Mierzmy siły na mocarstwową Polskę!

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  6
Mam przyjaciela, któremu bardziej opłaca się uprawiać handel hurtowy niż operować ludzi. Ten fakt dużo mówi o stanie polskiej medycyny, ale dzisiejszy tekst nie będzie poświęcony ochronie zdrowia. Kolega ów ma kontrahentów za granicą. Kiedyś jego słowaccy partnerzy przedstawili mu swój zupełnie nierealny plan sprzedaży na nadchodzący rok. Gdy przyjaciel zwrócił im uwagę, że nie mają najmniejszych szans na realizację planu odpowiedzieli, że oczywiście wiedzą, iż tak jest. Zdawali sobie sprawę, że nie ma najmniejszych szans na realizację założeń, ale powiedzieli, że gdyby nie stawiali sobie takich planów - nie wiedzieli by, w którym kierunku mają iść!
Ta opowieść kolegi przypomniała mi się, gdy oglądałem program "Południk Wildsteina". Jedna z osób zaproszonych do studia, pani Bogumiła Berdychowska, specjalistka od stosunków polsko-ukraińskich powiedziała tak: "...podstawowym interesem geopolitycznym Polski jak i każdego innego kraju jest by w jej sąsiedztwie było możliwie dużo przyjaznych krajów, współpracujących, a nie wrogich. Dlatego, że taki komfort wynikający z przyjaznego otoczenia pozwala na to, żeby się skoncentrować na własnym podwórku, żeby efektywnie wykorzystywać szanse, które w tej chwili mamy..."
Ta opinia, pozornie słuszna, jest bardzo niebezpieczna dla myślenia w kategoriach interesu Polski. Celem działania na arenie międzynarodowej nie ma być to, żeby wokół nas byli nasi sami przyjaciele, bo to jest utopia. Nie o to chodzi, byśmy sobie wzajemnie z Rosjanami, Ukraińcami i Niemcami spijali miodek z dzióbków, tylko o to, by oni nie ważyli się mieszać w nasze sprawy, wysyłać na nasze ziemie czołgi, mordować naszych obywateli, szantażować nas zakręcaniem kurków z gazem, rakietami Iskander, albo przysłaniem muzułmańskich imigrantów, czy zmniejszeniem dotacji z budżetu Unii Europejskiej!
Utrzymywanie za wszelką cenę dobrych stosunków z sąsiadami nie może być również środkiem do osiągania celów w polityce zagranicznej, ponieważ się nie sprawdza. Nie sprawdza się w stosunkach ze wschodem, gdzie rozumiany jest wyłącznie argument siły, ani z zachodem, gdzie postrzegani jesteśmy jako kraj lenny.
Celem polskiej polityki, ideałem do którego trzeba dążyć powinna być niepodległa, mocarstwowa Polska. I nawet gdyby cel ten był trudno osiągalny, to wskazuje nam kierunek, w którym powinniśmy podążać. Dokładnie tak jak słowackim hurtownikom, z którymi handluje mój przyjaciel. Mając cały czas na uwadze ten właśnie cel: potężną i mocarstwową Polskę, a nie utopijne i nierealne "dobre stosunki " z sąsiadami wiemy, w którą stronę iść.
Tylko zrozumienie celu do którego się dąży umożliwia racjonalne postępowanie. Szczególnie wtedy, gdy cel  jest trudny do osiągnięcia. Proszę pozwolić, że posłużę się pewnym przykładem z mojej dziedziny. Celem postępowania lekarskiego, jest ratowanie życia i zdrowia. Czasem cel jest mało realny. Nieraz podejmuje sie akcję reanimacyjną mimo znikomych szans powodzenia. Ale nie nam decydować kogo ratować. Do nas należy działanie. Mając przed sobą cel, jakim jest ratowanie życia pacjenta czasem musimy zadać mu cierpienie. Innym razem poważnie okaleczyć.  Na przykład poprzez amputację kończyny, czy odjęcie piersi... Tylko świadomość celu pozwala pacjentom znieść cierpienia i usprawiedliwia niektóre nasze działania.
Trzymając się dalej chirurgicznych analogii musimy powiedzieć, że aby w czasie operacji uniknąć zagrożeń jakie nas mogą spotkać pod postacią różnych powikłań, musimy te powikłania znać i mieć stale w pamięci możliwość ich wystąpienia. Trzeba zawsze zdawać sobie z nich  sprawę, być na nie przygotowanym i umieć sobie z nimi poradzić.
W kontekście sytuacji międzynarodowej Polski takimi możliwymi powikłaniami są wrogie działania przeciwników wewnętrznych i zewnętrznych. Wewnętrzni wrogowie idei niepodległej Polski są nam doskonale znani i rozpoznawalni. Łatwo ich rozpoznać, ponieważ paradują w czarnych marszach niosąc transparenty z ordynarnymi hasłami, opowiadają kłamstwa i piramidalne brednie w mediach, mącą w kraju i poza granicami.  Znacznie groźniejsze jest zagrożenie zewnętrzne. Mam na myśli działania nazywane "wojną hybrydową", czyli wspomaganie terroryzmu, szantaż, szpiegostwo, ataki hackerskie, wzniecanie i rozpalanie konfliktów wewnętrznych i międzypaństwowych i wszelkie inne działania, które prowadzone umiejętnie, umykają świadomości poddawanych im społeczeństw. Sęk w tym, że współczesne społeczeństwa Europy nie zdają sobie sprawy z tego, że są od dłuższego czasu obiektem ataku ze strony Putina. Opisy działań Rosji zajęłyby kilka razy tyle miejsca, na ile pozwala mi redakcja, więc dla niedowiarków przytoczę tylko dwa przykłady. Pierwszy z nich, to rosyjscy pseudokibice, którzy wywoływali zamieszki w czasie ostatniego Mundialu, a którzy cechowali się między innymi doskonałą znajomością prowadzenia działań w ramach tzw. partyzantki miejskiej oraz tatuażami charakterystycznymi dla służb specjalnych. Kolejny przykład działań hybrydowych, to będący przedmiotem dochodzenia amerykańskich agencji bezpieczeństwa wpływ rosyjskich służb na zbliżające się wybory w USA. Poważnie bierze się pod uwagę nie tylko to, że Rosjanie dopuścili się ataków na amerykańskie serwery, ale nawet możliwość bezpośredniego wpływu na proces głosowania. O sprawie donosił miesiąc temu The Washington Post, zaznaczając, że sprawa nie jest jeszcze definitywnie wyjaśniona. Niestety świadomość skali zagrożenia, jakim są działania Rosji wobec Europy i Stanów Zjednoczonych z trudem dociera do atakowanych nimi społeczeństw. Tymczasem jedynym sposobem na skuteczne przeciwdziałanie, na zebranie sojuszników, na obronę, jest uświadomić sobie zagrożenie. No, i znać kierunek, w którym trzeba podążać!
 
Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński powiedział kiedyś: "Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej".  Dla dobra następnych pokoleń musimy mierzyć siły na zamiary. Wierzyć w przyszłą wielkość Polski, pragnąć jej i szykować siły, by ją osiągnąć.
 
 
Lech Mucha
 
Tekst ukazał się drukiem w tygodniku Polska Niepodległa (20.10.2016)
 
5
5 (1)

6 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Sądząc z kontekstu, mocarstwowość którą proponujesz nazwałbym kieszonkową. A ja bym wolał mocarstwowość prawdziwą i w duchu sarmackim.

Droga do Wielkiej Polski prowadzi poprzez szeroko rozumiane Międzymorze. Między innymi dlatego, że nasi sąsiedzi - łącznie z Ukrainą - są od nas gospodarczo i intelektualnie słabsi. A nawet gdyby nad nami przeważali, to nie w tak przygniatającym stopniu, jak Rosja czy Niemcy. Nasi słabsi sąsiedzi nie mają ideologii ani instytucji niezbędnych do zniszczenia Polski, natomiast Rosja i Niemcy mają takie ideologie i instytucje, i skutecznie ich używają.

Nie czuję chemii do pani Berdychowskiej. Nie czuję chemii do Huberta Łaszkiewicza i wielu innych przyjaciół Ukrainy ze szkoły Kłoczowskiego. Ale Berdychowska w tym wypadku ma rację.
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
No, ja właśnie uważam, że nie miała. Sens jej wypowiedzi, był bowiem taki, że w trosce o dobre układy z sąsiadami mamy przymykać oko na ich antypolskie nastawienie i cześć dla morderców. W tymczasem naszym celem nie jest przyjazna Ukraina, choć oczywiście, lepiej, żeby była przyjazna, ale pozycja Polski
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zręczniej byłoby sie nie wywyższać ponad słabsze narody, a pozycja Polski i tak nie osłabnie w tych relacjach. inaczej mówiąc, po co ciągle wspominać o tym, że jesteśmy szlachetni i lepsi, skoro i tak jesteśmy? Po co wypominać, że jesteśmy bogatsi, skoro i tak jesteśmy? Kultura wymaga, by junior-partnera traktować... po partnersku. Nie zniechęcać, nie dołować, nie lekceważyć, nawet nieco dopieszczać, choć bez zbędnej przesady. Ukraińcy i tak mają świadomość, że są od nas sześć razy biedniejsi, co na pewno dobrze im na cerę nie robi.

A my mamy po prostu kompleks niższości maskowany kompleksem wyższości. Niesłusznie, bo mimo wszystkich nieszczęść i upokorzeń jakich doznaliśmy, mimo wszystko ciągle górujemy nad otoczeniem w Międzymorzu i to otoczenie dobrze o tym wie. To dlatego Czesi ciążą ku Niemcom, a Ukraińcy i Litwini są wobec nas nieufni. Postarajmy się jednak przełamać tą nieufność...
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Ależ to wogóle nie o to chodzi... W naszym interesie leży, by na Ukrainie - o ile ona wogóle przetrwa, nie było ukraińskich nacjonalistów ani ich wyznawców. A jeśli kiedykolwiek mamy na nich wpłynąć, to tylko teraz, gdy jesteśmy (trochę) silniejsi i w lepszym położeniu. Mówię, o ściśle prakrtycznych powodach, dla których należy teraz ustawić ich tak jak nam pasuje, a nie o żadnej ideologii, ani wywyższaniu się, ani wspominaniu szlechetności. W polityce międzynarodowej zarówno o szlechetności, jak i o kulturze należy zapmnieć. A już wobec wschodnich sąsiadów zwłaszcza. W stosunku do wschodnich sądsiadów również o partnerstwie należy zapomnieć pod karą wejścia w pułapkę,
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Całkowita zgoda i aż dziwi że obecnie nam miłościwie panujący, nie przedstawili dotąd właśnie takiej wizji. Choć rozumiem że taka wizja znalazła by swoich solennych krytyków do ostatniej kropli krwi i kamienia na kamieniu. Jeśli weźmie się pod uwagę nasze położenie geograficzne oraz typ sąsiedztwa, na co wpływu nie mamy, to jedyne co przychodzi do głowy to Izrael. Oczywiście nie mamy nawet najmniejszych szans na pomoc jaką od USA otrzymywalo to państwo. Ale czy mamy jakąś lepszą alternatywę, niź mozolne pięcie się pod górkę? Zatem Polska powinna stawiać na rozwój gospodarczy oraz przemysłu zbrojeniowego. Nic nowego, ktoś powie.Owszem, nowe w tym wszystkim powinno być to, dlaczego postępujemy tak a nie inaczej,co powinno stać się powszechną, a moźe nawet dominującą rzeczą w świadomości obywateli. Jak do tego dojść i to w krótkim czasie, to już inna kwestia, ale chyba  nie mamy innego wyboru, jak tylko przygotować siebie (mam na myśli pokolenie dzisiejszych dorosłych) a zwłaszcza dzieci, na długi marsz i pracę u podstaw. To oczyści przedpole do myślenia w kategoriach, które niejako automatycznie ukierunkują działania i myśli ludzi. A gdyby przy okazji albo nawet po drodze, Polska osiągnęla przejściowo stan kieszonkowego mocarstwa (jak mówi alchymista), albo lokalnego mocarstwa... tym lepiej dla Polski. Wszak potegę buduje się czas jakiś i nie od razu Kraków zbudowano.
Dlatego tak ważną rolę powiny pełnić media i wychowanie szkolne. Dlatego zwykli ludzie powinni być świadkami prawdziwych przemian we wszystkich dziedzinach życia oraz widzieć jak te zmiany dokonują trwałej destrukcji podstawowych atrybutów IIIRP oraz ich elit i ich instytucji. Dopiero takie kompleksowe dziłanie na wielu polach na raz, pokaże siłę, konsekwencję i determinację obecnych elit. A jak wiadomo za elitami ciągnie cała reszta. Dopiero tak pomyślane działanie dokona dzieła najważniejszego - przeora trwale sytem myślenia i wartości w głowach Polaków.

Polityka zagraniczna to równocześnie wynik siły wewnęrznej państwa ( w kaźdym jego aspekcie) oraz determinacji elit politycznych jak i sił zewnętrznych.  Ale nie wyorażam sobie stworzenia postulowanego czasem międzymorza bez solidnej podbudowy w formie prężnnie działającej gospodarki oraz siły militarnej. Obecnie Polska jak i pozostałe krje mające jakoby wejść do tej grupy państw mają zbyt wielkie zaległosości i braki by zaczynać budowę czegoś co nie będzie miało oparcia w naturlnych czynnikach decydujących o sile wzajemnego przyciągania się państw. Jestem przekonany że jeśli jedno z tych państw zbuduje swój potencjał gospodarczo militarny, na tyle duży iż pozostałe państwa dostrzegą racjonalność powstania takiego tworu jak międzymorze, wówczas anstąpi to dużo sprawniej i łatwiej, niż gdyby chcieć budować to już , teraz. Zresztą casus Ukrainy i trudnych związków z nią wynika również z powodu słabości Polski oraz mizerii w jakiej znajduje aię sama Ukraina dzisiaj. Nie Powinno się zapominać że skutkiem zmian nastawienia jednego państa do drugiego bywa wewnętrzna zmiana w jednym z tych państw w obszarach zupełnie innych niż wynikło by to z prostego rozumowania o wzajwmnych relacjach. Zatem to co dzoś dzieje się na Ukrainie jutro moźe nie mieć już najmni3jszego znaczenia. Dzisiejsza Ukraina nie jest w tym stanie by zdeterminować politykę wobec Polski na najbliźsze pięć lat. To wszystko jeszcze się tam wielokrotnie zmieni. Zaleźy to również od polskiej polityki długofalowej wobec Ukrainy.

Ale wracjąc do głównego wątku...
Dlatego dziwi mnie ospałość w kwestiach sądów, rozmaitych fundacji, które są niczym innym jak jaczejkmi jakichś podejźanych grup albo nawet państw. Dziwi że dotąd nie posadzono nawet choćby jednej osoby za te złodziejstwa jakich dokonywno wręcz na masową skalę. Można by się się tak zdumiewać jeszcze nad setkami a może wręcz tysiącami przykladów i przypadków. Może ja nie mam wiedzy by dokonywć takich ocen, może zwyczajnie nie znam się na tej polityce przez wielkie P. Ale wiem za to, że czas ucieka nieubłaganie a mimo iż mamy przed oczami wspaniałe osiągnięcia PiS, to poczucie starconych lat, szans i okazji jakie dominuje wśród ludzi, powoli przeradza się w poczucie goryczy porażki, gdy widzą te same, znienawidzone gęby powtarzające nadal te swoje kłamstwa od lat w mediach i mających nadal te same prawa do działania, jawnie już i szyderczo wymierzonego w nas, Polaków. Bo Polska to przecież nie kto inny, ale my właśnie. To budzi mój najwyższy niepokój i obawy. Mój sprzeciw, wreszcie.

I niejako przy okazji, wyjaśnienie. Właśnie dlatego że jestem bez reszty zaangażowany w pracę u podstaw, która jak się okazało, dotąd była tylko igraszką, oraz pracą dla dobra Polski w biznesowym sensie tego słowa - właśnie dlatego mnie tu nie ma i nie ma moich komentarzy. Dzień jest zwyczajnie za krótki na to, by spokojnie czytać i pisać.
Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>