Łyżka dziegciu w tej beczce miodu

 |  Written by Janusz40  |  7

Niezmiernie szanuję poczynania sejmowej komisji weryfikacyjnej, bardzo wysoko oceniam jej przewodniczącego - ministra Jakiego. Tych zastrzeżeń nie ograniczam tylko do Wymienionej komisji, lecz jeszcze dodam, że od zawsze popieram polityczną linię prezesa Jarosława Kaczyńskiego (mam jeszcze korespondencję od niego, kiedy kierował PC).

Otóż te zastrzeżenia, trochę farsownie wyglądające, poczyniłem dlatego, iż akurat eksponowanie "krzywdy" lokatorów warszawskich kamienic uważam (z punktu widzenia ekonomisty) za błędne. Oczywiście ukaranie więzieniem i odebraniem majątków złodziejom warszawskich (i nie tylko) kamienic jest bezwzględnie słuszne. W tym gronie widzę także prezydent W-wy - HGW. Nie rozumiem dlaczego mówi się, że w machlojkach z przejmowaniem warszawskich nieruchomości tkwi jej rodzina (mąż), dlaczego nie ona sama; nie słyszałem o jakiejś rozdzielności majątkowej, czy separacji - więc sama prezydent "pozyskiwała" bezprawnie owe nieruchomości. Nie stawia się na przesłuchanie, gdyż najprawdopodobniej boi się okazać swoją prawniczą indolencję. Sprawiała wrażenie cielęcia, kiedy Wałęsa praktycznie zmusił sejm do powołania ją na stanowisko prezesa NBP (bez bankowej i jakiejkolwiek praktyki). Jej zagraniczna kariera wynikała z przyjętych parytetów, nie z jakichś fachowych osiągnięć. HGW (jak dotąd) - nie popisała się żadną wypowiedzią na profesorskim poziomie. W publicznej debacie (jaką też byłoby przesłuchanie przez komisję weryfikacyjną) okazałoby się, że król nest nagi. Tylko to tłumaczy jej opór...

Wracając do kwestii lokatorów "wyrzucanych" z mieszkań. Niewątpliwie - obrona uciemiężonych tzw. zwykłych obywateli - zawsze przynosi polityczne efekty; rośnie sondażowe poparcie. Rośnie oczywiście nie tylko dzięki obronie lokatorów. Ten składnik wzrostu uważam jednak za efemeryczny. Kiedy weźmiemy pod uwagę generalną zasadę równości obywateli wobec prawa, eliminacje jakichś uprzywilejowanych grup, jakich beneficjów nie wynikających z zasług, czy specjalnej pragmatyki (mam tu na myśli przydzielanie służbowych mieszkań przedstawicielom najwyższych władz - np. premierowi, czy kadrze wojskowej przerzucanej gdzieś do odległych garnizonów), to owe oczekiwanie lokatorów warszawskich kamienic na rajskie tanie życie w luksusowych mieszkaniach w centrum nie jest przejawem tej sprawiedliwości.

Oczywiście, każdy przypadek jest inny, nie można przykładać jednakowej miary do wszystkich. Są krzywdy rzeczywiste i są oczekiwania uprawnione. By przedstawić zrozumiałą analizę omawianej sytuacji posłużę się teoretycznym przykładem (w rzeczywistości także najczęściej występującym - z jakimiś może różniącymi się szczegółami).
Otóż, po wyzwoleniu wysiłkiem całego narodu ("cały naród buduje swoją stolicę") odbudowano z gruzów, rewitalizowano warszawskie kamienice, w wyniku dekretu Bieruta zostały upaństwowione (umiastowione, co na jedno wychodzi). Do uzyskanych w ten sposób "wolnych" mieszkań przydzielono lokatorów. Wg jakiego klucza - można się tylko domyślać. Im ktoś był bliższy komunistycznej władzy, tym dostawał mieszkanie lepsze pod lepszym adresem. Zdarzały się także "wolne" kamienice mało zniszczone - w bardzo dobrym stanie o klatkach schodowych i wnętrzach na "pałacowym" poziomie - wówczas miała miejsce sytuacja jak we wierszu Majakowskiego: "Lud wejdzie do śródmieścia". Najczęściej ów "lud" wszedł i zdefekował, zniszczył, to co było cennym wystrojem zbudowanym wielopokoleniowym wysiłkiem poprzednich właścicieli.

Owi lokatorzy płacili jakiś niewielki, ujednolicony czynsz w żadnym stopniu nie pokrywający nawet bieżących kosztów utrzymania substancji mieszkaniowej, nie mówiąc o amortyzacji całego budynku. Zasada jest ogólnie znana - co otrzymuje się za darmo, tego sie nie szanuje; co uzyskuje się w wyniku wieloletniego wysiłku finansowego -
to podlega szczególnej trosce właścicieli.

Po społecznych przemianach w III RP nie dokonano żadnego
przełomu w tej kwestii. Jedynym nowum była możliwość "wykupienia" mieszkania po horrendalnym opuście cenowym; dochodziło nawet do możliwości zakupu za 5 % wartości mieszkania. To skrajna niesprawiedliwość w stosunku do tych 90 % obywateli, którzy dochodzili do posiadania mieszkania własną pracą. I tak nie było wielu chętnych do zakupu - po co wydawać pieniądze - przecież i tak się mieszka. Społeczni "właściciele" nie odważali się podnosić (współmiernie do kosztów) czynszów i z tego tytułu wykwaterowywać ludzi ich nie płacących. Zrobili to dopiero prywatni właściciele kamienic. Abstrahuję od kwestii, czy byli to faktyczni właściciele, czy hochsztaplerzy. Czynsz powinien zawierać w sobie amortyzacje wartości budynku i koszty bieżącej eksploatacji.

Dość przykra - dla lokatorów owych kamienic - prawda polega na tym, że wartość mieszkań w centrum miast (Warszawy, Krakowa) jest stosunkowo duża i właściciele (miasto) ma prawo wyznaczać czynsz (w części amortyzacji budynku) na zasadzie rynkowej. Jest to duża wartość i miasto (państwo, my wszyscy) nie mamy prawa obdarzać ją jakiejś grupie przypadkowych lokatorów; mamy prawo wszyscy z tej wartości korzystać. Oczywiście - inna sytuacja jest wówczas, kiedy lokator wykupi mieszkanie - wówczas on jest właścicielem i ponosi koszty związane jedynie z bieżącą eksploatacją.

Sprawa jest trudna - większości lokatorów nie stać na wynajęcie mieszkania w śródmieściu (nie mówiąc o jego wykupieniu po cenie rynkowej). Miasto (państwo) nie może w stosunku do nich umyć rąk - powinno zapewnić możliwość wynajęcia godnego mieszkania w tańszej dzielnicy i w dostępnym standardzie.

Zaproponowana ustawa przez Min. Jakiego słuszna z punktu widzenia ostatecznego uregulowania własności kamienic, pomija jednak kwestię koniecznej regulacji sprawy lokatorów, których nie stać na wynajem drogich lokali...


ilustracja z:http://3.s.dziennik.pl/pliki/10266000/10266783-patryk-jaki-900-600.jpg
Hun

5
5 (4)

7 Comments

Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Przyznaję Panu rację w wielu aspektach.
Cała proponowana ustawa stwarza jeszcze wiele dodatkowych problemów. 
Jest do dziś wielu byłych prawdziwych i żyjących właścicieli i prawowitych spadkobierców którzy dostali odszkodowania lub swoje budynki w naturze. I bardzo dobrze!
"Ustawa Jakiego" nie była konsultowana z byłymi właścicielami, którzy nieraz od kilkunastu lub więcej lat starają się o zwrot, a nie stać ich na drogie kancelarie prawne, a ratusz robił co mógł aby przeznaczony budżet "zaoszczędzić" dla swoich "klientów" wielomilionowych przekrętów.
Obecnych prawowitych właścicieli starających się o zwrot jest około 3 tysięcy, o bardzo zróżnicowanych przypadkach.
Podam jeden z przykładów. Są tacy, którzy odbudowali swoje zrujnowane lub spalone domy i potem zostali pozbawieni dekretem Bieruta swojej własności. Jest ogólnie pojęta równość wobec prawa, więc nie można jednym oddawać i wypłacać 100% własności, a drugim mówić: nie mamy pieniędzy więc dostaniecie 20%.
Niekonsekwencją w powyższym przykładzie jest mówienie "nie mamy pieniędzy na odszkodowania", a z drugiej strony - uniemożliwianie zwrotu tam gdzie można, w naturze, które znacznie obniżyłoby wycenę należnego zwrotu odszkodowania.
Nieetyczne jest wykorzystywanie sprawy "dzikich reprywatyzacji" "czyścicieli kamienic" oraz nieszczęścia lokatorów wyrzucanych na bruk do tego, aby łamać w świetle nowej ustawy i "dobrej zmiany" święte prawo własności.
A pan redaktor Michał Karnowski w swoim dzisiejszym artykule na portalu wPolityce posunął się do propozycji obniżenia zwrotu własności do wysokości 1% (słownie jedenego procenta!).
To łamanie praw nie tylko ludzkich, ale boskich. Prawo do życia, prawo do wolności i prawo do własności. To są trzy prawa dane człowiekowi przez Boga.
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S

 Państwo polskie ma wystąpić o słuszne reparacje wojenne od Niemców. Ciekaw jestem, co powiedzą ich prawnicy o 20% zwrocie własności polskim obywatelom przez państwo polskie? Wiem co odpowiedzą: Oddajecie swoim obywatelom 20 procent, to dlaczego mamy obcym obywatelom oddać w 100 procentach?

Obrazek użytkownika ro

ro
-To wasza wina, że stać nas tylko na 20 procent! Zapłaćcie odszkodowania za wasze czyny materialne i niematerialne, oddajcie procent*) od zrabowanego na Polsce i Polakach "kapitału", na którym się bezprawnie bogaciliście przez 70 lat, zapłaćcie za pracę niewolników, a wtedy my właścicielom kamienic wyrównamy do 100 procent
 
*) Procent składany dla skromnych 3% rocznie przez 70 lat wynosi blisko 800. To znaczy, że zrabowany przez dziadka "kucharza" z Wehrmachtu "fant" za 100 $, spieniężony i wpłacony do Sparkasse jest wart obecnie 800 dolarów. I dalej procentuje.
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
ewentualne wyrównanie w przyszłości? Raczej watpę! Ustawa powinna być głęboko konsultowana, odszkodowania rozłożone na wiele lat, ale sprawiedliwie zwrócone. Inaczej ustawa bedzie bylejaka.
Obrazek użytkownika ro

ro
Chodziło mi o niepozostawianie ewentualnego niemieckiego argumentu bez odpowiedzi. 

W kwestii zasadniczej nie mam jednoznacznego zdania. Z jednej strony szanuję prawo własności, z drugiej jednak nie sposób unieważnić implikacji płynących z upływu czasu i z tego, co się po drodze wydarzyło.  Jeśli właściciele kamienic mieliby otrzymać pełne odszkodowanie, to co z tymi, których wojna i obie okupacje pozbawiły mniej udokumentowanych dóbr?
Mąż mojej ciotki, warszawiak z Płocka, stracił w Powstaniu coś więcej niż kamienicę - maszynę do szycia (więcej niż niejeden właściciel kamienicy - bo owa maszyna to było wszystko, co posiadał). Los sprawił jednak, że po powrocie zimą `45 roku, znalazł w gruzach inną maszynę, która pozwoliła mu najpierw przeżyć, potem wyremontować mieszkanie, wychować i wykształcić czwórkę dzieci, kupić letni domek pod Warszawą, wykupić mieszkanie w centrum, by wreszcie odejść spokojnie, choć w cierpieniu, zostawiając bezpieczną wdowę, moją Chrzestną Matkę.
I tu stawiam pytanie: 
-Co z ewentualnymi spadkobiercami właściciela tamtej maszyny, w której bezprawne - było nie było, posiadanie wszedł muj wujek? Że nie była zapisana w Księgach Wieczystych? Prawo własności jest święte bez notarialnego potwierdzenia.

I jeszcze jedno: dzisiejszych "dzikich" lokatorów tak na prawdę może zrozumieć tylko ktoś, kto się wychował "mieszkajac na walizkach". Jeśli nie wie Pan, co to znaczy, to ma Pan wiele szczęścia, Panie Tomaszu.
Pozdrawiam serdecznie.
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Napisał Pan: "nie sposób unieważnić implikacji płynących z upływu czasu i z tego, co się po drodze wydarzyło".
Właśnie. Minister Jaki  chce naruszyć równość wszystkich obywateli wobec prawa, bo na przykład części prawowitych właścicieli zwrócono w ostatnich latach ich prawa własności lub odszkodowanie w 100%, drugim chce się je drastycznie zmniejszyć do 20%. A red. Michał Karnowski proponuje już tylko jeden procent (!)

A dzieje się tak już w okresie pokomunistycznym, w którym prawo powinno być prawem, a sprawiedliwość, sprawiedliwością. Takie mamy obecnie Prawo i Sprawiedliwość.

Prawa lokatorów powinny być także dziś przestrzegane, jedni mogli wykupić na własność lokatorskie mieszkania, innym już tego prawa nie dano (trzeba tu zwrócić uwagę na fakt, że sprzedawano mieszkania ukradzione przez komunistów, czyli administracja występowała w roli pasera). Ale są jak to Pan nazwał "implikacje płynące z upływu czasu".

Co do "mieszkania na walizkach" to znam  to z dzieciństwa (tułaczka wojenna i powojenna) a potem także w dorosłym życiu. Także dzięki dekretowi Bieruta.
 
Obrazek użytkownika ro

ro
Moi rodzice mieszkali na Kresach, przyjechali na tzw. Ziemie Odzyskane.
Miasteczko było puste. Dostali przydział do domku po Niemcach.

Ten strach, że  prawowici właściciele wrócą...
"Po co malujesz okna, naprawiasz schody, sadzisz drzewo? I tak wrócą Niemcy i ci to wszystko zabiorą. I jeszcze każą czynsz zapłacić".
Ten strach, kiedy zatrzymała się limuzyna i elegancko ubrany mężczyzna fotografował twój dom.
"Jak wrócą Niemcy"...

Kiedy to się skończyło? Kiedy zaczęło się myśleć "mój dom"?
Kiedy "rozpakowano walizki"?
Tak całkiem do końca to chyba nigdy...  

Więcej notek tego samego Autora:

=>>