Dokąd polityka świeczki i ogarka zaprowadzi Kościół i wiernych? Ba, to jest naprawdę dobre pytanie...
I. Liturgiczna feta
6 sierpnia odbędą się w Warszawie dwie ważne uroczystości religijne. Z jednej strony Archidiecezja Warszawska wraz z nową prezydencką kancelarią organizuje Mszę Św. inaugurującą kadencję Andrzeja Dudy, z drugiej zaś w kościele Wizytek na Krakowskim Przedmieściu będzie mieć miejsce zamówiona przez „licznych wiernych” uroczysta koncelebra „w intencji Bronisława Komorowskiego i jego Małżonki, sprawowana w podziękowaniu za jego służbę narodowi i o Boże Błogosławieństwo na przyszłość dla całej prezydenckiej rodziny”. W związku z tą liturgiczną fetą na cześć naszego Wuja Narodowego podniosły się po prawej stronie głosy oburzenia, które oczywiście doskonale rozumiem, choć przyznam, że mnie samemu trudno już wykrzesać z siebie jakiekolwiek żywsze emocje związane z przedstawicielami ustępującej ekipy. Niemniej faktem jest, że podpisując konwencję antyprzemocową sformułowaną w ideologicznym duchu wojującego genderyzmu, a ostatnio ustawę o in vitro wbrew jednoznacznemu stanowisku episkopatu, prezydent Komorowski pozostaje – o ile mi wiadomo - w stanie grzechu ciężkiego. Jestem więc ciekaw, czy przy okazji owej celebry pan Komorowski przystąpi do Komunii Św., dokładając do swej hipoteki świętokradztwo – a jeżeli tak, to czy ksiądz Aleksander Seniuk, rektor kościoła Wizytek, mu tejże Komunii udzieli. No chyba, że wcześniej Komorowski, jako skruszony penitent pójdzie do sakramentu pokuty, wypełniając zarazem wszystkie warunki dobrej spowiedzi, wśród których (o ile to, czego uczono mnie na lekcjach religii wciąż obowiązuje) znajduje się nie tylko rachunek sumienia, żal za grzechy itd. – ale również zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźnim.
W relacje na linii Pan Bóg – Bronisław Komorowski nie wnikam, natomiast co do zadośćuczynienia „bliźnim” to mleko już się rozlało. Ustawa podpisana, Komorowski nawet gdyby się nagle opamiętał, swojego podpisu wycofać nie może i teraz wszystko w rękach Trybunału Konstytucyjnego, który znając życie, ową ustawę pisaną pod dyktando lobby przemysłu inseminacyjnego, „klepnie”. Zatem, jak widać, zadośćuczynienie „bliźnim” staje się już obiektywną niemożliwością, zaś tymi „bliźnimi” są przede wszystkim istoty ludzkie powołane do życia pod rządami eugenicznych przepisów, które w stadium zarodkowym będą selekcjonowane, mrożone, wszczepiane do macic, odrzucane przez organizmy surogatek i tak dalej. Rozwijać się będą często z licznymi wadami wykrywanymi sukcesywnie podczas badań prenatalnych, zaś matki-surogatki żądać będą aborcji i łamania lekarskich sumień, z czego przedsmakiem mieliśmy do czynienia przy okazji sprawy prof. Bogdana Chazana. Media bombardujące opinię publiczną opisami deformacji „płodu”, którego uśmiercenia odmówił profesor, skrzętnie bowiem pomijają informację, iż dziecko to zostało poczęte właśnie metodą in vitro i była to któraś z kolei „nieudana” ciąża kobiety pragnącej za wszelką cenę „samorealizować się” poprzez prawo do posiadania potomstwa.
II. Czarne Oceany
Na marginesie, zapłodnienie metodą tradycyjną zdaje się być na salonach kompletnie passe, jako że wymaga ono, jak by nie patrzeć, rozłożenia nóg przed jakąś „męską szowinistyczną świnią”, co dla starych lesb organizujących „dyskurs intelektualny” jest perspektywą gorszą od śmierci. Z drugiej strony, nawet jeśli jakaś gorącokrwista działaczka przypadkiem jest hetero, to sukcesywna selekcja doprowadziła do drastycznego niedoboru jurnych „męskich szowinistycznych świń” w jej otoczeniu na rzecz gwałtownego przyrostu osobników „metroseksualnych” o fizycznej i psychicznej konsystencji śniętego śledzia, co prowadzi do różnych żenujących sytuacji. Jeśli przypomnimy sobie publiczne pranie alkowiano-finansowych brudów przez panią Kingę Dunin i aspirującego pisarczyka Ignacego Karpowicza, to widzimy wyraźnie, że owi salonowi nadwrażliwcy pójdą do łóżka z kobietą wyłącznie dla pieniędzy i kariery (a wtedy może być to nawet pani Dunin, jeśli akurat poszukuje jakiegoś, mówiąc jej językiem, „chłopczyka”), jednak poza tym wolą oddawać się – jak pan Karpowicz – np. Juliuszowi Kurkiewiczowi, zupełnym przypadkiem sekretarzowi kapituły nagrody literackiej „Nike”. Taka sytuacja...
Z „trzeciej strony” jednakże, te same środowiska nie ustają w propagowaniu wszelkiej maści rozwiązłości, szczególnie wśród dziatek, nad czym czuwają rozmaite „Pontony” indoktrynujące kwiat młodzieży podczas Akademii Sztuk Przepięknych na woodstockowym spędzie Jerzego Owsiaka. Brzmi atrakcyjnie, bo któżby nie chciał się poedukować w ramach przyśpieszonego kursu ars amandi z jakąś koleżanką i może jeszcze otrzymać za to pamiątkowy dyplom? Tyle, że przy okazji fajnie byłoby, gdyby koleżanka była w miarę urodziwa – a cóż przyjdzie począć, jeśli srodzy seksedukatorzy z „Pontona” wydadzą rozkaz zaspokojenia koleżanki brzydkiej, by uniknąć „lookizmu”, czyli dyskryminacji na tle wyglądu zewnętrznego, lub zgoła rozchylić pośladki przed jakimś zblazowanym pedrylem, któremu – jak pani Kindze Dunin – zachciało się nagle „chłopczyka”? Na dodatek, edukatorzy bardzo dbają, by seks był „bezpieczny”, zupełnie jak praca przy materiałach wybuchowych, mając na celu jak sądzę, w długofalowym planie, oddzielenie ciupciania od prokreacji i nagonienie tym samym klienteli weterynarzom od in vitro. Stąd już tylko krok do rzeczywistości opisanej w powieści Jacka Dukaja „Czarne Oceany”, gdzie istoty ludzkie od poczęcia na szkle „dojrzewają” w inkubatorach, zaś akt płciowy między ludźmi poprzedzony jest każdorazowo deklamowaniem prawniczych formułek mających zabezpieczyć jego uczestników przed oskarżeniem o gwałt, sama akcja łóżkowa przebiega natomiast pod czujnym okiem kamer należących do wyspecjalizowanych kancelarii przechowujących zapis wideo dla ewentualnych celów procesowych.
III. Polityka świeczki i ogarka
Wracając jednak do kościelnej fety na cześć państwa Komorowskich. Oto Warszawska Kuria Metropolitarna w swym sprostowaniu artykułu zamieszczonego w serwisie „Pch24.pl” stwierdziła, iż ksiądz ma obowiązek przyjąć KAŻDĄ intencję mszalną, a jego rola sprowadza się do tego, by tę intencję „odpowiednio i poprawnie pod względem teologicznym sformułował”. Innymi słowy, mamy biuro usług religijnych dosztukowujące „teologiczne uzasadnienie” na obstalunek klienta. Zastanawiam się jakież to uzasadnienie teologiczne będzie przyświecało podziękowaniom za „służbę narodowi” Arcybolesnego Bronisława, którą to „służbę” zakończył otwierając wrota piekieł? Rad bym posłuchać. Tak poza tym, skoro Komorowski w pełni świadomie postąpił wbrew nauczaniu Kościoła, to warto zadać pytanie – po kiego ta Msza jest mu potrzebna? Przypuszczam, że „liczni wierni” zamawiający Mszę chcieli wykazać, że nie cały Kościół jest „pisowski”, że są jeszcze księża nie dający się ponieść „fali nienawiści”, nie mówiąc już o własnym dobrostanie psychicznym, który domaga się zagłuszenia wyjącego sumienia biciem kościelnych dzwonów.
Przy okazji tej całej żenady nie mogę opędzić się od kilku wspomnień. Otóż w Święto Niepodległości 11 Listopada 2010 Bronisław Komorowski publicznie zbeształ kapelana Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ks. płk. Sławomira Żarskiego za „nieprawomyślną” treść homilii, w której ks. Żarski mówił m.in. o tym, że Polska budowana jest na „antywartościach”. Kazanie tak dojadło prezydentowi, iż ten w ekspresowym tempie wymógł na władzach kościelnych odwołanie księdza Żarskiego i zastąpienie go kapłanem bardziej „konstruktywnym”. Od tej pory Komorowski wraz ze swą Dziadzią mogli już spokojnie sobie spać w kościele bez obaw, że jakiś zuchwały klecha podniesie im ciśnienie. Inny obrazek, to podpisanie w 2012 roku przez abp. Józefa Michalika i agenta KGB, patriarchę Cyryla I „Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji” będącego jednym ze szczytowych osiągnięć słynnego polsko-rosyjskiego „resetu” dokonywanego na smoleńskich trumnach. Akt ten został zresztą entuzjastycznie przyjęty przez „portal poświęcony” Fronda.pl, która to „Fronda” dziś zajmuje się gorliwym wykrywaniem „ruskich agentów” w każdej szafie. Sam abp. Michalik w wywiadzie dla KAI z rozbrajającą szczerością przyznał „jestem absolutnie przekonany, że na obecnym etapie nie możemy tego kroku nie uczynić”. Przechowuję również we wdzięcznej pamięci wycofanie się biskupów z honorowego komitetu marszu protestacyjnego po sfałszowanych wyborach samorządowych 2013 roku w zamian za rządową dotację na Świątynię Opatrzności Bożej, oraz uroczysty kościelny pogrzeb generała Jaruzelskiego ku uciesze licznie zgromadzonych trzech pokoleń ubeków.
Nie dziwi mnie zatem koncelebra dziękczynna ku czci Komorowskiego. Jeśli natomiast ktoś chce tu widzieć jedynie wymiar religijny, to odpowiem, że doczesna działalność Kościoła, chcąc nie chcąc, ma również znaczenie stricte polityczne. Tak było od wieków, jest i będzie – i aspekt ten w pełni podlega osądowi i krytyce. Dokąd polityka świeczki i ogarka zaprowadzi Kościół i wiernych? Ba, to jest naprawdę dobre pytanie...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/2177-pod-grzybki-14
Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 29 (29.07-04.08.2014)
17 Comments
Nie znam się na teologii,
04 August, 2015 - 13:08
@ traube
04 August, 2015 - 17:01
GG
Gadający Grzyb
04 August, 2015 - 13:22
I to mnie martwi.
04 August, 2015 - 17:05
GG
[...] abp Dzięga wyjaśnia, że
04 August, 2015 - 13:53
Czyli palił, ale się nie zaciągał.
ro
04 August, 2015 - 14:24
Andy
04 August, 2015 - 15:09
Ależ brak kogoś takiego, jak kardynał Stefan Wyszyński!
Choć nawet Jego nie posłuchaliśmy. I mamy teraz za swoje.
@ro
04 August, 2015 - 16:57
Bo to jest taki katolicyzm bezobjawowy.
GG
Małe wyjeśnienie :)
04 August, 2015 - 15:47
Co do "automatycznego zaciągania ekskomuniki" - są takie grzechy, min. dokonanie aborcji, które po popełnieniu, w sposób automatyczny powodują wykluczenie grzesznika z Kościoła. Nikt (papież, biskup) takiej ekskomuniki nie musi nakładać, nawet nikt nie musi o tym grzechu wiedzieć, jeśli zostaje popełniony, wyrzuca delikwenta poza wspólnotę wierzących. Oczywiście, po odbyciu pokuty, taki grzesznik może wrócić do Kościoła, ale nie odbywa się to tak zwyczajnie, przez zwykłą spowiedź. Są specjalne przepisy, które wyznaczają drogę postepowania.
Skoro bp. Dzięga napisał, że stanowienie prawa dot. aborcji lub in vitro nie powoduje takiej automatycznej ekskomuniki, widocznie tak jest (nie mam przed sobą Kodeksu Prawa Kanonicznego, nie potrafię teraz sprawdzić). Ale jedno jest pewne, to jest grzech ciężki popełniony przy tym publicznie, wywołujący publiczne zgorszenie. Przystępowanie więc do komunii jest niemożliwe (świędokradcze) bez sakramentu pokuty i ogłoszenia publicznie (!), że grzesznik żałuje swojego czynu i postanawia, że będzie dążył do tego, aby takie złe prawo zmienić.
Tyle prawo kanoniczne. A co zrobią księża, jeśli Komorowski lub któryś z parlamentarzystów głosujących za przyjęciem tej ustawy podejdzie do komunii?
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@ Szary Kot
04 August, 2015 - 16:32
Choć zapewne, gdyby obiecano np. dalsze dofinansowanie Świątyni Opatrzności Bożej w perspektywie budżetowej 2016, to przypuszczam, że jeden przez drugiego rzuciliby się pchać Komunię Komorowskiemu do gardła, niczym karmnej gęsi. A ten by łykał i mlaskał.
GG
Podobno
04 August, 2015 - 17:14
A jak było, chyba jedynie sam Pan Bóg wie.
Też mnie oburza zbyt łagodne podejście hierarchów!
Jestem też ciekawa, czy Komorowski przyjdzie na mszę w swojej intencji, a jeśli tak, jak się zachowa. Może ktoś poprosi go wcześniej, żeby nie stawiał w trudnej sytuacji celebransa i nie podchodził do komunii.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Może gdy zrobilo się głośno o
04 August, 2015 - 17:39
Tak zmieniając temat - ciekawe, czy Komorowski będzie na pogrzebie Kulczyka. Pochować Bartoszewskiego i Kulczyka to jednak byłoby jakieś osiągnięcie do wpisania w CV ;)
GG
Piękny ;)
04 August, 2015 - 18:14
Ciekawe też, co zrobi Tusk? Jak tu przylecieć do Poznania i chyłkiem wrócić, żeby nie trzeba następnego dnia do Warszawy???
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Gadający Grzybie
04 August, 2015 - 20:12
A Mazowiecki?! A Jaruzelski?!
Szary Kot
04 August, 2015 - 16:32
Traube,
04 August, 2015 - 17:07
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kocie
04 August, 2015 - 16:05
Do tych księży, którzy mieliby odwagę odmówić "invitracjusze" nie pójdą.