Stworzony do wygrywania, czyli produkt jednorazowego użytku?

 |  Written by karlin  |  2

Jest taka maksyma, dość często powtarzana przez trenerów, mądrzejszych sportowców i tych wszystkich, którzy się na sporcie choć trochę znają.

Chcesz wygrać, naucz się najpierw przegrywać.

Rób to z klasą, doceniając przeciwnika, lecz bez zbędnego wbijania siebie w kompleksy. Każda porażka składa się z walorów rywala, ale i z twoich błędów. Analizuj wszystkie, wyciągaj wnioski, zmieniaj w swojej grze i treningu co się tylko da, ucz się od każdego. Brzmi jak oczywistość i banał? Tylko co z tego. Od czasu do czasu zdarzają się przypadki nieuleczalne. I nie dotyczy to jedynie sportu.

Nic w tym dziwnego, że w tak zwanym Obozie III RP, bo nie tylko o samą PO tutaj chodzi, narasta od paru miesięcy atmosfera paniki, graniczącej już z histerią. A przynajmniej pewna część tego bunkra stara się takie nastroje propagować. Oni rzeczywiście mają bardzo dużo do stracenia. Z wyrokami sądowymi włącznie. Dziwić może jedynie to, jak na owo widmo porażki reagują, i jak z nim próbują walczyć.

Bo praktycznie żadna z ich reakcji nie jest dostosowana do nowych okoliczności, a coraz częściej przynoszą im one więcej szkód, niż pożytku. W efekcie cały, wspomniany Obóz zaczyna przypominać coraz energiczniej wymachującego siekierami robota do walki z nieistniejącymi smokami, podczas gdy myszy systematycznie przegryzają mu kolejne przewody zasilania. Co zresztą ludziom o rzadkich mózgach daje powód do snucia wszechteorii, jak to III RP z szatańską przebiegłością stara się PIS do swoich celów wykorzystać.

Dla mnie, choć do III RP jeszcze wrócimy, sprawa jest o wiele prostsza. Już w 1989 r. przepoczwarzający się, z udziałem starannie wyselekcjonowanej "opozycji", PRL poszedł na łatwiznę, bo chyba inaczej nie mógł. Przekształcenie struktur totalitarnych w sprawnie działającą maszynę do udawania demokracji oparto po pierwsze na teorii, bo przecież żadnego, praktycznego doświadczenia biorący w tym udział nie mieli. Po drugie zaś na domyślnym, choć równie zrozumiałym braku doświadczenia w demokratycznej praktyce całego społeczeństwa.

No i po wielu latach, po raz pierwszy w 2005 r., okazało się, że o ile symulowanie demokracji przez rządzących właściwie niczego ich nie uczy, a raczej degeneruje, to doświadczanie demokratycznego oszustwa przez społeczeństwo powoli, ale systematycznie im to oszustwo odsłania. Czego pewni swego rządzący po prostu nie chcieli widzieć. W efekcie wszelka ich działalność oparta była na założeniu władzy po wsze czasy, a wszelkie, tworzone przez nich instytucje, miały stale wygrywać.

No i teraz dochodzimy do rzeczy zasadniczej, bo na razie skupialiśmy się na projektach, dzieciach i lokajach III RP.  

Czy III RP, Układ czy jak chcemy nazwać twór, powstały z przepoczwarzenia się PRL, potrafi przegrywać? Mówiąc inaczej, czy stać go na porażkę i adaptację,  czy musi być doszczętnie zniszczony? Na razie jego emanacje, instytucjonalne oraz - nazwijmy to tak - "ludzkie", zachowują się w sposób kompletnie jakąkolwiek adaptację odrzucający.

No dobra, ale to nie ogon kręci psem. Możliwe także, że są to typowe produkty (organizacje i ludzie) jednorazowego użytku. W których, gdy mija termin przydatności, samoczynnie włącza się program autodestrukcji.

Dobrze to czy źle? Niby dobrze, bo oszczędza nam wysiłlku, ale z drugiej strony, lepszy znany wróg, niż niepewność co do zamiarów i działań sił, które jedynie po objawach potrafimy zdiagnozować. Łatwo wtedy bowiem o popełnienie kardynalnych błędów. 

Na przykład podczas próby czegoś na kształt oszczędzenia lecącego w przepaść, doskonale nam znanego i wyglądającego w tej chwili na niegroźnego, nieprzyjaciela.

Trudno mi bowiem uwierzyć w to, że III RP ma już dozgonnie twarz PO oraz Donalda Tuska, próbującego teraz udawać, że klęska PO to nie on, tylko Komorowski oraz Kopacz. Byłoby naprawdę źle, gdyby w ten właśnie sposób III RP próbowała przetrwać "trudny" dla siebie okres. Tym bardziej, że jeśli cokolwiek ma się w Polsce naprawdę i na trwałe zmienić, ten człowiek powinien przez lata oglądać niezakratowane słońce jedynie na spacerniaku. To byłoby za proste.

Ale czy jakakolwiek, choćby częściowa, adaptacja III RP z jej, pozyskanymi w ten, czy inny, najczęściej złodziejski sposób, zasobami, z jej siecią, także zagranicznych, ewidentnie szkodzących Polsce powiązań, z jej selekcjowanymi niemal wyłącznie negatywnie "kadrami", do Polski rządzonej przez (z małej litery) prawo i sprawiedliwość jest w ogóle możliwa?

To nie jest, wbrew pozorom, żadna dywagacja na temat zdrady, ale bardzo poważny problem, który może przed rządzącymi - oby - od jesieni Polską, stanąć. Bo Polska nie jest samotną wyspą, a są takie koszty wewnętrznej, nawet prowadzonej w imię jak najsłuszniejszych pryncypiów walki, które mogą postawić pod znakiem zapytania jej dalszą suwerenność, integralność terytorialną i niepodległość.

I właśnie chyba "zagraniczne koneksje", w rodzaju choćby współautorstwa podpisanej z Rosją umowy gazowej, muszą być taką, nieprzekraczalną barierą dla wszelkich, nawet teoretycznych rozważań o jakimkolwiek kompromisie. Nie z małpami, tańczącymi w TVN, ale z ich właścicielami. 

Img.: demotywatory.pl   @kot

5
5 (3)

2 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Poruszyłeś bardzo poważną sprawę. Aż tak poważną, że ja, na przykład, nie mam nic sensownego do powiedzenia. Nie wiadomo nawet od której strony zacząć. To jest pole minowe a my stoimy pośrodku.
Obrazek użytkownika karlin

karlin
bo bardzo bym nie chciał, aby się okazało, że te chwile oddechu, normalności, także są nam dawkowane na zasadzie "jednorazowego użytku". Jak w 1992 i 2005-2007. Mam już po prostu dość szlachetnych porażek z ideową niezłomnością w tle. To nie jest normalność, za którą tak tęsknimy. Nie musi być idealnie, ale niech będzie lepiej na tyle, aby przestał nami rządzić strach.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>