Dekomunizacja polskiej szkoły

 |  Written by MD  |  0

Za kilka dni uczniowie i nauczyciele wrócą z wakacji by wznowić edukację w szkołach. Kolejne pokolenie młodych będzie zmagać się z Mickiewiczem, Słowackim, Chopinem, Matejką czy Paderewskim. Poznawać będą tajniki nauk przyrodniczych, matematycznych, humanistycznych. W czasach rządów koalicji PO-PSL dość zgodnie narzekaliśmy, mam tu na myśli część społeczeństwa sympatyzującą z obozem niepodległościowym, na wypłukiwanie treści nauczania z patriotyzmu, historii i wiedzy o jakże bogatym polskim dziedzictwie kulturowym.. Domagaliśmy przywrócenia rzetelnego nauczania dziejów ojczystych i umożliwienia rozumienia młodemu człowiekowi rozumienia treści polskiej kultury.

 

Mija już trzeci rok rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wprowadzono reformę systemu edukacji likwidując nikomu do niczego nie potrzebne gimnazja, zwiększono nieco godzinowy wymiar nauczania historii, zmieniono katalog lektur. Czy mamy zatem wyłącznie powody do zadowolenia? W moim głębokim przekonaniu nie. Przede wszystkim dla wielu z nas punktem odniesienia dla staczającego się poziomu edukacji była szkoła z czasów PRL. I przyznać trzeba, że poziom nauczania przedmiotów matematycznych i przyrodniczych w latach osiemdziesiątych był zdecydowanie wyższy niż obecnie. Zarzucano nam wówczas, że kształcimy „encyklopedystów” a powinniśmy postawić na „umiejętności” i skończyło się wprowadzeniem testów na masową skalę i w efekcie drastyczne obniżenie poziomu kształcenia. Dopełnieniem tego stanu była reforma systemu edukacji przez rząd Jerzego Buzka. I nadal nie dostrzegam symptomów odwrócenia spadkowego trendu jakości nauczania.

 

Osobnym problemem jest kwestia kształcenia w obszarze humanistycznym. Tutaj szkole władcy PRL-u nie postawili jako celu nadrzędnego jakości nauczania lecz zniewolenie wobec ideologii komunistycznej i Moskwy. Musiało to prowadzić do zerwania z ojczystym dziedzictwem kulturowym opartym na tradycji chrześcijańskiej oraz starożytnych Greków i Rzymian. Szkoła w rękach władz komunistycznych była narzędziem zniewalającym Polaków uzupełniając poczynania UB(SB), MO, WSI, „niezawisłych sądów”, usłużnych „literatów” czy innego ZMP. Oczywiście po tzw. transformacji nauczyciele historii i języka polskiego chóralnie twierdzą, że w czasach PRL-u uczyli tego co im władza kazała, ale „po cichu” to prawie każdy swoim uczniom mówił, że w Katyniu to zbrodni dokonali sowieci. Na tej podstawie już można by sobie dopisać wniosek, że nic dziwnego, że się ten komunizm zawalił skoro go tak masowo i zdradziecko ci nauczyciele podkopywali.

 

Sprawa jednak wcale się tak różowo nie miała. Ani znów tak wielu nauczycieli nie było odważnych ani też tak masowo prawdy w szkole nie głosili, przynajmniej nie wbrew aktualnej linii PZPR-u. Wielu z nich nadal należy do bogatego w komunistyczne tradycje ZNP, nie dostrzegało niczego złego w ograniczaniu nauczania historii czy odchodzeniu od treści z kultury polskiej na rzecz „światowej”. Żywą zaś reakcję zawsze budzi w nich polityka zmierzająca do skupienia się szkoły na polskich treściach kulturowych. Podstawowym jednak czynnikiem jest, że debata publiczna na temat przywracania pamięci narodowej uległa niesamowitemu spłyceniu i wykoślawieniu. Spieramy się o rolę Wałęsy czy o tzw. „okrągły stół” i Żołnierzy Niezłomnych z czego rzeczywiste znaczenie dla naszej tożsamości mają tylko Żołnierze Niezłomni. Dyskusja o NSZ ma już znaczenie marginalne, kwestia utraty ziem wschodnich na mocy traktatu ryskiego i w konsekwencji ludobójstwo Polaków w ZSRS jest egzotyką na poziomie Gambii.

 

Pierwszym krokiem na drodze przywrócenia normalności polskiej szkoły winna być jej dekomunizacja. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że niemożliwe było wyrzucenie w roku 1989 czy 1990 wszystkich nauczycieli historii, języka polskiego i wiedzy o społeczeństwie i zastąpienie ich „niekomunistami”. Nie mniej jednak bardzo ważnym aktem, w moim przekonaniu byłoby publiczne potępienie nauczania komunistycznych kłamstw i uroczyste przyrzeczenie służenia niepodległej Polsce. Nic takiego jednak nie miało miejsca a nauczyciele szkoły PRL-u zarówno ci, którzy w miarę swoich możliwości próbowali przemycać prawdę jak i ci całkowicie dyspozycyjni wobec władz komunistycznych są traktowani dziś na równi. Nie twierdzę, że złożenie takiego publicznego ślubowania uniemożliwiłoby dawnym wyznawcom komunizmu sławić „czyny” Jaruzelskiego, ale znacznie by podobne procedery utrudniło.

 

Podstawową jednak aktywnością na drodze dekomunizacji polskiej szkoły w niepodległej Polsce powinno być przywrócenie treści nauczania umożliwiające rozumienie ojczystej kultury i dziejów. Usunięte bowiem jeszcze w czasach stalinowskich książki dla dzieci i młodzieży nie tylko nie zostały przywrócone do nauczania powszechnego ale nadal są trudno dostępne dla czytelnika, który wie o ich istnieniu. Dla przykładu jednym z największych wydarzeń dla odradzającej się II Rzeczypospolitej była obrona Lwowa w 1918/1919 roku. To właśnie doczesne szczątki jednego z Orląt Lwowskich zostały umieszczone w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Doniosłe wydarzenie historyczne pociąga za sobą twórczość kulturową, która ma na celu upamiętnić je i rozsławić. I tak było z czynem Orląt Lwowskich. Tymczasem w dzisiejszy uczeń nie ma szans na zetknięcie się z jakimkolwiek tekstem literackim na ten temat poza krótką notką w podręczniku do historii.

 

Dekomunizacja polskiej szkoły to nadal kwestia przyszłości. Wciąż pracują na stanowiskach nauczycieli historii, języka polskiego i wiedzy o społeczeństwie osoby dla których bohaterem jest Wojciech Jaruzelski a przestępcami Żołnierze Niezłomni. Gotowi są „twardo bronić” wielkiej roli Lecha Wałęsy w najnowszej historii Polski i jednocześnie milczeć o NSZ, potępiać Powstanie Warszawskie i usprawiedliwiać Bieruta. Nie są w stanie przybliżyć uczniom twórczości Zofii Kossak-Szczuckiej, Józefa Mackiewicza, Eugeniusza Małaczewskiego, Floriana Czarnyszewicza, Heleny Zakrzewskiej, Marii Buyno-Arctowej czy nawet części tekstów Kornela Makuszyńskiego bo przede wszystkim ich nie znają. Ponadto znaczna ich część ma poważny problem z zaakceptowaniem w kanonie lektur szkolnych Henryka Sienkiewicza czy Adama Mickiewicza a sięganie głębiej w dziedzictwo narodowe uważają za zamykanie się we własnej zaściankowości. Nie pozostaje nam na dzień dzisiejszy nic innego jak tylko wszelkimi możliwymi środkami popularyzować literaturę zapomnianą i przemilczaną zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Wszak wielkie odrodzenie narodowe w XIX wieku nastąpiło, w dużej mierze, nie dzięki oficjalnej wówczas szkole a raczej przeciw niej.

fot. https://blogjw.wordpress.com/2016/02/07/czy-pis-uderzy-po-kieszeniach-akademickich-tajnych-i-jawnych-wspolpracownikow-systemu-komunistycznego/

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>