Wariant drogi do Polski. Przybycie Antygony.

 |  Written by Kazimierz Suszyński  |  2

„(...) żołnierze KBW obrabowali i zakazali pochować zabitego partyzanta; ciało(...) na miejscu zbrodni leżało przez trzy dni a następnie partyzanci przenieśli zwłoki (...) i pochowali (...)”
                                                        z zeznań Romana Płońskiego



Do kompletu:   poprawiona i uzupełniona wersja tekstu z 2009 roku.

 

Panią Helenę poznałem po czynach – to znaczy czyny poznałem wcześniej. Zanim napisałem na Jej nowohucki adres, sporo zdążyłem się dowiedzieć i zobaczyć. 

Latem 2007 roku wraz ze świetnymi przewodnikami z Białegostoku odwiedzałem mogiły poległych w Puszczy Knyszyńskiej, z rąk UB-KBW, żołnierzy AK-WiN. Tak dotarliśmy na cmentarz kolegiaty pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Krypnie Kościelnym. Znajduje się tutaj kilka zbiorowych grobów zabitych partyzantów. Z powodów osobistych jedna z mogił interesowała mnie jakby bardziej.

Zanim dotarłem na Białostocczyznę wielokrotnie oglądałem zdjęcia miejsc, przy których chciałem się zatrzymać. Wśród nich były i te zrobione w  Krypnie - w 2002r. podczas odsłonięcia pomnika na grobie dwóch partyzantów. Jeden z pochowanych szczególnie motywował mnie do tej wyprawy. Na nowym nagrobku umieszczono napis: 'kapr. NN ps „CZARNY” Z ODDZ. LEONA SUSZYŃSKIEGO ps. „P-8”'. Podobnie wymieniano „Czarnego” na tablicy pamiątkowej umieszczonej na filarze tamtejszej kolegiaty.

Tymczasem w 2007r., na tym znanym dotąd jedynie z fotografii grobie, zauważyłem przytwierdzone owalne zdjęcie „Czarnego” na porcelanie oraz tablicę, na której wymienia się Go z imienia i nazwiska, podaje krótkie dane biograficzne i informuje że: „Grób odnaleziony po 46 latach poszukiwań” (faktycznie grób odnaleziono po 56 latach ale nikt nie prostował pierwszej pomyłki). Tabliczkę z imieniem i nazwiskiem dodano też do płyty umieszczonej w Kolegiacie.

To było intrygujące – ktoś, po blisko 60 latach, podejmuje, i to owocnie (!), takie starania. Na, kierowane do moich przewodników, pytania i prośby o wyjaśnienia słyszałem tylko, że jest to efektem uporu niesamowitej, dzielnej, wspaniałej Pani Heleny.
Zadziałały Jej Wiara, Jej wytrwałość, Jej poczucie powinności wobec Bliskich i Ojczyzny - nie bała się patosu, który przepełniał  życie. Nie wyobrażała sobie innej postawy. Wciąż dziękowała Panu Bogu za podtrzymywanie i utwierdzanie w dokonywanych wyborach.  Za te kolejne przybliżenia do celu. Choć mogła zwątpić i zaniechać kolejnych działań bardzo dawno - nikt nie brałby tego za złe - drążyła, przypominała, pytała.


Z tego co zasłyszałem wiedziałem, że muszę nawiązać bezpośredni kontakt, który wyjaśni mi dużo więcej.

Zaraz, następnego dnia, po wizycie w Krypnie, spotkałem się z panem Mieczysławem Grygorczykiem, ps.„Wiatr” - jednym z ostatnich żyjących żołnierzy oddziału „P-8”. To Jego odzew na apel Pani Heleny umożliwił uwieńczenie sukcesem poszukiwań grobu. Wśród wielu, przechowywanych z pietyzmem, materiałów, które mogłem zobaczyć u Pana Mieczysława, poznałem pierwsze dokumenty potwierdzające determinację, upór i wyjątkowość Pani Heleny.

Lida - zadane lekcje: odrobione, odrabiane i do odrobienia

Urodziła się w Lidzie, pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Była najmłodsza wśród czworga rodzeństwa. Mieszkali wśród mieszanej polskiej, białoruskiej i żydowskiej ludności. Pomimo tego niemal wszystko wokół kształtowało w nich polskość. Tradycja rodzinnego domu,  szkoła, koszary 77.PP, sąsiedztwo - „przez płot” rodziny Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragner, dwa domy dalej Brat Rotmistrza Pileckiego i Siostra Rotmistrza nauczająca w miejscowych szkołach a do tego pobliski cmentarz wojenny łącznie składały się na patriotyczne wychowanie..  

Lida, kapliczka na Cmentarzu Wojennym


Cmentarz gdzie najpierw spoczęli żołnierze 3 cesarzy zaborców – często Polacy - a zaraz potem ofiary dwukrotnych (1919 i 1920) krwawych bojów o Lidę i jej okolice - bo właściwie to dopiero tutaj, w bitwie niemeńskiej, ostatecznie pokonano bolszewickie hordy. Pochowano więc tutaj obrońców Ojczyzny ale i zadbano o poległych najeźdźców – ich ciała złożono w zbiorowych kwaterach. Wśród tych wszystkich mogił ok.1925r. wybudowano kapliczkę w modnym wówczas stylu zakopiańskim. Mała Helenka właśnie tutaj przychodziła na nabożeństwa majowe - tak pobierała znaczną część swego ludzkiego, obywatelskiego i patriotycznego wychowania. 
Najstarszy z rodzeństwa Bieńków – Jan – jeszcze przed wojną rozpoczął studia w Wilnie. Jadwiga, Helena i młodszy z braci - Staszek - pozostali z rodzicami stając się świadkami końca miasta Rzeczpospolitej – Lidy. 

Tak to dzisiaj (2009) wspomina Pani Helena:

Po 17 września 1939 wkroczyły wojska sowieckie. Wyglądali strasznie - brudni, oberwani. Pamiętam, że na ulicach witali ich Żydzi z wiązankami kwiatów. Z tego okresu pamiętam też piosenkę, którą śpiewali Żydzi:

''Hop, siup, gryczaniczki,
Nasze żydki naczelniczki
Biełarusy u kałchoz
a Paliaczki na wywoz''

Sowieci zawładnęli koszarami, które zmieniły się nie do poznania - brud, opuszczenie i zaniedbanie panowały wszędzie. Pamiętam, że mnie i mojej rodzinie brakowało polskich modlitw, które wcześniej dobiegały z koszar.”

Deportowane są całe rodziny koleżanek i kolegów. Wywożeni są "z korzeniami" - prócz niszczejacych mogił nie zostawią tu żadnych śladów, niczego co może kiedyś czymkolwiek wykiełkować.  Wiosną 1941r. dociera wiadomość o aresztowaniu i wywiezieniu przez NKWD brata - Janka. Rodzina, już zakwalifikowana do "przesadzenia", ocaleje tylko dzięki wymianie okupantów.

Niemcy, którzy pojawili się latem 1941r., konwojują przez miasto kolumny sowieckich jeńców. Jednych do obozów, drugich do niewolniczej pracy - traktują ich bestialsko. Zdarza się, że odstających w marszu mordują pozostawiając przy drodze. Lidzkie dzieci, w tym kilkunastoletnia Helenka, przysypują zwłoki – takie odebrali wychowanie i tak należało. 
Ojciec Helenki widzi aresztowanie trzech księży. Niemcy mordują ich nieopodal – w lesie, za koszarową strzelnicą. Wieść trafia do ludzi, którzy wydostają ciała ofiar i godnie, z należytą czcią, chowają. Żywym, nie było wszystko jedno jak traktowano ciała pomordowanych. ich autorytetów, ich bliskich

Naokoło padają zabici, jednak Niemcy nie chowają ich na cmentarzu wojennym, co więcej wydobywają zwłoki poległych w poprzedniej wojnie. Swoich szanują, ofiary obu wojen wywożą do Rzeszy. Do ekshumacji wykorzystują nieludzko wygłodzonych jeńców sowieckich. Pomimo zakazów rodzina Helenki, w miarę sposobności, głównie sprytem, przekazuje nieszczęśnikom pożywienie.

Rok 1943 - doniesieniom o zbrodni w Katyniu towarzyszy niepokój o Janka – przecież był lub jest w tych samych rękach co ofiary mordu, u tych samych morderców.

Młodszy z braci, Staszek, odchodzi do partyzantów, do oddziału sąsiada - „Ragnera”, w którym będzie aż do operacji „Ostra Brama”. Helenka widuje Go czasami - ilekroć, rowerem albo na nartach, wyprawia się do nich z ciastem i czystą bielizną. Z tego brata i z tych wypadów będzie boleśnie rozliczana, gdy latem 1944r. znowu wejdą sowieci.

Ta kolejna okupacja zaczyna się dla Helenki w lipcu wywiezieniem Staszka do niewoli - przez Miedniki Królewskie do Kaługi. Niedługo potem, we wrześniu, zatrzymują Ojca i wcielają do wojska berlingowskiego – tak trafi do „Polski lubelskiej”. Miesiąc później, z donosu, sama trafia do stalinowskiego więzienia. Jest tam najmłodszą uwięzioną co nie przeszkadza by była bita, lżona i męczona. Przetrwanie zawdzięcza opiece, którą była otaczana przez współtowarzyszki niedoli. Niedługo po uwolnieniu przychodzi kolejna próba. Zostaje schwytany Henryk - sympatia Panny Helenki - działający w podziemiu niepodległościowym (na Ziemi Lidzkiej, pomimo sowieckiego terroru, pozostałości AK Prawy Niemen walczą do lat 50-tych). Oczekiwanie końca 15-letniego wyroku, wydanego na Ukochanego, szczęśliwie skróciła śmierć satrapy - Stalina. W 1953 roku Helenka i Henryk Mickiewicz biorą ślub. W 1954 rodzi się córeczka. Do 1957r. oczekują powrotu lub znaku życia od obu zaginionych braci, odkładając ekspatriację. Nieobecnych chłopców przypominają portrety. Z pożegnalnego zdjęcia Staszka w jesionce, wykonanego przed odejściem "do lasu" miejscowy fotograf tworzy retuszowany portret w garniturze. Tak pozostanie przed oczami bliskich - mamy, sióstr i siostrzenic. Gdy korespondencyjnie odnajduje się Janek, a jednocześnie pękają wszystkie tamtejsze nitki prowadzące do Staszka, decydują się na przyjazd do Polski.

W poszukiwaniu utraconego domu

Wyjeżdżają w marcu 1959r. - Pani Helena brzemienna, niemal żadnego dobytku, tułaczka po punktach repatriacyjnych. W sierpniu rodzi się druga córeczka. W marcu 1960r. umiera Ojciec – jedyna potencjalna ostoja w prl. Mąż - Henryk - znajduje pracę w Małopolsce i dlatego tam osiadają. Na tych terenach nie znają jednak repatriantów (a raczej ekspatriantów). Są obcymi przybyszami – przez wielu postrzeganymi wręcz jako „ruscy”. Na domiar złego Pani Helena otrzymuje pracę jako nauczycielka języka rosyjskiego. (Trochę starsi z nas pamiętają jak patrzono na ten przedmiot i jak postrzegano uczących.). Wydaje się, że mimo wszystko jakoś zacznie się układać. Mąż Pani Heleny dostaje pracę w Nowej Hucie gdzie obiecują im mieszkanie. Jednak w drodze z tej właśnie pracy, w 1964r., ginie w katastrofie kolejowej. Wdowa z dwójką małych córeczek przenosi się do Nowej Huty, gdzie, pracując stara się obie wychować i wykształcić. Próbuje znowu prostować życie - wywracane nieprzerwanie od 1939r. Dzisiaj, z perspektywy lat, wiadomo, że to Pani Helenie wyszło bardzo dobrze.

Wciąż pod rządami Kreona

Brat Pani Heleny - Stanisław Bieńko - został zamordowany, przez naganiacza z KBW, 24.03.1947r. Pełniejszy opis można znaleźć w tekście Wariant drogi do Polski (albo polskiej drogi). Choć nie od razu, to jednak szybko, bezpieka ustaliła nazwisko zamordowanego partyzanta "Czarnego" – informacja o personaliach krążyła w odpisach między wydziałami i departamentami resortu bezpieczeństwa już od 1 kwietnia 1947r . Pomimo tego wszelkie zapytania i poszukiwania oficjalną drogą urzędową rozbijały się o wrogość lub w najlepszym razie obojętność instytucji państwowych typu PUR czy PCK (w końcu agendy MSW!).
W prl nie istniały związki przepędzonych, nie było stowarzyszeń lidzian czy więźniów Kaługi, ani związków kombatanckich żołnierzy AK czy WiN. Jedyne czego można było się uchwycić szukając bliskich to, najczęściej przypadkowo, napotkani kombatanci bądź wypędzeni z Lidy. Takim sposobem odnalazł się w Jeleniej Górze kolega Staszka. W liście z grudnia 1972r. napisał co wie o losach poszukiwanego. Nie były to dobre wieści. Według jego informacji Staszek poległ wiosną 1947r. w okolicach Tykocina, nad Narwią. 
W czerwcu 1973r., gdy tylko starsza z córek zdała maturę, Pani Helena zabiera ją na penetrację okolic Tykocina i Moniek. Kolejarze udzielają pomocy i schronienia po wagonach. Trwające ponad tydzień poszukiwania i rozpytywania w okolicach Tykocina i Moniek nie przyniosły rezultatów, przyniosły jednak wiarę w ludzi, tamtejszych przychylnych ludzi. Przeniesiona przez kordon iskierka nadziei nie zagasła
.

Apel Antygony

Po 1989 grono aktywnie poszukujących Staszka powiększa się. Wiemy, że Staszka bezskutecznie szukali koledzy z okresu niewoli w Kałudze, opisywany był we wspomnieniach z łagru. Bliskich Staszka poszukiwali natomiast świadkowie mordu oraz organizatorzy zakazanego pochówku. Zapytania kierowane były do: Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, UOP, Archiwum MSW. Udzielane odpowiedzi pokazują kondycję, brak dobrej woli i jakość kadr urzędów państwowych III RP. Pisze się albo o braku danych w zasobach archiwalnych albo bezrefleksyjnie powtarzane są sformułowania referentów bezpieki. Jedyne pismo (z UOP) zawierające dane – prawdziwą datę i miejsce śmierci – pochodziło z 1993r.(!) i było bezrefleksyjnym powieleniem kłamliwego "wyciągu" przygotowanego, na piśmie w maju 1949r., przez funkcjonariusza WUBP Miklaszewskiego:

(...) brał udział w napadzie na przejeżdżający z żołnierzami W.P. samochód i zginął w czasie tego starcia. (...)

To swoista próbka jakości 'zmian' jakie wówczas następowały.

Na szczęście powstaje IPN. Dopiero tam, w białostockim oddziale, udzielają wiarygodnej informacji o dacie i miejscu śmierci Stanisława. Teraz po upewnieniu się i ustaleniu istotnych faktów, równe 30 lat po poszukiwaniach w okolicach Tykocina, może się ukazać apel - apel Antygony w „Naszym Dzienniku” z 2003r.

Białostoczanin Mieczysław Grygorczyk - kolega Staszka z oddziału partyzanckiego "P-8" - przeczytał ogłoszenie i 31.07.2003r. napisał do Pani Heleny:

„(...) mam przyjemność i satysfakcję, że pomogłem spełnić Pani marzenie i wieloletnie poszukiwania grobu Brata, za co Bogu niech będą dzięki.(...)”

zaofiarował też pomoc w załatwieniu spraw na miejscu – w Krypnie i Białymstoku.

Przy odnalezionym grobie - cmentarz w Krypnie, 2003r.
Od lewej: Pani Helena, Pan Mieczysław Grygorczyk ps."Wiatr", Ksiądz z Krypna, Córka Pani Heleny

Chodziło m.in. o wykonanie tablicy z danymi dotyczącymi „Czarnego” oraz zdjęcia nagrobnego i umieszczenie tego na istniejącym pomniku. Postanowiono wykorzystać portret, który jeszcze w Lidzie przypominał Rodzinie o zaginionym Staszku, ten na którym "przebrano" Go z jesionki w garnitur.

Na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, rodzinny grób uzupełniono o informację – dowiązanie, swoisty link - gdzie spoczywa ukochany Syn i Brat, śp.Stanisław Bieńko.

                                  *  *  *

Tekst napisany i publikowany na kilku portalach w 2009 roku zamieszczam rocznicowo. Jednocześnie poprawiłem  nieścisłości i uzupełniłem o dwie nowe, smutne, informacje.
 

Pani Helena Mickiewicz - niezłomna Antygona, bohaterka mej opowieści - zmarła 26 października 2012 roku. Została pochowana na Cmentarzu  Rakowickim w Krakowie. Spoczęła w grobie obok Męża pod tabliczką pro memoria dedykowaną Jej ukochanemu Bratu Stanisławowi.

prosi o naszą modlitwę

Nie żyje również Mieczysław Grygorczyk, ps."Wiatr" - człowiek, który dopomógł znaleźć miejsce wiecznego spoczynku "Czarnego".  Dołączam krótką maleńką, niepełną notkę biograficzną.

prosi o naszą modlitwę

Mieczysław Grygorczyk, "Wiatr" zwany Szalonym (1922-2013)

W czerwcu 2013 roku, w samotności, w Ełku, w wieku 91 lat zmarł jeden z Niezłomnych - Marian Mieczysław Grygorczyk ps. "Wiatr" znany jako Mietek. Urodzony w 1922r. w Knyszynie, w tamtejszej AK był od wiosny1942r. Uczestniczył w akcjach zbrojnych przeciwko okupantom niemieckim. Aresztowany we wrześniu 1944r. przez NKWD, został wywieziony w głąb ZSRS, skąd zbiegł jeszcze w listopadzie 1944. Powrócił w szeregi AK i AKO - Zgrupowanie "Piotrków". W lipcu 1945, pod Ogółami, uczestniczył w jednej z największych bitew antykomunistycznego powstania przeciw pacyfikatorom z NKWD, bezpieki i regularnych jednostek berlingowskich. Od września 1945 do ujawnienia w 1947 dowodził I sekcją w oddziale WiN "P-8". Wielokrotnie podejmował ryzykowne akcje zbrojne ratując z opresji pojmanych pomocników i kolegów z oddziału, zyskując przy tym miano Szalonego. Dzięki jego przytomnym działaniom udało się nie tylko powstrzymać ale i rozbić wielokrotnie przeważające siły UB/KBW wysłane do likwidacji ich grupy partyzanckiej. Kilkakrotnie ranny. Ujawniony w kwietniu 1947r.. Uwięziony w 1948 roku przeszedł okrutne śledztwo. Z 15-letniego wyroku odsiedział pełne 8 lat. Z tych przejść, do końca życia, pozostały: uszkodzony słuch i spore upośledzenie ruchowe, objawiające się drżeniem rąk, sprawiające ogromne kłopoty przy pisaniu. Wszystko to utrudniało kontakty, zwłaszcza te na odległość.
W podeszłym już wieku pomagał w identyfikacji miejsc i grobów.

Chwalę sobie, że zdążyłem "Wiatra" poznać osobiście. 

5
5 (4)

2 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Rewelacyjnie opisujesz. Zazdroszczę Ci. Nawet nie pisania, to też, ale przede wszystkim działania.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Dzięki, ale właśnie co do swoich działań mam wiele zastrzeżeń. Moze zatem lepiej opisuję (w czym nie czuję się mocny) niż faktycznie dokonuję - skoro takie sprawia to wrażenie.
Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>