Egzorcyzmy wokół Sądu Najwyższego, rusza fala protestów.

 |  Written by grzechg  |  0
Wieczór 13 lipca  2017 roku był jak zamach stanu, już chyba na wszystko, na pewno na rozum, już nic nie pozostało takie jak było, nawet nasz noblista. Tego dnia powróciły najczarniejsze obrazy z historii Polski, stały się rzeczy najpotworniejsze, jakich nie zaznaliśmy nigdy w wolnej i niepodległej Polsce Platformy Obywatelskiej. To uczucie nie było, jak sądzę, tylko moim udziałem, ono ogarnęło niczym tajfun całą Polskę i Europę. Zabójstwo z premedytacją dokonane na wymiarze sprawiedliwości stało się faktem – bez skrupułów ujawniła ten fakt posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk – Pihowicz. Prof. Leszek Balcerowicz przerwał ponoć urlop w tej sytuacji, a Lech Wałęsa powiedział w końcu prawdę, kim był naprawdę. On był zwierzchnikiem marnych kreatur z SB, to on im wydawał rozkazy. Jeśli chciał, to dostał mieszkanie, jeśli chciał, to dawali mu pieniądze. Wszystko to opowiedział w wolnej stacji TVN u Moniki Olejnik, która nie zrozumiała chyba do końca wagi jego słów, przez co największy z największych wyraził się trochę niecenzuralnie: - Co Pani pie****i!


Tomasz Lis, w jakże barwnej i poetyckiej metaforze, wyznał na TT, że „bohaterstwo i odwaga to u nas zostały na spoconych „patriotycznych” T- shirtach za dwadzieścia kilka zeta sztuka.” Dobitnie to zrobił.  Nie od dziś wiadomo, że prawdziwy patriotyzm wybiera, pachnące klasyczną wodą „Polo”, T- shirty po trzy stówy za sztukę (co najmniej). Poniżej tej ceny lokuje się plebs i motłoch oraz  pijacy. Tomasz Lis, jako wybitny działacz podziemnych struktur, kolporter i drukarz bibuły, wyznał wszystkim: „Obaliliśmy komunizm, ale część narodu doszła do wniosku, że obalenie flaszki jest lepsze”. Tym bardziej, jeśli ma się na flaszkę kasiorę z 500+. W jakiej my Polsce dzisiaj żyjemy, pytamy? I jest odpowiedź czołowego publicysty od Jeniseju po Ren: w takiej, w której  rządzi „zorganizowana grupa przestępcza”.  A więc wszystko jasne. Bez złudzeń.


W tej dramatycznej sytuacji, w której różne rzeczywistości i narracje nakładają na się na siebie (co wyjaśnię za moment), Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” informuje: „W niedzielę o g.21 zapalimy w Warszawie łańcuch ze świec wokół Sądu Najwyższego”. Mamy XXI wiek, a najznamienitsi obywatele RP sięgają po egzorcyzmy odprawiane pod gmachem sprawiedliwości. Łańcuch rozświetlających ponurą ciemność świec, wosk kapiący na dłonie, kaptury, cichy śpiew i tajemny krąg wokół SN. To można wyjaśnić, to można zrozumieć. Historia się co prawda nie skończyła, ale jednocześnie, wszystko co się zdarzyło w naszych dziejach, jest obecne tu i teraz, na wyciągnięcie ręki. Nastąpiło spiętrzenie narracji, dowolnie sięgamy po wybrany fragment z przeszłości - na przykład po faszyzm - i mówimy, że on nas znowu dopadł. Że powróciły czasy stanu wojennego. To jest trochę tak jak podczas montażu cyfrowego filmu. Dawniej, w czasach analogowych, żeby sięgnąć po wybrane ujęcie, trzeba było cofnąć taśmę z materiałem wyjściowym, a potem dopiero dopisać je do tworzonego dzieła. Linearnie. Dziś niczego nie trzeba cofać. Dzięki zapisowi cyfrowemu, w każdej chwili sięgamy po dowolny fragment nagranych zdarzeń i wrzucamy je do naszej filmowej rzeczywistości. Do tej realnej także. Co za komfort!


 Nie tworzymy już co prawda żadnych nowych idei, ale mamy za to pod ręką wszystkie te, które już dawno przeminęły, możemy je w absurdalny sposób zestawiać z naszą aktualną sytuacją. Możemy odwracać znaczenie kluczowych pojęć i słów, obrazów, a nawet uczuć. Nienawiść jest troską o demokrację, a reforma sądownictwa popierana przez obywateli to zabójstwo i zamach stanu. Język polski nie wytrzymuje już tej dramatycznej próby czasu. Ale tylko pozornie. Bo gdyby jednak opozycja dokonała rzeczywistego przewrotu i odsunęła siłą PiS od władzy, to wtedy prawdziwy zamach stanu zostałby nazwany przywróceniem demokracji. Tak by to było. Zaprowadziliśmy w kraju spokój i rządy prawa. I wbrew faktom, bo one w amoku politycznej poprawności nie mają żadnego znaczenia, Bruksela i Berlin uznałyby, że demokracja zwyciężyła.
 
Na razie jednak, na prawdziwy zamach stanu się nie zanosi. Wrze jednak niesamowicie w różnych strukturach o nazwach OSA, TAMA, Obywatele RP i KOD. Każda z nich szykuje się do radykalnego protestu. Każda w innym czasie. Jedna dziś, druga jutro, trzecia w niedzielę. Sfrustrowana internautka dopatruje się w tym  (czy słusznie?)  wybujałych ambicji liderów tych organizacji, po prostu zażartej walki o splendor każdego z osobna, więc stwierdza dosadnie i niecenzuralnie: „Każdy ch** ma swój strój”. Co robić? Ponoć coś ważnego ma się zdarzyć pod Sejmem w niedzielę po południu. Walter Chełstowski, postać nietuzinkowa w tamtych kręgach, radzi swoim koleżankom i kolegom, by udawali w pracy zwolenników PiS, żeby uniknąć represji. Jest precyzyjny. Nie wolno zostawiać na biurku swojego telefonu, bo wiadomo – zajrzą i zdemaskują. Jacek Żakowski idzie dalej: dostęp do Internetu w Polsce będzie taki w Korei Północnej. W tym obłędzie pryskają też jak bańka mydlana ostatnie złudzenia jeśli chodzi o twór polityczny Kukiz`15. W sprawie sądów już gra w jednej lidze z Platformą i Nowoczesną. Ale to dobrze. Lepiej teraz wiedzieć, kto jest kim niż zawierać jakieś alianse, a potem zostać wystawionym do wiatru. Póki co, mamy piątek, nie piąteczek, piąteczki dla opozycji już się skończyły. To jest czarny piątek - drugi dzień „zamachu stanu” w Polsce.       
     
Źródło: Se.pl, TT, TOK FM, TVP INFO


ilustracja z:https://ro.com.pl/wp-content/uploads/2016/02/S%C4%85d-Najwy%C5%BCszy.jpg
Hun
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>