
Trudno dziwić się ludzkiemu odruchowi tych, którzy z radością przywitali fakt śmierci Jaruzelskiego. „Wojciech Jaruzelski wreszcie przed sądem” – chciałoby się napisać. Tak, ale miejcie świadomość, że jeszcze bardziej cieszą się dziś ci, którzy najgłośniej będą płakać. Osiągnęli swój cel. Uratowali zbrodniarza przed sądem i karą, gniew zamieniając latami na bezsilność. Doprowadzili rzecz do końca – swoją polityczną poprawnością, swoimi sądowymi kombinacjami, swoim wybaczeniem w naszym imieniu. Ofiary nie doczekały się ziemskiej sprawiedliwości. Większość nie doczekała się tak naprawdę niczego.
A generał, choć umarł, żyć będzie dalej – w sądowych wyrokach, w pajacowaniu kolejnych polityków, w karierach rozpoczętych w czasach strzelania do górników i skrytobójczego mordowania opozycjonistów i księży. W strachu tych, którzy nie dopuścili do jego osądzenia i którzy , wciąż spętani tym samym strachem będą nami rządzić. W obchodach 25 lecia tej wolności, która dała Jaruzelskiemu bezkarność i tytuł prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.
My żegnamy nieukaranego zdrajcę, mordercę i kata. Za chwilę dowiemy się, jak bardzo niestosowne są nasze słowa i uczucia, gdy odchodzi mąż stanu, człowiek honoru, który nigdy nie zdradził Polski. Ile czasu będzie trzeba, by ci, którzy najbardziej spektakularnie pluli na Lecha Kaczyńskiego, żywego i martwego, zaczęli nas tym samym Lechem Kaczyńskim szantażować, gdy już przyjdzie rozmawiać o żałobie narodowej, miejscu pochówku, ba – może nawet pomniku?
Nie zostawili nam nic od radości z losu, który przecież czeka każdego. W „Liście oprawców” Płużańskiego przeczytałem, że Julia Brystygierowa umarła jako mocno wierząca katoliczka, która ostatnie lata życia spędzała w ośrodku w Laskach. Może warto poszukać czegoś na ten temat, nie odmawiając krwawej „Lunie” wcześniejszych zasług. A co wiemy o ostatnich miesiącach, latach Jaruzelskiego? Wyrzuty sumienia, rozterki? Domniemany romans, huczne jubileusze i przyjmowanie hołdów. Tak, może teraz Najwyższa Instancja zrobi to, czego nam zrobić się nie udało, a możnym tego świata – się zrobić nie chciało. Gdzie przebiega granica między naszymi grzechami, za które Chrystus umarł na krzyżu a tymi, za które nie da się uniknąć piekła i wiecznego potępienia? Chcę wiedzieć, ale nie wiem, pozostaje mi nadzieja i wiara w Bożą sprawiedliwość. Nie zmienia to jednak faktu, że wcale nie cieszy mnie fakt, że bydlak, którego pochwał się w najbliższych dniach nasłucham i naczytam więcej, niż przez całe swoje życie, umknął sprawiedliwości ludzkiej. I że tak wielu mu w tej ucieczce pomagało.
A generał, choć umarł, żyć będzie dalej – w sądowych wyrokach, w pajacowaniu kolejnych polityków, w karierach rozpoczętych w czasach strzelania do górników i skrytobójczego mordowania opozycjonistów i księży. W strachu tych, którzy nie dopuścili do jego osądzenia i którzy , wciąż spętani tym samym strachem będą nami rządzić. W obchodach 25 lecia tej wolności, która dała Jaruzelskiemu bezkarność i tytuł prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.
My żegnamy nieukaranego zdrajcę, mordercę i kata. Za chwilę dowiemy się, jak bardzo niestosowne są nasze słowa i uczucia, gdy odchodzi mąż stanu, człowiek honoru, który nigdy nie zdradził Polski. Ile czasu będzie trzeba, by ci, którzy najbardziej spektakularnie pluli na Lecha Kaczyńskiego, żywego i martwego, zaczęli nas tym samym Lechem Kaczyńskim szantażować, gdy już przyjdzie rozmawiać o żałobie narodowej, miejscu pochówku, ba – może nawet pomniku?
Nie zostawili nam nic od radości z losu, który przecież czeka każdego. W „Liście oprawców” Płużańskiego przeczytałem, że Julia Brystygierowa umarła jako mocno wierząca katoliczka, która ostatnie lata życia spędzała w ośrodku w Laskach. Może warto poszukać czegoś na ten temat, nie odmawiając krwawej „Lunie” wcześniejszych zasług. A co wiemy o ostatnich miesiącach, latach Jaruzelskiego? Wyrzuty sumienia, rozterki? Domniemany romans, huczne jubileusze i przyjmowanie hołdów. Tak, może teraz Najwyższa Instancja zrobi to, czego nam zrobić się nie udało, a możnym tego świata – się zrobić nie chciało. Gdzie przebiega granica między naszymi grzechami, za które Chrystus umarł na krzyżu a tymi, za które nie da się uniknąć piekła i wiecznego potępienia? Chcę wiedzieć, ale nie wiem, pozostaje mi nadzieja i wiara w Bożą sprawiedliwość. Nie zmienia to jednak faktu, że wcale nie cieszy mnie fakt, że bydlak, którego pochwał się w najbliższych dniach nasłucham i naczytam więcej, niż przez całe swoje życie, umknął sprawiedliwości ludzkiej. I że tak wielu mu w tej ucieczce pomagało.
(9)
4 Comments
dobrze
25 May, 2014 - 20:10
.
25 May, 2014 - 20:16
@Budyń
25 May, 2014 - 21:39
W opowiadaniu tym chodziło o to, że ciągłe powtarzanie hasła "Lenin wiecznie żywy" doporwadziło do tego, że trup Lenina sam w końcu w to uwierzył i ożył...
Na wszelki wypadek nie mówmy lepiej, że towarzysz generał żyje, żeby fikcyjne opowiadanie Pilipiuka nie stało się rzeczywistością... :-)
Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie! :-)
Geologu,
25 May, 2014 - 21:46
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."