J. Kaczyński w wywiadzie z Bildem: "Polska jest suwerennym państwem. I chcemy mieć takie same prawa jak inne kraje UE. Nie więcej, ale też nie mniej."

 |  Written by Ursa Minor  |  3


Czy sprawia panu przyjemność rola straszaka Europy? – pyta Jarosława Kaczyńskiego "Bild". – To mnie nie cieszy, ale śmieszy. Ponieważ ta krytyka nie ma nic wspólnego z aktualnym stanem naszego kraju. Zarzut, że demokracja miałaby być zagrożona, odnosi się co najwyżej do okresu poprzedniego rządu premiera Tuska – odpowiada szef PiS dziennikarzom niemieckiego dziennika – Kaiowi Diekmannowi i Hans-Jörgowi Vehlewaldowi.

 
"Z polskiej perspektywy mogę powiedzieć: byłoby dobrze, gdyby Merkel została ponownie wybrana"
Foto: Radek Pietruszka / PAP

"Z polskiej perspektywy mogę powiedzieć: byłoby dobrze, gdyby Merkel została ponownie wybrana"

Wywiad publikujemy w całości dzięki uprzejmości redakcji "Bild".

BILD: Panie Kaczyński, Polska ma prezydenta, Polska ma panią premier – ale to pan jest uważany za rzeczywistego władcę kraju. Czy to prawda?

Jarosław Kaczyński: - O "władcy" nie może być u nas mowy. Polska jest państwem demokratycznym. Nasza premier kieruje rządem, prezydent wypełnia swoje zadania. Ale zostaje jeszcze trochę dla szefa partii.

Dlaczego sam nie obejmie pan urzędu premiera jak w latach 2006–2007?

Kierownictwo PiS zdecydowało się na Beatę Szydło. I temu się podporządkowałem. Efekt był dobry, zdobyliśmy władzę.

Uważany jest pan nie tylko za rzeczywistego władcę Polski, ale również za ciemną moc, która chce sobie podporządkować cały kraj…

To niestety należy do złych obyczajów, które panują w polskiej polityce od dziesięciu lat: manipulacja i oszczerstwo. Już wtedy opozycja wykorzystywała swą wolność, by nam zarzucać, że dążymy do dyktatury. Były strajki i protesty przeciwko naszemu rządowi, wspierane przez wiele mediów. W końcu zaproponowaliśmy ponowne wybory i przegraliśmy. Z "dyktaturą" nie ma to nic wspólnego! Wtedy nie miało i dzisiaj też nie ma. W każdym razie nie traktuję takich zarzutów poważnie.

Tylko w Onecie:

24 lata po "Lewym czerwcowym". Co się zmieniło?

Nie tylko w Polsce, ale również za granicą krytykuje się pana sposób obchodzenia się z mediami i Trybunałem Konstytucyjnym. Prezydent Parlamentu Europejskiego Martin Schulz zarzuca Panu wręcz "zamach stanu". Czy sprawia panu przyjemność rola straszaka Europy?

To mnie nie cieszy, ale śmieszy. Ponieważ ta krytyka nie ma nic wspólnego z aktualnym stanem naszego kraju. Zarzut, że demokracja miałaby być zagrożona, odnosi się co najwyżej do okresu poprzedniego rządu premiera Tuska. To wtedy jego partia zagarnęła wszelkie stanowiska w państwie. Moja partia była systematycznie zwalczana, wykluczana i ignorowana, także przez wymiar sprawiedliwości i media. Ale wtedy pan Schulz i inni w Brukseli nic nie mówili.

Czasem odnosi się wrażenie, jak gdyby wzorował się pan w budowie nowej Polski na takich politykach jak premier Węgier Viktor Orban, prezydent Turcji Recep Erdogan czy nawet Władymir Putin…

Chwileczkę! Być może są podobieństwa między Erdoganem a Putinem, co niestety widać po aktualnych wydarzeniach. Ale Viktor Orban naprawdę nie pasuje do tego szeregu! Chyba że mogą sobie panowie wyobrazić transparenty na Placu Czerwonym, na których jest napisane: "Wstydzimy się za Putina"? W Budapeszcie są takie bilbordy – ponieważ na Węgrzech rządzi wprawdzie jedna partia, ale mimo to panuje demokracja i wolność słowa. Mogę się też zapytać Panów: Czy Bawaria jest demokracją? Bo i tam od lat rządzi CSU. Można się też zapytać: Czy Franz-Josef Strauß był demokratą?

Na Zachodzie sensację wzbudziły doniesienia prasowe, według których prezydent Warszawy obawia się, że po wizycie papieża w Krakowie rozpocznie się fala aresztowań krytyków i opozycjonistów? Czy coś jest w tych plotkach?

Szanowni panowie redaktorzy, mogę zapewnić, że nic nie ma w tych plotkach. Nikt nie będzie u nas aresztowany czy prześladowany ze względów politycznych. To też jest przykład manipulacji i oczerniania.

Faktem jest, że Komisja Europejska na początku roku wszczęła wobec Polski oficjalną procedurę kontroli praworządności – ze względu na ograniczenie praw Trybunału Konstytucyjnego. Czy nie obawia się pan o prawo głosu Polski w UE?

To postępowanie toczy się zupełnie poza ramami traktatów unijnych. To nic innego jak radosna twórczość ku uciesze Komisji Europejskiej i jej urzędników. Nawet doradcy prawni Rady Europejskiej uważają tę procedurę za pozatraktatową. Niemniej jednak prowadzimy rozmowy z Komisją. Naszym partnerem jest zresztą Komisarz UE Timmermans z Holandii – kraju, w którym nawet nie ma sądu konstytucyjnego! To przecież absurd. Dlatego nasze stanowisko jest jasne: Polska jest suwerennym państwem. I chcemy mieć takie same prawa jak inne kraje UE. Nie więcej, ale też nie mniej.

Jakie wartości łączą Polskę dziś jeszcze z Unią Europejską? I jakie widzi pan linie podziału między Warszawą a Brukselą?

Warszawę i Brukselę łączą przede wszystkim podstawowe wartości UE: godność człowieka, demokracja i wolność religijna każdego człowieka. W te wartości wierzymy. Do tego dochodzi budowa gospodarki wolnorynkowej oraz systemu, w którym każdemu państwu członkowskiemu będzie dana szansa zrównania się z innymi krajami. Polska nie chce wiecznie pozostawać beneficjentem netto dopłat unijnych. Wręcz przeciwnie: chcemy mieć prawo do rozwoju na rynku rządzącym się zasadami fair play, dzięki czemu kiedyś dogonimy w dobrobycie i sile ekonomicznej również Niemcy. I to nie będzie trwało 100 lat! Wtedy wielu Polaków, którzy wyemigrowali, będzie mogło wrócić do ojczyzny.

A co obecnie dzieli UE i Polskę?

Nie chcę mówić o liniach podziału. My Polacy jesteśmy i pozostaniemy przekonanymi Europejczykami. Europa to dla nas wspólnota różnorodności narodów. A nie jednolita masa. Różnorodność naszych kultur jest największym skarbem Europy. Musimy zachować ten skarb. A każda ingerencja polityki, która osłabia tę różnorodność, zubaża Europę.

Brytyjskie referendum w sprawie Brexitu zaszokowało Europę. Czy można sobie wyobrazić takie referendum także w Polsce?

Nie! To nie miałoby żadnego sensu. 90 procent obywateli byłoby przeciwko wyjściu z UE. Natomiast co się zaś tyczy Wielkiej Brytanii mam takie marzenie, że Brytyjczycy zobaczą, że Unia się zmienia i sami zmienią zdanie. Zostaną w Unii albo do niej wrócą. Nie tracę nadziei na to.

Jeżeli sugerują panowie, że Europa powinna stać się państwem federalnym, to zapytam się panów jako Niemców: czy jesteście gotowi płacić świadczenia socjalne dla wszystkich obywateli UE?

Nie tylko Brexit wstrząsnął Europą. Również zawirowania w Turcji, wojna Rosji z Ukrainą. Czy w tej trudnej sytuacji Europa nie powinna jeszcze bardziej zewrzeć szeregi?

Jeżeli sugerują panowie, że Europa powinna stać się państwem federalnym, to zapytam się panów jako Niemców: czy jesteście gotowi płacić świadczenia socjalne dla wszystkich obywateli UE? Czy Niemcy chcą też przejąć długi wszystkich państw UE? Bo przecież taka jest prawda: nie może być państwa federalnego Europy, w którym wszyscy obywatele nie otrzymywaliby takich samych świadczeń i nie mieliby równych praw. Dlatego należy raczej zadać pytanie, w jaki sposób zoptymalizujemy Europę? Jak zagwarantujemy, by reguły, które sobie narzuciliśmy, były przestrzegane. W jaki sposób będziemy wspólnie zwalczać biurokrację i nadmierną regulację? Brexit nie był przecież wypadkiem historii. Nauczył nas, na czym polegają rzeczywiste problemy UE. I jeżeli ich nie rozwiążemy, to nie zapobiegniemy ruchom antyeuropejskim, ale je wzmocnimy.

Pana rozwiązanie dla UE to zatem mniej Europy. Brak wspólnej waluty, unijnej armii i rządu?

Mniej albo więcej Europy – to jest błędna alternatywa! To, czego nam potrzeba, to mniej centralizmu. Traktaty unijne jasno mówią o sojuszu państw narodowych, które zachowują możliwie jak najwięcej swych własnych kompetencji. Jednolitego państwa o nazwie Europa nie znajdą Panowie nigdzie w traktatach. Akcjonizm Komisji Europejskiej stanowi jednakże dowód na swego rodzaju alergię na zasadę państw narodowych i kompetencji narodowych. Co się zaś tyczy waluty wspólnotowej: Dzisiaj euro Polsce się nie opłaca! Właśnie dlatego tak dobrze przetrwaliśmy kryzys finansowy i gospodarczy, że mamy walutę narodową. I tak na razie pozostanie.

Przed 10 laty w wywiadzie dla "BILDA" podkreślał pan, że Niemcy i Polacy muszą być dobrymi sąsiadami, we własnym interesie i w interesie Europy. Dzisiaj w Warszawie często mówi się o "niemieckim dyktacie" w Europie…

Moi panowie, nie róbmy sobie złudzeń. O tym nie mówi się tylko w Polsce, ale w całej Europie. W historii mamy przykłady funkcjonowania łagodnej dominacji. Jak choćby dominacja USA nad zachodnim sojuszem po II wojnie światowej – z pomocą gigantycznej armii i będąc górującą nad światem potęgą gospodarczą. Rola Niemiec przedstawia się dziś zupełnie inaczej. Wprawdzie Niemcy są dzisiaj największą siłą gospodarczą w Europie. Ale to jest przewaga zupełnie inna niż dawna, a także obecna, przewaga Amerykanów. Potencjał gospodarczy Niemiec stanowi bowiem ok. 20 proc. potencjału Unii, licząc Wielką Brytanię. Armia niemiecka nie jest w żadnym wypadku siłą zdolną zapewnić bezpieczeństwo na obydwu zagrożonych flankach – wschodniej i południowej. Niemcom pozostaje tylko droga partnerstwa z sąsiadami i innymi członkami Unii i tej roli powinny się trzymać. Sądzę, że kanclerz Merkel znakomicie by się w niej odnalazła.

Niemcy jako siła przewodnia w Europie – taka rola była dotychczas Niemcom raczej narzucana, chociażby w przypadku kryzysu euro, czy też konfliktu ukraińskiego…

Ależ skąd! Kto pożyczył Grekom najwięcej pieniędzy? To były niemieckie banki, które przez długi czas nieźle na tym zarabiały. A jeśli chodzi o Ukrainę: również Polska zaoferowała pośrednictwo na szczycie kryzysowym. Jednak Niemcy podziękowały nam za tę ofertę, nie przyjmując jej. Dlatego też wycofaliśmy się i do tej sprawy już nie wracano.

Ważne jest jednak by w traktowaniu historii kierować się prawdą. A nie służą temu bynajmniej takie produkcje filmowe jak przykładowo "Nasze matki, nasi ojcowie"

Nasze narody łączy tragiczna historia. Jak ważne są Niemcy dziś dla Polski?

Ja bym raczej powiedział: nasza historia nas nie łączy, ale raczej dzieli. To, co nas łączy, to nasze sąsiedztwo i ogromna wymiana gospodarcza rocznej wielkości rzędu 100 miliardów euro. Polska jest obecnie dla Niemiec ważniejszym partnerem handlowym niż Rosja. Jeśli natomiast chodzi o historię, to nasze narody będą potrzebowały czasu, by wyleczyć rany. Ważne jest jednak by w traktowaniu historii kierować się prawdą. A nie służą temu bynajmniej takie produkcje filmowe jak przykładowo "Nasze matki, nasi ojcowie", które próbują obarczyć nas Polaków częściową winą za zbrodnie nazistowskie. W tym filmie opowiadano bajki o antysemityzmie w Armii Krajowej, zamiast pokazać jak straszliwa była niemiecka okupacja i jak heroiczni ci, którzy z nią walczyli. To musi wzbudzić nasz sprzeciw. Nie chcemy utrwalać historycznych przepaści, ale ta trudna dla Niemców i ciągle nieznana prawda musi stać się powszechnie znaną. Krótko mówiąc, chcemy dobrego sąsiedztwa, ale musi się ono opierać na prawdzie i szacunku.

Dobre sąsiedztwo oznacza również podział ciężarów. Co musi się zdarzyć, by również Polska była gotowa na przyjęcie uchodźców z Syrii?

Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której by do tego doszło. Polska przyjęła już ponad milion Ukraińców, około 100 000 Białorusinów i dziesiątki tysięcy Czeczenów. Polska byłaby obecnie również gotowa na partycypację finansową w rozlokowaniu uchodźców w pobliżu ich krajów pochodzenia. Chętnie usłyszałbym od pani kanclerz, czym się kierowała, otwierając granice, gdyż najwyraźniej nie starcza mi tutaj wyobraźni.

Przed dziesięcioma laty, kiedy był pan premierem, odwiedził pan panią kanclerz Merkel w Berlinie. Czy głosowałby pan na panią Merkel, gdyby był pan obywatelem Niemiec?

Jako Polak mogę tylko powtórzyć to, co mówił mój śp. brat Lech: Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym rozwiązaniem. I uważam, że miał rację. Nie mam praw wyborczych w Niemczech. Ale z polskiej perspektywy mogę powiedzieć: byłoby dobrze, gdyby pani Merkel została ponownie wybrana.

 

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wywiad-bild-z-prezesem-pis-jaroslawem-kac...

5
5 (1)

3 Comments

Obrazek użytkownika Ursa Minor

Ursa Minor

Kaczyński chce kolejnej kadencji Merkel, czyli o tym co można i trzeba wyczytać z proeuropejskiego wywiadu szefa PiS dla "Bilda"


Bild/Fratria/Julita Szewczyk
Bild/Fratria/Julita Szewczyk

W chwili przerwy w przeżywaniu i obserwowaniu tego, co dzieje się podczas Światowych Dni Młodzieży warto przeczytać całość wywiadu, jakiego niemieckiemu pismu „Bild” udzielił Jarosław Kaczyński.

TAKŻE: Kaczyński o stosunkach polsko-niemieckich: „Nasza historia nie łączy nas, lecz raczej dzieli. Łączy nas natomiast sąsiedztwo i ogromna wymiana gospodarcza”

To ważna rozmowa z wielu powodów. Po pierwsze - jej treść dotrze do szerokiej opinii publicznej w Niemczech („Bild” to lider sprzedaży) i będzie jasnym sygnałem dla niemieckich, ale i generalnie zachodnich elit politycznych. Jarosław Kaczyński przedstawił spokojny, wyważony i proeuropejski (w najlepszym rozumieniu tego słowa) kurs, jaki obrali rządzący nad Wisłą.

Kilka tygodni temu, bodaj w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, szef PiS narzekał na wizerunek Polski za granicą; na to, że polski rząd zbyt mało dba (pojawiła się sugestia wynajęcia agencji PR) o to, kto i co mówi o naszym kraju w Berlinie, Paryżu czy Waszyngtonie. Jednak nawet najlepsza agencja, fundacja i wykupiona reklama nie dadzą takich rezultatów, jak bezpośrednie, klarowne wytłumaczenie swoich racji i wyprostowanie nagromadzonych manipulacji i nieporozumień. Im więcej takich wywiadów i spotkań, tym trudniej będzie budować i utrzymywać wizerunek Kaczyńskiego i Polski jako czarnego luda Europy.

Po drugie - warto zwrócić uwagę na to, co prezes PiS mówi o polityce zagranicznej polskiego rządu, o relacjach z Niemcami. To wiadro zimnej wody na rozpalone głowy części środowisk na prawicy, dla których Bruksela i Angela Merkel stały się synonimami wszystkiego, co złe. Najbardziej znamienna jest odpowiedź Jarosława Kaczyńskiego na pytanie o to, na kogo zagłosowałby w wyborach do Bundestagu:

Jako Polak mogę tylko powtórzyć to, co mówił mój śp. brat Lech: Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym rozwiązaniem. I uważam, że miał rację. Nie mam praw wyborczych w Niemczech. Ale z polskiej perspektywy mogę powiedzieć: byłoby dobrze, gdyby pani Merkel została ponownie wybrana.

Te słowa to nie tylko polityczna poprawność Jarosława Kaczyńskiego i grzeczność wobec gości z Niemiec, ale trafna ocena tego, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. Lubimy nad Wisłą narzekać (słusznie) na Angelę Merkel, na niemiecko-rosyjskie układy ponad naszymi głowami, na straceńczą politykę migracyjną Berlina, na momentami kłamliwą narrację historyczną. Wszystko to prawda, ale prawda jest również taka, że, jak pisze Jan Maria Rokita, następny niemiecki kanclerz będzie o wiele mniej „propolski” (na ile w ogóle niemiecki przywódca może być propolski). Alternatywa w formacjach jakoś tam prawicowych nie będzie nawet stwarzać pozorów. Próba wywarcia wpływu na politykę CDU/CSU to dziś, jak się wydaje, jedyna sensowna droga. Zdaje sobie z tego sprawę i Jarosław Kaczyński, co oczywiście nie oznacza, że Warszawa musi żyrować i wspierać każdą decyzję Merkel i Berlina.

I tutaj płynie przechodzimy do trzeciego wniosku i tego, co Jarosław Kaczyński mówi Niemcom o przyszłości UE i samych Niemiec. To cwane, jednoznaczne słowa, które nie są jednak ani obraźliwe, ani nawet ostre.

Jeżeli sugerują panowie, że Europa powinna stać się państwem federalnym, to zapytam się panów jako Niemców: czy jesteście gotowi płacić świadczenia socjalne dla wszystkich obywateli UE? Czy Niemcy chcą też przejąć długi wszystkich państw UE? Bo przecież taka jest prawda: nie może być państwa federalnego Europy, w którym wszyscy obywatele nie otrzymywaliby takich samych świadczeń i nie mieliby równych praw. Dlatego należy raczej zadać pytanie, w jaki sposób zoptymalizujemy Europę? Jak zagwarantujemy, by reguły, które sobie narzuciliśmy, były przestrzegane. W jaki sposób będziemy wspólnie zwalczać biurokrację i nadmierną regulację? Brexit nie był przecież wypadkiem historii. Nauczył nas, na czym polegają rzeczywiste problemy UE. I jeżeli ich nie rozwiążemy, to nie zapobiegniemy ruchom antyeuropejskim, ale je wzmocnimy. (…)

Mniej albo więcej Europy – to jest błędna alternatywa! To, czego nam potrzeba, to mniej centralizmu. Traktaty unijne jasno mówią o sojuszu państw narodowych, które zachowują możliwie jak najwięcej swych własnych kompetencji. Jednolitego państwa o nazwie Europa nie znajdą Panowie nigdzie w traktatach. Akcjonizm Komisji Europejskiej stanowi jednakże dowód na swego rodzaju alergię na zasadę państw narodowych i kompetencji narodowych. Co się zaś tyczy waluty wspólnotowej: Dzisiaj euro Polsce się nie opłaca! Właśnie dlatego tak dobrze przetrwaliśmy kryzys finansowy i gospodarczy, że mamy walutę narodową. I tak na razie pozostanie. (…)

Niemcom pozostaje tylko droga partnerstwa z sąsiadami i innymi członkami Unii i tej roli powinny się trzymać. Sądzę, że kanclerz Merkel znakomicie by się w niej odnalazła.

To zresztą charakterystyczne, że Jarosław Kaczyński ma inny przekaz (a przynajmniej wyrażany zupełnie innym językiem) dla zachodniej prasy i tamtejszych elit niż ten, jakiego oczekiwaliby przynajmniej niektórzy zwolennicy PiS w Polsce. Angela Merkel nie jest w tym scenariuszu politycznym diabłem wcielonym, Niemcy wyłącznie naszymi przeciwnikami (wrogami?), a Unia Europejska siedliskiem zbiurokratyzowanych fanatyków, których jedyny cel w życiu to rzucanie piachu w tryby „dobrej zmiany”.

Ku refleksji tym, którzy czują się bardziej „kaczystowscy” niż sam Jarosław Kaczyński.

http://wpolityce.pl/polityka/302476-kaczynski-chce-kolejnej-kadencji-mer...

Obrazek użytkownika fritz

fritz
Wywiad jest ciekawy,
Przy czym z cytatu, ze "Jako Polak mogę tylko powtórzyć to, co mówił mój śp. brat Lech: Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym rozwiązaniem. I uważam, że miał rację. Nie mam praw wyborczych w Niemczech. Ale z polskiej perspektywy mogę powiedzieć: byłoby dobrze, gdyby pani Merkel została ponownie wybrana"

Z tego wcale nie wynika, ze jest "dobra" dla Polski. Wrecz przeciwnie. 
1. No bo przeciez zablokowala Szczecin rura baltycka nord stream I,

2. dala Rosji mozliwosc szantazowania Ukrainy i Polski zatrzymywaniem dostaw gazu.
3. Zlikwidowala stocznie polskie.

4. Emisje CO2: Merkel przesuwajac rok referencyjny pomiaru emisji CO2 przez Polske z 1991 na 2005 (herr Tusk przedstawiciel Niemiec na Polske podpisal to w 2008)  rozpoczela likwidacje polskiej energetyki i energochlonnego przemyslu ciezkiego ( o ile do tego dojdzie, to straty ekonomiczne tylko z tego powodu beda tak olbrzymie, ze wymuszaja wrecz wybiegniecie a nie wyjscie z UE).

To sa najwazniejsze rodzynki "dobroci" Merkel dla Polski.

Natomiast bycie  Merkel jest o tyle dobre, ze jezeli uda jej sie doprowadzic jej plan do konca i do 2 mln dzielnych chlopakow arabskich sciagnie 2 mln dziewczyn arabskich, to kazda taka parke wyprodukuje w ciagu 15 lat okolo 8 malych muslimkow, a wiec w sumie okolo 16 mln. W tym samym czasie "czasie czysci rasowo" Niemcy wyprodokuja okolo 3 mln Niemcow. W ten sposob Niemcy stana sie znaczaca mniejszoscia w Niemczech.
Prawdopodobnie muslimskie Niemcy beda nieporownywalnie mniejszym niebezpieczenstwem niz mocarstwowoscia opetane Niemcy niemieckie z jakimi mamy teraz docznienia.
W tym sensie wygrana Merkel jest jak najbardziej pozadana. :)

Piekna wypowiedz JK na temat KE i TK:

Pytanie:
Czy stoi pan w Polsce po "ciemnej stronie mocy", panie Kaczyński?
 Faktem jest, że Komisja Europejska na początku roku wszczęła wobec Polski oficjalną procedurę kontroli praworządności – ze względu na ograniczenie praw Trybunału Konstytucyjnego. Czy nie obawia się pan o prawo głosu Polski w UE?

Odpowiedz.
To postępowanie toczy się zupełnie poza ramami traktatów unijnych. To nic innego jak radosna twórczość ku uciesze Komisji Europejskiej i jej urzędników. Nawet doradcy prawni Rady Europejskiej uważają tę procedurę za pozatraktatową. Niemniej jednak prowadzimy rozmowy z Komisją. Naszym partnerem jest zresztą Komisarz UE Timmermans z Holandii – kraju, w którym nawet nie ma sądu konstytucyjnego! To przecież absurd. Dlatego nasze stanowisko jest jasne: Polska jest suwerennym państwem. I chcemy mieć takie same prawa jak inne kraje UE. Nie więcej, ale też nie mniej.

Co jednoczesnie koliduje wprost z zadaniem Niemiec przekazania im  odpowiedzialnosci np. za Polske jak stwierdziala Merkel mowiac:
"My Niemcy jestesm gotowi do przejecie odpowiedzialnosci"

Oczywiscie szczegolnie za Polakow. Jezeli Niemcy przejmuja odpowiedzialnosc, to Polacy musza z niej zrezygnowac, a wiec zgodzic sie na bycie prowadzony jak bezwolne dziecko za raczke przez dobra Merkel np. do ekonomicznego czy etnicznego Auschwitz.

Zadanie to zostalo potwierdzone  w slynnym planie Steinmeiera likwidacji de facto panstw nrodowych, wojsk narodowych, bankowych narodowych, podatkow narodowych zastapionych przez jedna wladze (niemiecka z francuskim kapo) ogloszonym nastepnego dnia po Brexicie a wiec znacznie wczesniej przygotowanym.
To pokazuje jak daleko dojrzaly juz plany stworzenia niemieckiego neo-nazistowskiego imperium kolonialnego.



 
Obrazek użytkownika Ursa Minor

Ursa Minor

Chwedoruk o Kaczyńskim i wywiadzie dla "Bild": Jest pragmatykiem. Jeśli Merkel osłabnie, zyskają siły, których polityka jest sprzeczna z polskimi interesami


fot. YouTube.com
fot. YouTube.com

Politykę międzynarodową można prowadzić na dwa sposoby. Wpisać się w logikę sojuszu z USA, uznając ograniczenie swojej suwerenności lub tę suwerenność umacniać za pomocą pragmatycznego balansowania między różnymi podmiotami

— mówił prof. Rafał Chwedoruk, politolog, w rozmowie z „Super Expressem” o niedawnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel.

Prezes PiS w rozmowie z „Bildem” przypomniał słowa swojego śp. brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powiedział, że kanclerz Niemiec jest najlepszym wyjściem dla Polaków.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński w „Bildzie” cytuje śp. Prezydenta: „Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym wyjściem”

Chwedoruk ocenił, czy nie powinno dziwić, że znany ze sceptycyzmu wobec Niemiec prezes partii rządzącej, tak ciepło wyraził się o Merkel.

Politykę międzynarodową można prowadzić na dwa sposoby. Wpisać się w logikę sojuszu z USA, uznając ograniczenie swojej suwerenności lub tę suwerenność umacniać za pomocą pragmatycznego balansowania między różnymi podmiotami

— powiedział politolog.

Dodał, że Kaczyński jest pragmatykiem.

Skala relacji ekonomicznych z Niemcami jest tak olbrzymia, że Polska nie może sobie pozwolić na otwarte spory z Berlinem. Ale przecież prezes w wywiadzie dla „Bilda” wskazał też problemy w relacjach z Niemcami, więc nie widzę w tym wszystkim niczego nadzwyczajnego

— mówił.

Chwedoruk zauważył także, że ciepłe słowa Kaczyńskiego wynikają z diagnozy sytuacji w Niemczech. Ponieważ jeśli dojdzie do tego, że urzędująca kanclerz straci na sile, to wtedy zyskają siły, które poprowadziłyby politykę sprzeczną całkowicie z polskimi interesami.

Jeśli wahadło wychyli się w lewą stronę i powstanie koalicja SPD, Die Linke i Zielonych, to możemy oczekiwać większego sceptycyzmu wobec NATO czy szukania porozumienia z Rosją. Zresztą podobnie byłoby, gdyby zyskała bardziej radykalna prawica w rodzaju Alternatywy dla Niemiec, która zakwestionowałaby twarde stanowisko wobec Moskwy

— zauważył profesor.

To zapewne dlatego prezes PiS zdecydował się na bardziej poetycki język wobec Berlina

— tłumaczył Chwedoruk.

 

http://wpolityce.pl/polityka/302615-chwedoruk-o-kaczynskim-i-wywiadzie-d...

Więcej notek tego samego Autora:

=>>