Decyzja Leminga

 |  Written by alchymista  |  2

- Nie mam się w co ubrać! - powiedziała Lemingowa nieco rozkapryszonym tonem, przeglądając się swojej sylwetce w lustrze. Z wiekiem nieco przytyła, wprawdzie nie tam, gdzie chciałaby najbardziej, ale i tak jej mąż, leming, nawet na nią nie patrzył. Kontemplował właśnie swój mięsień piwny, wylewający się spod przepoconej podkoszulki. Tłuste, owłosione łapsko wyciągał właśnie po piwo. Ręka mu jednak się zatrzymała w pół drogi. Wyjątkowo tego dnia postanowił żonie nieco podokuczać.

- Ty, stara, nie pier...ol. Ubrania to ty masz w nadmiarze. Głosować ci się nie chce, k..., nie masz kogo wybrać, a nie się ubrać, co?

- A właśnie, że nie! - odparła Lemingowa – będę głosowała na Niedźwiadka. On gwarantuje zgodę i bezpieczeństwo.

Leming zatrząsł się tylko ze śmiechu, a wraz z nim obfity i długo ćwiczony mięsień piwny.

- Oj, stara, cusik ty chyba niedobzykana. Ale wiesz ty co? Dzisiaj niedziela, pójdziem do lumpeksu, co go to już trzeci raz otwierają, to może i ceny spuścili...

- Jak to: trzeci raz? - zdumiała się Lemingowa, a że mowa była o bzykaniu i spuszczaniu, więc zaświtała w jej głowie iskierka nadziei. Mąż, gdy do niej mówił, od dawna na nią nie patrzył, ale może jak sobie kupi nową kieckę, to chociaż raz rzuci okiem, jak sobie dobrze podpije? Ten jeden raz...

- No nie pamiętasz? Za pierwszym razem lumpeks otwierał premier Matoł, jak były wybory do Sejmu. Za drugim razem otwierał Niedźwiadek, jak były wybory na prezia, po Smoleńsku. A teraz otwierała go ta lekarka... jak jej tam...

- Koparka?...

- A tak, Koparka – przytaknął niechętnie – ta co to była w SD czy ZSL, jakoś tak. Jedna szajka, wszystko żydo-banderowskie ścierwo na usługach bankierów z Nowego Jorku...

W tym momencie z sąsiedniego pokoju dobiegło ich skrzypnięcie i odezwało się radio. To synek Leminga szukał czegoś, żeby zagłuszyć dialogi rodziców. Trafiło na mszę na Skałce w Krakowie.

- Ojczyzna jest chora, bo chore są elity! - mówiło radio - Polska jeśli ma przetrwać, musi się nawrócić. Jako naród dziś wymieramy. Ojczyzna jest chora, bo chore są elity i chory jest naród...

- Franek, wyłącz k..., tą ciotę! - wrzasnął Leming, który codziennie delektował się gazetą Urbana (miał ponad sto numerów archiwalnych, którymi zaczytywał się podczas posiedzenia w toalecie). Lecz musiał wysłuchać jeszcze kilku linijek kazania, bo mięsień piwny ciągnął go ku ziemi, a umysł leniwy nie miał siły podnieść tłustego cielska.

- ...Może jednak miałby i dziś marszałek Józef Piłsudski i Prezydent Lech Kaczyński spoczywający na Wawelu wiele do powiedzenia Polsce i Polakom o bezkarności nadużyć, o interesie jednostek i partii, o naszym znikczemnieniu skoro w czasie wszystkich wyborów, jakie się dokonują w Polsce od 25 lat idzie tylko ok. 50 % Polaków, reszta zostawia innym decyzje o kształcie Ojczyzny. Co oznacza ten pasywizm? Czy my naprawdę dobrze rozumiemy, co dziś oznacza społeczna odpowiedzialność? Przede wszystkim odpowiedzialność za prawdę o nas samych, odpowiedzialność za prawdę historyczną, która formuje myślenie na dziś i jutro, a zatem mamy prawo do prawdy o Katyniu i Smoleńsku, tak samo jak mamy prawo do prawdy o Jedwabnem, Auschwitz i Dachau.

- K...a! - ryknął znowu Leming – słyszysz ty ch... niemyty, co do Ciebie mówię?! Masz natychmiast wyłączyć to radio! Wyłącz, k..., tę ciotę!

Radio ucichło, ale nie dlatego, że głos ojca poskutkował. Franek również nie mógł słuchać arcybiskupa, który w jednym kazaniu wzywał do nawrócenia, a w drugim jednał się z rosyjską cerkwią prawosławną spod znaku KGB. Pobiegł do internetu pogadać na skype z kolegami, których właśnie wypuszczono z pudła po zamieszkach na stadionie. Wielu było pobitych. Jutro seria rozpraw sądowych, na które, z massmediów, nie pofatyguje się nawet pies z kulawą nogą.

- Nie ciotę – odparła Lemingowa oburzona – uszanuj uczucia nas, katolików!

- Oj tam, oj tam – mruknął Leming – pedofile i stella maris. Chodźmy lepiej do lumpeksu! Jak nie masz na kogo głosować, to lepiej nie głosuj wcale. Albo dobrze, albo wcale – stwierdził z satysfakcją. Sam nie wiedział, że cytuje łacińskie aut nihil, aut bene. Z łaciny znał bowiem tylko łacinę kuchenną.

- Przecież ci mówię, że chcę głosować na Niedźwiadka! - obruszyła się Lemingowa, zastanawiając się, czy mąż pozwoli jej kupić jedną sukienkę, czy trzy.

Leming spojrzał na zegarek.

- Słuchaj, stara, lumpex zamykają za pół godziny. Lokale wyborcze zamykają za trzy godziny. A zresztą jak nie zagłosujesz, to świat się od tego nie zawali. Idziemy do lumpeksu?

- Idziemy! - odparła Lemingowa rozpromieniona. Najważniejsze to podjąć decyzję. A jak kobieta nie może się zdecydować, to chłop jest od tego.

Tymczasem Franek, korzystając z nieobecności rodziców, chyłkiem wymknął się głosować w lokalu wyborczym. Drżącymi łapkami chwycił kartę i dokładnie sprawdził, czy jest na niej pieczątka komisji. Potem pośpiesznie postawił „X” - zgodnie z kodeksem wyborczym – koniecznie w obrębie kratki. Przy nazwisku... Księdza Proboszcza. Ksiądz proboszcz już się zbliża... Wrzucił kartkę do urny i wrócił do domu. Zdążył, zanim rodzice wrócili z lumpeksu.

 

Tym sposobem Maliniak przeszedł do drugiej tury. Co będzie dalej? O tym dowiemy się wkrótce...

 

Jakub Brodacki

 

5
5 (2)

2 Comments

Więcej notek tego samego Autora:

=>>