Na zdjęciu: Klacz Amra
Najnowsze wiadomości z portalu Agencji Nieruchomości Rolnych:
http://tinyurl.com/z4k5b2y
"Warszawa, 2 kwietnia 2016 r.
W wyniku nagłego zachorowania w dniu 2 kwietnia 2016 r. padła klacz Amra, należąca do stadniny koni Halsdon Arabians, która w ramach dzierżawy przebywała w Stadninie Koni Janów Podlaski. Pomimo natychmiastowej pomocy weterynaryjnej oraz niezwłocznego transportu do specjalistycznej kliniki w Warszawie, klaczy nie udało się uratować.
Amra od momentu porodu, który odbył się 24 marca br., była pod stałym nadzorem.
Obecnie trwa postępowanie, mające na celu wyjaśnienie okoliczności zgonu klaczy.
W ostatnich miesiącach w podobnych okolicznościach padły również dwie inne klacze – Pianissima w październiku 2015 r. oraz Preria w marcu 2016 r. W związku z powyższym postępowanie wyjaśniające jest objęte specjalnym nadzorem Agencji Nieruchomości Rolnych.
O zdarzeniu poinformowana została też Prokuratura.”
* * *
W komunikacie ANR nic nie jest powiedziane o wydarzeniach poprzedzających tragiczny koniec klaczy Amra. Dlatego uzupełnię ten bardzo istotny brak i podam chronologię trzech transportów klaczy Amra, bo ANR podaje informację tylko o jednym, dlaczego?
22.03. (wtorek) wyjazd wysokoźrebnej Amry do kliniki w Warszawie (na ok. 10-15 dni przed planowanym terminem)
24.03. (czwartek) Amra rodzi ogierka w klinice (nieco przed terminem)
30.03. (środa) Amra i noworodek wracają do Janowa (kolejny ryzykowny transport -- ledwo stojący noworodek w przyczepie!)
01.04 (piątek) wieczorem Amra dostaje kolki i zostaje wywieziona do kliniki w Warszawie
02.04. (sobota) upadek klaczy w klinice w nocy z piątku na sobotę.
Moim zdaniem horrendalnym bezsensem było przewożenie 22 marca (16-letniej!!!) wysokoźrebnej klaczy do wyźrebienia w Warszawie, motywowane zapewnieniem bezpiecznego porodu w czasie świąt wielkanocnych (!) Czyżby stadnina została w tym czasie opuszczona przez pracowników odpowiedzialnych za cenne konie?
Kto zatem zadecydował i zlecił transport do Warszawy?
Transport, to ryzyko przy załadunku i wyładunku koni.
Istnieje duże ryzyko przyspieszenia porodu podczas transportu na skutek wstrząsów i stressu.
Ryzyko także niesie zmiana paszy, zmiana wody, zmiana warunków utrzymania.
Czy zabrano do kliniki paszę (owies i siano) oraz ściółkę ze stadniny?
Np. Czy w klinice boks był wyścielony słomą czy trocinami?
Np. Jeżeli słomą, to żytnią, pszenną czy owsianą? Czy nie zapleśniałą?
Uważam także, że klinika i jej pracownicy nie mają takiego doświadczenia jak stadnina, w której rodzi się corocznie kilkadziesiąt źrebiąt - a w klinice ile? Jedno rocznie? Może dwa, albo żadne?
Następnie, istnieje (powiększone) ryzyko powrotu ze źrebięciem-noworodkiem, słabo jeszcze stojącym w jadącym boksie,
Podczas transportu jest też zwiększony stress niespokojnej o źrebię matki.
Ponieważ po wyźrebieniu następuje zmiana w wypełnieniu powłok brzusznych, a za tym istnieje możliwość łatwiejszego przemieszczania się jelit i ewentualnego skrętu. Moim zdaniem zdecydowanie zbyt wczesny był powrót do stadniny (już w szóstym dniu po porodzie).
Kto zadecydował, a następnie zlecił, tak wczesny powrót do stadniny?
Ciekaw jestem, czy właścicielka klaczy, pani Shirley Watts, wyraziła na te transporty zgodę?
I na zakończenie, został osierocony ogierek-sysak od Amry. Tu trudne zadanie dla kierownictwa stadniny.
Jeżeli nie znajdzie się natychmiast dla niego klacz mamka, która go przyjmie i dobrze wykarmi – wartość jego w przyszłości będzie niewielka.
czytaj także:
http://www.kurierlubelski.pl/strona-glowna/a/klacz-nalezaca-do-zony-perk...
Najnowsze wiadomości z portalu Agencji Nieruchomości Rolnych:
http://tinyurl.com/z4k5b2y
"Warszawa, 2 kwietnia 2016 r.
W wyniku nagłego zachorowania w dniu 2 kwietnia 2016 r. padła klacz Amra, należąca do stadniny koni Halsdon Arabians, która w ramach dzierżawy przebywała w Stadninie Koni Janów Podlaski. Pomimo natychmiastowej pomocy weterynaryjnej oraz niezwłocznego transportu do specjalistycznej kliniki w Warszawie, klaczy nie udało się uratować.
Amra od momentu porodu, który odbył się 24 marca br., była pod stałym nadzorem.
Obecnie trwa postępowanie, mające na celu wyjaśnienie okoliczności zgonu klaczy.
W ostatnich miesiącach w podobnych okolicznościach padły również dwie inne klacze – Pianissima w październiku 2015 r. oraz Preria w marcu 2016 r. W związku z powyższym postępowanie wyjaśniające jest objęte specjalnym nadzorem Agencji Nieruchomości Rolnych.
O zdarzeniu poinformowana została też Prokuratura.”
* * *
W komunikacie ANR nic nie jest powiedziane o wydarzeniach poprzedzających tragiczny koniec klaczy Amra. Dlatego uzupełnię ten bardzo istotny brak i podam chronologię trzech transportów klaczy Amra, bo ANR podaje informację tylko o jednym, dlaczego?
22.03. (wtorek) wyjazd wysokoźrebnej Amry do kliniki w Warszawie (na ok. 10-15 dni przed planowanym terminem)
24.03. (czwartek) Amra rodzi ogierka w klinice (nieco przed terminem)
30.03. (środa) Amra i noworodek wracają do Janowa (kolejny ryzykowny transport -- ledwo stojący noworodek w przyczepie!)
01.04 (piątek) wieczorem Amra dostaje kolki i zostaje wywieziona do kliniki w Warszawie
02.04. (sobota) upadek klaczy w klinice w nocy z piątku na sobotę.
Moim zdaniem horrendalnym bezsensem było przewożenie 22 marca (16-letniej!!!) wysokoźrebnej klaczy do wyźrebienia w Warszawie, motywowane zapewnieniem bezpiecznego porodu w czasie świąt wielkanocnych (!) Czyżby stadnina została w tym czasie opuszczona przez pracowników odpowiedzialnych za cenne konie?
Kto zatem zadecydował i zlecił transport do Warszawy?
Transport, to ryzyko przy załadunku i wyładunku koni.
Istnieje duże ryzyko przyspieszenia porodu podczas transportu na skutek wstrząsów i stressu.
Ryzyko także niesie zmiana paszy, zmiana wody, zmiana warunków utrzymania.
Czy zabrano do kliniki paszę (owies i siano) oraz ściółkę ze stadniny?
Np. Czy w klinice boks był wyścielony słomą czy trocinami?
Np. Jeżeli słomą, to żytnią, pszenną czy owsianą? Czy nie zapleśniałą?
Uważam także, że klinika i jej pracownicy nie mają takiego doświadczenia jak stadnina, w której rodzi się corocznie kilkadziesiąt źrebiąt - a w klinice ile? Jedno rocznie? Może dwa, albo żadne?
Następnie, istnieje (powiększone) ryzyko powrotu ze źrebięciem-noworodkiem, słabo jeszcze stojącym w jadącym boksie,
Podczas transportu jest też zwiększony stress niespokojnej o źrebię matki.
Ponieważ po wyźrebieniu następuje zmiana w wypełnieniu powłok brzusznych, a za tym istnieje możliwość łatwiejszego przemieszczania się jelit i ewentualnego skrętu. Moim zdaniem zdecydowanie zbyt wczesny był powrót do stadniny (już w szóstym dniu po porodzie).
Kto zadecydował, a następnie zlecił, tak wczesny powrót do stadniny?
Ciekaw jestem, czy właścicielka klaczy, pani Shirley Watts, wyraziła na te transporty zgodę?
I na zakończenie, został osierocony ogierek-sysak od Amry. Tu trudne zadanie dla kierownictwa stadniny.
Jeżeli nie znajdzie się natychmiast dla niego klacz mamka, która go przyjmie i dobrze wykarmi – wartość jego w przyszłości będzie niewielka.
czytaj także:
http://www.kurierlubelski.pl/strona-glowna/a/klacz-nalezaca-do-zony-perk...
(5)
1 Comments
No właśnie: 1). kto zezwolił...
04 April, 2016 - 21:39
2). kiedy nastąpi koniec samozaorywania się imć Jurgiela, czyli ile mu jeszcze zostało lśniacego, miedzianego czoła?
3). to na jaki zarząd imć Jurgiel wymieni ten zarząd, którym wymienił tamten zarząd?
Pzdr, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."