PiS w ofensywie

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Dla Prawa i Sprawiedliwości to jeden z lepszych weekendów tego roku. Po 1 września, podczas którego opozycja głowiła się głównie nad tym, jak tu nie powiedzieć wprost, kto napadł na nas 79 lat temu, przyszła pora na konwencję PiS. Powrót Jarosława Kaczyńskiego, prezentacja młodych liderów i zaskakująco wiecowe wystąpienie premiera przybliżyły dobry wynik w wyborach samorządowych.
Rocznica napaści Niemiec na Polskę miała początkowo stać się pretekstem do trochę innego rodzaju awantury, którą planował prezydent Gdańska. Paweł Adamowicz, który ścigać musi się nie tylko z reprezentującym PiS Kacprem Płażyńskim, lecz również z Jarosławem Wałęsą, za wszelką cenę chce pokazać się jako lider, rzucający wyzwanie Polsce Prawa i Sprawiedliwości. A może nawet, jak chcą uważni obserwatorzy rzeczywistości trójmiejskiej, Polsce jako takiej. Trzeba przyznać, że dla prezydenta, który z perwersyjnym upodobaniem podkreśla niepolskie, a jak pokazuje historia wręcz antypolskie elementy historii swojego miasta, w ramach historycznych rekonstrukcji przywraca niemieckie nazewnictwo i tabliczki, a tramwajom nadaje imię hitlerowskiego zbrodniarza, sytuacja sporu z rządem wydaje się wymarzona. Dla swoich zwolenników staje się personifikacją oporu i to już nie w ramach polityki partyjnej, a szerszego, polityczno-historycznego eksperymentu, w którym zakładnikiem staje się przestrzeń miejska, a dłuższy czas było nim również Muzeum II Wojny Światowej. Adamowicz chciał wyrugować z obchodów rocznicowych polskich żołnierzy, ostatecznie jednak nawet on nie mógł pozwolić sobie na podobny numer w roku wyborczym. Doszło więc do porozumienia, które prezydent miasta musiał odbić sobie symbolicznie podczas swojego wystąpienia. Znalazła się w nim krytyka kierunku, w jakim idzie polska polityka, będącego rzekomo zaprzeczeniem dziedzictwa walki o wolność, rozpoczętej na Westerplatte i zakończonej dopiero 50 lat później, przy okrągłym stole. Jak do tego dziedzictwa ma się choćby próba przywrócenia napisu „im. Lenina” na bramie stoczni, tego gdański włodarz nie wyjaśniał.  Nie wspomniał też, kto właściwie zaatakował Westerplatte.
Politycy Platformy Obywatelskiej w okolicznościowych wypowiedziach i tweedach skutecznie unikali określenia narodowościowej przynależności sprawców. Wg Rafała Trzaskowskiego „Bomby spadły na Warszawę”, zapewne podobnie, jak dziś zachodzie samochody „wjeżdżają w tłum”. Cóż, politycy nie marnują okazji, by wykazać się swoją spolegliwością wobec Niemiec. Trzeba w tym kontekście przypomnieć, że już w styczniu ubiegłego roku Paweł Rabiej, wówczas jeszcze potencjalny kandydat Nowoczesnej na prezydenta, dziś zaś – na wiceprezydenta Warszawy, pouczał na Twitterze: „Naziści, nie Niemcy. Na tej samej zasadzie: TK nie zniszczyli Polacy, ale @pisorgpl, i to on za to odpowie, a nie Polacy”. Niewiele się od tamtej pory zmieniło, poza poglądami samego Rabieja na kwestię współpracy z Platformą i Rafałem Trzaskowskim.
2 września to konwencja samorządowa Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze kilkanaście dni temu domorośli specjaliści od grafiki komputerowej prowadzili własne śledztwa na temat autentyczności zdjęć z wypadu Jarosława Kaczyńskiego z góry, co było pokłosiem wcześniejszych, obrzydliwych pogłosek o bardzo ciężkiej chorobie, a być może nawet śmierci prezesa PiS. W niedzielę Kaczyński wystąpił na konwencji z wystąpieniem, podsumowującym nie tylko prawie trzy lata rządów PiS, lecz i odnoszącym się do jego odbioru, również krytyki ze strony opozycji, postawionej niejako w kontrze do oczekiwań i potrzeb Polaków. Finałem wystąpienia prezesa było podpisanie porozumienia liderów ugrupowań koalicyjnych, po którym przyszła pora na prezentację kandydatów. I tutaj sprawę rozegrano naprawdę ciekawie – poza kandydatką na prezydent Wrocławia, która musiała poradzić sobie niestety sama, pozostałych aspirujących do prezydenckich foteli przedstawiali najbliżsi. Małgorzatę Wassermann siostra, zaś Patryka Jakiego i Kacpra Płażyńskiego młode i piękne żony. Te opowiadały o oddaniu mężów i dla rodzin, i dla ich otoczenia, idei, Polski. Było to ocieplenie wizerunku w wersji najbardziej, jak to możliwe, szczerej i dosłownej. Oczywiście puentą dla każdego z tych wystąpień była wypowiedź samego kandydata. W tym czasie Platforma, która podobną imprezę planuje dopiero za tydzień, reagowała wyłącznie kopiowaniem prostego przekazu „PiS wziął miliony”, nie uzupełniając go żadną nową ofertą. Różnice między przekazem najważniejszych graczy znakomicie uchwycili autorzy profilu Żelazna Logika na Twitterze, którzy przeanalizowali ich aktywność na tym portalu. „Sprawdziliśmy 50 ostatnich wpisów na profilach największych partii: @pisorgpl - 45 o PiS, 5 o PO (cytaty z Jakiego na konwencji), @Platforma_org - 50 o PiS”. Platformie nie pozostaje nic innego, jak podczas własnej konwencji przedstawić bliskich swoich kandydatów, którzy powiedzą, że ich mężowie i żony bardzo kochają swoich najbliższych, lecz jeszcze silniejsza jest w nich nienawiść do PiS.
Niedzielna konwencja pokazała również, że dzisiejsze Prawo i Sprawiedliwość to znów, a może nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, siła polityczna, w której jest miejsce dla wielu młodych, ambitnych a zarazem skromnych i świadomych tego, że przed nimi długa droga, polityków – potencjalnych liderów, którzy zmieniać i kształtować będą polską politykę przez następnych kilkanaście, a może kilkadziesiąt lat. Odważna decyzja postawienia w Warszawie na Patryka Jakiego, za którą wielokrotnie się na tych łamach opowiadałem, już dziś przynosi zysk w postaci zaskakującej chyba nawet dla samego kandydata i obezwładniającej jego konkurenta fali entuzjazmu, za którą na szczęście nie idzie niepotrzebna buta – Jaki zachowuje świadomość, na jak trudnym mierzy się terenie. Wielka przyszłość również przed Małgorzatą Wassermann, a być może także przed wciąż nam najmniej znanym, lecz obiecującym Kacprem Płażyńskim. Rozpoznawalność zaczyna budować sobie również Mirosława Różecka-Stachowiak. Ważne wreszcie, że PiS sięga po niezgranego jeszcze na arenie polityki krajowej Lucjusza Nadbereżnego, prezydenta Stalowej Woli, który w swoim mieście przeprowadził wiele ciekawych zmian, począwszy od ograniczenia własnej pensji. Jego działania budziły, zwłaszcza na początku, duże i życzliwe zainteresowanie mediów, pilnujących jednak, by pomijać informację o jego partyjnej przynależności. Wreszcie – sam premier, zamykający konwencję, który niespodziewanie zaczyna odnajdywać się w mowie wiecowej, pełnej odniesień do ludzkich potrzeb i aspiracji, lecz równocześnie bardzo ostro traktującej politycznych przeciwników. Głównym problemem Morawieckiego dla wielu wyborców pozostaje fakt, że nie jest Beatą Szydło, niemniej okazuje się, że może on zbudować swój własny wizerunek mocnego polityka, w którym musi jednak znaleźć równowagę między specyficznym biznesowym zmanierowaniem, a socjalnym przekazem swojej partii.
Kampania Platformy (Nowoczesna zadowala się tu byciem drugim głosem) pozostaje jałowa i opera się na przekonaniu, że elektorat wielkomiejski i tak nigdy nie wybierze PiS, więc wystarczy ustawić się do niego w skrajnej opozycji, by utrzymać poparcie. Wychodzi to różnie – oto PiS przejął hasło „konwój wstydu” i na nazwanej tak stronie publikuje zarobki samorządowych działaczy PO. Również PiS pierwszy zna i ujawnia listę warszawskiej PO do samorządów. Być może jednak w wielu ośrodkach plan tym razem jeszcze się uda, jednak Prawo i Sprawiedliwość walkę traktuje bardzo serio, co wpływa na zwiększenie tempa kampanii, apetytów i, w konsekwencji, również szans.

Artykuł ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>