Skywalker: Odrodzenie

 |  Written by Smok Eustachy  |  0

Jeśli scenariusz jest dobrze napisany to na ogół film jakoś możliwie wychodzi. Aktorzy, nawet jak są słabi wiedzą co mają grać, dialogi jakieś są. Widz rozumie co się dzieje na ekranie i fabuła się mu jakoś zazębia. A jak scenariusz jest do bani to efekty i tzw budżet nie pomogą. Osobiście przywiązuje dużą wagę do sensowności fabuły a różne tam takie inne są na dalszym planie. Weźmy popularny serwis Red Letter Media. Nakręcił on komedię Space Cop: prosta fabuła: Policjant z przyszłości razem z policjantem z przeszłości prowadzą śledztwo w sprawie ufoludków. Gra aktorska tam jest żadna, efaktów nie ma ale ponieważ opowieść trzyma się kupy da się ten film z przyjemnością oglądać. Tempo akcji potrafią określić.

Tymczasem przyszedł czas na recenzję spoilerową "Skywalkera: Odrodzenia" (Rise Of The Skywalker). Reżyser, JJ Abrams ma taką manierę że zatrudnia jakąś gwiazdę do epizodycznej roli ohełmionej: Phasmy czy tej Zori. Przecież aktorki te wcale nie musiały grać praktycznie, ponieważ postać przez nie grana chodzi w kasku  praktycznie cały czas i zagrać ją może byle statysta. Każda w jednym ujęciu się musiała pojawić praktycznie. Trochę się wróci ze sprzedaży figurek ale jeśli one jakieś kosmiczne gaże dostały gwiazdorskie to jednak jest coś nie tak. Wyprowadzanie kasy jednak. "Gry o Tron" gwiazdę tu mamy a ta druga to nie wiem z czego jest. Nie obchodzi mnie to wcale. Co tu się odpalpiło w ogóle? Tzn rozumiem osoby, które wywodzą, że się dobrze bawiły. Przy pewnym podejściu jest to możliwe. W każdym bądź razie zaczynamy jazdę, chyba żeby jednak nie. Okazuje się, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Przedstawiam zatem kilka założeń:

Jak odległe rubieże mogą istnieć, skoro wszędzie jest blisko? Pyk i jesteś. Tak było już w "Łotrze 1" i widz nie ma wrażenia odległości, drogi, czegokolwiek takiego. To już nie są Gwiezdne Wojny bo praktycznie nie ma kosmosu. Jakby w Disneju doszli do wniosku, że ludzie nie rozumieją przestrzeni kosmicznej i należy ją wyeliminować z filmu. Zresztą: jakie bitwy mogą być skoro w napisach do "Ostatniego Jedi" czytamy, że Najwyższy Porządek zajmuje całą galaktykę. I nikt mu nie podskoczy. Konsekwencje tego są takie, że nie bardzo mają z kim walczyć w nowym filmie. "Ostatni Jedi" wprowadził też dekadenckie pojęcie równowagi mocy którego konsekwencje są takie: po co robić cokolwiek skoro wzmocnienie jednej frakcji pociąga za sobą wzmocnienie drugiej frakcji więc chodźmy gdzieś na plaże bo jak tamci coś osiągną to i nam przybędzie. Po co się wysilać?

Ta idee równowagi została zarzucona w Epizodzie IX i nie ma o tym nic. Słusznie, bo to jest bełkot bez sensu. Nie pierwszy i nie ostatni. Zanim przejdę do części spoilerowej chciałem ostrzec, że będzie wiele porównań z Oryginalną Trylogią i trochę z tzw. Prekłelami. W owej Oryginalnej Trylogii wyraźnie podzielili wydarzenia pod względem skali na dwie kategorie: duże i małe. Duże to bitwy kosmiczne, niszczenie gwiazd śmierci itp a małe to konflikt Jedi-Sith i konieczność wyeliminowania Imperatora. Walka Luka o ocalenie własnej duszy, ojca, przyjaciół itp. Te dwie warstwy są wyraźnie oddzielone ale są tak samo ważne. Z pewna gracją zostały te wątki poprowadzone. Wiadomo, Imperium jest potężne, nie da się go pokonać w otwartej walce i potrzeba podstępu. Tak jak Dawid pokonujący Goliata. Ale jeśliby Dawid miał pokonać dwustu Goliatów to już publika tego nie kupi. A mniej- więcej tak jest poprowadzona narracja Sekłeli i pomieszali wspomniane dwie kategorie o czym później. No a teraz pora na:

UWAGA SPOILERY zdradzające szczegóły fabuły i zakończenia. Że słabe jest.


A gdyby tak Księżniczka Leia była Jedi już w tzw "Przebudzeniu" tzw "Mocy" i tam nauczała Rey i walczyła z tymi rycerzami Ren? Problem jest taki, że oni wprowadzają zmiany z mocą wsteczną. Leia była Jedi ale nie była bo wtedy (jak kręcili owo "Przebudzenie...") jeszcze nie wiedzieli o tym. A to by było coś. Logiczne to jest w świetle pierwszej trylogii, która jest drugą (tzw OT), gdzie była mowa o predyspozycjach Lei. Cóż mogę więcej powiedzieć o księżniczce? Śmierć aktorki Carrie Fisher skomplikowała sytuację i z tego powodu trudno mieć pretensje. Tzw siła wyższa spowodowała, że wygląda jej wątek tak jak wygląda i na tym kończę omawianie tego wątku.

Pytanie mam tylko jedno: jaki jest sens emigracji wewnętrznej Luka w poprzedniej części ("Ostatni Jedi") skoro nie jest on ostatnim Jedi bo jest jeszcze Leia?

"Powrót Jedi" definitywnie domknął tą historię: Imperator Palpatine zginął w szybie, Vader przeszedł ponownie na Jasna Stronę, Gwiazda Śmierci została zniszczona. Cała galaktyka się cieszy. Żeby pociągnąć taką opowieść dalej potrzebna jest iskra geniuszu. Nie ma bowiem wroga, Sithowie zginęli i z kim maja Jedi walczyć? Publika chciała jednak dalszego ciągu i stąd wzięło się tzw Expanded Universe - książki, komiksy, figurki, cuda, wianki - gdzie reinkarnowali Imperatora poprzez wprowadzenie klonów i innych bzdur. Duch Palpusia błąkał się tu i tam i wcielał w klony i różne takie. Bez sensu to jest zupełnie ale pozwala wysnuć wniosek, że nie da się zrobić sensownej kontynuacji i jak chcemy dalszy ciąg to będzie on bez sensu. I druga strona medalu jest taka, że publika wiele zniesie i reinkarnację Palpatine wytrzyma. Jak już kiedyś pisałem jeden baboł może być. Np. utrzymywanie ludzi przez maszyny przy życiu w Matrixie jest bez sensu ale cóż. Żeby był film trzeba iść na pewne kompromisy.

Jaką wizję dziejów dostaliśmy w "Skywalkerze: Odrodzeniu"? Z jednej strony istniał sobie Najwyższy Porządek powstały z resztek Imperium i budujący sobie wielką bazę Starkiller. Rządził nim Snoke, który w książkach żył już za czasów Imperium. Teraz Snoke jest istotą stworzona przez Imperatora i pozostająca pod jego kontrolą. I obok owego "Porządku..." tworzy się tajna flota gwiezdnych niszczycieli - Gwiazd Śmierci na planecie Exagol. Postęp techniczny znaczny w warunkach klęski odnotowuję gdyż jeszcze niedawno do niszczenia planet konieczna była wielka stacja bojowa. Powstaje też pytanie: dlaczego Palpatine dublował wysiłki? No i drugie: jak stworzył tą flotę niszczycieli w jakiejś dziurze, kto je produkował i kim obsadzili załogi? Przecież na ten Exagol doprowadzić mogły tylko dwa urządzenia nazywane tajemniczo "wayfinderami" z których jedno znajdowało się we wraku drugiej "Gwiazdy Śmierci" a drugie na Mustafar. Jak zatem dowozili załogi i surowce skoro nikt tam nie latał? Jest jeszcze bezsensowny sztylet Sithów który wskazywał drogę do wayfindera na Gwieździe Śmierci. Musiał on powstać już po Powrocie Jedi bo wskazywał drogę do wraku. Kto go zrobił i po co? Jest to nieudana kalka z Indiany Jonesa, zrobiona bez zrozumienia medium: tam mieliśmy starannie przygotowane przed wiekami wskazówki a tu mamy nieudolną karykaturę.

Przy czym nieprawdą jest, ze trzeba mieć ów Wayfinder aby dotrzeć na Exagol. Każdy kto raz poleciał kierując się urządzeniem już  wiedział gdzie to jest i mógł ponownie lecieć bez wayfindera. Przecież Poe i spółka tak odkryli drogę sprawdzając dane znalezionego statku. Przecież Kylo Ren przyleciał tam w finale filmu bez żadnego wayfindera. To jest już robienie sobie jaj z widza i Disnej oddawaj piniondze za bilet. Dodatkowo jak już pisałem nie bardzo wiadomo kogo Najwyższy Porządek miałby atakować skoro wiemy, że zajęli cała galaktykę. to wszystko jest zaprzeczeniem zasady przeźroczystego scenarzysty: to co się dzieje powinno wynikać z wewnętrznej logiki świata przedstawionego. Tymczasem tu wyłazi scenarzysta zza ekranu: dzieją się różne bezsensowne wydarzenia bo scenarzyście tak pasuje. Pisałem o tym problemie dawno temu i był kwik w reakcji(tak "Ostatni Jedi" tez jest bez sensu). Mówiłem: "jeśli bohater musi szybko przemieścić się z Wrocławia do Rzeszowa to trzeba uzasadnić, czemu dyrda nie piechotę zamiast pojechać pociągiem". A nie że scenarzyście pasuje peregrynacja i już.

II Bohaterowie

Kylo Ren/Ben Solo zgodnie z wszelakimi zasadami sztuki filmowej powinien zginąć, tzn zawsze postacie nawracających się złoczyńców giną bo nawrócenie nawróceniem ale ciąży na zbrodzieniu zawsze odpowiedzialność za występki których się dopuścił. Weźmy rozkaz wymordowania mieszkańców wioski w pierwszej części. Nie podarują przecież mu tego. No ale teraz mamy do czynienia z fenomenem fanek tzw Reylo czyli romansu Rey z Kylo. Geneza tego zjawiska jest nieznana, może kult gangsta? Przestępcy imponują kobietom jako samce alfa, łobuz kocha najbardziej, takie klimaty? Kylo pojawia się jako postać zwichrowana: z jednej strony posiada umiejętności których nabycie wymaga stabilizacji psychicznej z drugiej strony jest emo popierniczonym nastolatkiem. Jest tu sens i logika? W "Skywalkerze..." już prezentuje się lepiej. Jego powrót na Jasną Stronę jest kolejną kalką z "Powrotu Jedi" gdzie Vader zabija Imperatora wrzucając do szybu reaktora (chyba żeby nie). Wspomnienie ojca jest tu miłym akcentem proojcowskim. Han SOlo pojawił się raczej wywołany wyższą koniecznością ale wypada ta scena prawdopodobnie i jest wzruszająca. Natomiast ta cała miłość z Rey? Widzieli się 3 razy w życiu i w dodatku walcząc i od razu romans? Paczyłem na te wizje mocy i nie wiem gdzie tam jest jakieś większe zrozumienie i w ogóle.

Rey w "Przebudzeniu Mocy" kręci z Finnem, który wypada do tzw friendozone. Oskarżana była o marysiuzm (m. i. przeze mnie) i wzięli sobie do serca te cenne uwagi i dodali Rey mentorzycę. Że niby nie wszystko umie i musi się uczyć. Za późno to jest trochę i cały efekt psuje wyprawa na wrak Gwiazdy Śmierci. Widzi pierwszy raz morze i od razu płynąć jakaś łupinką pokonuje pięćdziesięciometrowe fale co jest nierealne dla nikogo w ogóle. No i kiszka. Z ciekawych akcentów aby ratować flotę godzi się na zabicie Palpatine aby uratować flotę, o czym później.

Rose wycięli, jej miłość do Finna diabli wzięli. Poe też jest i się stara. Został przemytnikiem z mocą wsteczną. Ogólnie prowadzone przez nich działania pozbawione są sensu. I to tyle o nich. Po drugiej stronie Hux został zdegradowany, obraził się, zdradził i tyle.

III Jak to się skończyło?

Zakończenie to jest ordynarna zrzynka z "Powrotu Jedi". Nie inspiracja czy coś. Zrzynka. Moment w którym Palpatine pokazuje Rey flotę i żąda, aby dołączyła do niego  wzbudził we mnie głęboki niesmak. No ale tłista mamy: Rey się zgadza. W międzyczasie Imperator piorunami poraża flotę rebelii. Może w następnej części całe planety będzie rozwalał? Gwiazdy Śmierci potrzebował nie będzie. Nie jest wcale powiedziane, że zginął. Może teleportował się na jakąś inną planetę Lexagol gdzie ma w ukryciu flotę gwiazd śmierci? Miłe złego początki to Maul. Maul jednak przeżył w książkach, komiksach przeznaczonych dla fanatyków jednak. Jak pojawił się w filmie Solo to ludzie pomyśleli, że akcja Solo toczy się przed "Mrocznym Widmem" (bo Maul żyje a przecież zginął w "Mrocznym Widmie" przęciety na pól mieczem świetlnym i wpadł do reaktora). Potem mogłem sobie żartować, że skoro Maul przeżył to Imperator też. A potem pokazali trailer "Odrodzenia". Jak do tego doszło?

Wg. mnie słaby odbiór "Ostatniego Jedi" skłonił Lucasfilm do wysłania stażystów na Reddita itp aby popaczyli, co się tam ludziom nie podoba. Inna grupa zapoznała się ze starym kanonem nazywanym teraz legendami. A że to byli nisko płatni stażyści (albo nawet na bezpłatnym stażu i z dużą rotacją) więc nie byli w stanie wniknąć tylko powierzchowny raport sporządzili. Dodatkowo JJ Abrams nie był w stanie niczego wymyślić i wziął sobie do współpracy scenarzystę "Batmana i Supermena". Film ten jest kompromitacją fabularną i pokazuje nieudolność scenopisarską. Więc jak to mogło zagrać? Słusznie ktoś zauważył, że jakby Ford pytał się ludzi jak ma wyglądać samochód to by mu wskazali na wóz konny. Może z jakimiś usprawnieniami ale wciąż wóz konny.

W efekcie mamy wprowadzenie mentorzycy (Leia), wycięcie Rose (niesłuszne, to mogła być fajna postać) i wprowadzenie durnych wątków z legend: powrót Palpatine, klony, ukryta armia. Film był przemontowywany i to widać. Prawdopodobnie było kilka wersji różnych scen. Fanki Reylo wyczaiły, że scena śmierci Kylo Rena jest puszczona od tyłu i być może pierwotnie to on mógł przeżyć. Rey na Tatoine jest prawdopodobnie montowana z różnych scen i być może Kylo Rena (Bena Solo) wycięli i wstawili Rey. W każdym razie wiarygodność Disneja jest tu zerowa i każde wydarzenie może być odkręcone w późniejszym filmie. Śmierć Hana Solo? Tu są przyczyny pozafilmowe: wiek aktora, nie chce już grać w Gwiezdnych Wojnach ale jakby potrzebowali to z tego Starkillera go wyciągną. Palpatine? Ponoć mają tłumaczyć w komiksach, że duchy Sithów wytworzyły tunel czasoprzestrzenny i go przeteleportowały z Gwiazdy Śmierci więc dlaczego teraz nie mogły? Przecież jak idiota sczezł od własnych piorunów odbitych. Nie mógł przestać? Chyba że Rey naładowała sobie baterie i oddała. Słaba wizja.

Przecież na początku filmu mógł kazać Kylo Renowi siebie zabić i zrobiłby rytuał i jego położenie by się polepszyło znacznie. Duchy sithów by przelazły na Kylo i gitarka.

Widzę, że się za bardzo rozpisałem więc rozważania na temat duchów sithów, duchów Jedi, tempa akcji zostawię sobie na później. Oglądając któryś tam raz "Powrót Jedi" pojawiła się u mnie taka refleksja, że duchy Yody i Obi Wana powinny pojawić się w czasie walki z Imperatorem i pomagać Lukowi a nie go puścić samopas. Anakin powinien w odpowiednim momencie przylać pasem po dupie Kylo Rena i przywrócić mu myślenie z zadka do głowy.

CDN

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>