Człecza przypadłość tocząca z ust pianę

 |  Written by Katarzyna  |  20
„Człecza przypadłość tocząca z ust pianę,
gdy to, co ma ktoś, nie jemu jest dane”.


No dobra, zrobię wyłom i zacznę od opowiadania, a potem, wyjaśnię, komu je dedykuję i dlaczego.
Zaczynam:
To było w okresie niezłomnej wiary w pogłoski, że komuna upadła, a dobiją ją samorządy oraz zwycięstwo Komitetów Obywatelskich, które jak grzyby po deszczu powstawały w czasie pierwszych, historycznych wyborów samorządowych w 1991 r.
Mała podmiejska gmina z rozrzuconymi wioskami, w których brakowało wszystkiego; dobrze wyposażonych szkół, sklepów, boisk, świetlic, dróg i połączeń nie tylko z miastem, ale i z gminą.
 
Dom stał się tymczasową siedzibą GKO, gdzie odbywały się zebrania, stukano na zdezelowanej maszynie do pisania biuletyny, wypracowywano program działania samorządu. Wszystko w ramach kosztów własnych. Na fali entuzjazmu przewodniczący komitetu objeżdżał gminę na ruskim rowerze i sporządzał raport niezbędny do opracowania programu.
Wybory wygraliśmy w cuglach i tu zaczął się nasz osobisty problem, bo dzieci małe, trzeba odebrać z gminnej szkoły, dojechać na wiejskie zebrania, w domu też nikt za nas niczego nie zrobił. Nie było komu pomóc. Bez samochodu dłużej nie dało się funkcjonować. Ba! Ale skąd go wziąć? Na ulicach wciąż królowały maluchy, duże fiaty i polonezy. O czymś takim jak leasing jeszcze nie słyszeliśmy.
Kolega miał w Niemczech rodzinę, kupił nowy samochód i pozbywał się 10-letniego dużego fiata. Chciał za niego niewiele, ale nawet na to stać nas nie było, owszem mogliśmy pieniądze zarobić w Radzie Nadzorczej Banku Spółdzielczego, nawet zaproponowano nam to, ale uważaliśmy, że byłoby to wykorzystywaniem pozycji, a my przecież gwarantowaliśmy uczciwość swoim wyborcom. Poszliśmy więc do banku nie po udziały a kredyt. Nie pamiętam sumy, bo to było przed wymianą pieniędzy. Natomiast pamiętam procent, w który chyba dziś nie bardzo może ktoś uwierzyć – całe 63 procent (sic!). Spłacaliśmy go dłużej niż jeździł kupiony samochód.
I to był początek końca naszego entuzjazmu i wiary, że świat peerelowskiej gminy można zmienić.
Kłody gminnej nomenklatury pominę, bo kiedyś już o tym pisałam. Wyleczyli nas z zaangażowania politycznego ostatecznie sami wyborcy. Kto mieszka na wsi wie, jak to się odbywa. Powiem w skrócie:
- Pani, patrzy pani, jak to się szybko do żłobu dorwali, ruskimi rowerami zapie... a teraz już paniusia samochodem jeździ. Szybko do koryta się dorwali, oj, szybko.
 
I tak skończyła się nasza polityczna kariera. Nawet gdyby mi obiecali dietę 100 razy wyższą od mojej emerytury, nigdy nie wystartowałabym już w żadnych wyborach.
 
A teraz pointa krótka, bo po co darmo sobie język strzępić.
 
Marzenia o naprawie Rzeczypospolitej mogą zniweczyć ci, którzy jeszcze niedawno tak byli szczęśliwi, że wygrał Andrzej Duda, że ma taką piękną i mądrą żonę, że tak godnie nas oboje reprezentują. Ci sami, którzy tak podziwiali Beatę Szydło dziś czują nieodpartą potrzebę nieustannego strofowania, doradzania i martwienia się, że opozycja wykorzysta... itd, itp.
 
Nie, nie uważam, że nie należy krytykować, gdy nasi popełniają błędy, wprost przeciwnie, ale to co działo się przez dwa dni na Twitterze, nie miało wiele wspólnego z troską. To był zmasowany atak w stylu właśnie takim, jak kiedyś zaatakowano moją rodzinę. Oczywiście przyznaję, że merytoryczne uwagi też były i chwała ich autorom. Niestety, tzw. hejt zdecydowanie przeważał.
 
Nie chcę tu roztrząsać, dlaczego tak się stało, skąd nagle pojawił się taki bubel prawny, dlaczego projekt nie został poprzedzony dobrze przygotowanym pijarem.
Faktem jest, że jak każdy projekt mógł być skrytykowany i poprawiony. Dlaczego więc podniósł się taki tumult?
Nie chcę ani analizować projektu ustawy o wynagrodzeniu osób na stanowiskach kierowniczych, bo się na tym nie znam, ani szukać przyczyn, dla których PiS postanowił zaproponować ten waśnie projekt do procedowania. 
Reakcja opozycji też mnie nie zdziwiła, no może chamstwo, z jakim zaatakował memami premier Beatę Szydło Kukiz15, długo będę pamiętać i nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę. 
Natomiast podgrzewanie tematu, rozdzieranie szat niczym Rejtan, jakby groził Polsce kataklizm, elektoratu Prawa i Sprawiedliwości jeśli nie jest zawiścią, to na pewno głupotą.
I nie ma co cieszyć się, że projekt został wycofany pod wpływem krytyki, bo od tej pory tym narzędziem będzie na forach posługiwać się opozycja. Już TK nie będzie potrzebny, sami wierni fani rządu pomogą w zniszczeniu każdego, choćby najmądrzejszego projektu. 
Nie będzie to specjalnie trudne, bo większość krytykujących ma wstręt do aktów prawnych i wypowiada się zwykle w oparciu o doniesienia medialne.
 
Faktem też jest , że były i są trudności z pozyskaniem na stanowiska kierownicze fachowców. Wiem, że jedną z metod brużdżenia PiS w terenie było zniechęcanie to przyjmowania stanowisk w administracji poprzez proponowanie intratniejszych posad i niektórzy po miesiącu pracy rezygnowali z państwowej posady.
Wiemy też chyba wszyscy, jak z tym problemem radziła sobie koalicja PO/PSL omijając kontraktami i niebotycznymi odprawami ustawę kominową.
Kto chciał, ten wiedział, jak w praktyce wyglądało zamrożenie płac w administracji. I każdy, kto choć trochę myśli powinien też wiedzieć, że jeśli ma być uczciwie, to prawo musi zamknąć furtki, które na ten proceder pozwalały. 
Nie wiem jak to zrobić, ale mam zaufanie do PiS, do Jarosława Kaczyńskiego, do Beaty Szydło, że zrobią to tak, aby byli fachowcy dobrze opłacani i by było uczciwie, oczywiście jeśli ortodoksyjni wyborcy na to pozwolą. To im te rozmyślania przy zmywaku mamy Katarzyny dedykuję razem z przysłowiem:
Człecza przypadłość tocząca z ust pianę, gdy to, co ma ktoś, nie jemu jest dane”.
____________________________________________________
Źródło:Rozmyślania przy zmywaku mamy Katarzyny ;-)
Ilustracja
Zapraszam do słuchania
audycja 755 (czwartkowa)
 
 
 
5
5 (5)

20 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nasz rząd i prezydent latają sowieckimi trumnami. Kiedy wreszcie zostaną zakupione amerykańskie samoloty? Czekam z niecierpliwością i proponuję całą dyskusję o pensjach dla polityków skierować w tym własnie kierunku.

Chcemy bezpiecznego państwa. bezpieczne państwo to przede wszystkim bezpieczeństwo głowy państwa i ministrów. Bo oni przeciez mają za zadanie dbać o nasze bezpieczeństwo.

Chyba jak Katon będę o tym pisał przy każdej okazji...
Obrazek użytkownika max

max
Zgadzam się w pełni.
O samym projekcie jużpisałem u Zuberegga - natomiast diagnoza, że jeszcze trochę, a "zagryzą" ten rząd "nasi" może okazać się, niestety, prawdziwa.

Taki mały apel do całej prawej strony.
Ludzie, opamiętajcie się. Wam się wydaje, że to krytyka, konstruktywna krytyka i szermujecie tym argumentem, że wolno i trzeba. Tak naprawdę, jesteście manipulowani i wodzeni za nos. To przykra prawda.

Na moment spójrzcie z dystansu, zapomniejcie o obowiązującym problemie dnia, tygodnia i miesiąca. Źle PiS rządzi? Źle sobie radzi? I tak, trzeba porównywać z czasami PO, a nie jakimiś utopiami o kryształowych i mądrych politykach, idealnym państwie - bo to utopie.
No to jak?

Teraz w kwestii wspomnianej manipulacji. Sięgnijcie pamięcią wstecz, aż do listopada 2015. Od samego początku trwa zmasowany atak na rząd Beaty Szydło, na PiS jako partię polityczną - na Prezydenta zresztą też. Nie widzicie?
Cała lewa strona medialno-polityczna skupiła się na szukaniu dziury w całym, i epatuje "michałkami", bo nic poważnego przyczepić się nie mogą. Dzielnie jej w tym sekundują niektórzy dziennikarze i celebryci o podobno konserwatywnych i prawicowych poglądach. Bo trzeba się wykazać "niezależnością", a niektórzy dziłają tak po prostu z głupoty.

Michałki, bzdury, afery o nic. Na wyrywki: stadniny, apel smoleński, ostatnie "podwyżki", były TW mianowany gdzieś tam (koleje?), rozliczanie z obietnic wszystkich po pół roku (emerytury, kwota wolna)... I tak dalej...
Przeciez to są wszystko głopty, sprawy nawet nie drugoplanowe, mało ważne i nie mające wpływu na generalny obraz rzeczywistości. Tak, te "bulwersujące" podwyżki też! 
Część krytykowanych decyzji PiS na pewno błędna, ale są to błędy praktycznie bez znaczenia i nie do uniknięcia, szczególnie jeśli mowa decyzjach personalnych. Człowiek jest omylny, każdy, a i czarne owce wszędzie się znajdą. Takie jest życie, takie są realia. Zresztą, PiS bardzo często koryguje i generalnie ludzi "słucha". Nie wiem, czy nie za bardzo się w ten gło ludu wsłuchuje, bo jak widzę komentarze różnych Kataryn i innych podobnego sortu jest mi, normalnie, wstyd...

Korridę wszyscy kojarzą. Spora część wyborców PiS przypomina mi ogłupiałego byka, biegającego z kąta w kąt areny, a którego matador raz za jakiś czas dziab banderillą.
Dajecie się robić już nawet nie w konia, ale w byka...

Wróćcie do "Psychologii tłumu" Le Bona, przekartkujcie, a zobaczycie, co z Wami robią, kochani. Bo mnie, było nie było, psychologa społecznego z wykształcenia, szlag trafia, jak na to patrzę.

I niech nikt nie mói, że krytykować trzeba, bo miało być inaczej, dobrze, a tu "takie rzeczy". Mało Wam dobrze, chcielibyście idealnie. Ale absolutna sprawiedliwość będzie dopiero w niebie. Może. Bo nie wiadomo, czy to niebo jest. I kto się tam załapie.


PS. Katarzyno, jeśli to nie tajemnica, jako kto występujesz na  twitterze? Napisz mi, proszę, tutaj lub w prywatnej wiadomości.

pozdrawiam

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Sam piszesz:
Część krytykowanych decyzji PiS na pewno błędna, ale są to błędy praktycznie bez znaczenia

Otóż nie. Po pierwsze, PiS-owi wolno mniej, bo ma (samo ugrupowanie to deklarowało) wielką robotę do wykonania: odzyskanie Polski dla ludzi i naprawienie państwa. Zła legislacja to kolejne brzemię, więc jak tu mówić o naprawie?

Po drugie, błędy nikomu w niczym jeszcze nie pomogły, chyba że w szybkiej nauce, jak ich unikać. Ale nawet te - jak piszesz głupie, nieistotne błędy, zwłaszcza gdy się mnożą i sięgają całkowicie różnych przestrzeni - wpływają niekorzystnie na poparcie społeczne. No, chyba że cztery lata rządzącej ekipie na wszystko wystarczą...

PS To, że ludzie z naszej strony nie zamykają oczu na błędy swego ugrupowania, oceniam jako ewidentny pozytyw. Chciałbyś klajstrowania i zaklinania rzeczywistości takiego jak praktykowali zaślepieni fani Platformy? Pamiętasz, jak żołądkowaliście się tu w B'n'R na Andrzeja Nowaka jesienią/zimą 2014/2015? I co, nie miał racji?
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
To ja się teraz nie zgadzam z Panem. :-)
Jest zasadnicza rónica między krytyką błędów a hejtowaniem, wycieczkami personalnymi. Kiedy my się nauczymy, że krytykować też trzeba umieć i zawsze pamiętać, że czyta nas też przeciwnik? (Nie jest to uwaga do Pana, lecz do wielu prawicowych komentatorów).  A poza tym, tak jak napisałam w notce na moim przykładzie, nie wszyscy to muszą znosić.
Wszystkiego nie wiemy, np. czy są to błędy czy krecia robota. Nie usprawiedliwiam błędów, ale skoro my je widzimy, to nie sądzi Pan, że Jarosław Kaczyński też?
Dzieją się rzeczy na naszych oczach historyczne, opór jest ogromny, przemęczenie też działa. Odróżniajmy rzeczy naprawdę ważne od tych, które w każdej chwili można poprawić w debacie i wpracach nad ustawą. Nie dajmy się manipulować.
Zgadzam się w pełni z apelem Maksa
Co do prof. Nowaka, to jest on moim naukowym autorytetem, ale jego ostatni list otwarty do Antoniego Macierewicza  uważam za totalny bład, którego nie rozumiem. Chyba minister nie odmówiłby mu rozmowy, dlaczego wyszedł z tym na forum i to wtedy, gdy AM jest w podróży w USA? Nie pojmę, a sugerować nie chcę.
Pozdrawiam i proszę o wybaczenie, że się wtrąciłam, bo komentarz nie był do mnie
Katarzyna
 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...Pani się nie mogła wtrącić, bo Pani jest tutaj u siebie :)  Bardzo się cieszę, że Pani to napisała, bo to daje mi szansę wyjaśnienia nieporozumień. Absolutnie jestem za merytoryczną rozmową, bądź kulturalnie prowadzonym sporem, jeśli już jest spór. Między nami nie ma, bo ja w ogóle tych ujadań, pyskówek i naparzanek nie toleruję (np. w swoim blogu w S24 bezlitośnie wyrzucam wszystkich takich delikwentów), natomiast przyznam, że odmawiam używania terminu 'hejt', bo to jest makaronizm (anglizm), w polszczyźnie nie ma takiego wyrażenia. Poza młodzieżowym slangiem, ale ja już się do młodzieży nie zaliczam.

Wyraźnie napisałem, że fejsbuka czy twittera nie używam z przyczyn pryncypialnych, więc dziwię się innym, że to robią. Dla mnie jest jasne, że to nie może być nic sensownego, ale chcącemu nie dzieje się krzywda. Inaczej, kto tam wchodzi, czyni to na własne ryzyko.

Jest zasadnicza różnica między krytyką błędów a hejtowaniem, wycieczkami personalnymi. Kiedy my się nauczymy, że krytykować też trzeba umieć i zawsze pamiętać, że czyta nas też przeciwnik?

Dla mnie to jest elementarz, więc dziwię się każdemu, kto się decyduje na takie towarzystwo. When in Rome do as Romans do.

Nie usprawiedliwiam błędów, ale skoro my je widzimy, to nie sądzi Pan, że Jarosław Kaczyński też?


No, niestety nie jestem tego pewny... A jeśli tak, to co najmniej zbyt wiele było prób sprawdzania możliwości jazdy po bandzie taktyką salami... Projekt ustawy o podwyżkach (niedopracowany i nieprzygotowany) podpisała reprezentatywna grupa posłów PiS, więc szef klubu nie mógł o tym nie wiedzieć. Zwłaszcza że sam głosował za przyjęciem projektu do procedowania...

PS List Nowaka do ministra Macierewicza? To dla mnie nowość, bo zamiast na fejsie czy twitterze buszowałem dziś na działce :)  Zaraz poszukam, żeby wiedzieć o co idzie. 

Serdeczności,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Znalazłem to zaraz w nocy :) Ale... nie widzę niczego nagannego ani w tym liście, ani w jego upublicznieniu. 

Przeciwnie, sprawa jest ważna i (po skandalu poznańskim) całkiem publiczna. Co więcej, IMO to profesor Nowak ma rację, a minister Macierewicz demonstruje zupełnie niepotrzebny w tej sprawie upór. Poza tym, w prywatnej rozmowie niczego, jak sądzę, nie dałoby się tu osiągnąć.

Abstrahuję od wielu innych głosów czy wyników sondaży, w które można powątpiewać, ale czy naprawdę warto sugerować, że Marta Kaczyńska jakoś lekceważy problem upamiętnienia swoich rodziców? Chyba jednak nie.

http://wpolityce.pl/polityka/301129-wsieci-marta-kaczynska-przeciwna-ape...

Sporządziłem takie wyliczenie: Powstańcy Warszawscy byli dotąd (w sierpniowych uroczystościach) wspominani maksymalnie 71 razy, wkrótce będą uczczeni po raz 72. Natomiast ofiary Smoleńska były w poświęconych im uroczystościach (rocznice, miesięcznice) uczczone już 75 razy. 1 sierpnia to byłoby już po raz 76. To dla szczególarzy.

Czy warto otwierać kolejny zupełnie Polsce niepotrzebny front wojny symbolicznej? Lepiej skupić się na rzetelnym i pełnym wyjaśnieniu wszystkich okoliczności i przyczyn tego, co się stało 10 kwietnia 2010. To jest jeden z najważniejszych priorytetów rządzących oraz naszego państwa. Jest co robić.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika max

max
Waldku - ja się mogę podpisać pod tym, co napisałeś, tylko jedna sprawa: skala.
Skala, bo wyborcy i sympatycy PiS w wielkiej części padają ofiarą czegoś, co potocznie określa się mianem "mass histeria" (nie lubię używac wtrętów obcojęzycznych, ale akurat po angielsku termin ma troszkę inny wydźwięk, a pasuje doskonale). Reakcje nieadekwatne do rangi problemu czy "przewinienia".
Ile razy już słyszałem czy czytałem "i to ma być ta dobra zmiana?"...
Albo: "ja już nie zagłosuję na PiS".

Zagłosujecie, zagłosujecie - jeśli tylko dobrze się sprawią. 
Pierwsi do deklaracji (załóżmy roboczo, że one szczere) są często ostatnimi do zmiany poglądów. :)
Dygresja, już wracam.
*
Ty, czy ja, czy pewnie większość komentatorów i blogerów na BnR, ma wspomniany już wcześniej przeze mnie dystans; mały portal ma swoje zalety. Ale pisałem "do" szeroko pojętej "prawicy" (choć z PiS, de facto, taka prawica, jak...), obserwuję reakcje i ręce załamuję. 

Paradoks - muszę tutaj troszkę osobiście, choć ad autoritatem budzi obrzydzenie u mnie - wiem "jak to działa", ale nie mogę powstrzymać się od kręcenia głową z niedowierzaniem. "Wypuszczanie" ludzi trwa w najlepsze. Inni szatani (jak Kaczyński Ujejskiego propaguje, też sobie pozwolę, a co) czynni w najlepsze, nawet ci, którzy siarką nie zalatują na odległość.

Na ile, myślisz, "tematy", co ZNOWU PiS skopał, odnajdują się samorzutnie? Czujni prawicowcy? E, nie. Ostatnio "ruszyli" emerytury, czy to był temat dnia, czy choćby godziny? Nie. A bo był apel i podwyżki. A wcześniej Puszcza Białowieska.

Patrzę na całą, lepiej lub gorzej skoordynowaną, taktykę odwracania wyborców PiS od PiS - i dlatego tak "twardo" bronię. 
Skądinąd wiesz z dyskusji, i zdanai nie zmieniłem, ja nie jestem "fanem" ani PiS, ani Kaczyńskiego. Jarosława szanuje, ale jeśli się pojawi lepszy towar na półkach marketu politycznego, bardziej zgodny z moim gustem, a godny zaufania - sięgnę. Nikt mojej lojalności, jako wyborcy, nie kupił na stałe, a lepszym adresatem miłości są dla mnie kobiety, nie politycy. Też zły biznes, ale, jednak, mniej ryzykowny, można na pewne profity liczyć ;)

Ale na razie nic w ofercie politycznej lepszego nie znajduję, niż PiS. Niech Kowalski zrobi jakąs partię, to wtedy - o, wtedy się zastanowię. Tym bardziej, patrząc tak "przyziemnie", mało ideowo i pragmatycznie - bronię PiS. Wpadki? Tak, niewielkie. 
Zacząłem od skali i na skali skończę. :)

PS. Nie dajmy się zwariować. W skali 1-6 jest na 4,5. Nieźle. A od "krytyki konstruktywnej" do totalnej negacji - tylko jeden krok. Jak od wzniosłości do śmieszności, ten sam dystans.
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...i proporcji - masz także moje poparcie, Maksie! Zwłaszcza w sprawie kobiet :)

Poza tym, ja nie mam pojęcia o pyskówce na FB cz TT, bo tam
nie zaglądam. Ale w S24 też bywa ostro (sam gonię trolli bezlitośnie),
a bluzgi na forum portalu wPolityce czasem przechodzą ludzkie pojęcie...

PS Jest nieźle, ale zniechęcanie do siebie pewnych grup elektoratu
(np. Kresowian, przez chachmęcenie z 11 lipca), zwolenników sfinalizowania
lustracji (zbiór zastrzeżony, aneks do raportu WSI), niepodjęcie realnego
śledztwa w sprawie ks. Jerzego itd. itp. To po prostu błąd polityczny.

Nie chcę mnożyć wyliczanek, ale jeśli wiadomo, że wróg tylko chyha na potknięcie,
to trzeba pilnować prawidłowej interpunkcji, o ortografii już nawet nie wspominając :)

Pozdrowienia,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Akurat o odtajnieniu "zbioru zastrzeżonego" słyszałem w TVP i Republika co najmniej kilka razy.
Na słyszeniu o "zbiorze zastrzeżonym" zazwyczaj się kończy, a tu czas leci, a tak na prawdę nic się nie dzieje.  Ważne, że mamy z głowy KE i inne komisje weneckie i nie-weneckie.  Może to nareszcie ośmieli polityków PiS-u do bardziej stanowczych działań.
Pozdrawiam.
p.s.
Co do podwyżek dla fachowców rządowych to jestem "za", nawet taki Dr. Judym jak Mateusz Morawiecki może mieć w pewnym momencie dość "tyrania za darmochę".  A nikogo innego PiS nie jest w stanie przyciągnąć, i nie przyciągnie, ale to już temat na osobny post/komentarz.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...od Macierewicza, że odtajnienie będzie na przełomie stycznia i lutego.
Po czym, druga strona zagrała Kiszczakową i... jest jak jest :(  Miał być
też aneks. Gdyby aneks został od razu odtajniony, to Lech Kaczyński
najprawdopodobniej nadal by żył.

Za racjonalizacją wynagrodzeń też jestem, ale to trzeba rozsądnie
wymyślić, zasygnalizować ludziom, obudować sensowną wykładnią,
a nie robić tak właśnie, jak to zostało zrobione. W sumie na rympał.

To już jeden bloger w S24 wymyślił, jak warto by związać uposażenia
samorządowców ze skutkami ich działań. No, trudno, trzeba przewidywać
możliwe następstwa swoich konceptów.

I ja Ciebie serdecznie pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Uff! To nie komentarz, to gorący apel i ja się pod nim podpisuję sercem głową i rękoma. Dziękuję.

Pozdrawiam
i wchodzę na pocztę. :-)
 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
przestrzega Pani trafnie:
Już TK nie będzie potrzebny, sami wierni fani rządu pomogą w zniszczeniu każdego, choćby najmądrzejszego projektu.

Ale wcześniej pisze Pani:
Nie chcę tu roztrząsać, dlaczego tak się stało, skąd nagle pojawił się taki bubel prawny, dlaczego projekt nie został poprzedzony dobrze przygotowanym pijarem.

Ale to właśnie i może głównie to należy roztrząsać, a może wręcz roz-trząsnąć. Raz a dobrze. Bo takie samobóje nie powinny się dobrym strategom zdarzać...

to co działo się przez dwa dni na Twitterze, nie miało wiele wspólnego z troską.

Muszę powiedzieć, że nie używam (i nie zamierzam tego robić) tzw. portali społecznościowych.
To jest jakaś choroba społeczna, pułapka zastawiona na współczesnych ludzi. Oczywiście, za jakiś czas (parę lat, może szybciej) sprawa wygaśnie, ale zależy to od przytomności zainteresowanych.
Tak jak absolutnie niestosowne wydaje mi się wpisywanie jakichś jednozdaniowych przekazów przez (lub zamiast) urzędujących polityków, głów państwa, papieża etc., tak jednocześnie wiem, że przy podkręcanych emocjach musi się tam stać wiele złego. Nie ma zmiłuj. Więc...

PS Wyborczej dawno by nie było, gdybyśmy (jako wspólnota) jej nie kupowali, nie czytali, nie komentowali, nie polemizowali. Osobiście przestałem kupować i czytać organ Aaaaadasia zimą 1989/1990. I jakoś żyję.

PPS Przykład z samorządem na prowincji potwierdza tylko jedno: ONI byli przygotowani do przekręcenia Polski, a tzw. nasza strona weszła w to jak naiwne, niedoświadczone dzieci... 

Ukłony i pozdrowienia,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

krzysztofjaw
Pani Katrarzyno

Zna Pani moje zdanie a ja podzielam Pani z pani punktu wiedzenia.

pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
piszesz:

"wyborcy i sympatycy PiS w wielkiej części padają ofiarą czegoś, co potocznie określa się mianem "mass histeria" "

Myslę, ze masz rację, ale zastanówmy sie, kiedy mass histeria nadchodzi. Przypuśćmy, że żona czeka z dzieckiem w domu, a mąż wraca późno i tylko przebąkuje coś tajemniczo o "wielkim projekcie", który właśnie kończy z kolegami. Albo często wyjeżdża na delegacje... a relacje z nich są zdawkowe, jak by nie miał czasu na szerokie opowiadania (bo czesto rzeczywiście nie ma czasu, jest zmęczony itp.). I co wtedy myśli żona? "Na pewno mnie zdradza". Albo, przy dobrej woli: "coś tu nie gra".

Zaczyna węszyć. nie wie dokładnie co zwęszyc może, więc zaczyna sprawdzac prywatne życie męża na chybił-trafił. Czasem na coś trafi. na jakiś przelotny flirt na poziomie intelektualnym. Czasem na jakąś zakochaną w jej męzu sekretarkę (która mąż jednak spuszcza po brzytwie). Czasem na jakies dziwne rachunki (które okazują się po kilku miesiącach prezentem dla niej pod choinkę). i tak dalej...

Brak komunikacji. Brak organizacji całych grup społecznych, np dziennikarzy, blogerów, do przekazywania dobrych wiadomości. Brak możliwości zaangazowania się w projekt dobrej zmiany. Ruch narodowy takie możliwości dawał przy organizacji Marszu Niepodległości. To namiastka, ale organizuje społeczność.

Rozumiem, kazdy rząd nie chce powiedzieć za wiele, bo:
a) tajemnica państwowa (często uzasadniona)
b) ten i ów ma coś za paznokaciami
c) haki lepiej trzymać i za szybko nie ujawniać
d) tajne plany polityczne sa z zasady tajne
e) nie wszystko można ludziom łatwo wytłumaczyć ("bo święte zasady", bo "Wołyń")

Wszystko to chyba wszyscy doskonale rozumiemy. Ale nie dziwmy się, że przeciwnik wykorzystuje to do wywoływania masowej histerii.

(tu przy okazji pojawia się sprawa zbioru zastrzezonego IPN - póki nie zostanie odtajniony, będzie Swiętym Graalem. Podobnie z raportem ws. rozwiązania WSI).
 

Obrazek użytkownika max

max
Analogia świetna!
:)
Pozwól, że dorzucę kilka szczegółów.
Żona miała już jedną wielką miłość swego życia, potem kilku nieznaczących absztyfikantów, wreszcie pojawił się on. Chyba ostatnia nadzieja, bo lata lecą, chciałaby dzieci. Panicznie się boi, że i tym razem źle wybrała. Poszła do ołtarza, zaciskając zęby - kocha, ale boi się.
Żona ma też przyjaciółkę.
Starszą, bardziej doświadczoną, ta na mężczyznach zjadła zęby, i nie tylko. Gdy mąż w delegacji popijają razem kawkę, czasem kieliszek wina, obowiązkowo przegryzają ciasteczko. Przyjaciółka dobrych rad nie szczędzi, mimo że sama stara panna, choć swego czasu aż nadto wzięta piękność. Summa summarum: mężczyznom wierzyć nie można i nie należy, każdy z nich tylko czeka na okazję, trzeba ich trzymać krótko i kontrolować. Przecież, jeśli uczciwy, chyba sie o to nie obrazi? A, noi, kochana, on naprawdę ma numer buta 47? No nie, nic złego, ale ja jednak... Trochę obciach, nie sądzisz?

Jak się historyjka skończy?

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Szeroka publiczność jest jak kobieta, to nie ulega wątpliwości dla nas, mężczyzn. Nie wiem tylko jak to odbierają czytające nas panie. Jeśli sa osobami o wysokiej klasie, o szlachetnym usposobieniu, wzniosa sie ponad słowa i zobacza pewne archetypy społeczne, którymi sie per analogiam utaj posługujemy.

A teraz pewne zmiany w scenariuszu wink

Otóz do rzeczonej żony przychodzi cyganka i mówi "powróżyć, powrózyć?". Rozkłada karty i mówi: "ooo, kochana, maż patrzy na inną". Wierzyć, nie wierzyć? Żona płaci cygance pieniędzmi, które dostała od męża na utrzymanie, a gdy ochłonie, uświadamia sobie: "cholera, a co będziemy jedli?". Ale zaraz uspokaja sumienie mówiąc: "ale przeciez on mnie zdradza". A potem głebsza myśl, prawdziwie mądra, oświecona, płynąca prawie ze źródła światła, ale nie do końca. Otóż: "wszyscy poprzedni też mnie zdradzali, więc i on zdradza".

Wieczorem wraca zmęczony mąż. Z miejsca żona zarzuca go narzekaniami, że nie starcza jej na utrzymanie. Że trzeba koniecznie wziąć skądś pieniądze, bo nie ma na jedzenie. I to już, teraz. Mąż jest tak zmęczony kolejnym projektem (który nota bene ma przynieśc wieksze dochody jego rodzinie), że coś pomrukuje, a kolejne kłopoty i problemy traktuje jako nadmiar. Żona widzi, że nie może z nim nawiązać "kontaktu intelektualnego", więc wybucha awantura, w czasie której pada wiele niemiłych słów, raniących słów.

Przez dłuższy czas obie strony sa obrazone, nie współpracują. W tym czasie emocjonalnie poddenerwowany mąż zawala projekt, szef odsuwa go od ważnych przedsięwzięć. Dochody rodziny nie rosna, lecz spadają. Wszystkiemu jest winien oczywiście mąż. Ona zawsze jest czysta i nieskalana. Ma przecież dziecko, a to uzasadnia wszystko.

C. D. N.

Gdzie tkwi błąd? Żona szuka informacji u cyganki, zamiast u męża. jednak mąż nie potrafi informować o projektach, które robi, brakuje mu zdolności wciągnięcia żony do swoich pomysłów na takim poziomie, na jakim ona mogłaby te pomysły zrozumieć i je wesprzeć. Brakuje mu czegoś takiego, co pozwoliłoby mu oddzielić romantyczne uczucia (etos władcy) wraz z fizycznym pożądaniem (miłość do narodu) od chłodnej kalkulacji (żonie nie można mówic wszystkiego, bo nikt nie siedzi w mózgu drugiego człowieka). Dodajmy do tego jeszcze tajemnicę służbową (ach te półsłowka!) i konflikt z elektoratem wiernym PiSowi gotowy.

Recepta. Nasza władza musi się nauczyć mówic do najgorętszych swoich zwolenników, by zaangazowac ich w projekt dobrej zmiany w taki sposób, aby nie wprowadzali zamieszania. Wiem, że to nie jest łatwe. Ale jak się tego nie zrobi, to pójda do cyganki. może ta cyganką nie będzie TVN czy Tok FM, ale na przykład Braun czy jakaś nowa mutacja Nowego Ekranu.

post scriptum:
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Panowie, trzeba Wam powieść sensacyjno-rodzinną w odcinkach pisać
(coś na kształt Matysiaków XXI stulecia!), zamiast marnować się na elitarnym
portaliku, komentując zawiły Real :)

Otóż, w powyższej narracji (pomijam aspekt uchybiania możliwościom
poznawczym i emocjonalnym Pań - po prostu, mizogynizm aż kapie :)
najgorsza jest jej absolutna przewidywalność, spowodowana upartym
kroczeniem od schematu do schematu.

Tymczasem prawdziwy Real, pozaportalowy, ma jednak aspekty i momenty
zaskakujące, twórcze, nieprzewidziane przez wszystkich aktorów procesu.
O komentatorach już nie wspominając.

Pisze słusznie Alchymista:
Nasza władza musi się nauczyć mówic do najgorętszych swoich zwolenników, by zaangazowac ich w projekt dobrej zmiany w taki sposób, aby nie wprowadzali zamieszania. Wiem, że to nie jest łatwe. Ale jak się tego nie zrobi, to pójda do cyganki. może ta cyganką nie będzie TVN czy Tok FM, ale na przykład Braun czy jakaś nowa mutacja Nowego Ekranu.

No i dlaczego ta nasza supermądra władza nie chce takiej prostej prawdy przyswoić?
Może jednak jest coś no hello?

Trzymajcie się ciepło,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Dziękuję za ciepłe słowa laugh
Coś na pewno jest nie halo, ale nie wszystko, nie w głównych sektorach i nawet nie wiekszość. Po prostu od czasu do czasu ktoś sypie nieco piasku w tryby, a zgrzyta tak, jak by to był koniec świata co najmniej.

Samochód jedzie do przodu, ale ma skłonności do rozmaitych awarii. I tak już będzie, to się nie zmieni... Takie życie.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>