Rozsądna polityka Kościoła (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
Wprowadzenie stanu wojennego nie spotkało się z otwartym sprzeciwem polskiego Kościoła.
 
 
      W dniu 15 grudnia 1981 roku, na pierwszym po wprowadzeniu stanu wojennego, posiedzeniu Rady Głównej Episkopatu zebrani biskupi wzywali do zachowania ostrożności w formułowaniu publicznych enuncjacji i podejmowaniu decyzji w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. Najtrafniej obrazują to słowa bp. Mariana Przykuckiego, który „oświadczył, że społeczeństwo na pewno oczekuje głosu biskupów. Społeczeństwo bardzo krytycznie ocenia stan wojenny i czeka, by Episkopat poparł je w tej ocenie. Musimy być oględni, ale jednocześnie uważni, aby nie osłabić naszej więzi z ludem. Niektórzy mają żal, że Kościół milczy, jakby popierał ten stan. Trzeba by napiętnować pewne niezdrowe zjawiska, jak np. katowanie ludzi przez ZOMO. Ludzie na to czekają”.
 
 
       Nie zabrakło także krytycznych słów pod adresem „Solidarności”. Arcybiskup Stroba podkreślał w zdecydowany sposób, że „Solidarność”, „nie była idealna, zrobiła wiele błędów, nie słuchała Kościoła, Wałęsa już nad nią nie panował”.
 

      Podsumowując dyskusję prymas Glemp wskazał, iż  „Kościół nie zawsze musi mówić to, co jest oczekiwane. Trzeba mówić prawdę, ale nie to, na co czekają (…). Bronimy „Solidarności” w tej części, która jest słuszna, tj. w aspekcie zawodowym i narodowo-społecznym, a nie politycznym”.
 

     W ogłoszonym komunikacie jednocześnie z zdecydowaną krytyką władz komunistycznych wezwano biskupów, „aby byli łaskawi: 1) występować do wojennych komisarzy wojewódzkich o zwolnienie internowanych, szczególnie ojców i matek rodzin i chorych, 2) zabiegać o możliwość ew. odwiedzin osób internowanych w okresie świąt Bożego Narodzenia, 3) udzielać rodzinom osób internowanych pomocy moralnej i materialnej, 4) rozważyć możliwość udzielenia księżom dziekanom specjalnych pełnomocnictw dla duszpasterzy, 5) strajkujący robotnicy, tak samo jak internowani, mają prawo do sakramentalnej posługi duszpasterskiej, 6) w niedziele i święta [biskupi] modlą się za naród i spokój społeczny w kraju, 7) w kontaktach z przywódcami lub strajkującymi robotnikami przekonywać ich do postawy wyrażonej w komunikacie z Rady Głównej Episkopatu z dnia 15 grudnia 1981 r., 8) proboszczowie wiejskich parafii będą rolnikom przypominać o obowiązkach żywienia społeczeństwa”.
 
 
      Krwawa pacyfikacja strajku robotników w kopalni „Wujek” sprawiła, iż prymas Glemp podjął samodzielną i niekonsultowaną z Radą Główną decyzję o wycofaniu komunikatu z 15 grudnia. Sprzeciw wobec tego wyraził biskup Tokarczuk, który „postulował, abyśmy bardziej wsłuchiwali się w wypowiedzi Ojca św. Na przykład i Ojciec św. mówił, że gorszą rzeczą niż zabijanie życia jest zabijanie ducha. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało – mówi Pan”. Wielu księży niepokoi się, że postawa biskupów różni się od postawy Ojca”.
 
 
       Wieczorem 17 grudnia prymas wygłosił w Gnieźnie kazanie, w którym podkreślał, że „nie ma ważniejszej rzeczy niż życie ludzkie (...), nikt nie jest uprawniony, by targnąć się na życie drugiego”. Prymas, jak trafnie zauważył Antoni Dudek, konsekwentnie realizował politykę uspokajania nastrojów społecznych i przekonywał, że należy zaprzestać czynnego oporu przeciw władzom. Sam tak tłumaczył po latach swoje ówczesne stanowisko: „Tak, wiedziałem, że każde słowo ze strony Kościoła mogło być iskrą zapalną. Napięcie było dosyć duże, nie było wiadomo, co może z tego wyniknąć. I tego się bałem. (…) Zwłaszcza, gdy zbliżało się Boże Narodzenie, a sytuacja się zaostrzała. Nie znaliśmy dnia ani godziny. Nie wiedzieliśmy, do czego są skłoni są posunąć komuniści. Ani czy ostatecznie nie nastąpi inwazja radziecka, której tak naprawdę wciąż bały się władze”.
 

       Jakkolwiek zdecydowana większość Rady popierała umiarkowaną linię abp. Glempa, równocześnie rósł dystans między prymasem a bp. Tokarczukiem, który uważał, że władze prowadzą regularną walkę z własnym społeczeństwem.
 

      Z kolei największą rezerwę do „Solidarności” wyrażał abp Pylak, który na posiedzeniu Rady z 24 kwietnia 1982 roku, stwierdził, że „dla poprawy potrzeba dialogu. Przed 13 grudnia go nie było, bo ani „Solidarność”, ani rząd go nie chciały. „Solidarność” świadomie dążyła do obniżenia dobrobytu, aby pokazać, że władza jest niesprawna. Dzisiaj też nie ma stron do dialogu. Wśród internowanych istnieje grupa umiarkowanych, ale boją się oni w odosobnieniu swoje poglądy ujawnić. Boją się także wyjść na wolność. (…) Kościół uważa się za pośrednika, ale do tego musiałby być akceptowany przez obie strony, ale tak nie jest”.
 

      To stanowisko lubelskiego metropolity spotkało się z krytyką ze strony bp. Tokarczuka, który zauważył, iż „władza porozumienia nie chciała, od początku nie miała zamiaru dotrzymywać porozumień. Nie jest prawdą, że 90% członków Komisji Krajowej stanowili niewierzący. (…) Gdy dziś mówimy „dialog” to już nie z „Solidarnością”, ale dialog dzisiaj winien przebiegać między władzą a narodem. Naród jest, a internowani, choćby mieszkali w warunkach hotelowych, to jednak pozostają w zamknięciu”.
 

      Ostatecznie przeważyło zdanie prymasa Glempa, który uznał, iż „ekstrema „Solidarności” chce w dalszym ciągu Kościół zinstrumentalizować w swojej służbie: doprowadzić do biedy, nie wierzyć nikomu, dać parasol nad kulturą. Ekstrema rządowa nasila walkę ideologiczną, głosząc, że Kościół ciągle jest uprzywilejowany: za Gierka zyskiwał, za „Solidarności” zyskiwał, za stanu wojennego też zyskuje, bo nic złego na Kościół nie wolno powiedzieć. Grupy ateistyczne zbierają siły. A więc: Kościół musi trzymać się postępowania etycznego. To powinno skupić przy nim siły umiarkowane”.
 

      Wydaje się, że istotnym powodem krytycznego spojrzenia przywódcy polskiego Kościoła na podziemną „Solidarność” były regularnie organizowane manifestacje, które w przekonaniu prymasa niepotrzebnie podgrzewały napięcie społeczne. Przyczyniały się do tego również systematyczne naciski na przedstawicieli Kościoła w Komisji Wspólnej, w której oskarżano Episkopat, że manifestacje wychodziły z kościołów, a „ekstrema działa pod osłoną Kościoła”.
 
 
      Z biegiem czasu prymas nabierał przekonania, że „Solidarność” nie jest niezbędnym elementem zawarcia porozumienia społecznego. Wyraził to dobitnie w czasie obrad Konferencji Plenarnej 8 czerwca 1982 roku stwierdzając, że „Solidarność” „jest żywa jako idea, ale rozbita jako organizacja. W podziemiu działają różne już odłamy. Jeden Wałęsa zachował autorytet”.

CDN.
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>