Czy leci z nami pilot? Polskie władze wobec próby jądrowej Korei Północnej

 |  Written by mieszczuch7  |  1

Mija 10 godzin od "całkowicie udanego" szóstego testu bomby wodorowej, oznaczającego "znaczący postęp" nuklearnego programu Korei Północnej, a wciąż nie ma żadnej reakcji, żadnego głosu w tej sprawie polskich władz. Sprawdziłem portale i konta twitterowe prezydenta, premier i ministra spraw zagranicznych - nie ma nic, kompletnie nic!

Osierocony polski obywatel musi szukać słów liderów innych państw i organizacji, zdany jest na liderów innych państw! Zdezorientowany pomiędzy głosami rozkładającymi się od kategorycznej opcji siłowej (Trump) do stanowczej opcji "siły spokoju" i "zachowania zimnej krwi" (Putin), polski obywatel może mieć różne wątpliwości i obawy, przede wszystkim zaś tę, co z nami w tej sytuacji, czy grozi nam ona III. wojną światową i czy Polsce grozi to, że będzie w nią wciągnięta? Podczas gdy padają jedno po drugim oświadczenia Trumpa, premiera Japonii Shinzo Abe, chińskiego rządu, niewiele wnoszące, to prawda, ale też Macrona apele do NZ,  oraz potępiające głosy innych przywódców, polskie władze ciągle milczą. Odnotować można na marginesie, że to, iż zdarzenie to pominął w swoim dzisiejszym przemówieniu przywódca Komunistycznej Partii ChRL Xi Jinping, jest od razu podkreślane i różnie interpretowane...

Ale wróćmy "à nos moutons". Czy nasze władze wychodzą z założenia, że "moja chata z kraja", czy z punktu ustawiają się na pozycji tych, których głos się nie liczy w sprawach wielkich mocarstw? My powinniśmy zabierać głos właśnie w takich sprawach, sprawach wojny i pokoju, pokazywać, że mamy nasze zdanie i budować silniejszą nasza pozycję. Mamy tytuł do tego ze względu na naszą historię, naszą daninę krwi w poprzednich wojnach światowych i pół wieku oporu w sowieckim obozie pracy, zwanym PRL. Nikt nie ma większego tytułu do tego, by przemawiać na rzecz pokoju. Mamy  do tego tytuł również ze względu na nasze zobowiązania w NATO i wiodące miejsce wśród sojuszników USA. Nasi żołnierze biorą udział w ramach NATO o ONZ w różnych działaniach na całym świecie, czy więc ich matki powinny obawiać się wysłania ich do Azji?

To jest również nasz problem. Drobne z pozoru rzeczy, jak te oficjalne oświadczenia, mają znaczenie. Polska nie powinna zachowywać się jak zagubione dziecko w rodzinie światowych liderów, bo będzie zawsze traktowana jak dziecko, jakiś niesforny bękart! Czy mamy strategów, którzy opracowują różne warianty rozwoju sytuacji w Azji i adekwatne warianty postępowania dla Polski? Gdzie oni są, jakie są ich wnioski?

Moim zdaniem prowadzony za pomocą bomb wodorowych dialog koreańsko - amerykański jest szalenie nieodpowiedzialny i może w każdej chwili przerodzić się w wybuch wojny światowej. Jeśli Trump łudzi się, że dalsze sankcje, większa presja pomoże, to się myli, bo ona tylko bardziej mobilizuje północno koreański reżim. Jeśli Trump łudzi się, że może położyć kres północno koreańskiemu terroryzmowi jednym celnym uderzeniem w ośrodek, z którego te bomby są wysyłane w kierunku Japonii, w świat, to pora, by ktoś mu uświadomił, jakie to wywoła dalsze skutki. Czy Chiny pozwolą sobie mieszać we własnym regionie? Czy Rosja pozwoli USA na takie harce? Nie sądzę. Już dziś Moskwa grozi dalszą eskalacją działań.  

Minęło 11 godzin i wciąż cisza, milczy Duda, Szydło, Waszczykowski. Dziennikarze jedynie relacjonują reakcję USA i możliwe rozwiązania. A my, Bracia Podatnicy, możemy sobie smuć wszelkiego rodzaju domysły, jak blisko jesteśmy jakiejś kolejnej katastrofy. Sytuacja jest niebezpieczna, obawy są uzasadnione. Jednak możemy tylko w głowie stawiać sobie pytanie: "czy leci z nami pilot"?   

5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
Niewątpliwie pretendująca do statusu mocarstwa atomowego Korea Północna stanowi zagrożenie. Jednak w odróżnieniu od "powszechnej światowej opinii" nie uważam Kima za "czubka", w każdym razie nie większego niż Władimir Putin, Xi Jinping, Donald Trump, Beniamin Netanjahu, Teresa May, Narendra Modi, Shahid Abbasi  czy last but not least Emmanuel Macron. 
Kim Dzong Un jest satrapą, ale nie wariatem, który podpali świat, "żeby słuchać peanów i oper na cześć własnej boskości" (zresztą motywacje Nerona  - choć zbrodnicze, też były bardziej "racjonalne" niż poezja). Zagrożenie koreańskie raczej wynika z potencjalnego błędu, który może zostać popełniony na etapie rozpychania się nowego członka w "klubie".

Oczywiście  nie cieszy mnie fakt, że do posiadaczy atomowej walizki dołączył jeszcze jeden (i że nie jest to polski prezydent). Oczywiście  wszyscy przywódcy, także polscy, powinni rytualnie "wyrazić zaniepokojenie" poczynaniami Kima, ale wątpię, czy w tej chwili zagrożenie ze strony Korei jest większe, niż z powodu zbliżających się "pokojowych" manewrów na Białorusi. 

Natomiast  dużo poważniejszym nuklearnym zagrożeniem jest to, czego nikt, przynajmniej głośno, nie bierze pod uwagę: istnieje spore i coraz większe ryzyko, że broń jądrową będzie miało kolejne państwo islamskie - kalifat francuski. 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>