Nie tu jest pies pogrzebany

 |  Written by Janusz40  |  4
Wszyscy przywiązują ogromną wagę do uczciwości wyborów na szczeblu komisji obwodowych, a tam przecież są członkowie- przedstawiciele poszczególnych komitetów wyborczych i sami głosujący też pilnują swoich kart do głosowania, są mężowie zaufania…
Proste pytanie – dlaczego na szczeblu komisji rejonowych i okręgowych nie wywiesza się protokołów zbiorczych (suma głosów z podległych komisji), przecież w tych komisjach wyższego szczebla nie ma przedstawicieli partii wystawiających kandydatów – tam zasiadają sędziowie wyznaczeni przez ministra sprawiedliwości. Teoretycznie – przy odpowiedniej zmowie milczenia w owych komisjach – można skonstruować prawie dowolny wyborczy wynik z rejonu, czy z okręgu – spójny wewnętrznie (spójny z meldunkiem elektronicznym) i wysłac go do centrali. Przy braku dostępu do papierowych protokołów – nie ma możliwości, ani przewidzianej procedury kontroli społecznej tego szczebla…
Odnoszę wrażenie, że kodeks wyborczy jest tak skonstruowany, by władza miała zawsze możliwość “poprawienia” wyników po swojej myśli, a opozycja nie miała mozliwości zaskarzenia go.
Przewodniczyłem wielokrotnie komisjom wyborczym (oczywiście na szczeblu obwodowym) – byłem tez mężem zaufania i wydaje mi się, iż wiem o czym piszę…
5
5 (5)

4 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
"kodeks wyborczy jest tak skonstruowany, by władza miała zawsze możliwość “poprawienia” wyników po swojej myśli, a opozycja nie miała mozliwości zaskarzenia go."

Wydaje mi się, że kodeks nie jest problemem, a przynajmniej nie największym. Problemem jest, że mamy do czynienia z ludźmi o bolszewickiej mentalności, do tego obciązonych Smoleńskiem. I nic tu zmiana kodeksu nie zmieni, bo PKW czy sędziów TK też mają swoich.

Pozdrawiam

 
Obrazek użytkownika Janusz40

Janusz40

Przyjęta forma debaty sprowadziła ją faktycznie do serii monologów; oczywiście - widzowie mogli sobie porównać sylwetki bohaterów, ich sposob wysławiania się, ich potencjał intelektualny - w stopniu ograniczonym ramą czasową - wiec nieco pobieżnie.

Dla świadomego jednak obywatela - przed ważnymi wyborami, taka prezentacja (i konfrontacja) kandydatów była ze wszech miar pożądana i w tym sensie swoje zadanie spełniła. Abstrahując od merytorycznych treści, jaką aktorzy tej ważnej sceny przedstawiali - można powiedzieć, że wszyscy reprezentowali umysłową (intelektualną) sprawność na przyzwoitym poziomie. To w dużym stopniu tłumaczy absencję jeszcze jednego kandydata, który bezprzecznie pokazałby swoją marność w tej mierze.

Tylko trzech kandydatów legitymowało się wystarczającą praktyką w działalnosci politycznej (A. Duda, J. Palikot i J.K.Mikke) - oczywiscie bez tej praktyki można sobie wyobrazić człowieka dużego formatu, ktory nie wie, że czegoś nie można zrobić i właśnie to robi i robi z sukcesem. W każdym razie - ja takiego człowieka w występujacym składzie nie dostrzegłem. Po kolei - Palikot - pomija narodowe wątki, lekceważy posiadanie silnej armii, skupia się na walce z kosciołem i innymi tradycyjnymi wartościami. To program lewacki, nawet gdyby w kwestiach gospodarczych miał racjonalne wątki, to Clintonowskie hasło "Gospodarka, glupcze" dobra dla US - w Polsce nie wystarcza.
J.K.M. - arcyliberał - w kwestiach gospodarczych ma oczywiscie rację, ale śledzę jego poczynania od 30 przynajmniej lat i widzę zastanawiającą miłość do Sowietów i Ruskich, czasem mówi do rzeczy - nigdy do ludzi. To kolejny w historii utopista - może jego poglądy są racjonalne, ale wymagaja zmian mentalnych możliwych do uzyskania po upływie przynajmniej kilku pokoleń. Znajduje coraz wiekszy posłuch - szczególnie wśród młodszego pokolenia, ale mógłby już się nauczyć, że polityka, to osiaganie rzeczy możliwych. Ponadto - likwidacja podatku dochodowego - rzecz radykalna - można powiedzieć - terapia szokowa, ale racjonala. Natomiast likwidacja VAT, to już pozbawienie państwa większości dochodów; pozostają wpływy z cła i mandatów, to za mało. Oczywiście - rola państwa to rola "nocnego stróża" - z tym można się zgodzić, czyli koszty utrzymywania takiego państwa byłyby wielokrotnie mniejsze, to piekne, lecz jak wspomniałem utopijne...

Wilk i Tatajno, także Ogórek - młodzi, dobrze wykształceni, nie doświadczyli praktyczne poprzedniego ustroju, nie rozumieja, że frycowe, jakie Polska płaci Zachodowi, to cena właśnie przemian ustrojowych. Buntują się (może słusznie), ale bez pomocy owego Zachodu, bez wtopienia się w jego struktury - nasza droga do należnego nam miejsca w świecie byłaby dłuższa i jeszcze kosztowniejsza. Maja potencjał - niech działaja w polityce - muszą się jeszcze nauczyć skuteczności i rozumienia hierarchii spraw. Ogórek zbyt demagogiczna, a jej wypowiedzi dotyczące polityki zagranicznej - infantylne.

Kandydat Braun - piękna postać, romantyczny artysta, ale lansujacy pozytywistyczny program (praca od podstaw). W kwestiach polityki zagranicznej - ma dużo racji, tylko przedstawiony w ten sposób jej program - całkowicie uniemozliwia realizację. To zaprzeczenie wszelkiej dyplomatycznej gry, tak sie polityki nie robi, to porażka. Oczekuje boskiej pomocy dla Polski; Bóg ma swój boski plan, nie jest jego rolą polityka państw - dał ludziom wolna wolę nie po to, by teraz miał ich wyręczać w pracy i w walce o dobro Polski, czy innych państw...

Antysysemowi - Kowalski i Kukiz - są sprawni w wytykaniu błędów poszczególnych rządzących ekip - mają oczywiście rację, ale tego typu oceny słyszy się jak Polska długa i szeroka - nie tylko wśród zorganizowanych grup społecznych, ale także przy stołach w wiekszości polskich domów. To oczywiście rzecz cenna, że widzi się nieporadność, lub złą wolę władzy, ale to zbyt mało na prezydenta...

Szkoda, ze w kwestiach ustrojowych większośc wypowiadała się za trójpodziałem władzy nie dostrzegając faktu, że władza sądownicza nie ma właściwie demokratycznej legitymacji - jej ustanawianie i dozgonność sprawowania funkcji to właściwie przemilczana korporacyjna uzurpacja. Jest niepowtarzalna okazja, by przy nowelizacji Konstytucji - tę sprawę uregulować na demokratycznych zasadach...

<p>Janusz40</p>

Obrazek użytkownika Janusz40

Janusz40

Dzień kolejnej debaty; za późno, by jakieś opinie, czy świadectwa dotarły do sztabu wyborczego. Tym nie mniej zwrócę uwagę na jeden istotny punkt poruszany zawsze w debatach.

Bezpieczeństwo - zdolność obronna naszej armii.
Komorowski będzie epatował swoim wieloletnim doświadczeniem w naczelnych strukturach MON i jako zwierzchnik Sił Zbrojnych. Stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że jego znajomość zagadnień wojskowych jest praktycznie zerowa. Pełnienie wspomnianych ważnych funkcji nie wynikało i nie wynika z jego kompetencji, to wyłącznie polityczne nadanie. Jego posunięcia i wypowiedzi wskazuja zawsze na dyletantyzm - najwyżej na rolę przekaźnika np. nowych koncepcji wypracowanych na szczytach NATO (w których jako prezydent uczestniczył).

Przed podaniem niektórych szczegółów na poparcie moich tez - wytłumaczę się ze swojej legitymacji do ferowania tak ostrych sądów- otóż mam nie tylko "legitymację", lecz dyplomy ukończenia dwóch wojskowych uczelni i SGPiS, jestem też ekspertem ekonomicznycm PTE, przeszedłem wiele szczebli w zawodowej służbie wojskowej - ostatnio byłem szefem Oddziału Ekonomicznych Analiz Kosztów i Cen w pionie Głównego Inpektora Techniki WP. W moim odziale negocjowano ceny z producentami uzbrojenia i sprzętu wojskowego, moje analizy służyły do podejmowania decyzji, co jest opłacalne z punktu widzenia osiagniecia określonej bojowej zdolnoci w stosunku do kosztu (w stosunku do srodków jakim dysponował MON). Inna sprawa, że nie zawsze decydenci (często najwyzszego w armii szczebla) kierowali się wynikami moich analiz). Ale to fragment nieznanej historii walki kadry oficerskiej o polskie sprawy - wewnątrz struktur wojskowych...

Otóż powiem ogólnie, iż uzawodowienie armii (słuszne, co do zasady) przeprowadzone przez tą ekipę rządzącą, to operacja przypominajaca porzekadło "wylewanie dziecka z kąpielą". Nie zadbano i dotąd ta sprawa głośno skrzeczy o jakiekolwiek przeszkolenie rezerw; już zwiekszająca się ciagle kilkuletnia luka to sprawa nie do naprawienia w krótkim czasie, to gwałtowne pogarszanie się zdolności obronnej panstwa. Dla kontrastu: Kilkumilionowa Finlandia prowadzi ćwiczenia mobilizacyjne z milionem ludzi przeszkolonych wojskowo.

Nic nie zrobiono w zakresie tzw. terenowej obrony państwa. Dopiero w ostatnim czasie (niejako w trybie społecznym) zajął sie tym były wiceminister MON - R. Szeremietiew.

Po wielu latach milczenia Komorowski doszedł do wniosku, że ważniejsza jest obrona terytorium kraju niż ekspedycyjna polityka z punktu widzenia wyposażenia i szkolenia armii. Doszedł do tego wniosku, ponieważ zaogniła się sytuacja na wschód od kraju.
Przedtem nie pisnał słowa, kiedy premier Tusk powiedział, że "nam silna armia nie jest potrzeban, wszak nikt nie zagraża naszym granicom" (cytat z pamieci). "Zwierzchnik" najwidoczniej podzielił ten pogląd, gdyż pemanentnie był uszczuplany budżet MON (w sumie ponad 11 mld. zł), a programy modernizacji armii były wyłącznie na papierze. Program śmigłowcowy ma bodaj dziesiecioletnią historię. Nie mamy żadnej obrony przeciwrakietowej, ale mamy program WISłA, był projekt budowy "własnej tarczy antyrakietowej" - projekt BUMAR (zawłaszczony później przez "Zwierzchnika". Ostatno o tym programie nic się nie mówi, prawdopodobnie dostawcy zasadniczego elementu (samych antyrakiet) nie myślą iść na takie kombinacje - im się to nie opłaca, a strona polska jest w negocjacjach słabeuszem (gdyż słabeuszem jest "Zwierzchik".

Modernizacja przestarzałej obrony przeciwlotniczej idzie zbyt opieszale, a w Marynarce Wojennej rysuje się nieuchronna luka w gotowosci bojowej z uwagi na kończące sie resursy okretów i okres wdrożenia do służby nowych jednostek. Lotnictwo szczyci się posiadaniem 48 samolotów F-16, ciągle zmniejszającą się liczbą MIG-29 (chociaż dokupiono ich po 1 EURO za szt.od RFN) i rozsypujacymi sie przestarzałymi SU-22. Polska armia nie otrzymała odpowiednich bojowych szyfrów do wspomnianych F-16 - US Polsce nie dowierza. Tak dla porównania Turcja posiada ok 400 samolotów F-16, Izrael też - posiadają także wszystkie niezbędne szyfry.

Zwierzchnik Sił Zbrojnych dysponujacy "dużym wojskowym doświadczeniem" - prawdopodobnie nic na te tematy nie wie i nic nie rozumie, prawdopodobnie nie posiada też żadnego wojskowego stopnia. Może nie musi, ale podległe mu BBN powinno wypracowywać jakieś koncepcje, a rozlazły "szogun" nawet nie bardzo może powiedzieć, kto byłby naczelnym wodzem w razie zbrojnego konfliktu...

To tylko kilka uwag dotyczących "wojskowego doświadczenia BK)...

<p>Janusz40</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>