Szatan zwany Unią Europejską czyli debata

 |  Written by Rosemann  |  0
Trudno zaprzeczyć, że najpoważniejszym, koronnym wręcz argumentem przeciwko istnieniu wspólnoty europejskiej jako sformalizowanego bytu jest zapał, z jakim ludzie działający w jej imieniu starają się co dnia by do cna ją skompromitować. A jak uczy pismo, fałszywych proroków, którzy „przychodzą w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami” najłatwiej poznać po owocach ich działań. Stąd, z tego nawiązania do Nowego Testamentu wziął się mój tytuł. Z takiego szybkiego skojarzenia bo tak naprawdę nie uważam wcale, by Szatan stał za tym wszystkim, co złego dzieje się w Brukseli i Strasburgu. On palcem nie musi kiwać by kogokolwiek tam sprowadzać na złą drogę. Robi to za niego, i to z imponującym skutkiem, głupota i pycha europejskich urzędasów próbujących zamknąć świat w ramy swoich debilnych dyrektyw. On nie przykłada też ręki do durnych wystąpień ludzi, których równie durni obywatele Europy wybrali na swoich przedstawicieli. On tylko zaciera ręce i pewnie z satysfakcją myśli „Róbcie tak dalej”. O ile chce mu się w ogóle nad tym wszystkim pochylać. Swego czasu Coryllus, pisząc o Saudku, znakomicie objaśnił z kim się Szatan liczy i kogo olewa.*

Ten pseudometafizyczny wstęp byłby w zasadzie wszystkim, co chciałbym powiedzieć o brukselskiej menażerii gdyby nie to, że od czasu do czasu zdarza się jej pakować na nasze, moje podwórko.

Pewnie dziś albo w najbliższych dniach Parlament Europejski, głosami większości frakcji, przyjmie jakąś ostrą w swej wymowie rezolucję w sprawie Polski. Może nawet pójdą za tym poważniejsze kroki. Można by potraktować tę rezolucję i cały ten brukselski rwetes poważnie i próbować z tym dyskutować gdyby nie wczorajsza debata, której efektem ma być jakoby wspomniana rezolucja. Piszę „jakoby” bo wiadomo i to, że rezolucja już została napisana, zgaduję że przy udziale jakiegoś zatroskanego polityka z Polski, nazywającego się Szczęsny Potocki czy tam może raczej Rafał Trzaskowski. Wiadomo też, że nikt nawet nie udawał, że rezolucja będzie efektem wczorajszej dyskusji o Polsce.

Jeszcze przed początkiem debaty w niektórych mediach oburzano się, że Polska będzie tam reprezentowana przez urzędnika dość niskiego rangą. Ale czym tu się oburzać skoro okazało się, że w zasadzie była to debata między Januszem Lewandowskim z PO i Ryszardem Legutką z PiS, która tak naprawdę nie zainteresowała prawie nikogo. Pojawiło się na niej mniej niż dziesiąta część pracujących w Strasburgu europosłów. Zatem trudno dziwić się, że nie pojawił się tam nikt ze ścisłego kierownictwa naszej egzekutywy. Oglądanie Thun czy Lewandowskiego nie stanowi dla nikogo aż takiej atrakcji by się specjalnie fatygować. Zresztą najpewniej wkrótce kto zechce, zobaczy ich u Pochanke czy Olejnik. Bez tracenia czasu na wojaże i towarzyszące im niedogodności.

Odpuszczenie sobie sprawy przez lwią część europejskiego parlamentu dowodzi tego, że tam w Strasburgu i Brukseli już nawet nie udają, że ich interesuje jakaś tam prawda o Polsce. W ogóle Polska. I pewnie miał rację Legutko sugerując, że spora część biorących te europejskie apanaże nawet nie wie gdzie tak konkretnie ta Polska leży. Bałkany to, Siedmiogród czy Kurlandia? Kiedy dojdzie do głosowania nad rezolucją większość uczestniczących w nim nie będzie mieć żadnego pojęcia o co chodzi a ręce podniosą bo takie będą klubowe ustalenia. Słane sms-em lub wciskane tuż przed głosowaniem do garści.

Pustki w czasie debaty, która poza parlamentarzystami z Polski zdołała przyciągnąć ledwie 5% składu izby, stoją w bolesnym kontraście ze sławnym już przekazem, publikowanym masowo przed debatą przez eurodeputowanych z PO.

„Debata w Strasburgu to głos zaniepokojenia przyjaciół Polski. Demokratyczny świat to widzi. Nie dał się oszukać rządowej propagandzie.” Odnosząc do tych słów tych trzydziestu kilku, którzy pofatygowali się na debatę można założyć, że ci hipotetyczni bądź rzeczywiści „przyjaciele Polski” niespecjalnie się niepokoją,  świat jakoś nie widzi tego, co sugeruje Lewandowski z resztą gromadki z PO lub też dał się jednak tej propagandzie oszukać.

Oczywiście można też sobie tego nie zakładać a przyjąć wersję znacznie oczywistszą. Tak samo się im chce manifestować „zaniepokojenie” jak „przedstawicielom” z PO klepać coś z własnej głowy na klawiaturze. „Przyjaciele Polski” i „demokratyczny świat” klepnie wszystko, co mu podsuną „przyjaciele z Polski”. Zatem po co tracić czas na wysłuchiwanie czyichkolwiek racji? Co zmieni takie czy inne wystąpienie skoro już wszystko ustalone? A instrukcję głosowania roześle się hurtem jak ów komunikat o „zaniepokojonych przyjaciołach Polski”.  I tyle całej tej „troski” i tego „niepokoju”. Pewnie jakby ktoś w uchwale walnął literówkę i stałoby tam miast „Poland” „Holand” to też by przeszło. Ot, polityka… I Szatan nie ma z tym nic wspólnego.
 
* http://coryllus.salon24.pl/530043,tu-ktos-wisi-a-tam-sie-pier-a-czyli-sztuka-patriotyczna,2


ilustracja z:
http://r-scale-27.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/4e6cd952...
Hun
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>