał rządzić, chciał podbijać, zmarł planując wycieczkę "krajoznawczą" do Arabii.

Najlepiej podsumował go też niezły dowódca, polityk i spec od zarządzania dużymi obszarami, princeps August. No jak można zdobyć imperium i nie mieć czasu i chęci, żeby potem sprawy uporządkować?



 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... powszechnej, ogólnoświatowej monarchii absolutnej w której podbite narody i kultury, miałyby równe prawa, ba, popierał mieszane małżeństwa, mieszanie się kultur, sam nosił spodnie (co dla Greków, a nawet barbarzyńskich Macedończyków było... barbarzństwem:):):):)), awansował przedstawicieli podbitych narodów do stopni równych macedońskim towarzyszom walki, którzy szli za nim od początku...
Wielka wizja i... marna śmierć...
"Zdarza się" (Vonnegut):):):)
Kaszlał, charczał i zdechł, a jego spadek został rozszarpany (żona/żony i potomkowie - zamordowani)
A propos - czy to nie Ty wyśmiewałeś się z idealistów i wizji???:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Owszem, istnieje idealna forma ustrojowa. To jest politeja, mieszana forma ustrojowa, łącząca elementy władzy ludu, elity i jednostki. Pisali o tym i Arystoteles, i Polibiusz, i Cyceron. Warto czytać klasyków.

Nasi to rozkminili w wieku XV, w XVI wieku zrealizowali w postaci Złotego Wieku. Potem próbowali to utrzymać do połowy wieku XVII, kiedy to trendy demokratyczne doprowadziły do wprowadzenia quasi-oligarchii magnackiej laugh Taki pozorny paradoks, który żadnym paradoksem nie jest, ale nie mówmy o rzeczach oczywistych...

Mieszana forma ustrojowa jest najbardziej humanitarną, a jednocześnie najbardziej niestabilną formą ustrojową, dlatego tez jest dzisiaj praktycznie nieznana i niedoceniana. Gdybym miał wejść w buty Michalkiewicza, powiedziałbym, że jest to "ulubiony ustrój Pana Boga".
Obrazek użytkownika max

max
Kiedyś tam czytałem paru panów z nazwiskami kończącycmi się na es, on, usz, aks czy os. :)
Ale wiesz, skleroza, wiek, robią swoje... ;)

Natoamist, o ile pamiętam, fascynował się tym konstruktem głównie Arystoteles. Nota bene, prekursor rasizmu, w czystej postaci. :)
I Platon, ale na nim psów wieszac nie bedę, porządny facet był. On też napisał dziełko "Politeia". Rzymianie kopiowali, jak to oni. :)

Politeuomai - w wolnym przekładzie "działalność aktywnego obywatela państwa-miasta", od tego i politeia. Z akcentem na słowo obywatel, które ówczesnie wyłączało niewolników, kobiety, metojków, pozostawiając na placu boju pełnoprawnych obywateli. No, nie mówię, że to źle, aczkolwiek kobiety jednak bym dołączył. :)

Sam koncept ma niewiele wspólnego ze współczesnym pojęciem republiki czy demokracji, zakłada władzę sprawowaną przez reprezentantów równych yprzywilejowanych; stąd wielu określa go, w kategoriach współczesnych, jako mix oligarchii z demokracją. Uproszczenie, ale pomagające "połknąć" pomysł.

W pewnym sensie, tak, polska republika szlachecka była "czymś takim". Zauważ jednak jak krótko to trwało, zanim stała się faktyczną oligarchią, przez duże O. I jak specyficzne warunki umozliwiły powstanie takiej formacji ustrojowej. Za Piastów nie do pomyslenai, pomostem bylo panowanie Ludwika Węgierskiego. Potem, powolutku, bardzo powolutku ewoluowało. Panowanie Zygmunta Augusta to już schyłek, a Stefan Batory  (skadinąd uważany przeze mnie za jednego z najwybitniejszych polskich władców) wbił ostatni gwóźdź do trumny.

Wracając na moment do cherlaka Arystotelesa - do koncepcji politei nawiązywał kilkukrotnie, i tak jakby sam nie mógł się zdecydowac, co do znaczenia terminu. We wczesnych tekstach (Athenaion Politeia) określa tym terminem praktycznei każdy (sic!) ustrój od tyranii, po demokrację. Potem wyklaryfikowało mu się, ale też nie do końca. chyba w "Polityce" (popraw mnie jeśli nie pamietam, gdzie) pisze w końcu o politei, jako o formie rządów, gdzie większość obywateli (w rozumieniu, jak wyżej) podejmuje decyzje w intereie publicznym. Tak z grubsza to u niego wygląda.

Najlepszy ustrój? Naprawdę, nie wiem. Z pewnością pamiętasz ustrój Republiki Weneckiej. Nasuwają się pewne analogie, nie wiem jak je oceniać - dobrze?

PS. Nie a propos, nie do końca. Ponieważ gdzieś wcześniej wspomniałeś Zygmunta III Wazę, i, mam wrażenie, symaptią go nie darzysz tudzież specjalnie poważasz -  kiedyś go pobronię. Zasługuje, złą prasę ma od lat, w sumei cały X wiek, a zdaniem moim, niesłusznie.

pozdrawiam

I bardzo się cieszę z tych rozmów tutaj, rozpoczętych notką dośc przyziemną i czysto informacyjno-ordynacyjną. Chciałbym bardzo podziękować wszystkim, którzy na mój blog się pofatygowali, czytali, komentowali, to bardzo miłe. :)
A dygresje i historyczne węże morskie (piwo, jak ktoś mi powie, z jakiej książki "historyczny wąż morski"! ) przesympatyczne. Dziękuję Wam wszystkim! :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... twierdził, że kobieta ma mniej zębów niż mężczyzna i wciagał wnioski ze swoich logicznych spekulacji (że to istota niższa, co.., jest tezą kuszącą...:):):)
Pudło (szkoda:):):):)))
Nie sprawdzłi?
W jego czasach wystarczyło kupić niewolnicę i wsadzić jej (pardon) palec do buzi:):):)
Nie, bo wierzył w wyższość (własnego) intelektu i logiki nad empirią.
WIELKI CZŁOWIEK!!!
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zygmunta III większośc współczesnych bardzo nie lubiła, ale wszyscy go szanowali. Z Władysławem IV było odwrotnie: wszyscy go lubili, ale nikt go nie szanował. Gorszym jego wcieleniem był niestety Jan Kazimierz: tego nikt nie lubił i nikt nie szanował...

Bilansując panowanie Zygmunta III:
Nagarywy
1. zbytni pośpiech w sprawie unii brzeskiej
2. utrata Prus Królewskich (tymczasowa) i Inflant (to była najwieksza klęska jego panowania)
3. konflikty z Turcją
4. nieudani synowie (z wyjątkiem Karola Ferdynanda, ale nie mam pewności)
Pozytywy
1. odbudowa autorytetu monarszego
2. odbudowa instytucji Sejmu (po roku 1605 aż do końca panowania żaden Sejm sie nie rozerwał!)
3. powalenie Moskowii na łopatki
4. odzyskanie Smoleńska
5. wzrost gospodarczy (tu są kontrowersje: częśc historyków twierdzi, że handel zbożowy stopniowo sie kończył, ale część wskazuje na to, że ogólny obraz jest zaburzony przez inwestycje na Ukrainie, które siłą rzeczy musiały wpływać na ujemny bilans)

Projekty nieudane, ale potrzebne:
1. tron szwedzki (próba powiększenia państwa w osi północ-południe)
2. więzy z Habsburgami (na dwoje babka wróżyła: korzystne i niekorzystne, jak to w życiu)
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

... że znasz jakiś ciekawszy system (czy jego odmianę) wyborczy.
Chętnie bym kiedyś więcej o tym przeczytał.
Zanim PiS zacznie głosować nową konstytucję:):):)
PS
W ramach kadzenia:):):) - fajny obrazek!

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
 dziękuję za ten wykład. Wiedza zawsze się przyda. cool
Ogólnie znałam zasady liczenia głosów wg d'Hondta, ale już w szczegóły nie wchodziłam - że kolejne dzielenia przez kolejne liczby naturalne, nie wiedziałam.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika max

max
Jak widzisz, żadnej tu czarnej magii nie ma, a tym bardziej voodoo. :)
Proste jak budowa cepa i, naprawdę, dwunastolatek by policzył. :)

PS. Polska ordynacja wcale nie jest taka zła jak niektórzy mówią - ale to już temat na osobną rozmowę.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Oczywiście, że będę kręcił nosem, chyba na tyle mnie znasz smiley​.
1. Z tego co wiem, Zjednoczona Prawica nie startuje jako lista koalicyjna, jest to lista PiS. Wygląda na to, że dla Twojej mateamtyki nie ma to znaczenia; ale to tak "pro forma".
2. Piszesz: "gdy najsilniejsi zyskują, to najsłabsi - tracą"
Oczywiście, że tak jest!!! Tylko za Boga nie rozumiem, dlaczego wiedząć to, uważasz, że partia Kukiza ma zniknąć.​​​
Obrazek użytkownika max

max
Ad1.
Nie ma znaczenia. Jeśli jest to lista PiS i startuja jako partia, w porządku. Sprawd jeszcze, zanim naniosę poprawkę. Jak dla mnie Zjednoczona Prawica (a tak zwie się komitet wyborczy) to koalicja partii: PiS, Gowin, Jurek, Solidarna Polska.
I to nie jest moja matematyka, taki mamy klim... system. :)

Ad. 2
Kukizowi, podobnie jak Petru, PSL, Korwinowi - zyczę po 4,9% :) Zlewowi 7,9%.
Co do reszty, juz wkleiłem linka Dixiemu gdzie indziej - zobacz, proszę, tekst Ufki: http://ufka.salon24.pl/672706,czy-wszyscy-sie-szaleju-najedli
Ma 100% racji.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika ro

ro
Ja tam życzę Kukizowi szczęścia.
W rozumieniu mickiewiczowskim*
devil

 
*I ten szczęśliwy, co padł wśród zawodu... 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Jako wybitny egoista, liczę na swoje szczęście. W wydaniu Polficowskim :)
Obrazek użytkownika max

max

Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi
Tam z dala błyszczy obłok - tam jutrzenka wschodzi
*
To ja już wszystko rozumiem. ;)


"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika max

max
Jeśli - to niechcący! :)

Słynne "lit de justice" czyli "łoże sprawiedliwości". Bardzo ładna w oprawie procedura, dająca królowi prawo do przeforsowania swojej woli odnośnie nowych ustaw/edyktów, a wbrew kontestującemu pomysł rządu Parlamentowi. Ostatni raz zastosowane w 1787 roku...
A tak to wyglądało w XV wieku, za Karola VII:

Istotnie, liczebność armii znacznie wzrosła, począwszy od końca XVIII wieku. A w czasie wojen napoleońskich na polach bitew ścierały się wojska o niespotykanej dotąd sile. Przykładowo, pod Borodino walczyło po obu stronach 250 tysięcy, a pod Lipskiem ponad pół miliona. Nawet dla nas, patrzących z perspektywy XXI wieku, są to olbrzymie liczby. Zmieniła się też doktryna - nowe podejście zakładało, że priorytetem jest zniszczenie "siły żywej" nieprzyjaciela.
A jeszcze pod Valmy, parę lat wcześniej, przeciwnicy spacerowali sobie kilka godzin wokół wiatraka, ponosząc minimalne straty - Prusacy przegrali, bo skonstatowali, że ostatecznie wylądowali po złej stronie wspomnianego wiatraka. :)
Pojawiły się armie narodowe, animowane ideą walki o swoje państwo, o ojczyznę. Już nie chodziło wyłącznie o interesy tej czy innej dynastii, tego czy innego monarchy.

Nie, nie jestem w stanie darzyć sympatią buntowników i wichrzycieli.
Niezależnie czy mają na nazwisko Cromwell, Bouillon, Lubomirski czy Sobieski.
Ale to już kwestia indywidualnych sympatii i preferencji, wyłącznie. ;)

A oto definicja ideału:
"Kraj nasz zrezygnował z niebezpiecznych rozkoszy wielkiej historii i jest państwem totalitarnego spokoju, gwarantowanego z zewnątrz skomplikowanym systemem aliansów i kontraliansów, w którym nikt nie jest aż takim kretynem, by nacisnąć atomowy guzik..."
;)

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika max

max
Ustroju idealnego nie ma, nie było i nie będzie. Nawet "wspólnota pierwotna" nie była żadną wspólnotą, w naszym rozumieniu tego słowa.

Nie chodzi też o zbrodnie. Rzecz w tym, że wcielanie w życie czarownego urojenia jakoby wszyscy ludzie byli równi i po równo im się wszystkiego należy - prowadzi do skutków opłakanych. Dobrymi intencjami twórców takich haseł jak "liberte, egalite, fraternite" wybrukowane jest wiele piekieł. Próby wprowadzenia ustrojów sprawiedliwości społecznej owocowały rewolucjami, wojnami i morzem przelanej krwi. A i tak guzik z tego wychodziło - to w najlepszym wypadku, bo w gorszym guzik należy zastąpić, na przykład, komunizmem.

Ludzie nie mądrzeją. Mamy XXI wiek i "perłę w koronie", czyli demokrację liberalną, wychwalaną jako nie tylko najlepszy, ale i jedyny sprawiedliwy (sic!) system. Co zabawne - nawet krytycy istniejącego porządku rzeczy, zauważający, że coś jest nie tak, nie potrafią wyciągnąć oczywistego wniosku ze swoich słusznych skądinąd obserwacji. Wołają: bo to złamanie zasad demokracji, bo nie tak to powinno wyglądać, bo ochlokracja, bo mediokracja, bo manipulacja.
W skrócie: demokracja tak, wypaczenia nie!

Drodzy naiwni specjaliści, politycy, politolodzy, socjologowie, intelektualiści różnej maści, zainteresowani życiem publicznym obywatele - przejrzyjcie wreszcie na oczy. To co uznajecie (i słusznie!) za niewłaściwe, za szkodliwe, za patologiczne, za krzywdzące dla zwykłych ludzi - to nie jest deformacja systemu, to tego systemu istota!
Widzicie symptomy, a nie umiecie i nie chcecie postawić właściwej diagnozy. W pogoni za politycznie poprawną utopią zaprzeczacie rzeczywistości. Wszystkie rzeczy, które wam się tak bardzo (i słusznie, znowu) nie podobają są logiczną konsekwencją wdrożenia w życie ustroju gdzie każdy - teoretycznie - decyduje, ma  - teoretycznie - identyczne prawa i - teoretycznie - identyczny wpływ na losy kraju i państwa.

Żeby wasza ukochana demokratyczna utopia funkcjonowała należycie większość ludzi musiałaby być:
a) mądra;
b) uczciwa;
c) nastawiona altruistycznie i propaństwowo.
Tak nie jest i nigdy nie będzie!

Pisząc te słowa, czuję się jak konstruktor Trurl w obecności przygłupiej (a upartej) maszyny liczącej.

"— O! Powiem ci, powiem! — zakrzyknął. — Dwa a dwa jest cztery i dwa razy dwa jest cztery, choćbyś się na głowie postawiła, choćbyś całe te góry w proch obróciła, morzem się udławiła, niebo wypiła, słyszysz? Dwa a dwa jest cztery!!"

Słyszycie?
Nie siedem!
Cztery!


PS. Dixi - a to już do Ciebie, pytanie. Z ciekawości: skąd idea, że jestem kimś na wzór monarchisty? :) Nigdy tego nie powiedziałem, nie napisałem - bo też wcale nim nie jestem. :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... mówić do mnie w liczbie mnogiej (nie zależnie czy to oznacza "towarzyszu", czy "Wasza Królewska Mość"):):):))
PS
"Cyberiada" jest w istocie jednym, wielkim dowodem, że nie da sie nikogo uszczęśliwić na siłę, nie sposób stworzyć społeczeństwa dealnego, ba, choćby jednej szczęśliwej istoty - ani ewolucyjnie, ani rewolucyjnie, aninawet  od podstaw.
Tak więc dyskisja o demokracji i monarchii tez nie ma sensu:):):)
Przyznam sie do czegos - jestem wiekszym pesymistą niż Ty.
Ale ideałów, skoro już mam wybór, nie odrzucam hurtem.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
No, nie zakładałem, że poczuwasz się do wspólnoty z w/w przeze mnie "ekspertami" od inżynierii społecznej - do których kierowałem swoją apostrofę. :)
Ba, gdybym tak zrobił, miałbyś święte prawo się na mnie obrazić - bo nie cenię ich szczególnie. :)

Społeczeństwo idealne to jakie? Takie, gdzie ludzie są szczęsliwi czy takie, które spełnia z góry przyjęte kryteria gwarantujące dobrość? :)
Tego drugiego istotnie nie da się stworzyć, choć różnej proweniencji idealiści od wieków próbują wychodząc ze zgubnego dla przedmiotów tych eksperymentów założenia, że papierowe utopie można wdrożyć w życie...
Natomiast uszczęśliwić dowolną liczbę jednostek można, i jest to bardzo proste. Na początek wszyscy zainteresowani musżą kupić sobie kozy - i wiadomo, co dalej... :)
Poczucie szczęścia jest wybitnie subiektywne i zależy od punktu widzenia i siedzenia.

Są i inne metody, ale ta jest niesamowicie efektywna.
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
...(we wzmiankowanej "Cyberiadzie") o stworzenie jednostki szczęścia, którą nazwał hedonem
Jeden hedon odpowiada ilości szczęścia jaką odczuwasz, gdy przejdziesz milę z gwoździem w bucie, a nastepnie pozbędziesz się tegoż gwoździa:):):)
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika max

max
"Kobyszczę". :)
Zawsze podobało mi się najbardziej z całej Cyberiady. :)

Zaraz potem następuje fragment, który nieodmiennie sprawia, ze gęba mi się uśmiecha - wkleję cytat, by ani słowa nie uronić:

Różne rzeczy zaczął wtedy pokazywać Klapaucjusz Kobyszczęciu, pilnie bacząc na wychylenia strzałki. Trurl, uspokojony, wprowadził go w teorię hedonów, czyli felicytometrię teoretyczną. Od słowa do słowa, od pytania do pytania biegła ta rozmowa, aż Klapaucjusz zagadnął w pewnej chwili:

— A ciekawe, ileż by jednostek tkwiło w doznaniu, które na tym polega, że ten, kogo przez trzysta godzin bito, sam z kolei łeb temu, kto go bijał, rozwali?

— A, to proste zadanie! — uradował się Trurl i siadał już do rachunków, kiedy doszedł go głośny śmiech przyjaciela. Osłupiały zerwał się, ów zaś rzekł mu, wciąż jeszcze się śmiejąc:

— Powiadasz więc, że za naczelną zasadę przyjąłeś Dobro, mój Trurlu? No, cóż, prototyp ci się udał! Tylko tak dalej, a wszystko ci pójdzie doskonale! Na razie zaś żegnaj.

I odszedł, pozostawiając Trurla całkiem załamanego.


"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... czyli Kobyszczę to ideał obywatela (dla PO i lewactwa - któe próbują coś podobnego stworzyć) - leming doskonały.
Kobyszczę stało na swoich trzech nogach, było z siebie niezwykle zadowolone (uważało się za cudowny byt, koronę stworzenia) i patrzyło z zachwytem na świat, postękując ze szczęścia (jak Ewa Kopacz wyglądająca przez okno). Nawet bicie stalowym prętem odbierało jako... rozkosz.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"

Strony

Więcej notek tego samego Autora:

=>>