Prawda o strąconych samolotach

 |  Written by Nessun Dorma  |  1

Od kilku lat zdarza się coraz mniej "zwykłych katastrof lotniczych". Przed rokiem, nad objętym wojną terenem Ukrainy rosyjską rakietą BUK zestrzelono malezyjski samolot pasażerski z blisko trzystu osobami na pokładzie. Statki lotnicze stały się mniej bezpieczne, a pasażerowie, bardziej od potencjalnych awarii technicznych obawiają się aktów terroryzmu i zaplanowanej masowej zbrodni.

 

Ostatnio światem wstrząsnęła wiadomość o katastrofie rosyjskiego Airbusa podczas lotu z Sharm el Sheikh do Petersburga. Już wstępne ustalenia i hipotezy naukowców sugerują wybuch na dużej wysokości. Śledztwo jest jeszcze praktycznie nie rozpoczęte, więc do wszelkich wypowiedzi trzeba podchodzić z dużą ostrożnością. 

 

Nie sposób jednak nie dostrzec pewnych analogii i sprzeczności, które nasuwają się przy porównaniu tragedii nad Synajem z tragedią smoleńską. Rozpad szczątków rosyjskiego samolotu obejmuje powierzchnię dwudziestu kilometrów kwadratowych. Od razu wszyscy eksperci, a za nimi największe agencje informacyjne przekonywali, że rozrzut szczątków świadczy o rozpadzie odrzutowca w powietrzu. W przypadku katastrofy smoleńskiej,  samolot z polską delegacją na uroczystości katyńskie, lecąc na wysokości kilkunastu metrów rozpadł się na sześćdziesiąt tysięcy kawałków, które rozrzucone zostały na dużej powierzchni. Pomimo tego, śledztwo, prowadzone według specyficznych rosyjskich standardów ustaliło, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było uderzenie Tupolewa w brzozę, która rzekomo miała urwać skrzydło i doprowadzić do zderzenia z ziemią, po wykonaniu przez samolot "beczki" na wysokości kilku metrów. Ten stek bzdur przyjęty został przez światowe media, jak święte słowa i nikomu nie przyszło na myśl, że odrzutowiec z polskim Prezydentem i elitą generałów NATO rozpadł się już w powietrzu. (co ustaliły badania niezależnych naukowców)

 

Rosjanie, którzy za zgodą polskiego rządu, prowadzili samodzielnie śledztwo, utrudniając nieporadne i pozorowane zabiegi polskiej prokuratury wojskowej, już w dniu katastrofy winą za spowodowanie katastrofy obarczyli pilotów, przejęli wrak Tupolewa, ciała ofiar przewieźli do Moskwy, gdzie po skandalicznej procedurze identyfikacji umieścili je w zalutowanych trumnach i odesłali do Polski, z zakazem ich otwierania. (na co rząd Donalda Tuska skwapliwie przystał, wbrew prawnie obowiązującym procedurom). Do badania czarnych skrzynek nie dopuszczono Polaków, przesyłając komisji Jerzego Millera różnej długości kopie nagrań z czarnych skrzynek. 

 

Ci sami Rosjanie, już w dzień katastrofy w Egipcie wysłali specjalne ekipy ratownicze, a następnego dnia rozpoczęli transport ciał ofiar do Rosji. Bezzwłocznie też przystąpili do procedury zabezpieczenia i odczytania czarnych skrzynek i można być przekonanym, że to oni będą nadzorować badanie ścieżek dźwiękowych, nie zadawalając się zmanipulowanymi kopiami. Bez oczekiwania na zgodę strony egipskiej rozpoczęli transport szczątków wraku Airbusa do Rosji, jakby nie było oczywiste, że powinien on leżeć, zgarnięty buldożerami przez lata na pustyni. Najnowsze doniesienia mówią o "zewnętrznych przyczynach" tragedii oraz wykluczają błąd pilotów.

 

Ciekawe, czy dziennikarze "Gazety Wyborczej" i innych mediów, które tak chwaliły poprawę stosunków polsko-rosyjskich po 10 kwietnia 2010 roku, tak jak natrząsali się z komisji sejmowej Antoniego Macierewicza i innych środowisk, domagających się zwrotu czarnych skrzynek i wraku Tupolewa do Polski, będą się natrząsać z Rosjan, przekonując ich, że szczątki wraku nadają się jedynie na złom, bo przyczyny katastrofy są jasne i "arcyboleśnie proste" (jak to ocenił były prezydent Komorowski)? Czy starczy im odwagi, by analizować umiejętności rosyjskiego pilota i kwestionować jego dyspozycję psychiczną w trakcie lotu?

 

Jeżeli zmiana klimatu i władzy w ojczyźnie nie skłoni ich do poważnych i uczciwych  komentarzy - nie pozostaną osamotnieni: bezmyślni i politycznie poprawni dziennikarze największych światowych mediów naiwnie i z namaszczeniem powtórzą wszystkie oświadczenia Putina, który zapewne będzie osobiście nadzorował śledztwo katastrofy Airbusa, tak jak nadzorował śledztwo smoleńskie.

 

Aleksander Rybczyński

http://polskacanada.com

5
5 (4)

1 Comments

alchymista's picture

alchymista
...przecież "wojny im nie wypowiemy"...
Cieszę sie, że problem katastrofy smoleńskiej będzie podnoszony i pewne badania zostana wykonane - jak słyszymy - ze wsparciem budżetu państwa. Ważne, by zaangazować w to instytucje międzynarodowe, by wyjąć z ust argument, że to jakaś nowe "pisowskie wykopki".

Cieszę sie, że Pan stale ten problem podnosi.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>