Proces w sprawie kotleta

 |  Written by Marcin Brixen  |  2
Trzecia a, czyli klasa do której chodził Łukaszek, miała co pewien czas zajęcia terenowe. Odbywały się one w ramach lekcji z Przygotowania Do Życia W Grupie Jednostek (kiedyś: Przygotowanie Do Życia W Społeczeństwie). Na tych zajęciach uczniowie chodzili w różne miejsca i oswajali się z różnymi przejawami życia.
Na przykład: chadzali do sądu na procesy dziennikarzy, których oskarżali inni dziennikarze, twierdząc, że oskarżeni nie są dziennikarzami tylko chuliganami i hejterami.
- Myślałem, że jest wolność słowa - powiedział Łukaszek.
- Jest, Hiobowski, jest - powiedziała pani pedagog. - Ale jest też odpowiedzialność. Wiecie co to takiego?
- Ja wiem! - wyrwał się okularnik. - Mówi się, że jest się za coś odpowiedzialnym i można bez przeszkód robić to dalej.
- Albo iść do domu - wtrącił Gruby Maciek.
- Wy jednak nic nie rozumiecie - skrzywiła się pani pedagog. - Coraz głupsze te pokolenia rosną. Nie ma co, zaprowadzę was na jakiś prostszy proces.
I zabrała trzecią a na sprawę kryminalną. Jeden pan oskarżył żonę, że chciała go otruć kotletem.
Wstyd powiedzieć, ale gdy niektórzy ujrzeli zachowanie oskarżyciela to zaczęli kibicować żonie.
Oskarżyciel skakał, tupał i krzyczał, że żona chciała go otruć kotletem. I w związku z tym należy żonie zakazać dożywotniego wstępu do kuchni.
- Może pan to jakoś udowodnić - spytał sędzia zmęczonym głosem.
Oskarżony zamarł wpół machu rękoma.
- Jak to: ja? Czemu ja? Ja mam udowadniać swoją niewinność?
- Nie. Pan oskarża. Ma pan coś na poparcie tej tezy?
- Przecież mówię!
- To za mało. Ma pan może tego kotleta?
- Mam! - odparł hardo pan oskarżający.
- To proszę go tu dać. Zbadamy i zobaczymy czy jest zatruty.
- Nie dam!
- Dlaczego? - zapytali wszyscy.
- Czy wy się w ogóle znacie na kotletach? - oburzył się oskarżający. - Wątpię! Dam wam kotleta jak powołacie kucharza jako biegłego!
- Co to za targowanie się? - oburzył się sędzia. - Nakazuję panu udostępnić materiał do badań!
- Nie! - i oskarżający zaczął krzyczeć i szlochać że w Polsce sądy szykanują niewinnych ludzi.
- Ja proszę - dodał łagodnie sędzia. - No, proszę pana, bez tego nie damy rady dokończyć procesu!
- Nie!
- Bardzo proszę!
- Nie!
- Błagam!
Ale oskarżający szalał, że to skandal, jak to czegoś chcą od niego, nikt nie ma prawa chcieć czegoś od niego skoro to on oskarża. Na koniec łaził na czworakach po stole i charczał:
- Kotlet, kotlet! Gdzie ten kotlet!
Sąd uniewinnił oskarżoną.
Kwadrans później oskarżający stał przed gmachem sądu i odpowiadał na pytania. Był w świetnej formie psychicznej. Tak się przynajmniej wydawało, gdy przystąpił do niego pewien człowiek i rzekł:
- Dzień dobry. Jestem dziennikarzem. Dlaczego nie realizuje pan postanowień sądu?
Wtedy pan oskarżający ryknął, przewrócił pytającego i zaczął krzyczeć:
- Bo to nie ja mam realizować postanowienia sądu tylko sąd ma realizować moje!
5
5 (4)

2 Comments

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
inne ujęcie sprawy złodzieja melonów z poprzedniej notki.
Dziękuję, zanim lulu - jeszcze się zdrowo pośmiałem dzięki Panu.

Pozdrawiam
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>