Niepoważni obrońcy demokracji

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  9
„Blisko sto osób - przedstawicieli różnych profesji, środowisk i orientacji politycznych z wielu miast Polski - podpisało się pod oświadczeniem. Część z nich postanowiło założyć stowarzyszenie o nazwie Ruch na Rzecz Demokracji. (…) Podpisani pod oświadczeniem chcą również umacniać pozycję i autorytet organów kontrolujących władzę i stojących na straży praw człowieka i państwa prawa. Szczególną uwagę zwracają na Trybunał Konstytucyjny i niezawisłe sądy. Obecnie rządzący - ich zdaniem - próbują osłabić i zdezawuować istotne dla funkcjonowania demokratycznego państwa instytucje, takie jak TK, niezawisłe sądy i wolne media.” Te słowa mogłyby zostać napisane w sobotę wieczorem, tymczasem to notatka z archiwum tygodnika „Wprost” z 30 kwietnia 2007 roku. Chociaż w pierwszych doniesieniach pojawiały się takie nazwiska, jak Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa, zaś cała inicjatywa bywała przedstawiana jako nowy projekt polityczny pierwszego z nich, w chwili rejestracji stowarzyszenia liderem był już tylko Jan Widacki. Dziś o wydarzeniu tym nie pamięta właściwie nikt.

Historia lubi się powtarzać - oto 8 lat później, tym razem „spontanicznie” i „oddolnie” na Facebooku skrzyknął się Komitet Obrony Demokracji. Spontaniczność w takich sytuacjach zawsze jest dyskusyjna, gdy zjawisko od początku orkiestrowane jest przez media, zwłaszcza „Gazetę Wyborczą” i „Politykę”.  Akcja wydaje się być zresztą odpowiedzią na piątkowy apel Tomasza Lisa, który wydaje się mieć ambicje korespondencyjnego prowadzenia ludu na barykady. „PiS chce Polakom zabrać wolność. Przeciwstawić się temu mogą tylko obywatele. Mogą i muszą. Gdzie? Nie w Sejmie, a więc?” pytał Lis, a odpowiedź pojawiła się natychmiast. Inspiracją był ponoć wpis Krzysztofa Łozińskiego na niszowym portalu antypisowskiego betonu „Studio Opinii”.
Od góry wielkie i po wielokroć zgrane słowa oraz opornik jako symbol, od dołu agresja i kompromitujące błędy ortograficzne przejętych losem zagrożonej 26-letniej wolności obywateli.  Facebookowa grupa puchnie, w czym pomaga mechanizm dodawania do tego typu zgromadzeń osób również bez ich zgody i wiedzy. To częsta praktyka, która jednak nowego znaczenia nabiera, kiedy autorzy przedsięwzięcia wraz z sympatyzującymi z nimi jawnie mediami co chwila ogłaszają, że obrońców jest już tyle a tyle tysięcy. W tle mamy deklaracje mniej lub bardziej znanych osób, z których jedne przyłączają się do akcji, a inne, wręcz przeciwnie, wyrażają zdziwienie, że ktoś je do niej dopisał.

Autor akcji, Mateusz Kijowski, wcześniej odpowiadał za happening, w ramach którego mężczyźni umieszczali w internecie swoje zdjęcia w sukienkach i spódnicach, co miało być symbolizować sprzeciw wobec gwałtów. Ostatnie działania Kijowskiego to wyraz „obywatelskiej troski”. W manifeście czytamy m.in. „ Demokracja w Polsce jest zagrożona. Działania władzy, jej lekceważenie prawa oraz demokratycznego obyczaju zmuszają nas do wyrażenia stanowczego sprzeciwu”. Głównym impulsem jest zaś przyjęcie przez sejm nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
Trybunał, który w latach 2005-2007 jawił się jako najsilniejszy, obok mediów, bastion sympatyków zachowania starego porządku, jest dziś ciałem całkowicie podporządkowanym Platformie Obywatelskiej. Obecny szef Trybunału, profesor Andrzej Rzepliński, do partii komunistycznej zapisał się wkrótce po masakrze robotników na Wybrzeżu, zaś wyrzucony z niej został 10 lat później. W III RP związany między innymi z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, przymierzał się do funkcji ministra sprawiedliwości w rządzie Platformy. Obecną funkcję sprawuje, jak absolutna większość członków TK, z nominacji tej partii. „Mamy nie tylko rząd, mamy zaprzyjaźniony Trybunał Konstytucyjny” – mówił w 2014 roku senator PO Jan Rulewski. Ta niesłusznie zapomniana wypowiedź tłumaczy skąd bierze się dzisiejsza histeria. Krzyk poniósł się, gdy PiS przegłosował ustawę, blokującą niezgodny z prawem wybór nowych członków TK przez odchodzący parlament. Warto pamiętać, że nawet w świetle nowego rozwiązania przewaga opozycji zostaje zachowana. Gdy czytamy o zamachu na demokrację, pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno w „Gazecie Wyborczej” Ewa Siedlecka pisała o „skoku na Trybunał Konstytucyjny”, oskarżając o złamanie obyczajów… PO i PSL. „To, co zrobiono z prezydencką ustawą o Trybunale Konstytucyjnym w Sejmie, jest żenujące.” – pisała w czerwcu Siedlecka i tłumaczyła czytelnikom, co właściwie stało się na Wiejskiej. „Posłowie (…) nie zgodzili się, by kandydatury do TK mogły zgłaszać gremia prawnicze, bo wtedy można by porównać jakość tych kandydatów z forsowanymi przez polityków. Smutne, że tylko PiS i okolice głosowały za większą demokratyzacją wyboru sędziów. Posłowie usiłowali obniżyć do poziomu śmieszności, wymagania na sędziego TK. Nie zgodzili się na proponowaną przez prezydenta czteroletnią karencję, zanim z fotela parlamentarzysty czy urzędnika można się będzie przesiąść do Trybunału. Usiłowali wyeliminować z postępowania przed Trybunałem prokuratora generalnego. Wreszcie: obecna rządząca koalicja zrobiła skok na Trybunał, zawłaszczając obsadzenie dwóch miejsc przypadających przyszłemu Sejmowi.” Tak, to naprawdę „Gazeta Wyborcza”. Ta sama, która dziś zamach na demokrację widzi w próbie odwrócenia czerwcowych, niekorzystnych według jej dziennikarki, zmian.

Wraz z nią problem widzą organizatorzy i sympatycy KOD. W jedną, przerażającą całość układać im zaczyna się i nowa ustawa o Trybunale, i brak PSL w sejmowej komisji ds. służb specjalnych, i nawet próba interwencji Piotra Glińskiego wobec wystawienia w państwowym teatrze quasi pornograficznego przedstawienia. I choć to ostatnie o wiele radykalniej chwilę wcześniej zablokować próbowali radni wrocławskiej Platformy, mądrość etapu podpowiada, by powtórzyć histerię sprzed 10 lat.

Wydaje mi się, że próby te, chociaż w jakimś stopniu konsolidują pozostały Platformie żelazny elektorat, są dziś skazane na porażkę. Entuzjastyczne przyjęcie inicjatywy przez media (powstanie kilkunastostysięcznej grupy na portalu społecznościowym jest tematem numer jeden poniedziałkowej „Wyborczej”) osłabia jej wiarygodność na starcie. Wpisy, często świadczące o braku kultury i pełne pogardy wobec politycznych przeciwników, odstraszają część potencjalnych  sympatyków. Jeden z uczestników, matematyk i publicysta Bogdan Miś kategoryzuje przeciwników KOD  (w jego pełnym tolerancji wpisie są „śmieciami”) dzieląc ich na trzy grupy: „prostaków z nizin społecznych”, „zajadłych antysemitów” i „katolickich fundamentalistów.  Inni wolą koncentrować się na poszukiwaniu, jak w starych, dobrych czasach, autorytetów moralnych. I znajdują, widzimy więc po raz kolejny te same nazwiska, które swą moc sprawczą utraciły jeszcze wcześniej, niż ich bardziej cyniczni koledzy z PO. KOD, wraz ze swoimi medialnymi przyjaciółmi, powiela jak na razie wszystkie błędy, które doprowadziły do kolejnych porażek Platformę Obywatelską i Bronisława Komorowskiego, a wiele lat wcześniej Unię Wolności.

Obrońcy nie tyle demokracji, co stanu posiadania jednej formacji towarzysko-politycznej przegapili moment, gdy przestali być traktowani poważnie. 10 lat temu stronnictwo zmiany było wobec nich na swój sposób bezsilne, sparaliżowane i zaszokowane rozmiarami krytyki płynącej z drugiej strony. Co więcej, ta przekłamująca obraz rzeczywistości narracja nie znajdowała żadnej znaczącej przeciwwagi. Dzisiaj te same figury retoryczne, wyciągnięte zbyt nerwowo i zbyt wcześnie, budzą jedynie wesołość. Pasy transmisyjne władzy zderzają się ze zdrowym rozsądkiem i ironią użytkowników Twittera czy Facebooka. Przekonane o własnej nieomylności radzą sobie w jedyny znany sobie sposób – krzycząc głośniej i agresywniej, odmawiając prawa głosu inaczej myślącym. Administrator profilu KOD na Twitterze nie nadąża z blokowaniem (także prewencyjnym) nieprawomyślnych internautów. Dzisiejsi „obrońcy demokracji”, próbujący doklejać sobie do zdjęć oporniki i zwołujący się na demonstracje w rocznice stanu wojennego, oczami duszy widzą się już w nowych, pisowskich więzieniach. Sami okazują się jednak najbardziej bezwzględnymi dla siebie sędziami, skazując się na śmieszność w czasach szerszego dostępu internetu.

https://twitter.com/karnkowski

Artykuł (w wersji skróconej) ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
5
5 (4)

9 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
A ja znalazłem taki tweet:
 

Komitet Obrony Arabskiego. Komitet Obrony Flagi. Komitet Obrony Walenia w Teatrze. Komitet Obrony Lewickiej.

Widać, że komitetów ci u nas mnoga, jak to mawiają Rosjanie.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Od kiedy taki wrażliwy się stałeś? laugh
Obrazek użytkownika max

max
To nie wrażliwość, to czysta ludzka litość.
Autor drugiej wypowiedzi chciałby zapewne dokooptować do Komitetu parę osób pamiętających dobre czasy Franza Josefa. Tym już zdecydowanie nie dałoby się nic "wcisnąć", z określonych przyczyn. ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Może też bym miał jakąś litość, gdyby mi już dawno temu ręce nie opadły, patrząc na to wszystko :)
Obrazek użytkownika max

max
Moja litość - mocno zabarwiona pogardą. ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Zostałem Obrońcą Demokracji - wprawdzie bez swojej wiedzy i zgody, ale zawsze ;)
Wchodzę ci ja dzisiaj na fejsbuka i widzę, że ktoś dopisał mnie do grupy "oporników". Teraz żałuję, że od razu się wypisałem i nie zrobiłem pamiątkowego screenshota - może na jakąś rentę kombatancką bym się załapał, jak już powstanie nowy ZBOWiD weteranów walki z pisizmem?
pozdr.
GG

Więcej notek tego samego Autora:

=>>