Operacja "Wózek" (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
W ramach operacji „wózek” zdobyto mnóstwo materiałów wywiadowczych dotyczących Niemiec.
 
 
        W styczniu 1931 roku kpt. Włodarkiewicz zawiadomił ekspozyturę, że „ciotkarze” mu­szą pracować bardzo ostrożnie, gdyż Niemcy zwiększyli czujność. Reichswehra całą swoją korespondencję, dotychczas wysyłaną jako listy zwykłe, zaczęła ekspediować jako przesyłki polecone. Były one lepiej zabezpieczone lakiem i dłużej trwało ich otwarcie oraz ponowne zapieczętowanie. Na jesieni 1931 roku Niemcy zaczęli plombować worki z przesyłkami. W połowie 1932 roku Polacy zdobyli  niemieckie plomby do worków, a wkrótce potem skonstruowano specjalną plombownicę.
 
 
       Do wybuchu wojny głównym obszarem działań pozostała linia pomorska Chojnice­-Malbork, którą jeździło najwięcej transportów między Rzeszą a Prusami Wschod­nimi.
 
 
       Dla korespondencji gdańskiej kluczowa była trasa Strzebielino–Malbork. Jed­nak od 1936 roku konwojenci polscy nie mieli dostępu do tamtejszej poczty niemieckiej, bo za oszklonymi drzwiami przebywali funkcjonariusze niemieccy.
 
 
       Akcję „wózek” prowadzono też na linii Zbąszyń (stacja graniczna w Wielkopolsce) – Jamielnik (stacja graniczna przed Prusami Wschodnimi). W 1935 roku kierownik PO nr 2 w Gdyni rozpoczął „systematyczne ciotkowanie” poczty gdańskiej wysyłanej do Prus Wschodnich. Pomocnikiem w tych działaniach był Michał Grzegorczyk, naczelnik Urzędu Pocztowego nr 2 w Tczewie. Przez miasto codziennie przecho­dziły 3 pociągi z Berlina i 6 pociągów z Gdańska. W tamtej­szym urzędzie pocztowym na dworcu przeładowywano worki z korespondencją z wagonów niemieckich do polskich.
 
 
        Naczelnik Urzędu Pocztowego nr 2 polecał wybrane worki przenosić do swojego gabinetu, gdzie agenci ekspozytury go otwierali i przeglądali zawartość. Ważną korespondencję otwierano na sucho lub nad parą, fotogra­fowano i zaklejano. Worki pakowano, plombowano i dostarczano do niemieckiego pocią­gu tranzytowego. Oczywiście do operacji tej niezbędne było posiadanie kompletu plomb z oryginalnym sznurkiem. Dostarczał ich referat techniczny ekspozytury.
 
 
       Badanie korespondencji wymagało dużej wprawy technicznej i wiedzy o przeciwni­ku. Niemcy stosowali różne wybiegi, np.  jednostki SA wysyłały tajną korespondencję listami poleconymi adre­sowanymi nie do jednostek, ale na nazwiska ich dowódców. Aby takie listy wyłowić należało dysponować imienną listą dowódców SA.
 
 
       W 1936 roku Żychoń zwrócił uwagę, że niektóre niemieckie listy były otwierane i zamykane 2-3 razy, przez różne „zespoły”, co zwiększało groźbę dekonspiracji akcji. Wprowadzono więc  system oznako­wania - jeśli jakiś list został już przejrzany, to na znaczku pocztowym z prawej i lewej strony (symetrycznie) oddzierano mu po jednym ząbku z perforacji. Był to sygnał, by takiego listu już nie otwierać.
 
 
       W 1937 roku mjr Żychoń natrafił na trudności w kontroli korespondencji (i ak­cji „wózek”) na terenie Gdańska. Przyczyną była postawa prezesa miejscowej Dyrekcji Poczt i Telegrafów, Eryka Budzyńskiego, który zakazał swoim podwładnym współ­pracy z oficerami Oddziału II. W tej sytuacji Żychoń zwrócił się z pismem do szefa Wydziału Wywiadow­czego Oddziału II, w którym stwierdził, że Budzyński „nie odpowiada warunkom, które winny być u człowieka piastującego tak wysoką godność urzędniczą na terenie zagranicznym”. Wskazując na jego lekceważą­cy stosunek do pracy wywiadu zasugerował jednocześnie, że wykorzystuje on do celów prywatnych samochód służbowy. Na jego miejsce zaproponował dwóch kandydatów, o większej – jak to określono – „wartości bojowej”. Próba interwencji szefa II Oddziału w MSZ nie powiodła się – Budzyński zajmował stanowisko do końca czerwca 1939 roku. Na takie stanowisko MSZ niewątpliwy wpływ miał autorytet i szacunek, jakim cieszył się brat Eryka, Bronisław Budzyński, wybitny działacz organizacji polskich w Gdańsku, prezes Gminy Polskiej Związku Polaków i poseł do parlamentu gdańskiego (Volkstag).
 
 
        Efekty operacji były imponujące. W niektórych okresach „wózek” dostarczał około 60% materiałów wywiadowczych, które napływały do centrali Oddziału II ze wszystkich placówek polskiego wywiadu na Niemcy (płytkiego i głębokiego). Według Adama Świtkowskiego, działania ekspozytury bydgoskiej dostarczały dokumentów „w ilo­ściach, które można było mierzyć po prostu na wagę”.
 
 
         Na początku 1939 roku mjr Cze­sław Janicki, kierownik referatu ewidencji Ekspozytury w przesłanym centrali Oddziału II podsumowaniu prac laboratorium fotograficznego ekspozytury informował, iż w ciągu mija­jącego roku budżetowego wykonano dla prac studyjnych 48 272 zdjęć. Dla potrzeb kontr­wywiadowczych 4287.
 
 
       Nic więc dziwnego, iż efekty pracy ekspozytury bydgoskiej można mierzyć na kilogramy zdobytych dokumentów. I zapewne dlatego, niektórzy  „koledzy” z Oddziału II sugerowali współpracę Żychonia z Niemcami lub przekonywali, iż Niemcy go inspirowali podsuwając fałszywe materiały.
 
 
      Koszt operacja był niezwykle niski w porównaniu z jej efektami i wynosił  około 1 tys. zł miesięcznie.
 
 
       Niewątpliwie Niemcy byli świadomi możliwości,  które pojawiły dla wywiadu polskiego wraz z tranzytem przez Pomorze do Prus Wschodnich. Jednak w różnego rodzaju instrukcjach podkreślano  konieczność za­chowania ostrożności, nie odnosząc się jednak do istoty działań ekspozytury bydgoskiej.
 
 
       Ludwik Sadowski, były szef ekspozytury krakowskiej (katowickiej) Oddziału II, oceniał już po wojnie, że „Z punktu widzenia wywiadowczych potrzeb pokojowych przedpole opanowane było przez obie ekspozytury [katowicką i bydgoską] zupełnie dobrze. Inspek­toraty armii, jako zalążki dowództw operacyjnych uzyskiwały wystarczające materiały po­zwalające im na rozpoznanie bezpośredniego przedpola. W dziedzinie wywiadu dokumen­talnego oraz wywiadu informacyjnego na wojsko niemieckie wkład ekspozytur był również bardzo duży, przewyższający wielokrotnie wkład wywiadu głębokiego, nastawionego raczej na wywiad obserwacyjny. Przeważająca większość dokumentów oraz gros informacji woj­skowych była uzyskiwana przez Ekspozytury, z czego większość przez Ekspozyturę nr 3 w Bydgoszczy”.
 
 
         Z kolei ppłk Józef Englicht, zastępca szefa Oddziału II, stwierdził, że na kierunku niemieckim „Wywiad płytki pracował zawsze bardzo wydajnie i ambitnie. Obie ekspozytury rywali­zowały ze sobą tak, że trudno było przy ocenach okresowych ustalić, której należy oddać pierwszeństwo. Osobiście zawsze wyżej oceniałem pracę Ekspozytury nr 3 – bydgoskiej, rozumiałem jednak, że ma ona znacznie lepsze warunki, mogąc eksploatować przejazdy i przesyłki niemieckie przez „korytarz”. Nie minę się z prawdą, jeśli zaznaczę, że wszel­kie dokumenty, jakie otrzymywaliśmy w ostatnich czterech latach, pochodziły wyłącznie z ekspozytur – przy czym większość ich z Ekspozytury nr 3”.  
 
 
 
Wybrana literatura:
 
W. Skóra - Organizacja i główne kierunki działalności Ekspozytury nr 3 Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego w Bydgoszczy (1930-1939)
 
L. Sadowski - Oddział II Sztabu Generalnego. Rezultaty pracy pokojowej i przygotowania do wojny
 
J. Bochaczek-Trąbska -  W tajnej służbie. Z działalności majora Jana Henryka Żychonia
 
L. Gondek - Wywiad polski w Trzeciej Rzeszy 1933-1939. Zarys struktury, taktyki i efektów obronnego działania
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>