Fakty skrywane pod kwiatami

 |  Written by Katarzyna  |  2

Pamięć jest ulotna i dlatego, między innymi, zmieniają się nasze poglądy, ale nie zmieniają się fakty, one tylko giną w mroku niepamięci, by wrócić ze zdwojoną siłą.
I tak jest z ludobójstwem na Kresach. O jednych zdarzeniach się pamięta, inne pokrywa milczeniem, a jeszcze inne otrzymują nową interpretację w zależności od tego, kto rządzi, a kto w opozycji. I tak będzie dopóki choć jeden uratowany od śmierci pamięta, jak było naprawdę, a i on może swoje doświadczenie podporządkuje środowisku politycznemu, do którego należy.

Mam nieodparte wrażenie, że spin doktorzy skrupulatnie przeglądają daty historyczne i kombinują jakby je wykorzystać do kampanii wyborczej. A ponieważ następuje trzyletni wysyp wyborów, to kwiaciarnie mogą spodziewać się sporego utargu na kwiatach i wieńcach.
Maszerować pod pomniki będziemy od rocznicy do rocznicy, a politycy będą wygłaszać przemówienia; ostre, wyciskające łzy lub łagodne zawierające mniej rażące słownictwo, np. zamiast ludobójstwa, czystka etniczna.
Już sobie wyobrażam, jakie burze mózgów przeszły przez kancelarie; Sejmu, Senatu, Prezydenta, Premiera i biura partyjne przed rocznicą 11 lipca rzezi wołyńskiej, krwawej niedzieli, która jest tylko symboliczną datą trwającego od września 1939 r. polowania na Polaków na Kresach, o czym pisze w portalu Polonia Chrystiana 24.pl Tomasz Kolanek Ludobójstwo na Kresach to nie tylko Rzeź Wołyńska!

Ta burza mózgów w instytucjach państwowych, oczywiście, dotyczyła nas, nie polityki. To dla nas Prezydent Rzeczypospolitej modlił się w Łucku, złożył wieniec w ruinach spalonego kościoła i złożył kwiaty na polu, gdzie kiedyś była wioska.
Prawdziwa polityka została ustalona w zaciszu gabinetów Petra Poroszenki i Andrzeja Dudy.
Czy wglądało to tak? Ty pojedziesz na Ukrainę a ja do Polski. Ty będziesz mówić do Polaków to, co chcą usłyszeć, a ja to, co chcą usłyszeć moi.
Oczywiście trywializuję ustalenia dyplomacji, ale czy to ma jakiś znaczenie dla faktów? Co tak naprawdę ustalono? Dlaczego Poroszenko chce się spotkać z Andrzejem Dudą podczas szczytu NATO? O czym będą rozmawiać? Tego Polacy się nie dowiedzą, przynajmniej nie teraz.
A ja za każdym razem, gdy oglądam takie teatrum przypominam sobie rok 2006 i uroczystości „pojednania” w Pawłokomie.
Prasa, zwłaszcza lewicowa, szeroko rozpisywała się o tym, że Prezydent Lech Kaczyński przeprosił Ukraińców za popełnione przez Polaków zbrodnie, przebaczył nam Juszczenko i nikt się nie martwił w tym momencie o prawdę historyczną. Obaj wznieśli wieczorem toasty na cześć pojednania polsko – ukraińskiego.
A w lipcu odbywał się festiwal Kultury Ukraińskiej w Sopocie, właśnie w rocznicę rzezi wołyńskiej i Misiu Kamiński, ówczesny rzecznik prasowy Lecha Kaczyńskiego, w soroczce wywijał na scenie przytupasy.
Oburzenie Polaków było tak wielkie, że prezydent Lech Kaczyński zdał sobie sprawę, iż nie można „jednać” się ponad głowami żyjących ofiar i w samolocie przyznał, że zbrodnie OUN UPA to ludobójstwo.
Warto jednak przypomnieć słowa z przemówienia Prezydenta w Pawłokomie, które do dziś skutkują fałszowaniem historii i próbą zrównania zbrodni ukraińskich rzeźników z akcją „Wisła”.
Wiele jest jeszcze tragicznych miejsc, wiele mogił, często bezimiennych, po obu stronach granicy. Sprawiedliwe i godne jest, aby na każdym z tych bezimiennych, dotąd nieupamiętnionych grobów, bliscy ofiar – od kilkudziesięciu lat pozbawieni możliwości oddania im szacunku – mogli postawić krzyż i odmówić modlitwę. Musimy mówić o bolesnej, trudnej przeszłości otwarcie, krok za krokiem, wypracowując jedną, sprawiedliwą ocenę wszystkich ówczesnych, wojennych tragedii – i tych polskich, i tych ukraińskich. Wszystkie tragiczne wydarzenia w Pawłokomie, na Chełmszczyźnie, na Wołyniu, we Wschodniej Galicji, towarzyszące akcji „Wisła”, powinny znaleźć rzetelne wyjaśnienie w dialogu polityków, historyków i zwyczajnych ludzi. Mocne i trwałe pojednanie można zbudować bowiem tylko w oparciu o prawdę. Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy sprawić, by nie determinowała przyszłości.
Jak trwałe to było pojednanie dziś widać. Prezydent Andrzej Duda prosi o pozwolenie na ekshumowanie i godne pochowanie zamordowanych Polaków. A Poroszenko w tym samym czasie na polskiej ziemi przebywa z ukraińskim wojskiem w otoczeniu duchownych i Ukraińców w Sahryniu. Prezydent Andrzej Duda składa kwiaty w polu, Poroszenko w Polsce pod pomnikiem ofiar ukraińskich.
Coś ktoś z tego rozumie?
Komu powinno zależeć na dobrych stosunkach z Polską; Ukrainie czy nam?
Długo tak polityka wyłuskiwania Ukrainy z łap Moskwy będzie kosztem honoru Polski? Może dość, skoro nie widać efektów?

Tymczasem my łapiemy polityków za słówka, oburzamy się, gdy prawią komunały, które znamy na pamięć. Naiwny jest jednak ten, kto patrzy, słucha i oczekuje twardych ocen, szczegółów, potępienia i zdecydowanych żądań zamiast próśb.
Zapomniał naiwny o polskich Ukraińcach? To dla nich ta delikatna mowa polityków i pojednawcze wypowiedzi niektórych dziennikarzy, relatywizowanie wydarzeń. Na pewno nikt z ich głosów nie zrezygnuje, a już na pewno nie PSL czy PO.

Zbyt dobrze pamiętam awanturę Mirona Sycza, posła PO, który zmusił wojewodę olsztyńskiego, z nadania PSL, do wycofania swego poparcia dla sympozjum w 65 rocznicę Rzezi na Wołyniu, abym mogła uwierzyć, że już zawsze będziemy wspominać i czcić ofiary banderowskich rezunów, a Prezydent Ukrainy przeprosi Polaków nie tylko za zbrodnie swoich rodaków, ale i za fałszowanie historii.

Kampania wyborcza kampanią, ale historia uczy też, że dla żadnych celów politycznych czy doraźnych, wyborczych, nie uda się jej zakłamać. Można przemilczać niewygodne fakty, urządzać uroczystości, ale nie da się wmówić Polakom, że była to wojna domowa, a tego przecież oczekuje strona ukraińska .Każdy polityk poniesie w tym zderzeniu klęskę.

Na koniec zapytam Ukraińców, którzy wierzą, iż była to wojna domowa, bo Polacy byli źli wobec nich i tak samo mordowali, a żołnierze OUN i UPA chcieli wolnej Ukrainy i o nią walczyli.
Czy zgodzą się, przy całym szacunku do nieporównywalnej skali ofiar, by Wielki Głód potraktować jako uzasadnioną względami politycznymi domową wojnę Stalina z Ukraińcami, by umocnić Związek Sowiecki?
Czy nie jest to pytanie retoryczne?
Zapraszam do słuchania

_______________________________________________

Ilustracja: http://www.bibula.com/?p=102635

Zapraszam do słuchania
audycja 959 (czwartkowa)
5
5 (3)

2 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
Obawiam się, że relatywizacja tamtego ludobójstwa jest nieodwracalna. Złożyło się na to wiele czynników: powojenne "embargo", nie tylko oficjalne - wielu Kresowian wolało milczeć, lub poruszalo temat niechętnie i na ogół w zamkniętym gronie, często nie przy dzieciach. Innym czynnikiem była jakaś freudowska niechęć, czy wręcz nienawiść do ofiar w wydaniu nie-kresowiaków.
-Widocznieście zasłużyli - usłyszałem sam kilka razy, gdy już zaczęto głośno mówić.
A w każdym razie obojętność. 
Mówiąc cynicznie, nawet rozumiem Lecha Kaczyńskiego - warszawiacy mieli swoje Powstanie. 
Trzeba było  także uwzględnić trudny do zwykłego zrozumienia podział na dobrych i złych Ukraińców. Przy czym ci dobrzy, którzy ostrzegli, czy dali schronienie, następnego dnia potrafili usprawiedliwiać rezunów...
-Matko, czemuście nas mordowali.
-Treba buło.
-Ale już nie bedziecie?
-Jak bude treba...

Może byłoby inaczej, gdyby nam - mam tu na myśli  pokolenie moich rodziców i dziadków, ale także starszych kuzynów - pozwolono się po wojnie publicznie wypłakać.
A przecież wtedy nawet Kościół milczał. Pamiętam z dzieciństwa, w miasteczku w którym chyba połowa mieszkańców pochodziła "stamtąd" zdawkowe ogłoszenia duszpasterskie:
-W przyszłą niedzielę, po nieszporach modlitwa za tych, którzy zostali na Kresach.
Pamietam, bo ta druga niedziela lipca czasami przypadała w moje urodziny.  
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Dziękuje za ten komentarz.
Każdy z nas ma swoje obserwacje, doświadczenia i przemyślenia.
Jeśli chodzi o mnie to długi czas byłam przekonana, że temat zamknięty. Wychowałam się w mieście, gdzie całe osiedle było ukraińskie. Miałam bratowę Ukrainkę. Potem pracowałam w szkole, w ktorej wielu uczniów było Ukraińcami.
Nigdy nie patrzyłam na ludzi, by zastanawiać się, jakiej są narodowości aż do 65 rocznicy rzezi.
Zobaczyłam wówczas, jak wielu jest w urzędach Ukraińców, jak trzymają się razem, załatwiają sobie wzajmnie pracę i udają Polaków, choć ich nienawidzą. Grzeczni są, bo się boją.  I jak obłudne były zachowania niektórych Polaków, w tym duchownych.
Temat na nocne długire rozmowy.
Zgadzam się z Pana oceną zachowania Kresowiaków z Wołyniia czy Podola po wojnie.

Mało tego, dodam od siebie; Są wśród nich tzw. wspomagajacy władzę ludową, zeteselowcy, dziś wspierający w wyborach PSL. 
Czytam właśnie Krzesimira Dębskiego "Nic nie jest w porządku Wołyń moja historia rodzinna".
Kiedy się to czyta, a jest to właściwie dokument z relacji tych, którzy przeżyli, wydaje się, że piekło oszalało. I ta  zdumiewająca informacja; rodzice K. Dębskiego pomagali za komuny dzieciom rezunów dostać się do Polski. Jak to możliwe?

Dziś oddzielam politykę Polski wobec Ukrainy od kampanii wyborczych.
Tak patrzę na to, co zrobił Lech Kaczyński. Niestety ta polityka poniosła fiasko. Okazała się błędem, bo problem chyba leży głebiej.
Gdzie? Jak się to skończy? Chyba nie od takiej polityki to zależy, a od polityki międzynarodowej wobec Ukrainy.
I tu znowu temat na długie rozmowy.

A to co dziś się dzieje to kampania wyborcza czy polityka?

Pozostaje problem, który można rozwiązać, ale wciąż właśnie kampanie wyborcze temu przeszkadzają; zakaz propagowania nacjonalizmu ukraińskiego  w Polsce. 
Tak się mści brak rozliczenia przeszłoszłci.
Pozdrawiam
Katarzyna


 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>