Likwidacja gimnazjów a nauczanie historii

 |  Written by MD  |  8

Reforma oświaty w postaci wykrojenia gimnazjów z dwóch klas dawnych szkół podstawowych i jednej ponadpodstawowej okazała się dość skutecznym środkiem do radykalnego obniżenia poziomu nauczania. Formalnie czas nauki w porównaniu z dawną szkołą podstawową został wydłużony o rok, ale tylko formalnie, w praktyce bowiem ostatnie pół roku gimnazjum to gorączka związana z egzaminami gimnazjalnymi i o normalnej realizacji programu nauczania nie ma mowy. Szkoła podstawowa też w ostatniej klasie przeprowadza egzamin, który może nie zabiera aż tyle czasu co te w gimnazjum ale z pewnością powoduje poważne straty w ostatnim semestrze. W efekcie otrzymujemy czas nauki bardzo zbliżony do dawnej szkoły podstawowej z tą różnicą, że rozciągnięty na czas o rok dłuższy.

Przedmiotem, który w mojej ocenie, szczególnie ucierpiał na tejże reformie jest historia. W dawnej szkole podstawowej uczeń zaczynał systematyczną edukację z tego przedmiotu w klasie czwartej w postaci najważniejszych wydarzeń z dziejów ojczystych. Następnie w ciągu czterech lat w klasach (5-8)zdobywał wiedzę z historii z Polski i powszechnej od starożytności do współczesności. Czteroletnie liceum pozwalało rozwinąć wiedzę z tego zakresu do poziomu zakładanego w szkole średniej. Po wprowadzeniu gimnazjów naukę historii podzielono na trzy trzyletnie etapy. Teoretycznie 5+4=3+3+3, ale tylko teoretycznie, bo jak już wyżej wspomniałem stratę czasu powodują przygotowania do egzaminów a co najważniejsze to cykl nauki historii wciągu trzech lat na przyzwoitym poziomie jest niemożliwy do zrealizowania.

Szkoła podstawowa realizuje w cyklu trzyletnim wybrane zagadnienia z zakresu metodologii historii (sam nie wiem dlaczego), problemów społecznych i wybranych zagadnień z historii polski i powszechnej.  Gimnazjum również w teoretycznie trzyletnim cyklu poszerza wiedzę zdobytą w poprzednim etapie kształcenia. Na skutek fikcyjnej w dużej mierze realizacji programu nauczania w ostatnim semestrze gimnazjum usunięto z tego etapu nauczanie historii XX wieku przesuwając go do pierwszej klasy szkoły ponadgimnazjalnej. W moim przekonaniu kluczowy wiek do rozumienia historii. Zatem na ponowną edukację historyczną  w szkole ponadgimnazjalnej zwyczajnie nie ma czasu, pozostaje wyłącznie omawiania wybranych zagadnień.

Zatem powrót do czteroletniej szkoły średniej jest jak najbardziej uzasadnione i konieczne, jeśli chcemy ratować z zapaści edukację. Powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej też ma uzasadnienie zarówno z punktu widzenia nauczania jak i wychowania. Im bowiem, krótsza droga dziecka z domu do szkoły tym mniejsze problemy wychowawcze. Likwidacja wielkich molochów gimnazjalnych na rzecz większej liczby mniejszych podstawówek również usunie osłabi atmosferę sprzyjającą patologiom szkolnym.

Niepotrzebnym, w moim przekonaniu, jest rozciągnięcie nauczania początkowego na klasę czwartą szkoły podstawowej a takie propozycje zostały podane w mediach. Być może slogan "cztery razy cztery"(4lata nauczania początkowego, 4 lata nauczania "przedmiotowego", 4 lata liceum) brzmi ładnie, ale powoduje niepotrzebną utratę jednego roku nie tylko w nauczaniu historii ale i innych przedmiotów zwłaszcza matematyki. Oczywiście można zlecić realizację takich zagadnień nauczycielowi nauczania początkowego, ale czemu nie mają tego robić już nauczyciele przedmiotowi? W klasie czwartej uczeń jest już wystarczająco dojrzały by móc zacząć pracować z wieloma nauczycielami.

Edukacja historyczna w czwartej klasie dawnej szkoły podstawowej zawierała najważniejsze wydarzenia głównie z historii Polski. Trudno mi zrozumieć dlaczego mielibyśmy w nowym systemie rezygnować ze sposobności by w tym wieku zaszczepiać u uczniów ciekawość i miłość do dziejów ojczystych. Jestem przekonany, że dobrze skonstruowany program nauczania historii właśnie dla klasy czwartej szkoły podstawowej będzie miał fundamentalne znaczenie w zwalczaniu kłamstw na temat naszych dziejów i odbudowanie pamięci narodowej w bardzo szerokim wymiarze.

Img.:http://wloclawek.naszemiasto.pl/artykul/zywa-lekcja-historii-w-szkole-po... @kot

5
5 (2)

8 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Abstrahując od słuszności notki, uważam, że jeżeli ktos nie zlikwiduje idiotycznej walki szkoł o ucznia poprzez zaniżanie poziomu, zmiana systemu nic nie da.
Obrazek użytkownika MD

MD
Oczywiście, że tak! Tak jak i zabranie samorządom wpływu na obsady dyrektorów szkół.
Obrazek użytkownika ro

ro
Zrobiłbym jeszcze krok dalej: przerzuciłbym odpowiedzialność za realizację obowiązku szkolnego na rodziców, ale rozumieniu dosłownym: takim, że kierownik(!) szkoły podstawowej (powoływany przez samorząd gminny) oraz dyrektor(!) szkoły średniej (której organem założycielskim jest starosta - urzędnik państwowy), mają obowiązek przyjąć ucznia do szkoły (do liceum i technikum po egzaminie wstępnym), ale mają też prawo wyrzucić go, zostawiając zmartwienie, co zrobić z relegowanym ze szkoły uczniem na głowie tatusia, który kolejny raz przyszedł "pokazać nauczycielowi". 
Jak tatuś, zagrożony wysoką grzywną za nierealizowanie obowiązku szkolnego, pojeździ sobie trochę po powiecie i okolicy, żeby znaleźć kolejną szkołę dla synusia, to szybko się okaże, że to na co cierpiał synuś, to wcale nie było ADHD.

 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Właśnie brakuje mi jastrzębia na stanowisku ministra edukacji.
Obrazek użytkownika ro

ro
Już wcześniej pisałem, że pan Antoni Macierewicz powinien dać się sklonować.
Pro publico bono.
devil
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Pełna zgoda. Rodzicie to dorośli ludzie. Przynajmnej w większości. Powinni mieć możlwiość podejmowania decyzji w każdej sytuacji dotyczącej ich dzieci. To byłaby prosta realizacja wolności obywatelskiej, gwarantowanej konstytucją. Mam wrażenie że przyzwyczailiśmy się polegać na państwie opiekuńczym czy raczj nadopiekuńczym, które znajdzie radę na każdą bolączkę i dla każdego. Tymczasem realizacja prywatnej wolności każdego obywatela nie miała szans na realizację. Zamiast tego panował strach. Jak nie poślesz dziecka do szkoły, to milicja przyjdzie do domu i będzie wstyd przed sąsiadami. Zauważmy że wstyd przed otoczeniem miał większy wymiar niż potencjalna kara z ręki systemu opresji. Na takiej zasadzie w dużej mierze polegał system przymusu edukacyjnego. Według mnie powinien istnieć obowiązek nauki do jakiegoś okresu życia, ale nie obowiązek uczęszczania do szkoły. Każdy rodzic powinien mieć prawo dokonać wyboru, gdzie jego dziecko pobiera naukę. Od tego w jaki sposób funkcjonuje dana rodzina zależało by, czy była by to szkoła publiczna, prywatna czy może nauczanie w domu. To sprzyjało by rozwijaniu obywatelskich postaw poprzez wolny wybór ze świadomością nieuniknionych konsekwencji tego wyboru. Należy oddać Polakom to, co zabrano im Manifestem Lipcowym mówiąc symbolicznie. Nauczono nas przez lata i pokolenia być biernymi, oczekiwać na czyjąś decyzję, postępować według wymuszonego schematu. To jedna z podstawowych przyczyn naszej bierności w wyborach powszechnych. Ktoś to za nas załatwi, zmieni, poprawi. Co ja się bedę porywał z motyką na słońce, koń ma duży łeb, niech się martwi. Tak często mówią ludzie po cichu do siebie i najbliższego otoczenia. Toważyszył temu wymuszony sytuacją i propagandą minimalizm oczekiwań. Lenistwo umysłowe było tamtej władzy jak najbardziej na rękę. Pora by Polacy zaczęli brać swoje sprawy w swoje ręce. Ale też by nauczono Polaków, że taka sytuacja wiąże się z odpowiedzialnością i konsekwencjami. Ale to chyba nieco inny temat, choć starałem się wykazać że ma wiele wspólnego z systemem nauczania.
Obrazek użytkownika ro

ro
Bardzo dobrze to ująłeś - jest to przeniesienie pojęcia odpowiedzialności na wyższy szczebel, niż kontekst mojego komentarza.
Obrazek użytkownika MD

MD
Całkowita zgoda. Postuluję także, by wypłacanie 500 zł na dziecko też było uzależnione również od zachowania tegoż dziecka w szkole. Znaczna część problemów wychowawczych w takiej sytacji znika jak za dotknięciem przysłowiowej różdżki czarodziejskiej. Bodajże na Węgrzech funkcjonuje taka zasada.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>