Las Stocki znienacka

 |  Written by Kazimierz Suszyński  |  17
Kazimierski Park Krajobrazowy. Rejon na wschód od Parchatki. Niezwykłe ukształtowanie terenu – tutaj na 1 kilometr kwadratowy powierzchni wypada ponad 10 km długości wąwozów lessowych! Tworzą one zawiłą sieć pozarastaną przez drzewa i gęste krzewy wśród których występują  liczne okazy roślin chronionych.
Wraz z przemieszczaniem się tym labiryntem jarów w kierunku wschodnim, gdzieś u góry, wierzchowina przechodzi w las mieszany, a bywa, że i pola uprawne. Trafić można też w końcu na ludzkie osady - raczej porozrzucane gospodarstwa.
Ludzie zamieszkiwali te tereny od dawna - znaleziska archeologiczne potwierdzają, że tutejsze osadnictwo sięga okresu pucharów lejkowatych. Znaleziono tu także kość nosorożca - pomiątkę po epoce lodowcowej. I to wszystko jakoś tak kawałek w bok od drogi głównej - między Kazimierzem a Nałęczowem. Warto o tym wiedzieć będąc w pobliżu.
 
Dotarłem tam od wschodu, od strony płaskowyżu - idealnie gładką asfaltową drogą gminną - zupełnie nieświadomy ukrytych osobliwości krajobrazu.
Znalazłem się w tym miejscu nieprzypadkowo - jednak nie ukształtowanie terenu mnie tam przywiodło. Stało się tak gdyż będąc na Lubelszczyźnie szukałem w atlasie alternatywnej, jak to mam w zwyczaju, drogi z Nałęczowa do Kazimierza. Wtedy dostrzegłem nazwę miejscowości Las Stocki  - nazwę która zapadła mi w pamięć 30 lat wcześniej.
 
Może się to wydać paradoksalne ale obecnie, gdy wymarli niemal wszyscy świadkowie, łatwiej natknąć się na ślady wydarzeń, które przed 30 laty tak rozpalały moją wyobraźnię i dłuższy czas podsycały emocje.

* * *

Był rok 1979 – umierał mój Ojciec. Długo umierał – i długo i szybko - jak na to patrzeć(?) - niemal 7 m-cy. Rozumiałem, że zabierze ze sobą sprawy, których nigdy nie uda się wyświetlić do końca. Na opowieść nie mogłem liczyć.
Nie pozwalała na to sytuacja – stan poudarowy z porażeniem nerwów odpowiedzialnych za mowę oraz usposobienie Ojca, który nie miał zwyczaju prezentowania swych przeżyć ani dokonań. Umierał jeden z dowódców „Wyklętych”, a ja starałem się dotrzeć do Jego pamięci poprzez przywoływanie sytuacji, osób, zdarzeń. Jednym ze źródeł temu służących stał się wydany w 1970r. przez Książkę i Wiedzę obszerny spis: „Polegli w walce o władzę ludową”. Książkę tę, rok albo dwa wcześniej, zakupili na przecenie i podarowali Ojcu koledzy - okazało się, że jest w niej wielokrotnie wymieniany.
 
Przeglądałem te wykazy do późnych godzin nocnych, aby nazajutrz, podczas wizyty w szpitalu, jeśli tylko zaistnieje możliwość, mieć punkty zaczepienia do rozmowy, do stawianych pytań. 
To co zwróciło moją uwagę wtedy, 30 lat temu, podczas przeglądania tej i innych publikacji, to skala rozprzestrzenienia oporu przed komunistycznym zniewoleniem. Wiedziałem wcześniej o istnieniu „Łupaszki”, „Bruzdy”, „Burego”, „Rekina”, „Jura”, „Jerzego”, „Huzara” i „Młota” - ich wszystkich mój Ojciec znał osobiście. Wiedziałem o podziemiu zbrojnym, narodowym i poakowskim, na Podhalu, Rzeszowszczyźnie, Lubelszczyźnie i Kielecczyźnie. Absolutnym zaskoczeniem było dla mnie istnienie KWP „Lasy”, WSGO „Warta” czy też walka podziemia na Śląsku – Górnym i Dolnym.

* * *

      Sięgając po „Poległych w walce o władzę ludową” najpóźniej po kilku przewróconych kartkach trafiałem na jednakowo brzmiące zakończenia notek:

„(...) poległ 24.V.1945 r., Las Stocki, pow.
Puławy, z rąk bojówki „Orlika” - b. AK. ”
Przy samych tylko NKWD-zistach, na użytek tamtego opracowania zwanych umownie „żołnierzami radzieckimi”, wzmianka tej treści pojawiła się niemal 30 razy.
Jak do tego mogło dojść? Wyobraźnia podpowiadała różne warianty – zasadzka na drodze, wymordowanie okupantów podczas snu lub z zaskoczenia, jakiś podstęp, trucizna? Wobec tak dużych strat zadanych NKWD i UB jak liczne musiały być ofiary po stronie polskiej? Co stało się z oddziałem „Orlika”, a co z nim samym?
Tropiłem publikacje ubecko-partyjne - wtedy tylko takie można było zdobyć, innych zresztą nikt nie opracował. Dowiedziałem się z tych źródeł, że „Orlik” nazywał się Marian Biernacik (Później okazało się to przeinaczeniem, gdyż w rzeczywistości miał na nazwisko Bernaciak. Takich przeinaczeń, nawet chyba bez złej woli, było więcej – pamiętam, że „Zaporze” nieraz przypisywano w tych wydawnictwach imię Hipolit zamiast Hieronim.). Korzystając z różnych materiałów (tej samej proweniencji) doszedłem, że jeszcze ponad rok działał oddział pod dowództwem „Orlika”. Poczułem też, o zgrozo, ulgę gdy dowiedziałem się, że poległ w 1946r. – znaczy nie ujęli Go żywego! Zorientowałem się również, że wielu partyzantów „Orlika” długo jeszcze trwało w czynnym oporze.
 
           O tym co faktycznie stało się w Lesie Stockim miałem się dowiedzieć znacznie później.

* * *

    Przez miejscowość wytyczono szlak turystyczny, zielony - niepodległościowy. Przebiega tuż obok mogiły poległych partyzantów, którym wystawiono pomnik:

 W dniu 24 v 1945 r. oddział AK i WIN pod dowództwem por. Mariana Bernaciaka ps. "Orlik" stoczył w lesie stockim zwycięski bój
z połączonymi siłami NKWD UB i MO. Za wiarę i ojczyznę zginęli:
 
kpr. Pawelec Ryszard ps. "Spłonka"
Piecyk Jan ps. "Niezapominajka"
Szymonik Roman ps. "Bystry"
Szczęsny Zdzisław ps. "Stracony"
Pastuszko Zdzisław ps. "Karaś"
Jeżewski Józef ps. "Szczyt"
  Buksiński Wacław ps. "Budzik"
czterech żołnierzy nieznanych
 

     Cześć Ich Pamięci!

"Dziś po upływie przeszło pół wieku od tamtych wydarzeń, podziw i szacunek musi budzić postawa tych dowódców i żołnierzy AK, którzy mimo tak beznadziejnego położenia nie poddali się, nie uciekli ze swej ziemi na drugi kraniec Polski, nie wkupili się w łaski nowej władzy zdradą swych ideałów i swych towarzyszy broni, lecz raz jeszcze podnieśli się do walki. Już tylko w imię obrony własnej żołnierskiej godności" -

powyżej tekst z okładki książki napisanej przez jednego z uczestników tamtych wydarzeń, żołnierza z oddziału "Orlika", Jerzego Ślaskiego  -  "Żołnierze Wyklęci" . Praca ta jest jednym ze źródeł naszej dzisiejszej wiedzy o przebiegu bitwy w Lesie Stockim. Zawiera ponadto wiele opisów działań żołnierzy dowodzonych przez Mariana Bernaciaka -"Orlika".

O przebiegu bitwy dowiedzieć się także można z publikacji  Aleksandra Lewtaka (aktualnie - grudzień 2014 - dostępnej na Allegro):
 
"Dnia 24 maja 1945 roku liczący około 200 żołnierzy oddział Orlika kwaterował w Lesie Stockim pod Okręglicą. W celu likwidacji tropionego od wielu tygodni zgrupowania wyruszyła ekspedycja posiadająca 3 samochody pancerne, 2 transportery, 1 tankietkę, złożona z około 400 funkcjonariuszy NKWD-UB i MO. Przybysze rozwinęli błyskawicznie tyralierę i przystąpili do okrążania zabudowań, gdzie kwaterowali partyzanci. Część partyzantów odpoczywała po męczącym marszu i nie była gotowa do walki.. Na skutek chaotycznej obrony ludzie Orlika zmuszeni zostali do wycofania się do wąwozu. W czasie opuszczania płonących obstawionych przez NKWD zabudowań zginęło kilku partyzantów. Po krótkiej naradzie Orlik dał rozkaz przerwania okrążenia i zastosowania manewru okrążającego. Najpierw z dwóch lotniczych kaemów zlikwidowana został załoga transportera, która próbowała zamknąć pierścień okrążenia wokół partyzantów. Następnie przy pomocy tzw. gamonów zniszczono dwa pojazdy, samochód pancerny i tankietkę. Funkcjonariusze atakowani przez partyzantów zgromadzili się w końcowej części wąwozu Zadole. Klęskę resortu przypieczętował fakt zlikwidowania członków dowództwa grupy operacyjnej, kierownika WUBP w Lublinie kpt. H. Deresiewicza i z-cy szefa puławskiego UB por. A. Ligęzy. OD tego momentu w szeregach przeciwnika zapanowało ogromne zamieszanie. znaczna część funkcjonariuszy ratowała się ucieczką. Wąwóz atakowany był ze wszystkich stron. Z dołu dobiegały jęki rannych, przekleństwa wypowiadane w języku rosyjskim i błagalne wołanie po polsku, aby przerwać ogień. Zapadający zmrok i informacja o nadciągających posiłkach uratowała osaczonych w wąwozie przed całkowita likwidacją. W bitwie zginęło ok. 40 członków grupy operacyjnej i 11 partyzantów."
 
Niemal taki sam, bardzo podobny w treści, opis - tekst  Aleksandra Lewtaka - zamieszczono na tablicy informacyjnej umieszczonej przy zielonym szlaku niepodległościowym, w pobliżu pomnika poległych partyzantów.
 
Oprócz żołnierzy "Orlika" oraz formacji okupacyjnych w bitwie podobno zginęły 3 osoby cywilne, z których jedna była współpracownikiem MO.
 
W 2006r. TVP S.A. Oddział w Lublinie przy współpracy IPN Oddział w Lublinie  w ramach cyklu „Z archiwum IPN” zrealizowała film „Orlik”.
 
„ORLIK”

Obraz bohaterskiej walki majora Mariana Bernaciaka ps. „Orlik”, jednego z najaktywniejszych dowódców powojennej partyzantki AK-WiN, operującego głównie na terenie rodzinnej Ziemi Puławskiej. Jego głośną akcją było opanowanie więzienia UB w Puławach 24 kwietnia 1945 r. (uwolniono 107 więźniów). 24 maja 1945 r., w rejonie wsi Las Stocki, oddział „Orlika” stoczył największą powojenną bitwę podziemia niepodległościowego, zadając dotkliwe straty siłomsowieckiego NKWD. 27 lipca 1945 r., na stacji kolejowej Bąkowiec k. Dęblina, partyzanci „Orlika” uwolnili 136 więźniów z transportu wiezionego do Wronek. Major „Orlik” zginął w walce 24 czerwca 1946 r., pod wsią Trojanów. Wśród występujących w filmie podkomendnych „Orlika” nie zabrakło znanego historyka i publicysty tematyki AK-owskiej - Jerzego Ślaskiego. Film prezentuje unikalne materiały NKWD, dokumentujące zwalczanie przez siły sowieckie polskiej partyzantki. Jako komentatorzy wydarzeń występują pracownicy lubelskiego IPN: dr Rafał Wnuk, dr Sławomir Poleszak i Leszek Pietrzak.

Scenariusz filmu: Tadeusz Doroszuk i Adam Sikorski. Realizacja: Adam Sikorski. Rok produkcji: 2006. Czas: 23 min.

Ponieważ odcinki cyklu były  emitowane wyłącznie w TVP Polonia lub TVP Historia, to wszystkim zainteresowanym podaję dowiązania do trzech  części tego niedługiego filmu:

Orlik - cz.1  ,Orlik - cz.2 , Orlik - cz.3

Opowieść o bitwie w Lesie Stockim zaczyna się w 2.części po ok. 1m 48s.
 

* * *

    1 sierpnia 2009r. dojeżdżaliśmy szosą od wschodu. Z prawej strony drogi, minąwszy tabliczkę z nazwą miejscowości, za jakimś gospodarstwem, dojrzałem spodziewany las, który przykrywał pofałdowany teren.

Nie bardzo wierząc, że się uda, odnaleźliśmy pomnik – jest widoczny z drogi, na zakręcie. Kilka fotografii, zapalenie wygasłego znicza, dłuższa chwila modlitwy - zadumy i w drogę – kierunek zachodni. 

Droga, choć początkowo prosta, szybko utraciła asfalt, a chwilę później kierunek. Po 100-200 metrach wprowadziła w las. Wchłaniała nas, niczego nieświadomych, rozbuchana rzeźba terenu - chwilę później jechaliśmy wąwozem nieznacznie szerszym od auta, zupełnie dosłownie, ocierając się o obrzeża lessowego labiryntu.  Drzwi samochodu chwilami nie dałoby się otworzyćI  Trochę trwało nim ustały wrażenia, a my dotarliśmy do polany z drogą główną w tle.
 

zdjęcie pomnika – Nukslim (z serwisu fotosik)
zdjęcie wąwozu ze strony http://www.zpkwl.lublin.uw.gov.pl/kaz.html#rzezba
pozostałe fotografie - kles

5
5 (7)

17 Comments

Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
publikuję starą swoją ramotę z 2009 roku. Chciałem jednak aby znalazła się i tutaj - abym, w przyszłości - jeśli się uda - miał do czego się odwoływać.
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ja dziękuję za ten tekst. I nie wiem co powiedzieć, więc....
Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Zawsze podziwiam tych, którzy chcą i potrafią wpleść w rodzinną sagę historię Polski, a z dokumentów wyłuskać rzetelne informacje i zostawić je innym.
Chciałabym  umieć opowiadać tak barwnym stylem. To zaproszenie do wędrówki śladami walk majora Mariana Bernaciaka ps. „Orlik”.
Dziękuję i pozdrawiam
Katarzyna
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Dziękuję;
ale jednak to trochę pech - historia Polski mocno wplotła się w dzieje Rodziny. Wplotła się tak, że moją Babcię i niejednego z moich Wujków, Stryjów i Cioć po prostu zadusiła, Bliskich rozrzuciła po kontynentach a pozostawionych przy życiu na miejscu, znaczy na obecnym terenie Polski, boleśnie pokąsała. 
Nawet nosiłem się z zamiarem napisania czegoś o tym ale rozmiar tego przekracza moje obecne możliwości.
Pozdrawiam 
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
 To prawda, nie są to wspomnienia radosne. Ważne, że choć tragiczne, nie są wstydliwe, wprost przeciwnie, można na nich budować.
A jednak warto spróbować i opisać. Ma Pan pióro jak rzadko kto. Tak po kawałeczku, nie od razu wszystko i samo się ułoży. :-)
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
po tak długim nie-bywaniu!
Nie umem wyrazić, jak bardzo celnie dotykasz szczególnych miejsc w polskiej historii najnowszej, a także - czułych punktów w naszych duszach. Za każdym razem gdy Cię czytam - to nieomal widzę opisywane przez Ciebie miejsca, zdarzenia, a przede wszystkim - ludzi! Jestem Ci niezmiernie wdzięczna!
To co piszesz - powinno - musi! - pozostać dla naszych następców.
Proszę i dziękuję!
Serdecznie pozdrawiam!
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński

Nie zasługuję na jakieś szczególne słowa - ten tekst wrzucono na główną bez mojego udziału - na stronie B'n'R wisiał od 2014r, a w ogóle istnieje w sieci niemal od 8 lat.

Ponieważ rocznicowo linkowałem na TT i FB, to zmieniłem (edycją) swój komentarz, co zostało odnotowane z dzisiejszą datą i podsunięte do wierzenia jako nowy wpis - i taka była przyczyna wyciągnięcia starocia z lamusa. 
Sam z siebie chyba już ni potrafię niczego opublikować.
Jeszcze raz dziękuję za pochwały na wyrost, ale jedynie przypadek (data) spowodowały ożywienie i ekspozycję tekstu.
Pozdrawiam
k(le)s

Obrazek użytkownika Hun

Hun
...podobno nie maprzypadków, są tylko znaki... chciałeś, żeby tekst "wyciągnąć"? robiłem to z wielką przyjemnością...
pzdr, Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
dodam, że znalazłem się w tamtym miejscu, będąc w niezwykle okrężnej - niemal tygodniowej - drodze powrotnej ze spotkania zorganizowanego w 1. rocznicę powstania portalu Niepoprawni.pl - z Józefowa do Wrocławia. 
Pozdrawiam
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
opowiedziałeś ciekawą historię, których nigdy za wiele, zwłaszcza splata się z dziejami Rodziny. Staje się dzięki temu bliska, mniej podręcznikowa, pomnikowa. Dziękuję, że odświeżyłeś swój tekst, nie miałam okazji wcześniej czytać, choć na historię "Orlika" z pewnością trafiłam we wspomnianym przez Ciebie cyklu "Z archiwum IPN". Oglądam TVPolonia tylko via Internet. Niestety, nowa miotła wymiotła wiele ciekawej publicystyki i dokumentalistyki, ale to druga rzecz.

Jak to jest, że wydaje nam się, że mamy nieskończenie wiele czasu na ważne rozmowy, że zdążymy, "jutro" zapytamy, uzupełnimy, dopytamy, sprostujemy? Tymczasem czas płynie nieubłaganie i w ogóle się z nami nie liczy. Mnie też zdawało się, że zdążę porozmawiać z mamą, spisać jej wojenną tułaczkę na Kongresówce. Z tatą, który jakiś czas spędził w oflagu w Toruniu. Niestety, tę szansę zmarnowałam.

Staram się nie zmarnować czasu i piszę o swoim życiu dla moich dzieci. One ze mną nie rozmawiają o przeszłości.

pozdrawiam
 

 

Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Moje dorosłe dzieci, a mam ich czworo, też ze mną nie rozmawiają o przeszłości (zresztą nie tylko o tym). Praktycznie nigdy nie były tego ciekawe. Jedyny wyjątek stanowił chyba mój tekst o ich Dziadku - chyba dwoje (a może nawet więcej) przeczytało.
pozdrawiam
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Dziękuję za kawałek jakże interesującej historii. Ja także nie rozmawiałem ze swoimi bliskimi o tamtych czasach. To było tak, że za komuny duża część ludzi zwyczajnie bała się mówić prawdę o tamtych wydarzeniach.Dopiero śmierć babci wzbudziła we mnie, początkowo jedynie ciekawość oraz obawę, że być może nie zdążę porozmawiac o tym z dziadkiem. Dziadek zaś nie był zbyt skory do opowiadania i właściwie niewiele mi powiedział. A miał by o czym mówić, bo był w dowództwie Armii Poznań i był oficerem towarzyszącym dowódcy Armii przy podpisywaniu kapitulacji z Niemcami po Bitwie na Bzurą. Właściwie nigdy nie udało mi się nakłonić go do jakichś bardziej szczegółowych opowiadań. Mówił że wstydzi się tamtego czasu, jako Polak i jako oficer. Widać było, że źle to znosi, pomimo upływu ponad czterdziestu lat od tamtego czasu, i nadal w jakiś sposób przeżywa tę militarną klęskę oraz pobyt w obozach dla jeńców wojennych. Zabrał wszystko ze sobą. Znacznie chętniej opowiadał historie rodzinne, sięgające kilkaset lat wstecz. To mam spisane dość wiernie. Gratuluję póra autorowi. W lakoniczny sposob potrafisz przekazać, tak obrazy jak i nastrój.
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
Mam nadzieję, że uda mi się także odwiedzić te miejsca. Zapewne daleko już podróżować nie zdołamy, ale lubelszczyznę powinniśmy "osiągnąć", zwłaszcza że po wypędzeniu ze Lwowa - dwa cudowne lata przeżyliśmy właśnie na lubelszczyżnie. Bo potem był już zagruzowany, zaszczurzony, zrujnowany przez wiele lat - Wrocław.
Serdeczmie pozdrawiam!
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Coś opublikowałem, ale to było gotowe dość dawno i miało doczekać sierpnia w tym roku. Tymczasem wiele wskazuje na to, że portal może nie doczekać. Znaczy wysypałem coś z rękawa. Całość jest zdeponowana gdzieś w sieci jako czteroczęściowa audycja radiowa.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika krisp

krisp
Witaj. Dziękuję za tę opowieść o Lesie Stockim. Tym ciekawszą, że powiązaną z historią Twojego Ojca, bezpośredniego uczestnika tych wydarzeń. 

Kolejny raz przekonałem się przy okazji, jak wiele wiedzy o tamtych trudnych czasach w historii Polski zaginęło bezpowrotnie wraz z odejściem świadków, o czym wspomniał też Stronnik. Jak wiele jeszcze wiedzy zaginie przez brak zainteresowania przeszłością ze strony młodego pokolenia, które nie chce sięgać wstecz (albo robi to sporadycznie i "płytko"). Ile szkody wyrządziła nam w tej materii bandycka nowoczesność, która wymusiła nasze zabieganie i zapętlenie wśród spraw codziennych, w niebyt wysyłając dawne tradycyjne i częste spotkania rodzinne, gdzie młode pokolenie nasiąkało "dawnością". Tak przecież przetrwały tradycje, historie  i opowieści budujące naszą przeszłość. 

Pozdrawiam

krisp
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Widząc, że nie wszystek b-n-r umarł i mając na dodatek 75. rocznicę opisanych wydarzeń,, poprzez komentarz, przypomnę swój rekordowy co do ilości odsłon, tekst z 2009r.
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
Nie wolno zapomnieć tych bohaterów-patriotów!
Podziwiać można nie tylko ich męstwo i gotowość bojową, ale także skuteczność, dobre wyszkolenie bojowe.
Podobne jak Ty "ucieszyłam się" z informacji, że wrogowie nie dostali por. Bernacika żywego!
Ponieważ częściej teraz myślę o "drugim brzegu" - mam nadzieję, że spotkam zaówno moich Rodziców jak też, wraz z Tatkiem - dane mi będzie rozmawiać z tymi wszystkimi żołnierzami-patriotami, których podziwiam i wspominam.
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam,

Więcej notek tego samego Autora:

=>>