Między nami - kibicami

 |  Written by Janusz40  |  1

           Wszyscy jesteśmy kibicami piłki "nożnej"- ja bodaj najstarszym, chociaż nieco przymusowym - otóż zawieziono mnie jako uczestnika Zlotu Młodzieży i Studentów na stadion narodowy (nazywał się wówczas - w r. 1955 stadionem X lecia) i obejrzałem mecz w piłkę między Polska, a Chinami (sic!). Wygraliśmy 3:0, strzelcami byli - Cieślik, Szymborski i jeszcze ktoś - już nie pamiętam. To był mój pierwszy oglądany mecz w tej dyscyplinie sportu - i ostatni - wystarczyło mi to do dzisiaj i chyba wystarczy nadal. Przeciwko kopaniu piłki nic nie mam - sam grałem amatorsko setki razy - wspaniały sport, ale oglądać - strata czasu.

          Rozumiem doskonale dlaczego akurat gra, spotkanie na arenie, na boisku - w walce, w bardziej, lub mniej szlachetnej rywalizacji dwóch drużyn (reprezentacji) państw, klubów, miast - rozpala wyobraźnię, rozbudza emocje, wyzwala patriotyzm lokalny bądź narodowy. To namiastka spotkania wojennego. Zwycięstwo, lub klęska, to symbol rzeczywistego zwycięstwa jednego państwa nad drugim, lub symbol takiej samej porażki. Dochodzi do tego rzeczywiste zainteresowanie tym sportem - drużynowym zmaganiem się na boisku - to też doskonale rozumiem - sam jestem zagorzałym kibicem, ale innej dyscypliny sportowej.

          Dlaczego właściwie piłka nożna jest tym najbardziej popularnym sportem i dlaczego tak wielu ludzi się nią interesuje. Myślę jednak, że już bardziej uprawiane przez ludzi jest narciarstwo niż piłka, ale oczywisty warunek drużynowej rywalizacji (chciałoby sie powiedzieć - walki wręcz) spełniają jeszcze rugby, szczypiorniak, futbol amerykański. Siatkówka już nie - tam nie ma bezpośredniej "fizycznej " walki. Decyduje chyba jednak jej masowość (prawie każdy w dzieciństwie "kopał" - wystarczył jakiś placyk i piłka - żadnych nakładów).

          Jest jeszcze coś innego - nie zawsze piłka była najważniejszym sportem - w niedalekiej historii - nawet w US. Gdyby sięgnąć głębiej - w starożytnym Rzymie były to wyścigi rydwanów i kwadryg np. na Circus Maximus (widownia na 250 000 ludzi, okrążenie ok. 1200 m. z dwoma zakrętami o 180 stopni). Jak poważna to była sprawa dowodzi fakt, iż najlepszy woźnica - niejaki Diokles przez 24 lata kariery zgromadził majątek określany przez naukowców na 15 miliardów dolarów. Lud rzymski (od którego czasem zawisło panowanie imperatora żądał panem et circenses (chleba i igrzysk).To jednak jeszcze nie wszystko - w Konstantynopolu stronnictwa polityczne miały swoje stajnie i kolory w wyścigach owych kwadryg - stronnictwa "niebieskich" i "zielonych". Od zwycięstwa, czy porażki zależała (czasem) władza w imperium. Na torze krew lała się obowiązkowo i woźnice płacili często życiem (pokazuje to np. filmBen Hur). Po wyścigach były właściwe bójki stronników (kibiców) w ich wyniku bywało setki zabitych - w 532 r. doszło do starcia obu tych frakcji w rezultacie czego zginęło 30 tys. ludzi.

         Dzisiejsza rywalizacja na stadionach piłkarskich niewiele różni sie od tamtych - na stadionie w Heysel zginęło 39 osób...

         Myślę, że nadzwyczaj dużo zależy od propagandy i od pieniędzy, które są w tym piłkarskim biznesie. Dziwi mnie jedna tylko rzecz - dlaczego utrzymuje sie przepisy sprawiające, że wynik spotkania piłkarskiego jest mało adekwatny w stosunku do poziomu sportowego drużyny. Z ust piłkarskich ekspertów i zawodników słyszy się nader często dziwne słowa - Drużyna przeważała na boisku - gnietliśmy ich cały czas pod ich bramką - ale to oni mieli szczęście i wygrali. Wszystko było OK - zabrakło tylko szczęścia.

         Dziwna to sportowa dyscyplina, w której wynik tak zależny jest od szczęścia, a mniej od umiejętności. Rzeczywiście - można sobie wyobrazić podwórkową drużynę (byle złożoną z rosłych chłopaków), która nie pozwoli na duża wygraną z mistrzami świata. Rozwiązanie tego problemu jest dziecinnie proste - wystarczy np.poszerzyć bramkę do np. 20 m. (vide rugby) i zlikwidować pozycje ."spalone" - wówczas wyniki mogłyby wyglądać np. tak: 35:20, czy t.p. Przepisy w innych sportach bywały zmieniane - - np. w siatkówce, w tenisie stołowym, w brydżu...

         Może w tym interesie idzie o to, by jak największa ilość państw uczestniczyła w rozgrywkach z jakimiś szansami na wygraną. Gdyby przepisy dawały możność precyzyjnej oceny drużyn - te słabsze ani myślałyby startować i sporo kasy mogłoby umknąć...

5
5 (2)

1 Comments

Więcej notek tego samego Autora:

=>>