Krajobraz po Majdanie

 |  Written by Gadający Grzyb  |  7

Rozwój wydarzeń u naszego sąsiada oznacza, że ciężar kondominijnej rozgrywki Rosja-Niemcy przenosi się poza polską granicę.

I. Krach „łukaszenkizacji”

Po etapie obowiązkowych starć ulicznych i równie obowiązkowych ofiar w ludziach, by cała rewolucja wyglądała w miarę wiarygodnie, sponsorzy Majdanu dogadali się ze sponsorami Janukowycza, poświęcając tego ostatniego w imię „jedności narodowej” i najprawdopodobniej jakiejś spodziewanej pomocy ze strony Zachodu. Tym samym Rosja przegrała wariant „łukaszenkizacji” Ukrainy polegający na wciągnięciu jej do montowanej Unii Eurazjatyckiej pod wodzą skompromitowanego i pozbawionego możliwości manewru Janukowycza. Tu warto przypomnieć, że samemu Janukowyczowi, jak i oligarchom, których był eksponentem, do pogłębienia więzów z Rosją wcale się nie śpieszyło – choćby dlatego, że oznaczałoby to dopuszczenie putinowskich mafiozów do ukraińskiego żerowiska. Ideałem był dla nich balans między wschodem a zachodem – z jednej strony wydłużenie dzierżawy Sewastopola dla rosyjskiej Floty Czarnomorskiej do 2042 roku w zamian za obniżenie cen gazu, z drugiej podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, z trzeciej w końcu, skłonienie Rosji do sfinansowania ukraińskiego długu publicznego poprzez wykup obligacji...

No i w tym miejscu Putin postanowił jednak przypomnieć Janukowyczowi skąd mu wyrastają nogi, w ekspresowym tempie torpedując stowarzyszeniowe zakusy. Publicznie wiadomo o ultimatum – albo pójdziesz z nami do Unii Celnej (następnie zaś Eurazjatyckiej), albo zatoniesz wraz z bankrutującym państwem. Czy do głosu doszły ponadto jakieś poważne „kompromaty” możemy się tylko domyślać. Tak czy owak, okazało się, że Putin trzyma Janukowycza za jaja mocnym czekistowskim chwytem i lawiranckie kalkulacje ukraińskiego prezydenta poszły w czortu.

Do pewnego momentu wszystko zdawało się przebiegać po myśli Putina. Unia Europejska ani myślała umierać za Majdan i specjalizowała się w kolejnych „chińskich ostrzeżeniach”, polski rząd nie miał pomysłu na cały ten wschodni ambaras, zaś poparcie dla protestów ze strony PiS-owskiej opozycji można było traktować jedynie w kategoriach symbolicznych. Nawet Watykan nabrał wody w usta i nie dało się słyszeć papieskich apeli, jakie zazwyczaj przy tego typu kryzysach płyną z placu św. Piotra. Janukowycz planowo kompromitował się z każdym dniem kijowskiego klinczu i bandyckich ekscesów „tituszek”, tudzież pacyfikacyjnych prób Berkutu... prób zresztą tyleż spektakularnych, co nieudolnych, bo chyba nikt nie wątpi, że odpowiednio zdeterminowana władza byłaby w stanie rozpędzić Majdan w ciągu jednego dnia i to wyłącznie siłami policyjnymi, bez konieczności angażowania wojska. W międzyczasie Ławrow i różne prokremlowskie siły obecne na międzynarodowym „rynku opinii” grzmiały o „faszyzacji” i mieszaniu się Zachodu w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa... Natomiast Putin ze spokojem odgrywał olimpijskiego gołąbka pokoju podczas igrzysk w Soczi.

II. Błędy Putina

I tu dochodzimy do kwestii: co z punktu widzenia Putina poszło nie tak? Wydaje się, że zagrało przeciw niemu kilka czynników.

Po pierwsze, nie docenił determinacji ukraińskich oligarchów, którym nie uśmiecha się los Chodorkowskiego czy Bieriezowskiego – a tego mogliby się spodziewać po trafieniu Ukrainy pod „kryszę” Putina. Oligarchowie tacy jak Rinat Achmetow, Serhij Tihipko, Wiktor Pinczuk, czy Ihor Kołomojski od początku naciskali na Janukowycza, by ten nie stosował przemocy wobec protestujących na Majdanie, co tłumaczy niezdecydowane i incydentalne akcje Berkutu. Dodatkowo Achmetow (a najprawdopodobniej również i inni) sponsorowali Majdan sumami po co najmniej kilkaset tysięcy hrywien dziennie, była to zatem z ich strony dość poważna inwestycja, która ma się zwrócić. Jeśli dopowiemy, że owi potentaci mają w kieszeni co najmniej 80 deputowanych Partii Regionów i osamotniona „familia” Janukowycza w konfrontacji z nimi wypada w sumie dość blado, to nagle okazuje się, że prorosyjskie siły miały mniej atutów, niż się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Achmetow, najbogatszy z oligarchów z majątkiem szacowanym na ok 15 mld dolarów chce robić interesy na Zachodzie, inni również, a do tego potrzebna jest im Ukraina w nieco innym miejscu, niż obecnie. Oni już się na ukraińskim majątku nachapali i chcą w spokoju konsumować oraz rozwijać swe biznesy – mogą je nawet na potrzeby Unii jakoś „ucywilizować”, stać ich na to. Ideałem dla nich byłaby jakaś forma nieśpiesznej integracji ze strukturami zachodnimi, przy gwarancji zachowania stanu posiadania – coś jak, uczciwszy proporcje, „uwłaszczony” postkomunistyczny biznes w III RP.

Po drugie, czynnik ludzki. To nie jest bowiem tak, że ludzie się buntują gdy dusi się ich obcęgami terroru. Nie, ludzie buntują się wtedy, gdy już coś tam mają i da się im nadzieję na więcej. A taką nadzieję roztoczono przed Ukraińcami w perspektywie akcesu do Unii Europejskiej. Ukraińcom nie imponuje poziom życia w Rosji i tamtejszy system społeczno-polityczno-gospodarczy. Imponuje im europejski dobrobyt i blichtr, tak jak imponował Polakom i innym demoludom. O kosztach zaś w prounijnej propagandzie wspomina się półgębkiem. Poza tym, posmakowali już względnej wolności i „samostijności” - mogli pogonić Janukowycza i wybrać „pomarańczowych”, potem pognać „pomarańczowych” i wybrać Janukowycza... no to teraz popędzą Janukowycza. Same pieniądze oligarchów bez powszechnej determinacji i wściekłości nic by nie dały. Trzeba było tylko te masowe odruchy i emocje odpowiednio wspomóc i ukierunkować. Szkoda tylko tych, którzy polegli, by rewolucja nabrała cech odpowiedniej powagi i dramatyzmu. Stali się bowiem – niezależnie od ich przekonań i aspiracji – mięsem armatnim, dzięki któremu Majdan pojawił się wreszcie w obiektywach zachodnich mediów, co z kolei pozwoliło wkroczyć do akcji unijnym politykom w glorii orędowników pokoju i pojednania. Unia (czyli Niemcy) bowiem mogłaby się od biedy pogodzić z Ukrainą w rosyjskiej orbicie, ale czterdziestopięciomilionowego „upadłego państwa” u swych granic sobie stanowczo nie życzy.

Po trzecie wreszcie, Putin chyba przekombinował. Liczył na zduszenie Majdanu rękoma Janukowycza w cieniu igrzysk w Soczi – trochę podobnie, jak w cieniu olimpiady w Pekinie rozpętał wojnę w Gruzji. Tymczasem okazało się, że Soczi, gdzie Rosja była gospodarzem, spętało mu ręce i nie mógł pozwolić sobie na wyraźniejszą interwencję, poprzestając na wprowadzeniu na Majdan prowokatorów usiłujących storpedować z radykalnych pozycji próby zakończenia konfliktu. Tymczasem ukraińscy oligarchowie skwapliwie wykorzystali szansę jaką dawało „uwiązanie” Rosji igrzyskami do politycznej eliminacji Janukowycza w drodze parlamentarnego zamachu stanu, przewerbowania jego popleczników w ramach „jedności narodowej” i zaakcentowania prozachodniego kursu Ukrainy. Wielomiesięczna inwestycja w Majdan zaczęła przynosić wreszcie owoce.

III. Chwila pieredyszki

Jakie pole manewru ma teraz Putin? Interwencji zbrojnej nie będzie, bo Rosji na nią póki co nie stać. Armia w trakcie przezbrajania, rubel pikuje, do tego wydatki na igrzyska, a wkrótce na piłkarskie mistrzostwa świata. Pozostaje robić to, co zwykle – destabilizować Ukrainę wszelkimi możliwymi sposobami. Polityka surowcowo-energetyczna, to jedno. Może będzie usiłował uczynić z autonomicznego Krymu coś w rodzaju drugiego Naddniestrza, zapewne zechce szantażować nowo-stary postmajdanowski establishment ruchami radykalnymi na zasadzie „hańba zgniłemu kompromisowi i ugodowcom”. Część opinii publicznej w Polsce obawia się w tym kontekście neo-banderowców ze Swobody, ale to akurat obawy nietrafione, bo „Swoboda” też jedzie na finansowej smyczy oligarchów i będzie szczekała w tę stronę, w którą jej każą – obecnie zaś ciężar resentymentów przechyla się na stronę antyrosyjską. A nam z kolei przecież nikt nie każe uprawiać taniej kokieterii, zapominać o Wołyniu i siedzieć cicho, gdyby znów zaczęły dominować w post-rezuńskich kręgach nastroje antypolskie.

Póki co jednak Ukraina jest bankrutem i jestem wielce ciekaw, co świat z tym pocznie, a pamiętajmy, że struktury takie jak MFW nie dają niczego za darmo, tylko wymagają „bolesnych reform”, których koszta obciążają zawsze ludność, a nie elity. Pytanie za stówkę – kto pobieży z kasą, by ratować młodą kozacką demokrację? Bo do utrzymaniu kraju na powierzchni wypłacalności nie wystarczy tłumne ryczenie w parlamencie tej rezuńskiej przyśpiewki, która biega tam za hymn narodowy. Może się zatem okazać, że Rosji wystarczy cierpliwie poczekać aż paroksyzmy nastrojów zgnębionego reformami społeczeństwa odbiją wahadło w drugą stronę i wtedy ponownie uruchomić na Ukrainie swoje aktywa z jakimś Janukowyczem-bis na czele, tak jak miało to miejsce po kompromitacji ekipy „pomarańczowych”.

Ale, nie będę biadolić nad Ukrainą - jak już napisałem w innej notce, mam głęboko gdzieś dobro Ukrainy. Interesuje mnie dobro Polski. I z polskiego punktu widzenia, oczywiście dobrze się stało, bo rozwój wydarzeń u naszego sąsiada oznacza, że ciężar kondominijnej rozgrywki Rosja-Niemcy przenosi się poza naszą granicę. Może dzięki temu będziemy mogli chwilę odetchnąć - i obyśmy ten moment względnej pieredyszki dobrze wykorzystali.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://niepoprawni.pl/blog/346/ukrainski-klincz

http://niepoprawni.pl/blog/287/ukraina-miedzy-scylla-charybda

http://niepoprawni.pl/blog/287/post-giedroyciowska-dziecinada

http://niepoprawni.pl/blog/287/w-petach-giedroycia

5
5 (4)

7 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Podobno ostrożnie ale sympatycznie wyrazili się o nowym rządzie Chińczycy. Niewykluczone, że zapłaca. A jeśli wejdą do gry, to Amerykanie będą musieli się jakoś zdeklarować.

Ale z innej beczki. Mnie żywotnie obchodzi to co się dzieje na Ukrainie. Zgadzam się ze zdaniem prof. Nowaka, że więcej polskiego ducha jest na Ukrainie, niż w Polsce. Dlatego zmieniłem swojego awatara - z szacunku dla Trzeciego Narodu. Zdrowia!
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
No, Chiny mogłyby tu być jakąś deską ratunku - pod warunkiem, że będą miały interes (otwarcie rynku, zamówienia itp,)

Mnie też obchodzi to, co dzieje się na Ukrainie - ale wyłącznie z punktu widzenia naszych interesów. Obiecałem sobie, że nie będę popadał w egzaltację, bo - niezależnie od motywacji ludzi z Majdanu - wszystko i tak może się zebździć, jak "pomarańczowa rewolucja". A gdyby Majdan okazał się trampoliną do politycznego come backu Julii Tymoszenko, byłby to wręcz ponury rechot historii.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
To pocieszające, że jesteś zdolny do egzaltacji ;-)
Każdy powinien zrobić to co potrafi na rzecz odsunięcia Moskwy od Dniepru. A na Ukrainie jeszcze wiele może się zdarzyć i nie to jest najważniejsze.
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Odsunięcie Moskwy jak najdalej jest oczywiście sprawą priorytetową - i to powinno być dla nas kluczowe. Tylko, z drugiej strony, nie ma się co do Ukraińców mizdrzyć  - ale to opisałem już w notkach "W pętach Giedroycia" i "Post-giedroyciowska dziecinada" (linki pod tekstem)
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Danz

Danz
W dłuższej perspektywie najbardziej prawdopodobna jest secesja Krymu i rozpad Ukrainy (przy biernej postawie UE i USA).  Inna sprawa, że Rosja może się nareszcie udławić tym Krymem i zdechnąć. 

Poniżej wklejam najnowsze info z niezależnej.pl:
http://niezalezna.pl/52302-uzbrojeni-ludzie-zajeli-budynki-parlamentu-i-...

21:45
Garri Kasparow, słynny rosyjskszachista i polityk będący w opozycji do Władimira Putina: "Oświadczenia nic nie znaczą. Putin nie przejmuje się słowami Zachodu, ale tym, kto za nimi stoi. A stoi za nimi Obama, co dla Ukrainy nie jest dobrą informacją".

21:31
Nowe władze Ukrainy przekazały Unii Europejskiej, że gospodarka kraju potrzebuje 4 mld dolarów natychmiastowej pomocy - powiedział unijny dyplomata cytowany przez Reutera. 

21:05
Sekretarz stanu USA John Kerry wezwał Rosję, by dołączyła do USA i ich sojuszników po to, by wspomóc stabilizację na Ukrainie. W rozmowie telefonicznej z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem ostrzegł, że nie czas teraz na prowokacyjne działania. Kerry powiedział, że rozmawiał z Ławrowem na temat napięć na Krymie i rosyjskich manewrów wojskowych niedaleko granicy z Ukrainą.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Ja powiem tak - w podział Ukrainy nie bardzo wierzę, bo nie jest on na rekę również Rosji. Rosja chce mieć całość. Bardziej prawdopodobna jest secesja Krymu i druga Abchazja, lub Naddniestrze. Ale to akurat nie musiałoby by być dla Ukrainy tragedią - jej władza na Krymie i tak jest dość problematyczna. Może nawet amputacja tej przyszytej z łaski Chruszczowa części wyszłaby na dobre? Czechy nie straciły na amputacji Słowacji - związek Ukrainy z Krymem jest równie sztuczny. Niech Rosja się boryka z krymskimi Tatarami...

Natomiast militarnie to Rosja mogłaby podbić co najwyżej małą Gruzję (i zrobiłaby to gdyby nie śp. Lech Kaczyński), ale Ukraina to już za duży kawał do zbrojnego podboju. Poza tym, Obamy niedługo już nie będzie, a jeśli następcą będzie ktokolwiek z większymi jajami, to i Rosji trudniej będzie bruździć. 
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika MD

MD
Absolutnie nie zgadzam się z odpuszczeniem Krymu Putinowi i to nie z sympatii dla Ukraińców, ale w dobrze pojętym interesie własnym. Oderwanie Krymu tak jak i Naddniestrza stwarza dla Kremla przyczółki ułatwiające powrót na obszary z których został już wyparty. Jak wygląda perspektywa powrotu Rosji nad Łabę? A jak wyglądałaby gdyby w łapach Putina był np. Rostock?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>