Wojna świadomych Polaków (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
Latem 1920 roku, w obliczu bolszewickiego najazdu, Polacy stanęli przed koniecznością obrony swojego państwa. Fenomen ówczesnych dni polegał na tym, że polskie społeczeństwo po raz pierwszy na taką skalę potrafiło się zintegrować w obliczu grożącego Polsce niebezpieczeństwa.  
 
      Powołana w dniu 1 lipca 1920 roku Rada Obrony Państwa wezwała do ochotniczego zaciągu do wojska polskiego
 
       Dla poparcia idei Armii Ochotniczej 8 lipca w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie przedstawiciele 216 organizacji społecznych powołali do życia Obywatelski Komitet Wykonawczy Obrony Państwa, którego przewodniczącym został gen. Józef Haller. Tego samego dnia Rada Miejska m.st. Warszawa wezwała mieszkańców miasta „by spełniając swój obowiązek, bądź speszyli do szeregów walczących, bądź podejmowali wewnątrz kraju pracę, która wzmocni organizację społeczeństwa i państwa, a pomoże do odparcia wroga”. Deklaracja ta zyskała poparcie wszystkim partii z wyjątkiem radnych Bundu, którzy uważali, iż „najracjonalniejszym wyjściem jest natychmiastowe zwrócenie się z wolą pokojową do Rosji Sowieckiej”. Odmienne stanowisko zajęli radni z pozostałych klubów żydowskich, którzy zapewnili, ze „ludność żydowska stolicy nie poskąpi ani mienia, ani krwi dla odparcia najazdu wroga”. 
 
       Z kolei radni endecji uznali, iż „Wróg uderza w Polskę od zewnątrz masami wojska, a od wewnątrz występną agitacją, szerząc zamęt rewolucyjny i osłabiając ducha jedności w narodzie. Pomagają mu w tym setki żydowsko-komunistycznych agitatorów”. Wezwali do jedności oraz masowego wstępowania do wojska.
 
       Jednocześnie Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego w licznych ulotkach, rozrzucanych także z samolotów,  zachęcało do ochotniczego wstępowania do armii. „Wszyscy na front”, „Brońmy Ojczyzny” – głosiły hasła na ulotkach – „Dość lenistwa, do szeregów” lub bardziej dosadne: „Jeżeli nie spełniasz obowiązków Polaka, toś nie Polak, jeno bolszewik. Powtórz to sobie, stań przed zwierciadłem i pluń sobie w twarz, żebyś wiedział jak sam siebie cenisz”.
 
       Ochotników uspokajano, iż pobyt na froncie mógł być niebezpieczny jedynie dla pechowców, gdyż „na wojnie nie ma się czego obawiać, (…) jeśli znajdziesz się na froncie, to jedno z dwojga jest pewne: albo znajdziesz się w bezpiecznym rowie, albo będziesz wystawiony na niebezpieczeństwo. (…) Jeśli zaś będziesz wystawiony na niebezpieczeństwo, to jedno z dwojga jest pewne: albo będziesz raniony, albo nie będziesz raniony. Jeżeli będziesz raniony, to jedno z dwojga jest pewne: albo jesteś ciężko ranny, albo lekko. (…) Jeżeli jesteś ciężko raniony, to jedno z dwojga: albo wyzdrowiejesz albo umrzesz. Jeżeli wyzdrowiejesz, nie masz się czego obawiać. Jeżeli umrzesz, to w ogóle nie masz się czego obawiać”.
 
       Apele te nie pozostały bez echa. Pierwsza na nie zareagowała warszawska młodzież. Na wiecu studentów Uniwersytetu Warszawskiego zadecydowano o zawieszeniu zajęć i wstępowaniu ochotniczym do armii (jednym z ochotników był późniejszy komunistyczny dygnitarz i morderca zza biurka – Jakub Berman). W celu skoordynowania działań wszystkich studentów warszawskich szkół wyższych powołano Ligę Akademicką Obrony Państwa. Wszyscy zdolni do noszenia broni studenci zobowiązani zostali do zarejestrowania się w sekretariacie Ligi, stąd partiami udawali się do obozu szkoleniowego w Rembertowie. Analogiczne deklaracje podjęła Liga Młodzieży Polskiej, stołeczne oddziały Związku Harcerstwa Polskiego i Towarzystwa „Sokół”.
 
      Równocześnie ze swymi wychowankami na apel zareagowali nauczyciele warszawskich szkół powszechnych, średnich i wyższych.
 
      Środowiska artystyczne Warszawy powołały Komisję Mobilizacyjną Związku Artystycznych i Literackich dla Obrony Państwa. Wielu artystów (m.in.: Stefana Żeromskiego, Ludwika Solskiego, Kornela Makuszyńskiego) przydzielono do zajmującego się propagandą Oddziału II Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej.
 
      Jak wspominał ówczesny wiceprezydent stolicy Artur Śliwiński: „Gorące tchnienie wojny owionęło mieszkańców i budziło wśród nich coraz większe poruszenie. (…) zaczęły samorzutnie powstawać najróżniejsze komitety, ligi, związki, usiłujące bądź to przyczynić się do powiększenia kadrów ochotniczych, bądź też przyjść walczącym z pomocą. Nie było bodaj takiego stowarzyszenia, takiej instytucji, takiej organizacji zawodowej, społecznej, naukowej, artystycznej, sportowej, czy jakiejkolwiek innej, któraby nie próbowała zademonstrować swego współudziału w rozpoczętej akcji ratowania kraju”.
 
       Wobec dalszej aktywności żydowskich środowisk komunistycznych, Ministerstwo Spraw Wojskowych wystosowało ściśle tajne pismo do dowództwa Okręgu Warszawa w którym napisano: „Z uwagi na możliwość rozwinięcia na szeroką skalę agitacji przeciwpaństwowej przez żywioły komunistyczne, zwłaszcza na terenie stolicy – koniecznością chwili staje się zabezpieczyć tutejsze oddziały przed zgubną propagandą, która w znacznej mierze szerzoną być może przez żołnierzy-żydów”.
 
       W niedzielę 18 lipca w Warszawie zorganizowano dzień Armii Ochotniczej poświęcony przeglądowi oddziałów ochotniczych oraz subskrypcji Pożyczki Odrodzenia Polski. Obchody te usiłowało zakłócić kliku prowokatorów bolszewickich, zatrzymanych przez policję podczas uroczystości na placu Saskim, a także agitator przeciw Pożyczce Odrodzenia, który został pobity przez tłum na ulicy Marszałkowskiej.
 
      Częste w tych dniach w Warszawie podobne incydenty, skłoniły władze do wprowadzenia zakazu przebywania na ulicach miasta po północy, a także ograniczenia napływu ludności zamiejscowej.
 
       W pierwszej połowie lipca, zgodnie z przyjętym przez Radę Miejską wnioskiem Magistratu, rozpoczęto w Warszawie tworzenie Straży Obywatelskiej. Począwszy od 20 lipca na Dynasach odbywały się ćwiczenia wojskowe 500 ochotników, przygotowujących się do obrony zagrożonej stolicy. Tego samego dnia rozlepiono na murach miasta i ogłoszono w stołecznej prasie odezwę Komendy Głównej Straży Obywatelskiej, wzywającej mieszkańców Warszawy do wstępowania w szeregi Staży Obywatelskiej w nowo utworzonych biurach werbunkowych. Aby zostać członkiem Straży, należało uzyskać poręczenie trzech znanych obywateli lub zaświadczenie instytucji społecznej lub zawodowej. Warszawiacy licznie zgłaszali się do biur, tak że do końca lipca 1920 roku ogólna liczba członków Straży osiągnęła 4000 osób.
 
      Podobne straże obywatelskie utworzono także w innych miastach Polski.
 
      Mimo zagrożenia mieszkańcy stolicy zachowywali spokój. „Nie przestaję zdumiewać się – zapisał lord d’Abernon 20 lipca – nad brakiem paniki i nad brakiem jakichkolwiek oznak zaniepokojenia. Linia bolszewickiego frontu znajduje się nie dalej, jak o 100 mil ang. od Warszawy”.
 
       Zbliżanie się frontu spowodowało, że niektóre warszawskie sfery zaczęła ogarniać panika. Coraz więcej bogatych osób starało się uzyskać paszporty zagraniczne. Przed konsulatem Stanów Zjednoczonych przy ul. Jasnej, codziennie gromadziło się tysiące Żydów, oczekujących na wizę wyjazdową do USA. Do panowania sytuacji Komitet Amerykańsko-Żydowski, opiekujący się kandydatami na emigrantów musiał ogłosić w prasie, że „jeżeli dotychczasowe sceny będą się powtarzały, a żydówki będą wszczynały skandale wdzierając się do pokojów, to komitet zmuszony będzie wezwać pomocy policji, albo zamknąć biuro”.
 
      Gwałtowny wzrost cen żywności w stolicy starali się wykorzystać komuniści nawołując robotników do walki o „honor i godność klasy robotniczej Warszawy”. „Warszawa przez was samych zdobyta być winna! Sztandar Czerwony nad pałacem Zygmuntowskim i Belwederem przez was powinien być zatknięty, zanim Czerwona Armia do Warszawy wkroczy”.
 
      W odpowiedzi pepeesowski „Robotnik” podkreślając bluźniercze odwoływanie się przez komunistów do hasła „Za wolność naszą i waszą wolność”, wskazał, iż „pod płaszczykiem rewolucji społecznej niosą nam zniszczenie całego życia gospodarczego, a zwłaszcza zupełną ruinę przemysłu i potworny głód w miastach”. 
 
 
CDN.
 

 
 
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>