Polityka dla niezdecydowanych

 |  Written by Rosemann  |  0
Tekst niniejszy zainspirował kolega Marek Zegarek z Salonu24, który pod poprzednim tekstem napisał „Pytanie czy pan ma pomysł na skomentowanie dzisiejszych marszów opozycji?”* Abstrahując od tego, że cały poprzedni tekst był właśnie moim komentarzem pozwolę sobie zauważyć, że akurat mój komentarz do sobotniego marszu jest chyba najmniej istotny. Znacznie bardziej istotne jest to, że poza sporem o liczbę uczestników nic z tego marszu nie wynikło i nie pozostało. Sobotni zaczyn okazał się jakby zakalcem. Gdyby sprawa frekwencji była wyłącznie tematem, który próbowaliby narzucić organizatorom oponenci aby odwrócić uwagę od istoty rzeczy, wyglądałoby to lepiej. Rzecz w tym, że spór o frekwencję jest jedynym sporem, który protest opozycji wywołał. Przypomina mi to trochę jedną z ostatnich scen filmu „Żywot Briana”, w której na Golgotę, pod krzyż Briana przychodzi uzbrojony oddział Judeańskiego Frontu Narodowego rozbudzając nadzieje bohatera na ratunek. Bojownicy wydobywają miecze i… pakują je sobie w serce. Umierający przywódca z dumą zwraca się do Briana „Ale im pokazaliśmy!”**

Spór o frekwencję, sam w sobie groteskowy w kontekście troski wszystkich o losy Rzeczpospolitej, dodatkowo wzmocniony został poprzez komiczne przedstawienie dość dużego i rzetelniejszego od wszystkich szacunków liczenia uczestników głowa po głowie na dostępnym nagraniu i, jeszcze bardziej, poprzez pokraczną próbę obrony szacunku warszawskiego Ratusza przez wiceprezydenta miasta Jóźwiaka. Wyjaśnił on, że do szacowanych przez policję 30 tys. z pl. Na Rozdrożu po drodze dołączyło ponad 200 tys. by z jakichś powodów przed końcem manifestacji ponownie się odłączyć co dało policji 40 tys. na pl. Piłsudskiego. Stoi to jakby w sprzeczności z jego sobotnimi komunikatami, że do 200 tys. na Nowym Świecie przed pl. Piłsudskiego dołączyło jeszcze 40 tys.

Ale zostawmy metody szacunkowe i ich efekty a skupmy się na tym, co z marszu wynika. Ja nie przypadkiem odwołałem się do samobójstwa Judeańskiego Frontu Narodowego. Nie wiem czy organizatorzy marszu, w pogoni za spektakularnym, jednorazowym sukcesem nie zdali sobie sprawy, że to prosta droga do serii prestiżowych porażek. Dowiedli już, że ich modus operandi opiera się wyłącznie na organizacji marszów zatem musimy spodziewać się następnych. Sprowadzenie sobotniego marszu do pythonowskiego „Ale im pokazaliśmy” w zasadzie nie pozostawia im pola manewru. Muszą nadal „pokazywać” co powinno zaowocować 300 tys., 500 tys., milionem… Rzecz w tym, że, jak się pokazało, nawet te 250 tys. to była bajka. Rzecz także w tym, że następne marsze będą liczone równie albo i bardziej wnikliwie niż ten.

Zostawmy więc także, na tyle ile to możliwe, ten i cała resztę marszów. Zastanówmy się co ma zrobić tytułowy niezdecydowany konsument naszego życia politycznego. Wyobraźmy sobie, że jestem nim, co o tyle nie jest trudne, że nie brałem z obecną władzą ślubu ani nie złożyłem jej wyznania wiary. Potrafię bez trudu wyobrazić sobie moment, w którym obecna władza odwali czy odpali taki numer, po którym uznam, że mi z nią nie po drodze. To nie jest dla mnie jakiś wielki problem.
Problem to będzie dopiero po tym, jak się na władze obrażę. I sprowadzi się do braku alternatywy. Od jakiegoś czasu ta potencjalna alternatywa wymyśliła sobie dość kuriozalną zabawę polegającą na zwalczaniu z cała mocą problemów, które sama wcześniej wymyśla. Tak było z zakazem aborcji, tak jest z wychodzeniem z Unii. I z tym zderzy się każdy ewentualny rozczarowany, który ma w realnym życiu realne problemy i dodatkowe, wirtualne nie są mu do niczego potrzebne. Tak jak ci, co te wydumane problemy rozwiązują na ulicach.

Tu pozwolę sobie na drobną herezję i zauważę, że spośród maszerujących w sobotę przez Warszawę najpoważniejszą konkurencją dla PiS pozostaje Platforma. Jednak to nie efekt jej siły tylko słabości jej opozycyjnych partnerów i konkurentów zarazem. To Platforma głownie odpowiada za te „250 tys.” w Warszawie. To jednak też ta sama Platforma, która w Sejmie a to wychodzi z głosowania, a to cieszy się, że przegrała głosowanie.

W sytuacji, w której „wyborca niezdecydowany” musiałby się jakoś określić a ma do wyboru „straszny PiS”, „dupowatą PO” albo „inteligentną inaczej .Nowoczesną” najszybciej pozostanie nadal niezdecydowany. W następnej kolejności spodziewać się można zadziałania „efektu zwycięzcy”, który zawsze stanowi handicap rządzących. Bo trzymać z „dupowatymi” albo „inteligentnymi inaczej” to jednak głupio.

Nie przeczę, że opozycja to istotna wartość systemu demokratycznego. Nie ukrywam, że od opozycji oczekuję sensownych i skutecznych działań mimo, że w wyborach popierałem obecną władzę. I mam prawo oczekiwać bo znaczna część opozycji funkcjonuje w oparciu o publiczne pieniądze. Wcale nie dzielę z wyznawcami PiS i Prezesa satysfakcji z kolejnych wpadek i „samozaorań” prominentów PO i .Nowoczesnej. Cieszą mnie one o tyle, że uważam, iż pycha powinna być karana a głupota ujawniana. To, tak nawiasem, dotyczy także władzy.

Zatem, jako hipotetyczny niezdecydowany mam innym niezdecydowanym do powiedzenia tyle tylko, że warto się przyglądać a z decyzjami lepiej czekać. Aż #dobrazmiana czy inna zmiana się wreszcie wykrystalizuje na tyle, że będzie cokolwiek wiadomo.
 
* http://rosemann.salon24.pl/709611,kod-ziarze-chodziarze#comment_11501176
** (5, 10 minuta fragmentu) https://youtu.be/tRJlo2WRDbw

Img.:
http://memy.pl/mem_182162_kiedys_sadzilem_ze_jestem_niezdecydowany    @kot
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>