Praprzyczyna obecnej patologii tkwi w systemie rezerwy cząstkowej pozwalającej bankom na niekontrolowaną, prywatną kreację pieniądza.
Niedawna, ostentacyjnie wręcz bezczelna odpowiedź Komisji Nadzoru Finansowego na zapytanie Kancelarii Prezydenta o konsekwencje przewalutowania kredytów frankowych, stawia obecny obóz rządzący przed arcyniewygodnym dylematem. Albo ugnie się przed banksterskim dyktatem i przyjmie do wiadomości księżycowe wyliczenia KNF, co narazi władzę i prezydenta osobiście na gniew rozczarowanych frankowiczów (już teraz pojawiają się na internetowych forach głosy typu „PiS nas sprzedał”), albo pójdzie na otwartą wojnę z banksterskim lobby i stojącą za nim lichwiarską międzynarodówką. Nota bene, KNF w znamienny sposób zlekceważyła inne pytanie – ile banki zarobiły do tej pory na kredytach walutowych. Nawet jeśli jednak założymy optymistycznie, że rządowi uda się wygrać tę „frankową” batalię, to warto mieć świadomość, iż będzie to jedynie doraźne zwycięstwo, nie kończące bynajmniej samej wojny. W miejsce łże-kredytów walutowych, czy polisolokat pojawią się bowiem inne produkty służące dojeniu klientów. A że klient w konfrontacji z bankiem zawsze jest stroną słabszą (idealistyczne założenie, że mamy do czynienia z wolną grą równorzędnych rynkowych podmiotów należy włożyć między bajki) – choćby dlatego, że nie dysponuje z reguły specjalistyczną wiedzą, zabezpieczeniami, nie wspominając już o odporności na marketingowe techniki manipulacyjne – to proceder drenowania Polaków (i szerzej - realnej gospodarki) z kapitału będzie trwał w najlepsze.
Praprzyczyna obecnej patologii tkwi bowiem w systemie rezerwy cząstkowej pozwalającej bankom na „wypłukiwanie złota z powietrza”, czyli na niekontrolowaną, prywatną kreację pieniądza. W skrócie, polega ona na tym, że bank nie musi mieć 100-procentowego zabezpieczenia w depozytach dla udzielanych kredytów, w efekcie czego może pożyczać więcej, niż posiada. Przychodzi klient, bank sprawdza jedynie jego wiarygodność kredytową i jednym kliknięciem udziela mu pożyczki tworząc w ten sposób nowy pieniądz. W drugą stronę to już tak nie działa, bank bowiem ściąga kapitał i odsetki od puszczonych w ten sposób w obieg pieniędzy z realnej gospodarki – klient będący np. robotnikiem w fabryce oddaje bankowi część swej pensji będącej z kolei częścią zysku wypracowanego przez przedsiębiorstwo. Fabryka musi kupić materiały, wyprodukować towar, sprzedać go, utrzymać park maszynowy - i tak dalej. Bankowi zaś wystarczy „wyprodukowanie” kilku elektronicznych zapisów, które na mocy specjalnego przywileju okazują się w cudowny sposób być „pieniądzem”.
Kolejnym obliczem tej sytuacji jest kreowanie instrumentów pochodnych, dla których zabezpieczeniem są m.in. kredyty właśnie. One również puszczane są w spekulacyjny obieg, na ich bazie powstają kolejne i w ten sposób narasta wielowarstwowa piramida finansowa – oczywiście do czasu. W pewnym momencie „bańka” pęka i następuje krach – jak w 2008 roku. Nawiasem mówiąc, rządy i międzynarodowe instytucje finansowe zareagowały na kryzys w skrajnie nieodpowiedzialny sposób, po prostu zasypując go workami pieniędzy, co tylko utwierdziło finansistów w poczuciu bezkarności, z miejsca zatem przystąpili ponownie do swej radosnej twórczości – i naprodukowali kolejnych „instrumentów” na kwotę 500-700 bln USD. Wszystko to prowadzi do gigantycznej nadpodaży pustego pieniądza, swoistego finansowego Matrixu.
Warto w tym kontekście wspomnieć o ubiegłorocznym raporcie „Reforma monetarna” przygotowanym na zlecenie rządu Islandii przez tamtejszego ekonomistę Frosti Sigurjónssona w reakcji na dramatyczny kryzys, który dotknął tamtejszy system finansowy. Postuluje on odebranie kreacyjnych możliwości bankom komercyjnym i przywrócenie rzeczywistej władzy nad emisją pieniądza Bankowi Centralnemu w ramach koncepcji „pieniądza suwerennego”, którą pewnie przyjdzie jeszcze mi tutaj zająć się osobno. Dość powiedzieć, że przed kryzysem wartość aktywów bankowych przewyższała 10-krotnie islandzki PKB, do 20 proc. bankowych zysków wynika ze zdolności „kreacyjnych”, 91 proc. pieniądza znajdującego się w obrocie pochodzi z aktywności banków umożliwionej przez system rezerwy cząstkowej (w Polsce – ok. 84 proc.), w ciągu 14 lat poprzedzających kryzys podaż pieniądza zwiększyła się 19-krotnie, rosnąc tym samym wielokrotnie szybciej niż PKB (między 1986 a 2006 r. PKB Islandii wzrastał średnio w tempie 3,2 proc. rocznie, wzrost podaży pieniądza zaś następował w tempie 18,6 proc. rocznie).
Nic więc dziwnego, że stowarzyszenie The Homes Association pod wpływem raportu złożyło oskarżenie przeciw wszystkim dyrektorom islandzkich banków komercyjnych, zarzucając im, że poprzez kreacyjny proceder dopuszczają się fałszowania pieniędzy, powodują inflację i naruszają konstytucyjne kompetencje Banku Centralnego. Sądzę, że byłby to dobry punkt wyjścia do rozprawy z banksterami również na naszym, krajowym gruncie. W końcu, wg art. 227 Konstytucji wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej przysługuje Narodowemu Bankowi Polskiemu.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://blog-n-roll.pl/pl/rozp%C4%99dzi%C4%87-knf
http://www.blog-n-roll.pl/pl/%E2%80%9Ekurs-sprawiedliwy%E2%80%9D-dla-wszystkich
http://www.blog-n-roll.pl/pl/kontratak-bankster%C3%B3w-%E2%80%93-cd
http://blog-n-roll.pl/pl/kontratak-bankster%C3%B3w
http://blog-n-roll.pl/pl/wytarza%C4%87-bankster%C3%B3w-w-smole-i-pierzu
http://blog-n-roll.pl/pl/%E2%80%9Erepolonizacja%E2%80%9D-franka
http://blog-n-roll.pl/pl/polska-na-banksterskiej-smyczy#.Vcj7MbVvAmw
http://www.blog-n-roll.pl/pl/walutowy-hazard#.Vcj83LVvAmw
http://www.blog-n-roll.pl/pl/ewa-kopacz-%E2%80%93-lobbystka-bankster%C3%B3w
http://blog-n-roll.pl/pl/banksterska-wojna
http://niepoprawni.pl/blog/346/gra-kredytem
http://blog-n-roll.pl/pl/kredytowa-szulernia
Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3667-pod-grzybki
Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 13 (25-31.03.2016)