My, boty…

 |  Written by Rosemann  |  2
Każdy człowiek obdarzony choćby śladową zdolnością do autorefleksji, kiedy jakieś jego przedsięwzięcie bierze w łeb, chwilę po tym jak przestanie z pasją kopać jakieś drzwi, które nawinęły mu się pod but, zada sobie fundamentalne pytanie: „Gdzie JA to spieprzyłem?”
Trzy lata ,które wkrótce upłyną od pomyślnych dla PiS-u i tragicznych dla Platformy, PSL-u i kilku innych ugrupowań wyboru to zdumiewający, przynajmniej dla mnie, proces udawadniania przez obecna opozycję i jej wielbicieli, że można inaczej. Że zdrowe szukanie przyczyn porażki można… tu chciałem napisać „z powodzeniem” ale bez przesady… że można je zastąpić usilnym poszukiwaniem dowodów, że nie ponosi się winy tego, co się tak koncertowo spieprzyło i co się koncertowo pieprzy dalej.
Schemat myślenia szefów ugrupowań, które spektakularnie wzięły w de w ostatnich wyborach parlamentarnych, według moich wyobrażeń wyglądał i wygląda następująco:
Faza I – przez kilka miesięcy od wyborów: „No co do cholery?!”
Faza II – od pierwszego i bodaj jedynego pomyślnego sondażu IBRIS do powrotu na poziom poniżej 20% poparcia w badaniach: „Coś tu jest nie tak!”
Faza III – najdłuższa i trwająca do dziś „Co z nimi jest nie tak?!”
 „Nimi” czyli z większością wyborców, który za nic nie chcą pojąc, że przecież już dawno powinni popierać Grzegorza Schetynę, Katarzynę Lubnauer i Barbarę Nowacką. Ewentualnie Władka Kosniaka-Kamysza.
Fazy „Co z nami jest nie tak?” raczej bym nie oczekiwał. Choć ona powinna być oczywista.
W efekcie co jakiś czas w mediach zaprzyjaźnionych z zagubioną opozycja powtarza si sytuacja z udziałem jakiegoś przedstawiciela tak zwanych „elit” tłumaczącego po swojemu tę nieustanną opresję „stojących po stronie dobra”. Z reguły sprowadza się to do prostej diagnozy, w której główną rolę odgrywa jakiś „plebs” czy też inne „doły społeczne”, które „dały się przekupić władzy” i ją teraz wspierają. To ostatnie to niemal dosłowne zacytowanie jednej z gwiazd „ruchu oporu”, pisarki Marii Nurowskiej tłumaczącej w „Superstacji” dziennikarce Elizie Michalik, też swoją drogą w ów „ruch oporu” zaangażowanej, że „władza kieruje swoją ofertę do ludzi nieinteligentnych, do dołów społecznych, które to doły społeczne wyniosły ich (czyli obecna władzę) bo dostały 500+”. Oczywiście umysł intelektualistki Nurowskiej nie wychwycił niuansu chronologii tego wyniesienia i tego otrzymania 500+.
I to, nie głupota Nurowskiej i Michalik oczywiście tylko działanie mediów otwarcie wspierających opozycję, to jest tejże opozycji prawdziwy dramat. Ja rozumiem, że taki Schetyna za nic nie przyzna a taka Lunbauer za nic na to nie wpadnie, że wcale nie są tacy zajebiści, że każdy Polak i każda Polka powinni na sama myśl o nich mdleć w ekstazie. Ale owe media mogłyby choćby przez chwilę ich naprawdę wspomóc i spróbować poszukać prawdziwej odpowiedzi na pytanie co z nimi czyli w tym przypadku z liderami opozycji jest nie tak. Zamiast tego zapraszają a to Stalińską a to Olbrychskiego czy Marcinkiewicza z Giertychem a nawet jak próbują podnieść poprzeczkę i spojrzeć na rzeczywistość bardziej naukowo to, zamiast Gduli, który pofatygował się przeprowadzić badania wśród tych, których Schetyna nie zachwyca, zapraszają Krzemińskiego, który od dawna sprawia wrażenie jakby miał ochotę zwyczajnie jebnąć jakiemuś wyborcy PiS-u a nie pytać go czemu właściwie jest tym wyborcą.
Najświeższa „afera” dotycząca używania jakoby przez sztab Andrzeja Dudy internetowych botów rozsyłających „nienawistne treści”  w sieci to kolejna odsłona tego poszukiwania przyczyn porażki wszędzie tyko nie w samym sobie. Oczywiście jak dotąd żadnego bota ani tym bardziej jego „nienawistnego” wpisu nie pokazano a poszlaki przedstawione przez rozkręcających „aferę” są naprawdę wątłe. Dość zabawne jest to brnięcie w wersję, według której wystarczyło wydać 40 tys. złotych polskich, umieścić tysiąc wpisów (po dwa zeta każdy) w niezmierzonych czeluściach internetu i załatwić gościa, którego popierało i kochało wręcz ponoć kilka milionów Polaków. I nikt, kto tę wersję traktuje poważnie, nie widzi w tym żadnego dysonansu. Ani nie czuje, że w ten sposób jeszcze dokłada i tak pokrzywdzonemu przez los Bronisławowi Komorowskiemu.
Prawda zaś jest taka, że my, boty, te „doły społeczne”, którymi tak gardzi Nurowska, Krzemiński, Sadurski i reszta tych prymitywów przez lata uchodzących za elitę nie popieramy Grzegorza Schetyny, Katarzyny Lubnauer czy Kosiniaka-Kamysza nawet nie dlatego, że w ich przypadku słowa „charyzma” szukać trzeba w słowniku wyrazów bardzo obcych. Powody niechęci nas, botów to tego towarzystwa doskonale ilustruje trwająca właśnie kampania ich kandydata ubiegającego się o prezydenturę Miasta Stołecznego Warszawy. Ów znakomity kandydat ma w swoim aktualnym programie pozycje, które jego partyjna koleżanka miała w swoim kadencję temu i dwie kadencje temu a pewnie nawet takie, które miała trzy kadencje temu. A ma je Rafał Trzaskowski nie dlatego, że są one takie wspaniałe (choć zapewne są) tylko dlatego, że jego partyjna koleżanka po prostu je obiecała i tych obietnic nie dotrzymała. I teraz ma pan Rafał z czym śmigać.
 I w tym właśnie rzecz i z tym jest coś nie w porządku panie Schetyna, pani Lubnauer, pani Nowacka i panie Kamysz. I z wami coś jest nie tak a nie z nami. Nie z nami, botami.
Ja, bot, wam to mówię
 
 
 
 
5
5 (3)

2 Comments

Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Po trosze śmieszy mnie, a po części martwi coś innego. Bo oprócz Twojej Rosemanie rozprawki (tak w przenośni jak i dosłownie) z tzw opozycją, w nieco podobny sposób piszą i inni. Martwi mnie wyraźna troska jaka się przebija w tekście. Troska oczywiście o tzw opozycję. Ja w takich przypadkach tzn. w przypadku PO, ZSL i przybudówki, po prostu czniam. Mam je gdzieś z kilku powodów, a najważniejszym z nich jest wspomniane przez ciebie spieprzenie - właściwie wszystkiego czego się tknęli. Zwyczajnie, w ciągu tych lat spieprzyli nam Polskę pod tak wieloma względami, że teraz trzeba robić remont generalny, poczynając od fundamemtów. Śmieszy mnie owa troska, bo przecież ci ludzie, którzy pod światłym, rzekomo do dziś, przywództwem osobnika, którego nazwisko nie chce mi przejść przez klawiaturę, rozpychali się na stołkach władzy tak, jakby mieli trwać z tysiąc lat i jeden dzień dłużej, mający gęby pełne obietnic, ale i frazesów i łatwych recept, z tą o ciepłej wodzie w kranie na czele, dziś kwwiczą jak zarzynane prosięta. I zupełnie jak te prosięta niczego z tego co się dzieje, nie rozumieją. Ale znowu, martwi mnie to, że na przyklad zaprasza się do studia TVP takie "tuzy" polityczne jak Siemoniak czy jakiegoś senatora, którego nazwiska już nie pomnę, którzy służą okładaniu ich "sztachetami" ich wcześniejszych "dokonań", którzy to delikwenci wiją się jak w ukropie pod gradem wcale nie tak dociekliwych pytań, ale już przy pierwszym, wpadają na wspaniały pomysł szukania winy w PiS. Nie wiem czy dziennikarze TVP powinni znęcać się nad winnymi naszego zmarnowanego dziesięciolecia, a właściwie to niemal całego ćwierćwiecza. Tzw opozycja jest zupełnie bezbronna w konfrontacji z bardzo niewyszukanymi faktami. Przejawianie jednak zainteresowania, wedle mojego zdania, zbyt nadmiernego, może sprawiać u niektórych wrażenie, że co prawda ta opozycja może dziś jest jakby trochę nie teges, ale jednak osiem lat jakoś tam rządzili. Otóż, należało by dążyć raczej do wyciszania głosu tych ludzi, do ich ninimalnego udziału w mediach (naszych zaprzyjaźnionych, a jakże). Niech opinia publiczna zna fakty, ale nie facjaty. Niech będą pokazywane skutki afer, ale tu gęby złodziei wraz z pełnymi nazwiskami powinny być wyświetlane i prżypominane często. To samo dotyczy skandalicznych wyroków orzekanych przez sędziów gorszego sortu. PiS zdaje się traktować tzw opozycję tak jakby na takie traktowanie w pełni zasługiwała. Tymczasem, ludziom z samych szczytów PO i ZSL (PSL) należy się pożądny kop w tylną część ciała, a nie podstawianie mikrofonów pod nos z zapytaniem o ich opinię. Oni już swoje ukradli i powiedzieli, co mogli i chcieli. A teraz won!
Obrazek użytkownika karlin

karlin
PIS musi traktować opozycję serio, bo w przeciwnym razie mógłby się od niej zarazić niepoważną rolą jako rządzący. Poza tym, jak tu nie nagłaśniać i nie doceniać opozycji, która od ponad trzech lat tak wspaniale, dzięki swojej permanentnej kompromitacji, wspiera twoje rządy?

Być może jednak trochę już z tym przesadzają, bo zbytnie "zbliżenie", zatracenie się w absurdalnych sporach z kimś tak niepoważnym, zwłaszcza jeśli się jednocześnie lekceważy jego jawnie agenturalną i zdradziecką - współpraca z zagranicą w próbie obalenia legalnego, polskiego rządu - rolę, może się także skończyć kompromitacją. Najlepszy byłby rozumny dystans do przygłupów i więzienie dla tych, którzy na to zasługują. Ba...

  

Więcej notek tego samego Autora:

=>>