Bliższa ciału koszula

 |  Written by Everyman  |  0
Rozchwiały się i pogrążyły w chaosie tzw "przekazy dnia" polskiej opozycji po ujawnieniu fragmentów umowy koalicyjnej niemieckich partii, z których lada chwila wyłoni się nowy rząd. Rzecz jasna źródłem konfuzji stał się zapis o dążeniu do federalizacji UE i szczególnej odpowiedzialności Niemiec za ten projekt. Od reakcji typu "Ależ gdzież tam, ależ skąd!" poprzez "To tylko plan,  niemożliwy do realizacji, bo przecież jednomyślność ..." do "federalizacja = być albo nie być UE".   Zmieszanie i widoczna jeszcze nieśmiałość opinii może dziwić, bo kontrowersje wokół federalizacji to od dawna główna oś sporu wokół UE, a czasu by jasny pogląd wyartykułować było aż nadto. Przestaje dziwić, gdy uświadamia, że bezwarunkowe opowiedzenie się za powstaniem "Stanów Zjednoczonych Europy" niesie w pakiecie uznanie hegemonii Niemiec w przyszłej UE z perspektywą marginalizacji państw narodowych i nagłej konstatacji, że łaskawości dotychczasowych wyborców może z tego powodu zabraknąć.   Dopóki obraz Polski jako nowego landu wydawać się będzie zbyt szokujący dla sprzyjającego opozycji elektoratu, dopóty będziemy świadkami przedziwnych  medialnych wygibasów i deklaracji w rodzaju "chciał(a)bym i boję się".    Chwilowo wiodącym hasłem będzie formułowany już teraz pogląd, że "razem przecież lepiej niż osobno", zwłaszcza w obliczu nieuniknionej w przyszłości konfrontacji z potęgą Rosji czy Chin.   To złowrogie "razem" w zestawieniu z tragiczną historią narodowych zrywów wzniecanyych przeciwko narzucanej nam obcej hegemonii ma być dziś alternatywą dla rzekomo grożącego nam osamotnienia. To "razem" z Niemcami w wielu polskich rodzinach budzi co najmniej popłoch, a mnie nie przekonuje z kilku powodów, z których historyczne doświadczenia wysuwają się, owszem, na czoło licznych wątpliwości, lecz nawet te, z pozoru najmniej ważne, całkiem prywatne, czasem nie pozwalają zasnąć.    Dlaczego? Już wyjaśniam.   Wyobraźmy sobie ten sfederalizowany raj, przed którym  klakierzy niemieckiej dominacji tak chętnie chylą czoła. Porównajmy go do firmy, której właściciel dba by dobrostan zatrudnionych w niej pracowników nie doznawał uszczerbku, wyobraźmy sobie, że wszystko jest super ...   Poznałem kiedys właściciela  niewielkiej szkoły językowej. Uczył  w niej sam i zatrudniał kilku lektorów, którym starał się stworzyć optymalne warunki pracy. Wrzesień po wakacjach przeciwstawiał zwykle dobre chęci realnym możliwościom. Raz było gorzej raz lepiej. Balcerowiczowskie schładzanie gospodarki i  rostowskie " niemanie piniędzy" ograniczało niekiedy ilość słuchaczy do minimum. Cóż wtedy robił strapiony właściciel? Formował grupy wylącznie dla siebie, bo zatrudnianie lektorów groziło bankructwem. "Bliższa ciału koszula" mawiał z zażenowaniem, stawiając byt najbliższych ponad los pracowników.    Tylko naiwni uwierzą w niemiecki altruizm. Wśród polskiej opozycji naiwnych nie brakuje, lecz zakłamanych cyników także pod dostatkiem.          
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>