Od kilku lat nie ma specjalnie okazji, by ulec w Święta wyłącznie nastrojowi radości i refleksji, rodzinnemu szczęściu bądź tęsknocie za bliskimi. Zawsze możemy martwić się upadkiem Rzeczypospolitej, względnie zagrożoną demokracją czy czym tam akurat trzeba się martwić. W tym roku też można się trochę niepokoić, jak pan w sklepie, który zaczepił mnie słowami „Panie, to koniec świata jest”, a że akurat przemawiał poseł Budka, uspokoiłem go, że takich końców będzie jeszcze dużo, a na wiosnę się pewnie krew poleje. Zostawiłem go z tą prognozą i życzeniami Wesołych Świąt.
Co roku przypominam, że życzenie „spokojnych Świąt” to pozostałość stanu wojennego i póki życzyć sobie będziemy spokoju, ten stan wojenny będzie w nas trwał. Święta mają być czasem radości, przypływu nadziei, nacieszenia się rodziną, zwłaszcza taką, której na co dzień nie ma. O to przecież coraz łatwiej a ja sam, po okresie osłabionej wrażliwości na relacje rodzinne z powrotem doceniłem Boże Narodzenie gdy przez kilka lat bywało jedyną okazją, by się spotkać. Spokojny to powinien być wieczór, gdy człowiek pada na twarz i właśnie ten spokój chce mieć i niczego więcej. Ale co to za święto? No właśnie, wtedy wypadałoby chcieć czegoś więcej. Może nawet kawałka Nieba. Więc radosnych. Rodzinnych, jeśli ktoś ma możliwość. Żeby tylko się nie pozabijać. Zdrowych.
Pierwszy raz od kilku lat można w te Święta wysnuć nadzieję nie tylko z wiary, lecz tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach. Ponieważ jako myślący i krytyczni zawsze znajdziemy powody do obaw i niepokoju, nie tylko po drugiej stronie życia politycznego, możemy oczywiście narzekać, że może być lepiej, ładniej, sprawniej, względnie szybciej, ostrzej, bez kompromisu. Jedni chcą więcej lukru, drudzy więcej mięsa. To wszystko jest na swój sposób zrozumiałe, póki się nie straci zębów lub całej głowy. Niemniej nie warto tracić z oczu tego, co za nami, w czym tkwiliśmy rok, dwa lata temu i z czego się – oby na zawsze – wyrwaliśmy.
Jak najwięcej wiary, jak najwięcej nadziei. Może uda się dojrzeć do miłości, bezinteresownej ale i nietoksycznej, nie ślepej, nie niszczącej obsesji bądź uległości, tylko miłość tak naprawdę udającej… Zobaczyć w człowieku człowieka, choć ten człowiek nie ułatwia, może sam tego człowieka w sobie zobaczy. W tobie. W nas.
Przenieśmy jak najwięcej tej nadziei na potem. Kto ma wiarę, niech ją zachowa, kto nie ma – niech odzyska, komu trzeba opamiętania, niech się opamięta.
Radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego wszystkim moim przyjaciołom, czytelnikom i redakcyjnym kolegom, i tym, którzy się z moimi codziennymi złośliwościami lub wymądrzaniem się na tyle oswoili, by poświęcać im zawsze trochę uwagi, na blogu, Twitterze, w Gazecie Polskiej Codziennie czy Frondzie Lux.
Wszystkiego dobrego.
Krzysztof Karnkowski/Budyń
Co roku przypominam, że życzenie „spokojnych Świąt” to pozostałość stanu wojennego i póki życzyć sobie będziemy spokoju, ten stan wojenny będzie w nas trwał. Święta mają być czasem radości, przypływu nadziei, nacieszenia się rodziną, zwłaszcza taką, której na co dzień nie ma. O to przecież coraz łatwiej a ja sam, po okresie osłabionej wrażliwości na relacje rodzinne z powrotem doceniłem Boże Narodzenie gdy przez kilka lat bywało jedyną okazją, by się spotkać. Spokojny to powinien być wieczór, gdy człowiek pada na twarz i właśnie ten spokój chce mieć i niczego więcej. Ale co to za święto? No właśnie, wtedy wypadałoby chcieć czegoś więcej. Może nawet kawałka Nieba. Więc radosnych. Rodzinnych, jeśli ktoś ma możliwość. Żeby tylko się nie pozabijać. Zdrowych.
Pierwszy raz od kilku lat można w te Święta wysnuć nadzieję nie tylko z wiary, lecz tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach. Ponieważ jako myślący i krytyczni zawsze znajdziemy powody do obaw i niepokoju, nie tylko po drugiej stronie życia politycznego, możemy oczywiście narzekać, że może być lepiej, ładniej, sprawniej, względnie szybciej, ostrzej, bez kompromisu. Jedni chcą więcej lukru, drudzy więcej mięsa. To wszystko jest na swój sposób zrozumiałe, póki się nie straci zębów lub całej głowy. Niemniej nie warto tracić z oczu tego, co za nami, w czym tkwiliśmy rok, dwa lata temu i z czego się – oby na zawsze – wyrwaliśmy.
Jak najwięcej wiary, jak najwięcej nadziei. Może uda się dojrzeć do miłości, bezinteresownej ale i nietoksycznej, nie ślepej, nie niszczącej obsesji bądź uległości, tylko miłość tak naprawdę udającej… Zobaczyć w człowieku człowieka, choć ten człowiek nie ułatwia, może sam tego człowieka w sobie zobaczy. W tobie. W nas.
Przenieśmy jak najwięcej tej nadziei na potem. Kto ma wiarę, niech ją zachowa, kto nie ma – niech odzyska, komu trzeba opamiętania, niech się opamięta.
Radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego wszystkim moim przyjaciołom, czytelnikom i redakcyjnym kolegom, i tym, którzy się z moimi codziennymi złośliwościami lub wymądrzaniem się na tyle oswoili, by poświęcać im zawsze trochę uwagi, na blogu, Twitterze, w Gazecie Polskiej Codziennie czy Frondzie Lux.
Wszystkiego dobrego.
Krzysztof Karnkowski/Budyń
(4)
3 Comments
Wszystkiego, co najlepsze!
24 December, 2015 - 11:51
Dobry Bóg, który przed wiekami zstąpił na ziemię i pozostał pośród nas - niech nam błogosławi. Niechaj obdarza nas, szczęściem, radością oraz miłością - w takim nadmiarze, byśmy bez żalu potrafili się tymi dobrami dzielić z innymi.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam.
Budyniu,
24 December, 2015 - 12:19
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Spokojnych i Szczęśliwych
24 December, 2015 - 20:04
Podnieś rękę, boże Dziecię
Błogosław ojczyznę miłą
W dobrych radach, w dobrym bycie
Wspieraj jej siłę Swą siłą
Dom nasz i majętność całą
I wszystkie wioski z miastami
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami