Dajcie nam broń

 |  Written by Rosemann  |  2
Wyobraź sobie, szanowny czytelniku, że zabierasz kogoś bliskiego, dziecko lub ukochaną, i jedziesz w jakieś publiczne, uczęszczane miejsce. Do kina, na koncert, na kolację lub zakupy. I nagle pojawiają się oni. A ty, inaczej niż oni, masz przy sobie portfel ze zdjęciem dzieci, klucze… I, jeśli szczęśliwie nie masz wolnej drogi ucieczki, jedynym co możesz zrobić jest zasłonienie sobą bliskiej osoby by nie zginęła od pierwszej lecz od drugiej, trzeciej kuli.

Trudno mi jest, z czego akurat bardzo się cieszę, powiedzieć jak strasznie musi się czuć człowiek pozostawiony w opisanej wyżej sytuacji tylko ze swoją bezsilnością.

Pomyśl, że teraz możesz sobie darować całe to psychologiczne pieprzenie o tym, by nie denerwować gościa ze spluwą, by robić co każe. Oni coraz częściej nie przychodzą by negocjować, by odsprzedać cię za kasę tylko by zabijać.

Domyślam się, że postulat uzbrojenia obywateli, by mogli liczyć nie tylko na to, że służby państwowe, po kilkugodzinnym uganianiu się za opanowanym żądzą mordu nastolatkiem popiszą się sprawnością w pakowaniu ciał do plastikowych worków nadal budzi kontrowersje. Zdaję sobie sprawę, że częstą reakcją na tytułowe żądanie będzie  gwałtowny sprzeciw. Wynikający z różnych argumentów sprowadzających się do wspólnego przekonania, że jestem (nie tylko zresztą ja ale niemal ogół obywateli) idiotą któremu pod żadnym pozorem nie powinno a raczej nie wolno dawać broni. A najlepiej także niczego ostrego.

Po pierwsze nie wolno mi dawać broni bo należę do gatunku, w którym po milionie lat ewolucji zdolność właściwej oceny sytuacji i podejmowania racjonalnych decyzji posiadły tylko panie, które napisały doktoraty na temat słów, które uprzednio wymyśliły, mający zamiast mózgu twaróg Adam Szostkiewicz z „Polityki” i Jaś Kapela. Kimkolwiek jest Jaś Kapela…

Po drugie nie wolno mi, i nikomu innemu dać broni bo najpewniej minutę po tak nierozsądnym kroku wszyscy wstrzelamy się do nogi. Nie oszczędzimy dosłownie nikogo! Niczego bowiem bardziej nie pragniemy od własnoręcznego pozbycia się każdego, kto nawinie się nam pod ręce. Dziś przed taką masową rzezią  powstrzymuje nas tylko to, że nie mamy jak a raczej czym jej zrobić. Noże, pałki, maczety…? No bądźmy poważni!

Po trzecie nie powinienem mieć broni, bo nie jest mi do niczego potrzebna. Bo to przecież nie „Dziki Zachód”. Czy aby na pewno? Masakry w pociągach, strzały na ulicy, miasta bezprawia… Ja wiem, że już przy tytule niektórzy mieli mały lub większy ubaw. Pewnie taki sam, jak nie tak dawno Francuzi gdy ktoś przy nich zestawiał ze sobą Francję i „stan wyjątkowy”.

Po czwarte na co mi broń jak od tego są inni? Zawodowcy! Tyle, że ja nie chcę by ktoś mi bliski był akurat w tej dziesiątce, zanim ci „inni” się pojawią. Nie chcę, by życie moich bliskich zależało od tego czy ci „inni” naiwnie uwierzą czy też nie uwierzą w „dostawę lodów” albo zauważą, że przy Mc Donalds też jest wejście.

Jeśli nie przekonałem cię, szanowny czytelniku ( a masz prawo czuć się nieprzekonany choćby dlatego, że to tekst krótki, bardziej z zarysem argumentów niż z argumentami) wróć na początek i spróbuj wczuć się w opisana tam sytuację.

Pomyśl, naprawdę pewien jesteś że nie będziesz nigdy potrzebował tej chwili, w której taki bydlak, wchodząc tam, gdzie będziesz z bliskimi, będzie musiał najpierw się zastanowić kto oprócz niego może jeszcze mieć broń? Teraz bydlak jest zwolniony z tej chwili refleksji.

Ja nie twierdzę, że nasze miasta i przysiółki mają wyglądać jak Tombstone czy inne Dodge City z masą rewolwerowców na ulicach. Nie o to chodzi by były. Chodzi o to, żeby tak, jak z parasolem, który mam i który wolno mi mieć, zależało to od mojej decyzji.

Chyba bałbym się, tak jak pewnie większość ludzi, mieć w większości sytuacji broń przy sobie. Ale po pierwsze mógłbym zdecydować kiedy powinienem a po drugie jestem przekonany, że w dramatycznych sytuacjach znalazłby się zawsze, oczywiście po mojej stronie,  ktoś, kto z bronią czułby się pewniej niż ja.

Znam argument, że przy ułatwieniu dostępu do broni takiemu bydlakowi będzie łatwiej. Tyle, że wtedy między jego łatwiej i moim czyli miedzy tym, co on będzie chciał zrobić i tym jak ja będę mógł zareagować dystans będzie zdecydowanie mniejszy. Dziś on sobie też jakoś poradzi a ja zostanę bezbronny.

Znam też argument, że najlepiej nie stawiać poru bo można rozsierdzić napastnika. W przypadku typa strzelającego do ludzi lub walącego ich po głowach siekierą stopień jego rozsierdzenia za bardzo nie ma chyba znaczenia.

Oczywiście podejrzewam, że rządzący nigdy nie uznają, że obywatele powinni, zasługują by im przyznać powszechne (z bardzo precyzyjnie określonymi ograniczeniami) prawo do posiadania broni. Bo (w ich ocenie oczywiście) obywatele, także ci, którzy ich wybrali, są na to zbyt niedojrzali by im dać takie prawo.

[Tekst napisany w  znacznym stopniu na emocjach, ale bez przesady  Chyba jakoś tam zrozumiałe]
5
5 (2)

2 Comments

Obrazek użytkownika tł

Nie, nie dawajcie nam broni... dopóki nie zostaną spełnione warunki brzegowe"

- przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej
- stałe i efektywne szkolenia policji w posługiwaniu się bronią palną
- zmiana prawa w zakresie obrony koniecznej

A potem, dla przeciętnego obywatela broń tylko do użytku "domowego". Warunków szczegółowych nie określam, bo byłoby to bezsensowne.
Obrazek użytkownika Animela

Animela
broni, podobnie, jak prawo do nieograniczonego niczym mordowania, już jest. To prawo mają mordercy, sadyści, zboczeńcy, mafia ... i tylko szeregowy Kowalski jest pozbawiony broni.
Przez kogoś, na kogo się zagłosowało w akcie desperacji ....

Więcej notek tego samego Autora:

=>>