Prof. Czachor ma "cojones"

 |  Written by geoal  |  31

Swego czasu poświęciłem notkę Prof. Czachor szuka brzozy osobie profesora Czachora, który wypowiedział się krytycznie o dokonanych dotąd pomiarach położenia smoleńskiej brzozy. Mój tekst był także krytyczny wobec autora, wskazałem na błędy w tej wypowiedzi, później mieliśmy okazję podyskutowania w komentarzach pod kolejnym tekstem.
Niezależnie od oceny tamtych wypowiedzi dziś trzeba powiedzieć prof. Czachor ma cojones. Zamiast obdarowywać miłe jego sercu kobiety kwiatami prof. Czachor wraz z prof. Wiśniewskim (prowadził drugą sesję plenarną II Konferencji Smoleńskiej) oraz zaproszonym geodetą w dniu 8.03.2014r. dokonywali szczegółowych pomiarów geodezyjnych w Smoleńsku. Pod lupę przyrządów geodezyjnych poszły okolice działki Bodina, który wg. relacji "z uwagą przyglądał się pracom".
Biorąc pod uwagę merytoryczną dyskusję, którą swego czasu przeprowadziłem z profesorem, wypada mieć nadzieję, że sposób przeprowadzenia pomiarów, związany z ich głównym celem, będzie pozytywnie odróżniał się od tych przeprowadzonych przez biegłego geodetę prokuratury.
Zwraca uwagę wyrażona przez naukowców opinia:

"Dopiero na miejscu widać to, czego nie ma na żadnym zdjęciu czy zdjęciu satelitarnym. Na przykład, jak wielkie są różnice wysokości w tym rejonie"

Warto też zapamiętać ten fragment, relacjonujący warunki dokonywania pomiarów, ich czas przeprowadzenia mógł mniej więcej odpowiadać warunkom terenowym panującym 10.04.2010r :

Warunki były trudne, bo po zimowych roztopach wszystko pokryło się błotem.

Prof. Cieszewski podczas dyskusji z krytykami wyników jego badań podkreślał konieczność uwzględnienia tego elementu, który wpływa na wszystkie "rysowanki".

Inny fragment relacji z badań:

"Widać, że planowane są nowe inwestycje – wielka dziura w ziemi m.in. przy trajektorii samolotu, w rejonie punktu TAWS nr 38, który zespół parlamentarny uważa za kluczowy dla analizy przyczyn katastrofy."

O tym miejscu pisał bloger Stary Wiarus, w swej opublikowanej 9.05.2010 proroczej notce:

Kodycyl archeologiczny:
Ewentualne zaoranie, przekopanie, zabetonowanie, (niepotrzebne skreślić) miejsca katastrofy nie pomoże jako antidotum na ewentualną komisję śledczą za 50 lat. Ślady podejrzanych substancji, jeśli się tam znajdują, bedą wykrywalne spektrometrycznie w praktyce do końca świata. To samo dotyczy ewentualnych ekshumacji ofiar przez pokolenie naszych wnuków.
Może natomiast pomóc w udaremnieniu przyszłego śledztwa zdjęcie z obszaru katastrofy całej wierzchniej warstwy gruntu, przynajmniej 1 m w głąb, i jej wywiezienie w jakieś nieujawnione miejsce. Nie zdziwi mnie zatem, jeśli miasto Smoleńsk nagle zacznie budować na tym terenie np. największy na świecie podziemny parking, centrum handlowe na trzy piętra w głąb, albo super-basen kąpielowy o powierzchni kilku hektarów.



Pozostaje nam z niecierpliwością oczekiwać na zapowiedziane wyniki prac, wraz z podaniem szczegółowej metodologii.

Źródło :
jak zwykle niezawodny Nasz Dziennik Operacja DOMIAR
4.88889
4.9 (9)

31 Comments

Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
Prof. Czachor w swoich wypowiedział, po raz kolejny, wykazał niewiedzę, albo specyficzny dobór informacji dotyczących katastrofy. Wystarczą trzy cytaty z artykułu w "Naszym Dzienniku"

 "Widać, że planowane są nowe inwestycje – wielka dziura w ziemi m.in. przy trajektorii samolotu, w rejonie punktu TAWS nr 38, który zespół parlamentarny uważa za kluczowy dla analizy przyczyn katastrofy."
Wielokrotnie pokazywałem w swoich prezentacjach tą dziurę, wykopaną już w 2010 roku i widoczną na filmie lotniarza. Ziemią z tej dziury zasypano teren w okolicy TAWS #38. Nie sądzę, żeby prof. Czachor o tym nie wiedział, więc mówienie o "planowanych" inwestycjach jest próbą zatuszowania podstawowj informacji: od 2010 roku do dzisiaj wykopano jedynie wielki dół i rozrzucono ziemię

 Dopiero na miejscu widać to, czego nie ma na żadnym zdjęciu czy zdjęciu satelitarnym. Na przykład, jak wielkie są różnice wysokości w tym rejonie.
Przepraszam bardzo, ale zdjęcia satelitarne jakimi dysponujemy, są dwuwymiarowe i na żadnym z nich z definicji nie można zobaczyć "różnic wysokości". Ponownie, wygląda na to, że prof. Czachor nic nie wie o profilu terenu podanym w obu raportach MAK i Millera. Trudno mi w to uwierzyć.


Dopiero potem znalazł się na praktycznie otwartej przestrzeni. Wygląda na to, że samolot zanim uderzył w ziemię, wyciął około setki drzew, z tego co dziesiąte jest porównywalne z brzozą smoleńską – zauważa.Czachor sądzi, że już wtedy pnie mogły rozpruć kadłub.
Po czterech latach, wycięciu ogromej ilości drzew (cała okolica TAWS #38),  "planowanych inwestycjach"  prof Czachor dokonuje rewolucyjnego odkrycia, że "pancernych" brzóz były dziesiątki i zniszczyły nie tylko skrzydło, ale rozczłonkowały kadłub samolotu na kilkadziesiąt tysięcy odłamków. 

Zadziwiające efekty jednej podróży do Smoleńska.

Obrazek użytkownika geoal

geoal
Dodam do Pana wątpliwości kolejną, czytamy w tekście

" Ponieważ satelita podczas wykonywania zdjęć nie znajdował się dokładnie nad terenem przy Siewiernym, niektóre wyższe obiekty widoczne są także nieco z boku. Mierząc ich wysokość, można stwierdzić, pod jakim kątem zrobiono zdjęcie."

Parametry wykonania zdjęcia satelitarnego są każdorazowo dołączane przez sprzedawcę do zdjęcia, są również publikowane dla potencjalnych nabywców, podałem je zresztą w tekście, w którym dysjkutowałem z prof. Czachowrem , więc go zna- http://geoal.salon24.pl/560002,smolenski-zegar-sloneczny#comment_8595080
Np. parametry zdjęcia z 12.04.2010
image
Obrazek użytkownika BBudowniczy

BBudowniczy
Ciekawa sprawa z tymi drzewami. Na zdjęciu satelitarnym (z notki Geoal-a) nie widać, by w miejscu upadku samolotu rosły wieksze drzewa niż młode samosiejki. Grubsze drzewa też są (i może te miał prof. Czachor na myśli), ale  zdecydowanie bardziej na południe - bliżej ogrodzenia lub bliżej końcowej części wrakowiska.I to prof. Czachora mogło to zmylić, rozciągając wygląd tamtych zadrzewień na całość terenu.

  
Obrazek użytkownika nurni

nurni
Ja akurat mam całkiem spory problem ze zlokalizowaniem tych "dziesiątek" pancernych brzóz. Szczęsliwie Wisniewski rozpoczął swój film z miejsca gdzie, do licha, już pierwsze powinny rosnąć i posuwał się z kamerą dalej.

Pan profesor Czachor postanowił faktycznie porównywać miejsce upadku samolotu z południową częscią lasu a nie pólnocną. Nie wiem dlaczego:)
Przecież północna część chyba też się zachowała....
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
w NDz napisał, że Czachor jest autorem wniosku o grant naukowy na projekt badawczy kompleksowej komputerowej symulacji lądowania Tu-154M.
Domyślam się, że ten grant już otrzymał, stąd wyjazd (profesorowie + geodeta) do Smoleńska.
 
Dalej P. Falkowski: W środowisku naukowców związanych z konferencją smoleńską powstał spór. Część przekonywał Cieszewski, inni przyjmowali argumenty jego oponentów. Sytuacja stała się tak napięta, że prof. Czachor zrezygnował z udziału w komitetach konferencji.
 
To bardzo intersujące. Czy PF sugeruje, że Czachor próbował przeforsować swoje zdanie, ale mu się nie udało, więc zabrał zabawki? Mało poważne zachowanie jak na profesora.

W sprawie tak istotnej niektórym puszczają nerwy. Dobrze, że zostają jaja.

 

Obrazek użytkownika geoal

geoal
Pan profesor udzieli mi wypowiedzi w sprawie tego grantu:

Tylko wyjaśnienie nieporozumienia z tekstu w ND: Nie składaliśmy żadnego wniosku o grant, ten fragment tekstu odnosi sie do starej sprawy z 2012 r., wielokrotnie wyjaśnianej np. w odpowiedzi dla Gini. Nic nowego w tym względzie się nie wydarzyło.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
Nie ukrywam że poczułem się nieco zbity z tropu.

Profesor Czachor mówi (a ściśle biorąc Piotr Falkowski cytuje jego zdanie):

Zawsze słyszeliśmy o tym, że samolot uderzył w miękki, podmokły grunt. To nieprawda, uderzył w gęsty las, w którym było bardzo dużo grubych drzew /../
Wygląda na to, że samolot zanim uderzył w ziemię, wyciął około setki drzew, z tego co dziesiąte jest porównywalne z brzozą smoleńską


Jest to dosyć rewolucyjna opinia, Samolot uderzał w setki drzew z których "dziesiątki" nie ustepowały w niczym rozmiarom "pancernej brzozy".
Niestety owych "dziesiątek" pancernych brzóz które doprowadziły widać do tak ogromnej dekonstrukcji samolotu nie widać na zdjęciach z pobojowiska.
Ale, jeśli nadążam, musiały być - bo w częsci lasu usytuowanej przy drodze takie własnie rosną.

Nie wiem co to ma oznaczać?
Czy aby nie to, że skoro wg profesora Czachora dziesiątki pancernych brzóz masakrowały kadłub i poszycie samolotu, to przypadkiem ciężar udowodnienia tego twierdzenia nie został własnie przeniesiony na tych - którzy tej rewolucyjnej opinii profesora nie dowierzają.
Udowodnijcie że to czego ja udowodnić sam nie mogę, jest nieprawdą.



 
Obrazek użytkownika El Ohido Siluro

El Ohido Siluro
Cytat:
"(...) grant naukowy na projekt badawczy kompleksowej komputerowej symulacji lądowania Tu-154M."
Koniec cytatu.

Temat "lądowania" był już wałkowany na tyle sposobów, że nie sposób przypuszczać, aby było to tylko uproszczenie semantyczne, taki "skrót myślowy". Pamiętamy case "prezydenckiego tupolewa", czy też ogólniej "prezydenckiego samolotu", który "rozbił się" "pod Smoleńskiem". Na tą pułapkę ("prezydencki Tupolew") ja również dałem się nabrać w pierwszych tygodniach, co wskazywać może, że dezinformowanie poprzez "nazywanie" jest bardzo skuteczne i czasem trudne do zidentyfikowania dla osoby, która nie czuje od razu co jest grane.

Reasumując: "Projekt badawczy kompleksowej komputerowej symulacji lądowania Tu-154M" zaczął się od mocnego uderzenia, co wskazywać może na to, że kompleksowo i "komputerowo" (cokolwiek to znaczy) zbadane zostanie "LĄDOWANIE PREZYDENCKIEGO TUPOLEWA, KTÓRY ROZBIŁ SIĘ POD SMOLEŃSKIEM"... Nie ma co, KPRM na pewno się dorzuci do tego grantu, a telewizje będą piać z zachwytu ;-)

PS. Nie wiem kto jest pierwotnym autorem tych zbitek semantycznych, ale czuć tu robotę specjalistów od powołania do służby czynnej "pancernej brzozy". to samo modus operandi...
Obrazek użytkownika geoal

geoal
Ostatnia informacja od prof. Czachora:

Proponuję trochę cierpkiwości, w ND powinny sie pojawić kolejne szczegóły już jutro.
Zależało nam na przejrzystości całej akcji, stąd udział Piotra Falkowskiego i fotoreportera ND. Mało kto wie, że P. Falkowski, oprócz bycia chyba najbardziej kompetentnym dziennikarzem "smoleńskim", jest z wykształcenia matematykiem, więc niczego nie musiał przyjmować na wiarę i wszystko sam sprawdzał. Wszystkie materiały będą udostępnione w ciągu kilku dni. Oczywiście robiliśmy też zdjęcia m.in. z budy Bodina i różne takie, których dotychczas nie było w sieci. Jakoś to trzeba teraz uporządkować
Obrazek użytkownika nurni

nurni
P. Falkowski, oprócz bycia chyba najbardziej kompetentnym dziennikarzem "smoleńskim"

To chyba prawda bo w identycznym tonie o panu Falkowskim zechciał sie swego czasu wypowiedzieć i profesor Paweł Artymowicz....
Obrazek użytkownika geoal

geoal
Niezależnie od oceniających należy docenić to, że materiały smoleńskie w Naszym Dzienniku prezentują wysoki poziom merytoryczny i stanowią kopalnię wiedzy dla każdego rzetelnie piszącego o tej sprawie.
Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
Niestety ostatnie artykuły red. Falkowskiego znacznie odbiegają od tego co wcześniej prezentował. Jego, nazwijmy to delikatnie, felietony na temat prac Jorgensena i Kowaleczko są dalekie od obiektywizmu i pełne przekłamań. Tak się dziwnie złożyło, że dotyczyły one głównie opracowania Jorgensena.  
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Dzięks za wyjaśnienia.

Pan Falkowski najbardziej kompetentnym dziennikarzem "smoleńskim"? No nie wiem, skoro popełnia taki "błąd" jak ten z przestarzałym grantem prof. Czachora. To jest dość smutne, że sam zainteresowany musi prostować info podane przez najbardziej kompetentnego dziennikarza.

 

Obrazek użytkownika geoal

geoal
Na tekstach z ND nie zawiodłem się dotąd, choć muszę przyznać, że nie zwracałem uwagi na ich autora i wstyd przyznać nie potrafiłbym podać nazwiska.  Teraz po podaniu informacji o wykształceniu autora to muszę przyznać, że ta iskra "ścisłowca" występuje, precyzja wypowiedzi jest dostrzegalna, odróżniają się od "grania na emocjach" na niezalezna.pl. W zdaniu:

Czachor jest autorem wniosku o grant naukowy na projekt badawczy kompleksowej komputerowej symulacji lądowania Tu-154M.

nie dostrzegam żadnego błędu. Czy prof. Czachor jest autorem wniosku o grant- jest przecież!. Odpowiedź którą otrzymałem od profesora usciślała tylko czas jego złozenia i wobec sugestii internetowych, że za te pieniądze ten wyjazd, dopisał o nie uzyskaniu dofinansowania do swojego wniosku. Błędy mogły wynikać z nadinterpretacji tej wzmianki P.Frankowskiego, która była jedynie elementem zaprezentowania związków bohatera notatki z tematyką smoleńską. 
Analogicznie, posiadając obecną wiedzę i wczytując się ponownie w treść tekstu opatrzonego podpisem "Piotr Falkowski, Smoleńsk" trzeba przyjąć, że autor wysłał swój tekst w niedzielę do redakcji bezpośrednio ze Smoleńska, celem szybkiego opublikowania. Tym samym jej autor miał ograniczoną ilość materiałów "pod ręką" w trakcie pisania. Uwagę KANO o wykopach trzeba więc skorygować, ten framgent to był opis P.Falkowskiego a nie cytat z wypowiedzi Czachora.
Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
artykułów red. Falkowskiego wypowiedziałem się wyżej, Mogę służyć przykładami.
kompleksowa komputerowa symulacja lądowania Tu-154M
W 2012 już wszyscy zainteresowani  (łącznie z komisją Millera) wiedzieli, że była to próba odejścia, a nie lądowania.
Doskonale wyłuskał to El Ohido Siluro, kwalifikując do tej samej kategorii co "prezydencki" samolot.
Obrazek użytkownika geoal

geoal
O te granty to jak słyszę wszyscy zabiegają, a tylko zasłużeni dostają. 
Wracając do badania w Smoleńsku nadzieję w rzetelnym zbadaniu tematu pokładam w prof. Wiśniewskim, o którym usłyszałem dużo dobrego. Dziennikarz ma zaś solidnie zrealacjonować, dla blogera piszącego istotny jest brak skłonności do upiększania rzeczywistości, którą to skłonność przejawia większość dziennikarzy.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
Sprostowanie profesora Czachora jest i o tyle cenne że mam w tej chwili jasność że cytowane przez Falkowskiego opinie o przynajmniej kilku tuzinach pancernych brzóz w które miał uderzać samolot przed upadkiem - nie były jakimś żartem.

Tego pan profesor nie prostował...
Obrazek użytkownika El Ohido Siluro

El Ohido Siluro
Dziękuję za poparcie:)
Pozwolę sobie rozszerzyć ten kierunek rozważań. Otóż w zbitce semantycznej "lądowanie prezydenckiego Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem", którą karmieni byliśmy przez media po tysiąckroć każdego dnia jest więcej takich "kfjatkóf". Proszę bardzo:

=========================================================
1. lądowanie - no bo wiadomo, początek kampanii prezydenckiej w błysku fleszy, generał, alkohol, naciski, młodzi i niedoświadczeni piloci, brawura, nieprzestrzeganie minimów, mgła itd., itp...
2. prezydenckiego Tupolewa - żeby nikt przypadkiem nie pomyślał sobie, że rządowego, "my" w tej sprawie mamy czyste ręce!
3. który rozbił  - rozbił się jak filiżanka z chińskiej porcelany, wskutek zderzenia z ziemią oczywiście, klasyczny CFIT...
4. się - to oczywiste, że się rozbił, tylko oszołom mógłby dopuścić myśl, że nie się, ale ktoś go rozbił. Rozbił się o błoto i witki brzozowe - przecie to cienkościenna konstrukcja ze słabym dachem:>
5. pod Smoleńskiem - to jasne, że pod Smoleńskiem, tylko jątrzący faszyści próbują wmawiać wszem i wobec, że to nad Smoleńskiem mogło zdarzyć się coś złego (a ci najbardziej ortodoksyjni nawet mówią o wybuchu - przecież to już jest absurd)!
========================================================

Tę wiązankę "lądowanie prezydenckiego Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem" znam na pamięć, była powtarzana non stop w mediach i przez agenturę. Po rozłożeniu jej na czynniki pierwsze widzimy, że tylko trzy słowa ("Tupolewa", "który" i "Smoleńskiem") są do przyjęcia - choć też nie dla wszystkich jak wiemy od dawna. Tak jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - tak samo świadomość odbiorcy przekazu zależy od nazywania i definiowania przez nadawcę; kwestia doboru właściwych słów przez nadawcę przekazu na znaczenie fundamentalne w budowie tzw. rzeczywistości równoległej
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Czachor jest autorem wniosku o grant naukowy na projekt badawczy kompleksowej komputerowej symulacji lądowania Tu-154M.
nie ma żadnego błędu.
 
Z tego zdania wywnioskowałam, że profesor grant otrzymał, a wyjazd do Smoleńska finansuje właśnie z tych pieniędzy. Mój wniosek - do momentu wyjaśnień profesora - jest jak najbardziej poprawny i logiczny. I nie ma w nim żadnych podtekstów.

Jednak P. Falkowski nie pisze o Smoleńsku od minionej soboty. O p. Czachorze pisał również i jeśli wtrącił tę informację do artykułu, to przecież mógł, a nawet powinien, zapytać go, jak potoczyły się losy wniosku o grant sprzed 1,5 roku, mógł zweryfikować swą wiedzę natychmiast i u źródła. Czemu tego nie zrobił, a podał niesprawdzoną informację?
 
Mimo to w oczach profesora dziennikarz jest nadal kompetentny. I zapewni transparentność.

 

Obrazek użytkownika BBudowniczy

BBudowniczy
Z ostatniego artykuł w ND:



http://www.naszdziennik.pl/wp/70815,mierzymy-co-sie-da.html
 
"Z jaką dokładnością jest Pan w stanie wyznaczyć w oparciu o te pomiary położenie brzozy na zdjęciu satelitarnym?
 
– Błędy związane z trudną dostępnością terenu i jego dużą deniwelacją są na tyle nieistotne, że pozwalają na jednoznaczną identyfikację brzozy na dostarczonym zdjęciu satelitarnym według mojej oceny z dokładnością do 1,5 metra, co w zupełności wystarczy do rozstrzygnięcia problemu postawionego przez zleceniodawców. Mogę powiedzieć, że po przyjechaniu tutaj i zorientowaniu się w terenie w zasadzie mogłem wskazać brzozę na zdjęciu satelitarnym bez żadnych pomiarów. A pomiary tylko to wskazanie potwierdziły."

Poczekajmy jeszcze na opublikowanie wyników i pomiarów, ale powyższy fragment sugeruje, że wyniki mogą nie być zbieżne w wynikami prof. Cieszewskiego. 
Obrazek użytkownika geoal

geoal
"Mam bardzo proste wyposażenie. To dalmierz laserowy i zwykła taśma miernicza".
A ja mam nadzieję, że nie zapomniano o łacie.

"Miałem dokonać identyfikacji na zdjęciu satelitarnym obiektu terenowego – wskazanego przez zleceniodawców drzewa."

Główne pytanie- jakim zdjęciem satelitarnym dysponował prof. Czachor, które przekazał geodecie, który wskazuje je jako główny problem warunkujący dokładność pomiarów:
"ale podstawową barierą nie są dane terenowe, ale ograniczona dokładność zdjęć satelitarnych."

"Błędy związane z trudną dostępnością terenu i jego dużą deniwelacją są na tyle nieistotne, że pozwalają na jednoznaczną identyfikację brzozy na dostarczonym zdjęciu satelitarnym według mojej oceny z dokładnością do 1,5 metra,"

W przywołanej na początku notatki wypowiedzi prof. Czachor swego czasu mówił o dokładności "pół papierosa", chyba studenci wprowadzili go wówczas w błąd. Wyjazd był jak u "cichociemnych", bez konsultacji i wsparcia w Rosji:

"Zdecydowałem, że sprzęt podstawowy będzie zupełnie wystarczający. Gdybym przywiózł i używał ciężkiego sprzętu specjalistycznego, mogłyby się pojawić trudności prawne. Prace geodezyjne trzeba zgłaszać w odpowiednim urzędzie, a czasem uzyskać zezwolenie, tak jest w Polsce i zapewne też w Rosji. W Smoleńsku mogłyby się pojawić w związku z tym problemy, my zaś chcieliśmy tego uniknąć."

Przypomnę więc prace geodezyjne prowadzone podczas akcji archeologów, fragment raportu:

Prace geodezyjne objęły : zorientowanie siatki kwadratów do północy, nadanie oznaczeń układowi lokalnemu siatki (linie W- E otrzymały oznaczenia literowe, linie N- S -oznaczenia cyfrowe), dowiązanie poziomu odniesienia dla mierzonych punktów do reperu RPN l wskazanego przez rosyjskiego geodetę, który wykonał wcześniej pomiary pod projekt drogi dojazdowej do miejsca katastrofy.

Swego czasu prof. Czachor tak opisywał ewentualne pomiary:

"Studenci PG wyznaczają takie rzeczy na ćwiczeniach (byłem świadkiem) z dokładnością do pół centymetra. Jeżeli wbijesz w ziemię patyk, to taki student I roku, po mniej więcej godzinie, poda ci jego współrzędne z dokładnością do grubości papierosa"

Pomijając różnicę ówczesne 0,5cm i dzisiejsze 1,5metra, tak 16.12.2013 komentowałem tę wypowiedź:

"Upłynęło przeszło półtora miesiąca od prezentacji, był czas by uzupełnić swą wiedzę o pomiarach geodezyjnych, np. o konieczności zdobycia podkładów geodezyjnych, dostępnych we właściwym biurze, zawierających dane umożliwiające dowiązanie się do osnowy, odnalezienie znaków geodezyjnych celem podania dokładnych współrzędnych geograficznych. Tę wiedzę rzeczywiście posiada student tego kierunku, chyba jednak nie prof. Czachor, ekscytujący się półcentymetrowymi dokładnościami."

A ja sądziłem, że celem jest wskazanie położenia geograficznego (tak jak to zrobiły komisje oraz prof. Cieszewski), a nie wskazywanie drzewa na zdjęciu dostarczonym przez zleceniodawcę. Zresztą pytałem o to profesora:

Czy może Pan przekazać informację o sposobie dowiązania się do lokalnej osnowy geodezyjnej?

Dziwne, że geodeta opisujący warunki wykonywania pomiarów nie wspomniał o tej istotnej kwestii. Wszak podczas pobytu geodety prokuratury w grudniu 2011r, krytycznie ocenionego przez prof.Czachora, też nie nastąpiło dowiązanie do osnowy. Czyżby wynikiem prac nie było określenie bezwzględnego położenia geograficznego, które można porównywać z innymi pomiarami?. Z artykułu wynika, że wskazano brzozę na podkładzie, którym było zdjęcie dostarczone przez zleceniodawcę.
Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
Zastrzeżenie podstawowe. Cała "akcja" została przygotowana bez poinformowania prof. Cieszewskiego albo Zespołu Parlamentarnego co z góry wykluczyło obecność drugiej strony sporu lub możliwość zgłoszenia uwag dotyczących metodologii pomiarów. Tak więc mówienie o pełnej transparentności jest dużą przesadą.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
To dziwne. Wydawało mi się że kontakt z prof Cieszewskim nie jest dla profesora Czachora jakimś problemem.
Tymczasem transparentność zapewnia dziennikarz któremu przytrafiło się przeinaczyć prace Jorgensena i Kowaleczki.
To tak najzwyczajniej dziwne.
Obrazek użytkownika geoal

geoal
Wg. relacji prasowych w kuluarach konferencji odbyła się dyskusja nad tym referatem, w efekcie której prof.Czachor ostentacyjnie opuścił Konferencję. Więc ma co udawadniać, a z drugiej strony nie wypadało zwracać się do CC. Zastanawiająca jest w tym wszystkim rola prof. Wiśniewskiego, szczególnie gdy kano wyklucza informowanie o tym wyjeździe zainteresowanych naukowców.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
"Wg. relacji prasowych w kuluarach konferencji odbyła się dyskusja nad tym referatem, w efekcie której prof.Czachor ostentacyjnie opuścił Konferencję."

Czy mógłbym poprosić o link?
Kojarze wyłacznie oświadczenie na stronie profesora Czachora, oświadczenie które pojawiło się tamże bodaj w grudniu 2013.
Obrazek użytkownika geoal

geoal
To oświadczenie z 8.12.13 miało swe początki właśnie w dyskusjach kuluarowych konferencji, później był "wyciek" szacowania położenia brzozy zrobiony na potrzeby tej dyskusji.  

Wówczas gdy zaczynałem aktywne pisanie to nie przywiązywałem uwagi do gromadzenia u siebie materiałów, cytatów, linków. Dopiero doświadczenie z Artymowiczem i uwaga bbudowniczy (szanujmy cytaty, tak szybko znikają) skłoniło to odrobiny chomikowania. Musiałbym znów przeszukiwać net, ale informacja "gorących" wymianach opinii, przekraczających naukową formę, jest pewna, potwierdzona też z mniej oficjalnych źródeł.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
akurat doskonale pamiętam.

Podobno krytyczna praca profesora Czachora była rozesłana wyłacznie do użytku wewnętrznęgo, czy nawet wręcz była jakimś osobistym pamiętniczkiem - potem okazało się że ujawniła ją osoba znana z pełnego zaufania do raportu Anodiny i Millera.
Pamiętam że pan profesor Czachor wyraził przy tej okazji swe najwyższe zdumienie i prawie że był oburzony.

Tym bardziej szkoda że tym razem nic nie wyciekło i jeśli wierzyć Kano nikt w ZP nie miał pojęcia że ta ekspedycja do Smolęńska ma miejsce.
A mężem zaufania wycieczki jest człowiek któremu udało się zreferować badania Jorgensena i Kowaleczki w sposób, który najdelikatniej pisząc: uniósł brwi..
Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
Jak się dowiedziałem prof. Wiśniewski poinformował prof. Witakowskiego o wyprawie. Prof. Witakowski nawiązał kontakt z prof. Cieszewskim i przekazał jego uwagi dotyczące metody pomiarów. Nikt z ZP o tym nie wiedział.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
To dobra wiadomość iż uwagi profesora Cieszewskiego dotarły do osób dokonujących swoich badań.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>