Misja "Salamandry" (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
W kwietniu 1944 roku Józef Retinger rozpoczął tajemniczą misję w okupowanej Polsce.
 
 
     Po konferencji Wielkiej Trójki w Teheranie, Retinger, posiadający zapewne od swych brytyjskich przyjaciół dokładne informacje o jej przebiegu,  zwrócił się do premiera Mikołajczyka z propozycją wysłania go z misją do okupowanej Polski. Zdaniem Pomiana, cały pomysł wpisywał się  w szerszą aktywność Retingera w londyńskich kręgach politycznych. 
 
 
     Retinger był jednocześnie dobrze zorientowany w aktualnej polityce amerykańskiej. Jego informatorem w tej kwestii był zaprzyjaźniony z nim rtm. Stefan Zamoyski, dawny adiutant gen. Sikorskiego, a obecny oficer do zleceń płk. Leona Mitkiewicza, szefa polskiej misji wojskowej przy Połączonym Komitecie Szefów Sztabów. Zarówno z tytułu pełnionej funkcji, jak i wysokiej pozycji towarzyskiej w waszyngtońskich elitach, miał on dostęp do wielu nieoficjalnych, a zarazem kluczowych informacji dotyczących sprawy polskiej.
 
      Już w czerwcu 1943 roku rtm. Zamoyski pisał o przemożnych wpływach sowieckich w otoczeniu amerykańskiego prezydenta i o powstających planach politycznego powojennego porządku na świecie. „Tutaj utwierdza się – ostrzegał Retingera – dość silnie koncepcja uznania żądań rosyjskich, może bardziej z powodu przekonania, że nie będzie podstaw ani możliwości sprzeciwu, a także pobożnej wyobraźni, że przyniesie to trwałe ułożenie Europy Wschodniej, aniżeli przekonania o jakiejkolwiek słuszności (...). Koncepcja ta wypływa od najwyższych czynników i (…)  Roosevelt  (…) polecił przygotować projekt, jeżeli chodzi o Polskę, na przesłankach linii Curzona, oddania Polsce Gdańska, Pomorza i Prus Wschodnich oraz Śląska, a nawet przesunięcia naszej granicy zachodniej do Odry”.
 
 
      W brytyjskim Foreign Office sprawą misji Retingera zajmował się Frank Roberts, ówczesny naczelnika Central Department, w którego kompetencjach znajdowała się między innymi Polska. Z jego notatki wynika, iż w dniu 7 stycznia 1944 roku Retinger zwrócił się do swego dobrego znajomego gen. Colina Gubbinsa – szefa  Special Operation Executive (SOE) – z  prośbą umożliwienie mu przedostania się do Polski, informując równocześnie, że sprawa została uprzednio uzgodniona z  Mikołajczykiem.
 
 
      Roberts poparł wniosek Retingera, wskazując, że rząd brytyjski powinien udostępnić mu odpowiednie środki. Jednocześnie chciał się upewnić czy Retinger posiada rzeczywiste poparcie polskiego premiera.
 
 
      W wyniku interwencji Retingera Mikołajczyk wysłał pismo na ręce Edena, zastępującego chorego premiera Churchilla, w którym zaświadczył, iż propozycja Retingera ma jego całkowite poparcie. W tej sytuacji Eden zapowiedział pełne wsparcie Brytyjczyków dla misji Retingera.
 
 

          W dniu 15 stycznia doszło do spotkania Retingera z Robertsem. W sporządzonej notatce brytyjski dyploma zaznaczył, iż celem Retingera było uświadomienie Polakom w kraju prawdziwej sytuacji międzynarodowej, roli Związku Sowieckiego w wyzwoleniu Polski, konieczności ustępstw wobec Moskwy w sprawie granicy na wschodzie oraz wsparcia Wielkiej Brytani dla nawiązania przyjazaych stosunków polsko-sowieckich.

 
 
        W dniu 17 stycznia Eden spotkał się z Retingerem, co świadczyło o wadze misji wysłannika polskiego premiera.  „Powiedz Pan Polakom, - powiedział mu btytyjski szef MSZ - że my się o wschodnie granice Polski bić nie będziemy i jeżeli nie chcą stracić wszystkiego i uniemożliwić nam wszelkiej pomocy – to niech jak najszybciej dochodzą do zgody z Rosją”.
 
 
        Ostatnie polityczne rozmowy Retingera w Londynie zbiegły się dokładnie w czasie z wymianą komunikatów PAT i TASS. Umiarkowane i koncyliacyjne stanowisko rządu polskiego spotkało się z „brutalną”, jak wspominał ambasador Raczyński, sowiecką ripostą. Brytyjczycy niepokoili się, czy owe sowieckie deklaracje nie wpłyną na misję Retingera, więc przekonywali go, iż jest to jedynie gra ze strony Moskwy, mająca na celu wzmocnienie pozycji przetragowej przed rozpoczęciem negocjacji.
 
 
         Pomian trafnie więc zauważył, iż celem misji Retingera była próba zmierzenia się z „polskim dylematem”, którego sedno miało polegać „na tym, czy można było w zamian za zgodę na oddanie ziem wschodnich, uzyskać zgodę i gwarancje wolności i niepodległości Polski”.
 
 
      „Cała koncepcja – komentował po latach Nowak-Jeziorański – oparta była na fałszywym założeniu, że kosztem ustępstw terytorialnych i za cenę dopuszczenia komunistów do rządu można będzie ocalić niezależność państwa lub co najmniej jego demokratyczny ustrój”.
 
 
         Koncepcja ta zgodna była z ówczesnymi poglądami rządu brytyjskiego na sprawę polską, który starał się je narzucić – z częściowym sukcesem - polskim partnerom. Najważniejszym polskim politykiem, który skłaniał się ku temu rozwiązaniu był premier Mikołajczyk. W swoim wystąpieniu w dniu 12 grudnia 1944 w Chatham House, a więc już po dymisji ze stanowiska premiera, Mikołajczyk wskazał, że Retingera, jako  cieszący się zaufaniem Brytyjczyków, był dla nich najlepszym z polskiego punktu widzenia świadkiem i źródłem informacji o sytuacji i nastrojach polskiego podziemia. Jednocześnie Mikołajczyk przyznał, że liczył, iż jego specjalny wysłannik w możliwie najbardziej wiarygodny sposób będzie w stanie poinformować czynniki krajowe „o groźnej rzeczywistości, że jeżeli będą trwać w dotychczasowej bezsensownej polityce nieprzytomnie antyrosyjskiej i antykomunistycznej, to doprowadzą sami do tego, że Rosja i tylko Rosja będzie urządzała państwo polskie i tylko komuniści będą mieli w nim coś do powiedzenia”.
 
 
        Organizacją lotu Retingera zajmował się zastępca szefa SOE Harry Sporborg oraz  świetnie znający polskie sprawy oficerowie SOE – ppłk Arthur Terence Roper-Caldbeck i mjr Ronald Hazell.
 
 
        Z polskiej strony, na polecenie Mikołajczyka, wiekowym kandydatem na skoczka miał się opiekować doświadczony kurier MSW Tadeusz Chciuk (Marek Celt).
 
 
       Misja Retingera była utrzymana w tajemnicy zarówno przed prezydentem Raczkiewiczem jak i Naczelnym Wodzem gen. Sosnkowskim – przeciwnikami polityki ustępstw wobec Moskwy. Symbolem owej tajemnicy była czarna brezentowa maska, w której Retinger wsiadł na pokład samolotu odlatującego z Włoch do Polski. Jednak przebywający wówczas we Włoszech zastępca szefa Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza  mjr Marian Utnik zawiadomił natychmiast swoich przełożonych o  tajemniczym wysłanniku do kraju.
 
 
       Roberts ze smutkiem przyznał, iż w ciągu jednego dnia raport o misji Retingera trafił na biurko gen. Sosnkowskiego. Jeden z jego przełożonych – zastępca stałego podsekretarza stanu w Foreign Office – Orme Sargent opatrzył to dodatkowo tyleż zgryźliwym komentarzem: „I’m afraid Poles can keep nothing secret”.
 
 
       Ustalenie, kim jest tajemniczy „Brzoza”, zajęło podwładnym gen. Sosnkowskiego jedynie kilka dni.  Siemaszko podejrzewa, nie bez słuszności, że to właśnie aura tajemnicy, jaką otoczona była cała misja, pobudziła przeciwników Mikołajczyka do przeciwdziałania.
 
 
       Zaufany adiutant Naczelnego Wodza kpt Witold Babiński podkreślał, iż „Generał obawiał się, że te ześlizgi mogą doprowadzić do akceptowania przez premiera warunków, narzucanych przez Stalina. Czyli innymi słowy, że nastąpić może powtórzenie Sejmu Grodzieńskiego”.
 
 
       W depeszy do Komendanta Głównego AK z 4 lutego 1944 roku gen. Sosnkowski przestrzegał, iż  „tajemniczość wyprawy i rola Anglików w jej organizowaniu zdaje się wskazywać na to, że wysłańcy Premiera mogą być również zaopatrzeni w jakieś oświadczenia lub polecenia angielskie, tym bardziej że jak wiecie, wysiłki Anglików idą w kierunku skłonienia nas do zrzeczenia się Kresów w zamian za niepewne rekompensaty na Zachodzie i do nawiązania przez nas współpracy wojskowej z Sowietami, nawet bez uprzedniego porozumienia politycznego.”.
 
 
      W otoczeniu gen. Sosnkowskiego uważano Retingera w najlepszym razie za brytyjskiego agenta i kluczowego zwolennika „polityki ciągłych ustępstw” wobec Sowietów (tzw.„ześlizgów”), a w gorszym po prostu za agenta Moskwy. Nie lepszą miał też opinię w kierownictwie podziemia, przede wszystkim w KG AK, gdzie uważany był – wedle depeszy „Bora” – „za agenta angielskiego i międzynarodowego aferzystę.”
 
 
CDN.
 
 
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>