Kupowanie głosów przed wyborami samorządowymi

 |  Written by mieszczuch7  |  0

Kiedy przeczytałem ostatni wpis posła do PE, Zbigniewa Kuźmiuka, zmartwiłem się. Niestety, sprawdziły się złe przeczucia, które powstawały w czasie niedawnych enuncjacji ministra Marka Sawickiego, gdy wyraz "rekompensaty" w odniesieniu do obniżenia cen owoców i warzyw w następstwie rosyjskiego embarga pojawiał się coraz rzadziej i w coraz bardziej ogólnikowych frazach. Zmartwiłem się też, gdy przejrzałem komentarze, z których przebija brak zrozumienia tego, co się dzieje...

 PSL-owski minister, który powinien, jak się wydaje, reprezentować nie tylko interesy, ale i kulturę polskiej wsi, kompletnie się im sprzeniewierza. Nigdy bowiem w polskiej kulturze nie było czegoś takiego, jak niszczenie, a tym bardziej niszczenie żywności, niszczenie płodów ziemi przez samych rolników. Każdy okruch chleba na polskim stole  był święty. Nic nie miało prawa się zmarnować - musiało nakarmić jak nie ludzi, to zwierzęta. Niszczenie jedzenia, określane dla niepoznaki hybrydowym pojęciem "biodegradacji", metoda narzucana nam przez UE, jest wbrew naszej polskiej tradycji i kulturze.

Skoro zakłada się a priori, że polskie owoce i warzywa mogą być ot tak niszczone, to oznacza, że niewiele się je ceni, wbrew faktycznej ich wartości. W Brukseli może większą "siłę przebicia" mają produkty rolne Francji czy Holandii, tam o swoje miejsce w rynku walczą też całkiem skutecznie Chiny, ale w opinii przeciętnego europejskiego konsumenta zwyciężają zdrowe polskie owoce i warzywa. Dlaczego minister Sawicki przyjmuje sposób myślenia naszych konkurentów, deprecjonując wysoką wartość naszej żywności, dlaczego nie zaprostestuje, że tak dobrej żywności niszczyć po prostu nie wolno?

Obawiam się, że znam odpowiedź i to też mnie martwi. Sytuacja, gdy decyzje o tym, którzy rolnicy mają dostać taką  formę unjnego odszkodowania za zniszczone owoce i warzywa, będzie podejmowana przez działaczy PSL-owskich w oddziałach Agencji Rynku Rolnego jest najwyraźniej wygodna dla szefów tej partii. To sytuacja, która się powtarza zresztą, ale Sawickiego i kolegów, jak się wydaje, wcześniejsza lekcja nic nie nauczyła. Przypomina się afera sprzed chyba dwóch - trzech lat z "selektywnym" przyznawaniem pomocy unijnej rolnikom, którzy ponieśli straty na uprawach ogórków, kiedy w wyniku protestów kilkudziesięciu tysięcy rolników, którzy potrafili dotrzeć do Sejmu, kontroli  NIK i postępowania prokuratorskiego, prezes jednego z terenowych oddziałów ARR, o ile pamiętam, kieleckiego właśnie, stracił stanowisko. Wtedy, tak samo jak teraz, informacje o warunkach przyznawania ewentualnej pomocy nie trafiały do wszystkich zainteresowanych rolników, tylko do wybranych. Wtedy weryfikacja niszczenia upraw to był pic na wodę, jak będzie teraz? Zanosi się na to, że  kolesiostwo i korupcjogenne mechanizmy tego procesu przyznawania unijnych rekompensat znowu się powtórzą.

Koledzy z PSL nie odpuszczą tej okazji do "kupienia" głosów w okresie wyborów samorządowych. 

 

  

 

  

5
5 (4)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>