Problem nr 1 - mięso w PRL (4)

 |  Written by Godziemba  |  0
Dopiero uwolnienie w 1989 roku cen mięsa doprowadziło do likwidacji nielegalnego jego handlu.
 
 
       Znaczną rolę w nieoficjalnej dystrybucji mięsa odgrywali także dozorcy. Najczęściej wywodzący się ze wsi,  mieli tam wielu znajomych i krewnych, a ich stały kontakt z lokatorami, których potrzeby zazwyczaj doskonale znali, nie budził podejrzeń.. Na przykład w lutym 1984 roku pewien handlarz został zatrzymany „w pomieszczeniu zsypów na śmiecie w domu przy pl. Grzybowskim 6 podczas przerobu 21 kg mięsa na kiełbasy przy pomocy maszynki do mięsa. Pomagał mu w tym mąż dozorczyni”.
 
 
      Powszechność zjawiska i społeczna akceptacja powodowały, że operacje antyspekulacyjne („Rynek”, „Mięso”) oraz kontrole bazarów, targowisk, środków transportu dawały mierne wyniki. „Trudno jest funkcjonariuszom naszym - pisał naczelnik wydziału zajmującego się przestępstwami gospodarczymi w Komendzie Stołecznej MO - często rozpoznanym wcześniej i bacznie śledzonym przez element przestępczy, dokonać zatrzymania podejrzanego w chwili dokonywania nielegalnego obrotu, trudno również o dowody z zeznań podejrzanych bądź świadków, którzy często nie są zainteresowani likwidacją dodatkowego źródła zaopatrzenia w mięso”.
 
 
      Część handlujących mięsem zadbała o legitymizację działalności, np. zdobywając zezwolenia na obrót artykułami pochodzącymi z eksportu wewnętrznego, w tym na artykuły mięsne i wędliniarskie.
 
 
       Odbiorcami mięsa od rolników były także zakłady pracy. Na przykład w końcu listopada 1981 roku milicjanci zatrzymali w podkaliskim Rychtalu „autobus należący do Spółdzielni Inwalidów „Twórczość” w Gliwicach. Stwierdzono, że autobusem tym przewożone były półtusze z 12 świń o łącznej wadze 1847 kg. W toku wyjaśnienia ustalono, że zakupiono świnie od indywidualnych rolników po 200 zł za 1 kg wagi żywej. Osoby przewożące mięso były delegowane przez załogę w/w spółdzielni”.
 
 
     Często transakcje między zakładami pracy a rolnikami miały charakter nie finansowy, lecz barterowy - fabryczne samochody wiozły na wieś swoją produkcję, cement czy węgiel, a wracały z ładunkiem mięsa lub ziemniaków. Na przykład w 1981 roku browar w Brzesku dostał 1500 kurczaków za systematyczne dostawy piwa do określonych wsi, a Krakowskie Zakłady Armatur wymieniły z rolnikami kaloryfery za 53 owce.
 
 
      Dynamiczny rozwój czarnego rynku mięsnego w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych w pewnym stopniu przyczynił się do jego częściowej legalizacji. Przede wszystkim stanowił dowód, że mięsa w rzeczywistości nie brakuje i przy zaakceptowaniu przez społeczeństwo jego wyższej ceny reglamentacja byłaby zbędna. We wrześniu 1984 roku Jerzy Jóźwiak, przewodniczący sejmowej Komisji Rynku Wewnętrznego (a wkrótce minister) deklarował: „osobiście byłbym zwolennikiem zastanowienia się nad tym, jak ten drugi rynek mięsny, rynek o wielu elementach, o cechach rynku legalnego, jak ten drugi rynek mięsny tutaj, no powiedziałbym, skanalizować...”.
 
 
      Na razie pomysł upadł wskutek obaw, że poluzowanie rygorów ograniczyłoby nie tyle czarny rynek, ile raczej oficjalne dostawy do punktów skupu, pogarszając jeszcze bardziej zaopatrzenie w państwowych sklepach.
 
 
     Wiosną 1985 roku wpływowa dziennikarka Krystyna Zielińska, która wkrótce potem została w nowym Sejmie wiceszefową Komisji Rynku Wewnętrznego, podczas audycji radiowej zaproponowała, aby „tytułem eksperymentu” w jednym lub dwóch województwach rolniczych „wrócić do sprawy targowisk i jakoś troszeczkę ulegalnić to, co jest i tak głęboko nielegalne, ale bardzo szerokie”.
 
 
     Ostatecznie w lutym 1986 roku w trzech województwach i w marcu w kolejnych czterech (stołecznym warszawskim, leszczyńskim, tarnobrzeskim, łódzkim, katowickim, bielskim i siedleckim) wprowadzono „eksperymentalną sprzedaż targowiskową” mięsa, mającą na celu zarówno przejęcie z czarnego rynku jak największej ilości mięsa, jak i „wyciągnięcie wstępnych wniosków co do warunków i perspektyw odejścia od reglamentacji”.
 
 
     Ze ścigania „bab z cielęciną” rzeczywiście nie zrezygnowano, ale jednocześnie pogorszenie zaopatrzenia i wzrost inflacji nie tylko skłonił do wyrażenia stopniowo zgody na sprzedaż targowiskową w pozostałych województwach, ale również do rozpoczęcia poufnych prac nad trybem odejścia od reglamentacji.
 
 
     Spośród trzech możliwych strategii eksperci odrzucili zarówno najbardziej asekurancką, polegającą na zniesieniu reglamentacji przy niewielkim wzroście cen (8–10%), jak i najbardziej radykalną - wprowadzenie całkowicie wolnego rynku, decydującego i o podaży, i o cenach. Jako optymalny wybrano w końcu kierunek minimalizujący straty: postanowiono uzyskać równowagę rynkową przez odpowiednie podnoszenie w dalszym ciągu urzędowych cen. Nie zrezygnowano z ręcznego kierowania rynkiem, przewidując  „sterowanie masą mięsną, pochodzącą ze skupu centralnego”.
 
 
     Nie ulega jednak wątpliwości, że chodziło również o przyzwyczajenie społeczeństwa do codziennego obcowania z wysokimi cenami. Telewizji nakazano pokazywanie nie tylko pełnych mięsa straganów, ale i wysokich cen. Nie zaprzestano jednak zwracania uwagi „na różnicę warunków higienicznych między sklepami państwowymi a sprzedażą na targowiskach”.
 
.
     Chociaż wiosną 1989 roku zapanowała niemal pełna swoboda gospodarcza to „masą mięsną” w dalszym ciągu sterowano ręcznie, tłumacząc, że każdy pochopny krok utrudniłby pokrycie zaopatrzenia kartkowego i żywienia zbiorowego. W trakcie obrad Okrągłego Stołu także nie podjęto sprawy ostatecznej likwidacji kartek na mięso.  Do wojewodów w dalszym ciągu kierowano pisma nawołujące do zwiększenia „dyscypliny w zakresie pełnego, bieżącego rozliczania sprzedaży mięsa i jego przetworów na reglamentację”.
 
 
     Na ironię zakrawa fakt, że do wyżywienia komisji wyborczych musiano znaleźć ponad 86 ton mięsa poza rozdzielnikiem.
 
 
     Również wyborach nic nie zmieniły w tej kwestii. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż przy błyskawicznie rosnącej inflacji chłopi sabotowali dostawy dla państwa, czekając na urynkowienie i spodziewany wzrost cen.
 
 
     Jakby nic się nie stało, wydane zostały kartki na sierpień 1989 roku. Jednak 27 lipca Biuro Polityczne KC PZPR bez specjalnej dyskusji zatwierdziło rządową propozycję urynkowienia mięsa. Od 1 sierpnia miały przestać „obowiązywać wszelkie ograniczenia w skupie i obrocie mięsem i jego przetworami oraz żywcem”.
 
 
      Był to koniec reglamentacji i początek końca istniejącej przez cały okres PRL mięsnej psychozy.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
 
J. Kochanowski – Tylnymi drzwiami. „Czarny rynek” w Polsce 1944-1989
 
M. Bednarski -  Drugi obieg gospodarczy. Przesłanki, mechanizmy i skutki w Polsce lat osiemdziesiątych

 
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>