Konserwatywna wizja Ukrainy (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
Ewolucja stosunku konserwatystów wschodnio-galicyjskich do Ukraińców doprowadziła w 1907 roku do zawarcia przez nich sojuszu z endekami.
 
      Jeszcze w latach 80. XIX wieku konserwatyści wschodnio-galicyjscy, zwani Podolakami,  nie traktowali poważnie przynależności narodowej mieszkańców wsi. W ich przekonaniu ziemie Galicji Wschodniej zamieszkiwał jeden lud, bez zróżnicowania etnicznego. Przyznawali jak Emil Torosiewicz, że „prawdziwie nie można dopatrzeć się różnicy między ludnością naszą”.
 
    Sytuacja uległa zmianie w latach 90. , pod wpływem radykalizowania się nastrojów na wsi oraz rozwoju ukraińskiego ruchu narodowego. W związku z tym podjęto pewne działania, jak zakładanie szkół i czytelni, mające na celu związanie polskich chłopów z dworem. Zastanawiano się także nad wspieraniem polskiej w Galicji Wschodniej,  w celu zmniejszenia siły społeczności ukraińskiej.
 
     O ile Podolacy gotowi byli do ustępstw w sprawach kulturalnych i oświatowych to nie zgadzali się na realizację jakichkolwiek ukraińskich postulatów narodowych i politycznych. W tej grupie mieścił się wysuwany przez Ukraińców projekt wyodrębnienia Galicji Wschodniej. Krytykując postulat autonomii, dowodzili, że dla prawidłowego funkcjonowania autonomii niezbędne jest istnienie szeregu instytucji, w tym również ukraińskich. Niemożliwą  przeszkodą do realizacji tego zadania, był brak odpowiednio wykształconych przedstawicieli społeczności ukraińskiej.
 
     Podobnie jak endecy Podolacy nie traktowali  Ukraińców jako odrębnego narodu. Język rusiński nazywali narzeczem, uznając, że powinien pozostać językiem „ludowym”, gdyż przetrwał tylko dzięki „zachowawczej nieświadomości i wytrwałości ludu prostego”, który jest jeszcze „dzieckiem”.  Wprowadzenie języka ukraińskiego na równi z polskim do programu nauczania w szkołach na terenie Galicji „wyrządziłoby niezmierną krzywdę nie tylko oświacie w ogóle, ale i samemu narodowi ruskiemu, boby mu utrudniło dostęp do świątyni nauk, bo by go podnieść, poniżyło moralnie”.
 
    Z obawą powitano powstanie Ukraińskiej Partii Radykalnej wskazując, iż  „powstaje ruskie stronnictwo radykalne, którego pierwszym i głównym dogmatem jest zawiść radykalna zarówno przeciw Lachom i szlachcie jak i przeciw popom. Posiew nienawiści nie może przynieść dobrych plonów”.
 
    Program UPR przewidujący między innymi indemnizację ziemi na własność ludu, oddanie pastwisk i lasów do użytkowania gminom, uspołecznienie handlu i nacjonalizację kredytu hipotecznego musiał budzić poważne zaniepokojenie konserwatystów wschodniogalicyjskich Te obawy uległy nasileniu po strajkach chłopskich z 1902 roku, w których wzięli udział przede wszystkim ukraińscy chłopi.
 
    Wśród Podolaków jedynie hrabia Wojciech Dzieduszycki pozostał zwolennikiem porozumieniem z Ukraińcami, jednak ugodę tę interpretował w kategoriach polskiego nad nimi patriarchatu. Jego stosunek do narodu ukraińskiego nacechowany był serdecznością, wręcz miłością, przywiązaniem do kultury, tradycji i obyczajów. Urodzony i wychowany na Podolu galicyjskim, Ruś traktował jak swoją „prywatną ojczyznę”.
 
    Odwołując się do tradycji jagiellońskiej przekonywał, że odmowa przyznania Ukraińcom prawa do nazywania się narodem, przeczy tej tradycji. Porozumienie z Ukraińcami traktował jako conditio sine qua non realizacji idei jagiellońskiej. Wskazywał, że „ruch narodowy ruski nie tylko istnieje w naszym kraju, ale coraz silniejszym tętnem bije”, a twierdzenia, „jakoby język ruski był wymyślony przez pana Stadiona” uważał za całkowicie błędne.
 
     W jego wizji porozumienia polsko-ukraińskiego dominowało poczucie przynależności do wspólnej ojczyzny oraz wywodzone z tego prawo do reprezentowania obydwu narodów. W związku z tym pisał: „My zwłaszcza, którzyśmy się tu na Rusi narodzili i wychowali i których przodkowie tu na Rusi od wieków żyli, domagamy się, aby nas uważano za dobrych synów wspólnej Matki, nie mimo to, ale właśnie dlatego, żeśmy pozostali wiernymi tradycji owych świetnych czasów. (…) Podobnie jak inni, tak i my chcemy o sprawach ruskich stanowić, nie na gruncie jakichś koncesji wzajemnych, tylko robiąc po namyśle rozumnym i roztropnym to, co nam się wyda samym być dobrem i koniecznem dla Rusi”.
 
     Zdecydowanie krytykował wprowadzenie prawa zabraniającego zmuszania kogokolwiek do nauki drugiego języka, uznając, iż doprowadzi ono z  jednej strony do pogłębieniu się narodowościowego podziału kraju, z drugiej zaś do „destrukcyjnych, wrogich cywilizacji i obałamucających lud prądów socjalistycznych”. Przekonywał, iż „jest niebezpieczeństwo, że się kraj już podzieli na dwie obce sobie połowy, że społeczeństwo tu na Rusi okaleczeje strasznie: odcięta głowa, osamotniona szlachta legnie bezsilnie przy boku ślepego tułowia ludu, co się omackiem do zguby powlecze niechybnej”.
 
      Receptą na zahamowanie tego podziału miało być – w jego przekonaniu – szkolnictwo utrakwistyczne. Postulat ten udało się Dzieduszyckiemu urzeczywistnić w listopadzie 1904 roku, kiedy to Sejm uchwalił jego wniosek, który upoważniał ministra oświaty do wprowadzenia na życzenie Rady Szkolnej Krajowej obowiązkowej nauki języka ukraińskiego do polskich szkół średnich, a polskiego do ukraińskich.
 
     Jest warte podkreślenia, iż Dzieduszycki nie podzielał nastrojów antyrosyjskich. Do narodu rosyjskiego czuł nawet pewien sentyment, wierząc, że kiedyś zdoła on wyzwolić się z więzów anachronicznego i niedołężnego ustroju politycznego.  Z tej też przyczyny uważał – podobnie jak Roman Dmowski – że, zagrożenie dla Polski i Polaków nadejdzie nie od wschodniej strony.
 
     Jednak wraz z radykalizowaniem się ukraińskiego ruchu narodowego, Dzieduszycki zaczął nawoływać  wiedeński rząd do stanowczego zwalczania „anarchistycznego ruchu na Rusi”. Koncesje na rzecz Ukraińców dokonywane przez premiera Becka stały się przyczyną ustąpienia Dzieduszyckiego z jego gabinetu, w którym w latach 1906–1907 pełnił funkcję ministra ds. Galicji.
 
    Niezależnie od zasygnalizowanych różnic zdecydowana większość Podolaków poparła zawarcie w 1907 roku sojuszu z endekami. Mimo zbliżenia z endekami, konserwatyści wschodniogalicyjscy pozostali wolni od jakiegokolwiek szowinizmu. Dał temu dobitny wyraz Dzieduszycki w 1910 roku pisząc, że „szał patriotyzmu zaborczego budzi pychę zawrotną, ślepą dla obcych nienawiść”, a „zasada ras, tak jak ją pojmują jej skrajni zwolennicy jest nie tylko zaprzeczeniem dziejów, podkopującym w każdym narodzie podstawy jej dziejowego bytu i jego cywilizacji, ale jest wprost czymś wstecznym”.
 
Wybrana literatura:
 
B. Stoczewska – Ukraina i Ukraińcy w polskiej myśli politycznej. Od końca XIX wieku do wybuchu II wojny światowej
Nie jesteśmy ukrainofilami. Polska myśl polityczna wobec Ukraińców i Ukrainy. Antologia tekstów
M. Jaskólski - Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866–1934
M. Bobrzyński - Z moich pamiętników
B. Szlachta – Konserwatyzm. Z dziejów myślenia o polityce
 
 
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>