By wizja prof. Hartmana zatriumfowała, należy wyrugować konkurencyjne systemy normatywne - z Dekalogiem na czele.
I. Zemsta Jasnogrodu
Nagonka na profesora Bogdana Chazana nie jest, jak próbują to przedstawiać niektórzy komentatorzy, zabiegiem socjotechnicznym Platformy mającym odwrócić uwagę publiki od problemów rządu Tuska i afery taśmowej. Owszem, PO się do polowania ochoczo podłączyła, wykorzystując do tego celu państwowe instytucje i licząc właśnie na efekt „tematu zastępczego”, jednak źródło tkwi moim zdaniem gdzie indziej. Jest to mianowicie zemsta ideologicznego establishmentu III RP za „deklarację jasnogórską”. Ówże establishment jak wiemy od ćwierćwiecza trudzi się nad wykorzenieniem Polaków, którzy by stać się europejczykami mają „wyrzec się swej polskości”. Aby tak się stało, należy przede wszystkim zniszczyć, lub przynajmniej zmarginalizować wpływ Kościoła i głoszony przezeń system wartości.
Nic więc dziwnego, że ogłoszenie „Deklaracji wiary lekarzy” podpisanej przez ok. trzy tysiące przedstawicieli zawodów medycznych wywołało zbiorowe wycie demonów ulokowanych w piekielnych kręgach mediodajni i uniwersyteckich katedr. Szczególną wściekłością zareagował profesor Jan Hartman, co do którego żywię silne podejrzenie, iż jest osobistym pełnomocnikiem Lucyfera na Polskę. Imię „Lucyfer” oznacza bowiem „Niosący Światło” (łac. lux – światło, ferre – nieść) i profesor Hartman niosąc pochodnię nieubłaganego Postępu niestrudzenie indoktrynuje nas właśnie w takim demonicznym duchu. Zwrócę przy tym uwagę, że czyni to ze wzmożoną zajadłością od kiedy został prominentnym członkiem-założycielem loży B'nai B'rith Polin i jej wiceprzewodniczącym, zupełnie jakby z tego tytułu otrzymał jakieś nadzwyczajne plenipotencje.
II. Anty-deklaracja Hartmana
Ponieważ rzeczą diabelską jest parodiowanie, wykoślawianie i negowanie dzieła Bożego, toteż i profesor Hartman nie uchylił się od tego szatańskiego obowiązku. W odpowiedzi na „Deklarację wiary lekarzy” spłodził on mianowicie „Deklarację obywatelską” w której otwartym tekstem zanegował prawo lekarzy, funkcjonariuszy publicznych i pozostałych przedstawicieli zawodów zaufania publicznego do posiadania własnego sumienia. To znaczy, teoretycznie sumienie każdy może posiadać, czemu nie, jednak wyciąganie z faktu posiadania sumienia jakichkolwiek konsekwencji podczas pełnienia obowiązków zawodowych ma być surowo zakazane pod groźbą sankcji karnych. Innymi słowy, sumienie ma być systemowo łamane, czyli w praktyce – unieważnione. Oznacza to, jak łatwo zauważyć, aborcję sumienia a w efekcie – także duszy, co miłośnikom Oświecenia musi być szczególnie miłe. Jako że utrzymują oni, iż duszy nie posiadają, zatem grzechem przeciw postępowej doktrynie równości i sprawiedliwości byłoby, gdyby jedni ludzie byli posiadaczami duszy i sumienia, a inni – nie. Profesor Hartman postanowił więc ową nierówność zapobiegliwie zlikwidować, tak by nikt nie mógł dostąpić zbawienia i koniec końców wszyscy ludzie w braterskim uścisku trafili do tego samego piekielnego kotła.
W preambule do swej anty-deklaracji prof. Hartman pisze: „Sygnatariuszom osławionej „Deklaracji Jasnogórskiej” polecam wzięcie do lewej ręki swojej żałosnej fanatycznej elukubracji, rodem z czasów inkwizycji i stosów, a do prawej tego, co tu przedstawiam. Oto miara waszego zacofania i waszej zdrady wobec obywatelskiej powinności.” Dalej jest już tylko lepiej i weselej („Życie stało się lepsze, towarzysze, życie stało się weselsze”). Spójrzmy: „Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej i wartości, na których opierają się zawarte w niej normy, jak również prawo RP i przepisy regulujące wykonywane przez nas zawody są podstawą naszej działalności zawodowej oraz etosu, który wypełnia tę działalność treścią moralną” - pisze w pierwszym punkcie nasz delegat piekieł. Radzę się dobrze wczytać w ten fragment oznacza on bowiem w tłumaczeniu z polskiego na nasze, że źródłem etosu a co za tym idzie – moralności („treść moralna”) są przepisy prawa – jakie by one nie były. Moralne jest to, co zgodne z prawem, cała reszta zaś to prywatne przekonania nie mające nic do rzeczy, albowiem potencjalni sygnatariusze w punkcie drugim deklarują, iż nie będą przedkładać „innych systemów normatywnych (np. prawa religijnego czy też prawa obcego państwa) ponad prawo polskie”. Punkt trzeci natomiast głosi, że „Jesteśmy świadomi faktu, że życie moralne społeczeństwa opiera się na publicznie obowiązujących normach, których wyrazem jest między innymi prawo, nie zaś na najsilniej nawet ugruntowanych przekonaniach jednostek”, dalej zaś jest o tym, że w przypadku konfliktu sumienia orzekać ma „zwierzchność” tudzież odpowiednie organy. Jak łatwo zauważyć, jeśli „zwierzchność” lub „organy” każą lekarzowi abortować dziecko, to lekarz ma schować mordę i sumienie w kubeł i ze śpiewem na ustach przystąpić do skrobanki. Potem jest jeszcze sporo rytualnych zaklęć o tolerancji, demokracji, równości, wolności i innych ślicznościach, jednak clou deklaracji zawarte jest właśnie w trzech pierwszych punktach, intentio legis zaś wyłożone mamy w cytowanym wyżej fragmencie preambuły.
III. Program cywilizacji śmierci
Co to oznacza? Otóż mamy dokument proklamujący rodzaj laickiego totalitaryzmu lekko tylko skryty za demokratycznymi pozorami, co zresztą przewidział papież Jan Paweł II mówiąc w proroczym natchnieniu, że „demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Profesor Hartman przedstawia nam zatem tekst programowy cywilizacji śmierci, której wyznawcy mają się wyrzec jednego z podstawowych darów Bożych, czyli wolnej woli, przedkładając nad nią posłuszeństwo wobec prawa stanowionego. Tego typu stanowisko wynika wprost z doktryny pozytywizmu prawniczego, głoszącej iż prawo funkcjonuje niezależnie od norm moralnych. Prawem jest to, co zostało uchwalone jako prawo, koniec kropka. Doktryna ta legła u podstaw dwudziestowiecznych systemów totalitarnych z narodowym socjalizmem i komunizmem na czele. Jak pamiętamy, hitlerowscy zbrodniarze przyjmowali linię obrony mówiącą, że jedynie stosowali się do obowiązującego prawa, względnie „tylko wykonywali rozkazy”. Rodzimi esbecy również twierdzą, że byli przecież legalnymi funkcjonariuszami legalnej państwowej służby. Dokładnie tego samego podejścia wymaga od nas profesor Hartman i wątpię, by jako filozof nie zdawał sobie z tego sprawy.
Jaką treścią ma zamiar nasz agent Lucyfera wypełnić projektowany Nowy Wspaniały Świat? Tu należy się odwołać do krążącego po sieci wywiadu, którego udzielił kiedyś Grzegorzowi Miecugowowi w programie „Inny punkt widzenia”. Oto cytaty:
„Jeśli człowiek może coś poddać regulacji i swojej władzy racjonalnej, to prędzej czy później tak się stanie. Będzie uważane za coś niemoralnego i niewłaściwego zdawać się na przypadek. W prokreacji prawdopodobnie ustali się etyczny standard, że prokreacja powinna być odpowiedzialna, a więc przebiegać pod kontrolą etyczną. (...) Nie ma żadnej oczywistości moralnej na rzecz przewagi moralnej którejkolwiek strony alternatywy: prokreacji całkowicie dowolnej, zdanej na przypadek i prokreacji ograniczonej i kierowanej. Nie ma tu żadnej oczywistej intuicji moralnej, że jedno jest lepsze od drugiego. Sądzę, że taka eugenika prewencyjna stanie się za jakiś czas standardem, a poza tym, ludzie mogąc wpływać na cechy swojego potomstwa, co najmniej na płeć, a pewnie na różne inne cechy, być może będą się na to decydować, chociaż może się to nam nie podobać.”
„To nam się wydaje próżne i paskudne, ale trzeba odróżnić swoje intuicje, czy jakieś odczucia, czy wrażenia od porządku przewidywania. Możemy przewidywać, że to przestanie być w wielu kręgach uważane za niewłaściwe, niestosowne, małoduszne, małostkowe i że ludzie się będą na to decydować, i że będzie przybywać ludzi udoskonalonych genetycznie. Nadal jeszcze ludzi. Może w przyszłości także istot, które będą bardziej zmanipulowane genetycznie, nie będą podpadały pod gatunek człowieka. Z tym też się musimy liczyć, w końcu gatunek ludzki istnieje niedługo”. (cytaty za redakcją Marzeny Nykiel)
***
Mamy więc założenia formalno-instytucjonalne, wyrażone w „Deklaracji obywatelskiej”, oraz treść, którą mają być wypełnione. Jednak, by wizja prof. Hartmana zatriumfowała, należy, zgodnie z totalniackim duchem, wyrugować konkurencyjne wobec państwa systemy normatywne, z Dekalogiem na czele. O to właśnie toczy się gra. Czy w świetle powyższego może zatem dziwić los profesora Chazana i retoryka oraz zestaw argumentacyjny które towarzyszą nagonce? Boże, chroń nas przed „państwem filozofów”...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://blog-n-roll.pl/pl/zgorszenie-dla-%C5%BCyd%C3%B3w-i-g%C5%82upstwo-dla-pogan#.U8FYeUDd7uB
http://niepoprawni.pl/blog/287/czarne-oceany-prof-hartmana
20 Comments
Swietny tekst
13 July, 2014 - 21:37
Caly obled rasistowski pogladow ujawnia sie w wypowiedzi dotyczacej eugeniki, dotyczacej genetycznie poprawionych ludzi.. Okresla tych z pierwszych jako.. "Nadal jeszcze ludzi."
Za to co do nastepnych generacji mutantow okreslenie ludzie nie bedzie adekwatne, stad podkreslenia "jeszcze ludzie".
Jestem gotow sie zalozyc, ze te mutowanie czlowieka do zwierzecia nie dotyczy Zydow i Niemcow, za to tym bardziej Polakow. Zgdonie z Marksem, tym zydowskim fiolozofem, co to wlasnie holokaust slowian zaproponowal. Jako pierwszy. Niemieckie wydanie marksizmu albo komunizmu jak sie ostatnio nazywal, nacjonalsocjalizm, mial juz gotowe filozoficzne poparcie, filozofia holokaustu przez Marksa stworzona.
Ja tę eugenikę Hartmana
13 July, 2014 - 21:50
GG
Niestety, chodzi o zredukowanie ludzi do zwierząt.
14 July, 2014 - 18:23
Jednym z planujących przyszłość dla elit był z pewnością Charles Galton Darwin (1887 – 1962), fizyk, matematyk pracujący nad projektem budowy amerykańskiej bomby atomowej (Projekt Manhattan) aktywny członek Towarzystwa Eugenicznego (Eugenics Society) (od 1953 szef stowarzyszenia) wnuk Karola Darwina i chrześniak Francisa Galtona (twórcy Eugeniki), członek tego co określano w Wielkiej Brytanii “intelektualną arystokracją”.
W 1952 roku C. G. Darwin wydał książkę pt “Kolejne milion lat” (ang. Next milion years), w której opisał jak w przyszłości elity będą kontrolowały masy oraz jakie są realia ustanawiania pełnej kontroli w technologicznym świecie. Czytając jego książkę prawie siedemdziesiąt lat później, pozostaje stwierdzić, iż opisana perspektywa “miliona” lat naturalnych ewolucyjnych zmian, wydaje się, iż z pomocą świadomych działań elit dopełni się w niecałe sto. Warto się tym samym zapoznać z tym dziełem aby zrozumieć logikę stojącą za obecnymi działaniami elit i w jakim kierunku pchają oni świat.
[...]
Ostatecznym problemem przed jakim staje C.G. Darwin w swojej książce to trwałość wprowadzanych zmian. Elity jak już czytaliśmy muszą być dzikie, żyjąc poza zasadami stworzonymi dla udomowionych mas. Masy mogą być modyfikowane przez głód, zmiany hormonalne i farmacje
W ten sposób w oparciu o dalekosiężne planowanie i prace takie jak C.G.Darwina świat jest utrzymywany w rękach elit. Zdarzenia społeczne, ekonomiczne czy polityczne są jedynie epizodami na jasno wyznaczonym szlaku. Czy udomowiony człowiek może wyrwać się z takich realiów, czy możliwa jest ucieczka przed pełną modyfikacją rodzaju ludzkiego w społeczność roju pozostaje pytaniem otwartym. Jedno natomiast jest pewne - dopóki człowiek nie uświadomi sobie, że od setek lat jest traktowany przez elity tego świata jak bydło szanse na to pozostają znikome a planowany nowy człowiek przyszłości (połączony z komputerowymi technologiami) stanie się faktem.
(Opracowane na podstawie "Kolejne milion lat").
Dżenderologia a bestiologia
http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/67854,dzenderologia-a-bestiologia.html
_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
O, to już wiem, co będzie
19 July, 2014 - 20:09
GG
Gdyby chodzilo mu o nadludzi,
13 July, 2014 - 22:24
PS. Z zupelnie cos innego. Pan Andrzej Owsinski pisze czasami b. ciekawe teksty.
Takim jest np. dziesiejszy, http://naszeblogi.pl/48161-rola-polski-w-europie w ktorym zwraca uwage na role Niemiec, i na cele /sytuacje Rosji, co sie na prawicy praktycznie nie zdarza.
Byloby dobrze, gdyby je rowniez tutaj zamieszczal.
Nie moge samemu tego zrobic, poniewaz na znak protestu pozegnalem sie z naszeblogi.
No tak, faktycznie - "jeszcze
13 July, 2014 - 22:31
Dzięki za info o tym tekście Owsińskiego.
GG
@Gadający Grzyb
13 July, 2014 - 23:00
To groteskowy plenipotent.
Pozdrawiam
Zastanawiam się czy to
13 July, 2014 - 23:04
GG
@Gadający Grzyb
13 July, 2014 - 23:33
"Bóg unarł. Nietzsche."
I odpowiedz:
"Nietzsche umarł. Bóg."
;-)!
tł
14 July, 2014 - 08:27
Powiedzmy to tak: czy znany jest w Europie kraj, który przyjał na tron obcego króla, którego "chrześcijaństwo" było z punktu widzenia miejscowego kościoła nader podejrzane, który hołdował pogańskim obyczajom i twierdził, że należy "Bogu służyć, a diabła nie gniewać"? nie zapominajmy i o tym, że dwór jagielloński popierał antypapieża na soborze w Konstancji. Jednym słowem: totalna herezja. W tym sensie Hartman ociera się o prawdę, chociaż robi to w złej wierze.
Myśmy przełamali wtedy ideologiczny monopol pewnej wizji kościoła, a mianowicie wizji niemieckiej. Ale w tym celu musieliśmy sięgnąć do zasobów energii narodu litewskiego, narodu pogańskiego do cna. To jest lekcja, która lekceważymy. Niesłusznie.
Alchymisto
14 July, 2014 - 10:51
Potrzebna była ta unia z Litwą, jak psu piąta noga. Przecież tak de facto to było przesunięcie granicy z Azją na zachód. Nie lepiej było pospołu z Węgrami umilić życie Habsburgom? Polska Kazimierza była w fazie wstępującej, Węgry po rządach Ludwika Wielkiego też. Można było wspólnie zarządzać tą połową Europy. Wtedy problem "niemieckiego" Kościoła też by się rozwiązał w sposób naturalny.
Zamiast tego Polacy wzięli sobie na garb Litwę z całym dobrodziejstwem inwentarza: ich wojnami, zapóźnieniem cywilizacyjnym, nienawidzącymi Polaków Żmudzinami (Lietuvosami), a w dodatku w Krakowie zasiedli władcy, którzy do dbali o polski interes, owszem, pod warunkiem że się opłacał WKL (casus przepędzenia Bony, przez synalka, gdy tylko zaczęła zajmować się gospodarką w Koronie).
A potem w czasach "demokracji" wystarczylo już tylko pilnować, żeby na tronie zasiadali nieudacznicy Co się udało perfekcyjnie, z jednym (węgierskim zresztą) wyjątkiem.
Szczycimy się przynależnością do Europy, ale tak na prawdę - czy poza epizodem wiedeńskim, także zresztą wątpliwie przydatnym, Polska zaznaczyła się jakoś na obszarze politycznym "Starego Kontynentu"?
@ro
14 July, 2014 - 10:58
To jest poniekąd teoria Jasienicy, niekoniecznie prawdziwa. I obserwowana po daleko późniejszych efektach. A skąd wiesz co by było gdyby nie Unia z Litwą. Może już dawno byśmy byli Niemcami?
Pozdrawiam :)
Polficu!
14 July, 2014 - 11:45
Ale nie da się inaczej.
Czy bylibyśmy Niemcami? Wątpię! Nie stali się nimi dużo słabsi od nas Czesi, nie stali się Węgrzy.
Trzeci grzyb w tym barszczu, to byłoby za dużo, nawet dla germańskich gardeł.
Mnie Jasienica przekonuje. Nigdy nie ciągnęło mnie na północny wschód.
Może gdyby nie Ponary... I ta zapiekła nienawiść do wszystkiego co polskie pod pretekstem rzekomej inwazji Żeligowskiego. A przecież Unia nie została formalnie wypowiedziana - chyba żeby wzorem pewnego polityka, który biega po brukselskich salonach i policzkuje kogo się da, uznać, że SAP nie był ostatnim królem Polski.
Nie było wspólnych interesów z Litwą w XX wieku, nie ma ich teraz (Możejki "idą" zbankrutować, zapewne zupełnie bez winy Lietuvosów) - to i nie było ich w XIV i XV wieku.
Niechby sobie Wilno użerało się z Krzyżakami i Moskwą. Która nota bene dziwnym trafem zaczęła akurat wtedy rosnąć, kiedy przydarzyła się UPL. Sama z siebie tak urosła?
Można było...
Ale masz rację: można sobie pogdybać.
Co zawsze z przyjemnością w dobrym towarzystwie chętnie czynię :-)
@ all
14 July, 2014 - 15:57
GG
Gadający Grzyb
15 July, 2014 - 07:10
@ro
14 July, 2014 - 11:50
Polficu!
14 July, 2014 - 12:45
Już nawet nie wiek, już choćby tylko dekada.
Jedna dekada bez Komorowskich, Tusków, Leśniaków, Millerów, Michników, Pawlaków.
Bez...
@ro
14 July, 2014 - 12:52
Czy lepiej jest robić po cichu swoje jak te dwa kraje, czy też myśleć o czymś większym typu powtórka Złotego Wieku. Ja osobiście uważam, że jednak przy naszym położeniu - to drugie, chociaż bardziej z przymusu niż chęci. A tak naprawdę to marzy mi się jakieś połączenie jednej i drugiej koncepcji.
polfic
15 July, 2014 - 07:13
@alchymista
15 July, 2014 - 07:24
Pamiętam jak piłe wódkę z jakimś Holendrem w czasach przemian. O marketingu jeszcze u nas nikt nie słyszał. Spytałem się go co to takiego. On mi na to "dostosowanie produktu do potrzeb Klienta".
Nawiązując do tej definicji i stosując do marketingu politycznego w naszej sprawie - starać się wejść w buty Ukraińców i Litwinów, pomyśleć do czego dążą, i tak działać, żeby wykorzystać ich dążenia dla własnych celów.
Pozdrawiam