Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk.Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Rozprawie przewodniczył tak jak dotychczas, sędzia Stanisław Zdun, Prokuraturę reprezentował tym razem prokurator Waldemar Węgrzyn, oskarżonego Aleksandra L. mecenas Jacek Gutowski, a Wojciecha Sumlińskiego bronił Waldemar Puławski. Na rozprawę jako świadek stawił się Antoni Macierewicz.
Na pytanie Sądu, co świadek wie o tej sprawie, Antoni Macierewicz wyjaśnił, że zna przedmiot sprawy i zarzuty postawione oskarżonym, ale żaden z nich nie miał żadnych związków z Komisją Weryfikacyjną WSI. Świadek dodał, że z Wojciechem Sumlińskim spotkał się kiedyś w celu udzielenia mu wywiadu na temat działalności Komisji Weryfikacyjnej, natomiast jeśli chodzi o płk. Aleksandra L., to był on obiektem zainteresowania Komisji Weryfikacyjnej, a wiedza jawna, jaką może na ten temat przekazać, znajduje się w Raporcie o działalności WSI.
Po tych wyjaśnieniach świadka, Sąd odczytał jego zeznania złożone w Prokuraturze podczas postępowania przygotowawczego. Wynikało z nich, że płk. Leszka Tobiasza świadek znał służbowo, jako podległego mu oficera WSI, płk. Aleksandra L. w ogóle nie znał, natomiast Wojciecha Sumlińskiego znał poprzez kontakty medialne. W pracach Komisji Weryfikacyjnej nie było jakichś wydarzeń świadczących o możliwości korupcji czy prób załatwienia w nielegalny sposób pozytywnej weryfikacji - byłoby to zresztą praktycznie niemożliwe ze względu na sposób pracy i procedowania Komisji. Jeśli chodzi o płk. Leszka Tobiasza, to nie było nawet wyznaczonego 4-osobowego składu zespołu, który miałby badać jego sprawę, ze względu na zawiadomienie złożone do Prokuratury w sprawie podejrzenia, że jego oświadczenie weryfikacyjne jest fałszywe. Świadek złożył także do Prokuratury zawiadomienie o podżeganiu do nielegalnych działań przez Bronisława Komorowskiego, z udziałem płk. Aleksandra L oraz płk. Leszka Tobiasza, mającego na celu zdobycie Aneksu do Raportu z działalności WSI, ale nie wie, czy Prokuratura podjęła w tej sprawie jakieś działania. Dalsze zeznania świadka w Prokuraturze koncentrowały się na procesie weryfikacji i jego istotnych elementach oraz procedurach, które podczas takiej weryfikacji obowiązywały członków Komisji Weryfikacyjnej, m.in. o braku możliwości wyniesienia materiałów dotyczących danej osoby poza "strefą chronioną" oraz braku możliwości wybierania przez członków Komisji osoby, którą miałaby weryfikować - osoba do weryfikacji była mu przydzielana. Z zeznań świadka w postępowaniu przygotowawczym wynikało także, że okazano mu jakieś zapiski, prawdopodobnie z przeszukań dokonanych przez ABW w mieszkaniach członków Komisji Weryfikacyjnej, ale zdaniem świadka, nie były to materiały tajne czy też wyniesione nielegalnie z siedziby Komisji.
Składając wyjaśnienia w Prokuraturze na temat swoich kontaktów z płk. Leszkiem Tobiaszem, świadek podkreślił, że spotkania z nim wynikały ze stosunków służbowych - płk. Leszek Tobiasz był jego podwładnym - i każdorazowo były inicjowane przez płk. Tobiasza, ale nie może ujawnić ich treści ze względu na tajemnicę służbową. Odnosząc się faktu, że jedną z tych rozmów płk. Tobiasz zarejestrował oraz do stenogramu z fragmentu tej rozmowy, odczytanego mu w Prokuraturze, świadek wyjaśnił, że tej rozmowy dokładnie nie pamięta, ale jego zdaniem, są w niej treści, które były podczas niej omawiane, ale również i takie, które nie były poruszane. Świadek zeznał również, że podczas jednej z takich rozmów płk. Leszek Tobiasz prosił go np. o przyjęcie jego syna, Radosława, do SKW - a w tym czasie jego syn przeszedł już pozytwyną weryfikację przez Komisją Weryfikacyjną i już był oficerem SKW.
Po odczytaniu przez Sąd zeznań złożonych w postępowaniu przygotowawczym, Antoni Macierewicz oświadczył, że je potwierdza, przy czym są w nich przywołane szczegóły, których dzisiaj nie potrafiłby już powtórzyć.
Jako pierwszy do zadawania pytań świadkowi przystąpił obrońca Wojciecha Sumlińskiego, mecenas Waldemar Puławski. Jego początkowe pytania dotyczyły procesu weryfikacji płk. Leszka Tobiasza - Antoni Macierewicz wyjaśnił, że nie toczyło się wobec płk. Tobiasza postępowanie weryfikacyjne jako wysłuchanie, natomiast zbierano dokumentację na jego temat, m.in. w oparciu o archiwa. Z wysłuchaniem go przed Komisją Weryfikacyjną czekano do zakończenia postępowania prowadzonego wobec niego przez Prokuraturę - wydawało się, że ze względu na stanowisko Prokuratury, do takiego wysłuchania w ogóle nie dojdzie (chodzi o sprawę fałszywego oświadczenia weryfikacyjnego - przyp.aut.). Według pamięci świadka, było też inne postępowanie Prokuratury w stosunku do płk. Tobiasza, niezależne, oparte na materiałach złożonych przez żołnierzy WSI. Odpowiadając na kolejne pytania mecenasa Puławskiego, świadek powiedział, że do jego spotkań z płk. Leszkiem Tobiaszem dochodziło zawsze z inicjatywy pułkownika, na zasadach służbowych, jako z podległym mu oficerem, któremu nie mógł odmówić takiej rozmowy, przy czym zazwyczaj były rozmowy przelotne, "korytarzowe" - z czasem świadek miał coraz większą świadomość, że jest to osoba niebezpieczna, o wątpliwej wiarygodności, która prowadziła cały szereg nielegalnych działań operacyjnych, a wypowiadane przez niego zdania podczas takich rozmów mogą mieć charakter prowokacyjny.
Mecenas Waldemar Puławski pytał także świadka, czy członkowie Komisji Weryfikacyjnej podlegali jakiejś ochronie ze względu na charakter swojej pracy - Antoni Macierewicz potwierdził, że była taka ochrona, której zadaniem było przede wszystkim uniemożliwienie wycieku informacji z prac Komisji, przy czym zdawał sobie sprawę, że pewnych niebezpieczeństw nigdy się tak do końca nie uniknie, bo należałoby wtedy kompletnie odizolować członków Komisji od świata zewnętrznego, a nie było to możliwe. Wracając do swoich spotkań z płk. Leszkiem Tobiaszem, Antoni Macierewicz powiedział, że w swoim gabinecie wiceministra MON odbył nie więcej, niż pięć. Na pytanie mecenasa Puławskiego, do którego przyłączył się także sędzia Stanisław Zdun, czy Wojciech Sumliński, Aleksander L. czy też jakieś inne osoby, nie związane z Komisją Weryfikacyjną, zabiegały w jakikolwiek sposób o pozytywne zweryfikowanie jakiegoś oficera WSI, Antoni Macierewicz odpowiedział, że nie było takich zabiegów, które by do niego dotarły, wbrew informacjom podawanym przez media, jakoby było to możliwe - do niego osobiście nikt się nie ośmielił zwrócić z tego typu sugestią.
Wojciech Sumliński zapytał Antoniego Macierewicza, czy jest mu wiadome, że płk. Leszek Tobiasz próbował się uwiarygodnić w stosunku do niego poprzez biskupów Głodzia i Dydycza - świadek odparł, że nie wyobraża sobie, aby mogłoby to być możliwe, ale się temu nie dziwi, bo było to charakterystyczne dla sposobu i metody działań ludzi WSI, starających się wikłać osoby zaufania publicznego w swoje koneksje, choćby poprzez powtarzanie plotek, wymienianie wizytówek, telefonów czy wspólne zdjęcia w miejscach publicznych. Oskarżony dziennikarz powrócił do sprawy rozmowy ze świadkiem nagranej przez płk. Tobiasza - Antoni Macierewicz stwierdził, że zgodnie z jego pamięcią, zapis tej rozmowy nie odpowiadał faktycznej treści tej rozmowy, był "bogatszy", ale świadek nie potrafi powiedzieć, w jaki sposób go uzyskano. Po odczytaniu przez Sąd opini biegłego z dziedziny fonoskopii, który nie wyraził na ten temat jednoznacznej opinii, Antoni Macierewicz powiedział, że pokrywa się ona z jego oceną, że są tam fragmenty, które miały miejce, które są wymieszane z fragmentami, których nie było.
Odpowiadając na pytanie Wojciecha Sumlińskiego, czy świadek spotykając się z płk. Leszkiem Tobiaszem, miał wiedzę, że jest to człowiek niebezpieczny, Antoni Macierewicz odparł, że miał tylko skromny wycinek wiedzy o jego niektórych działaniach operacyjnych - działaniach na szkodę Polski, ale ze względu na tajemnicę państwową, nie może tych informacji ujawnić, choć uważa, że gdyby był opracowywana kolejny aneks do Raportu WSI, taka relacja by się w nim znalazła i ma nadzieję, że kiedyś się znajdzie. Na pytanie Sądu, kto jest dysponentem zwolnienia świadka z tajemnicy państwowej w tym przypadku, świadek wskazał na Jana Olszewskiego. Świadek dodał również, że byłoby to ważne dla wyjaśnienia toczącej się przed Sądem sprawy, co spowodowało rekację Wojciecha Sumlińskiego, który zapowiedział, że w takim razie złoży wniosek o przesłuchanie świadka w trybie niejawnym.
Kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego dotyczyły osoby płk. Leszka Tobiasza i jego rozmów ze świadkiem - zdaniem Antoniego Macierewicza, Leszek Tobiasz podczas tych rozmów przypisywał czy też sugerował czyny naganne osobom, które ich nigdy nie popełniły, celem ustaleniajego jego wiedzy na ten temat, aby mógł te informacje wykorzystać podczas kolejnych rozmów czy tez doprowadzić do jakichś reakcji personalnych. Tego typu działania były charakterystyczne dla środowiska WSI. Odnosząc się do roli płk. Tobiasza w sprawie o kryptonimie "Anioł", Antoni Macierewicz stwierdził, że ma o niej taką wiedzę, jaka jest zawarta w odnalezionych na jej temat dokumentach, które nie były zarejestrowane i zostały odkryte w szafie jednego z żołnierzy WSI, co było złamaniem przepisów i miało znamiona działań przestępczych. Niestety, ze względu na tajemnicę państwową, świadek nie chciał podać żadnych szczegółów dotyczących tej sprawy, poza informacją, że to właśnie płk. Leszek Tobiasz ją prowadził. Świadek dodał jeszcze, że w tej sprawie złamano wszystkie przepisy regulujące działania WSI, a dodatkowo nie występowały w niej takie osoby czy problemy, którymi ustawowo miały się zajmować te służby. Zdaniem Antoniego Macierewicza, działania w tej sprawie miały przestępcze cele o znamionach politycznych. Rozwijając tę kwestię, Antoni Macierewicz wskazał, że istotą metody działania środowiska wywodzącego się z dawnych komunistycznych służb specjalnych było wytwarzanie przy pomocy różnych narzędzi "pozornej rzeczywistości" - człowiek w starciu z takimi działaniami służb był w zasadzie bezradny, bowiem wykorzystywano do tego kolejne potwierdzające się nieprawdy, prasę, telewizję czy osoby publiczne, tworząc w ten sposób odpowiedni (negatywny) obraz danej osoby. Niestety, ze względu na tajemnicę państwową, świadek nie mógł potwierdzić Wojciechowi Sumlińskiemu, czy osobami pomówionymi przez płk. Leszka Tobiasza, o czym była już wcześniej mowa, byli oficerowie Jasiak i Krawczyk - nie mógł też podać kryptonimów spraw, które prowadził płk. Leszek Tobiasz. Odnosząc się do pytania dziennikarza o "moskiewski" okres w życiorysie płk. Tobiasza i jedną istotną sprawę, która wtedy miała miejsce, Antoni Macierewicz z przykrością poinformował go, że kwestie związane z pobytem płk. Leszka Tobiasza w Moskwie nie ograniczają się do jednej sprawy. Świadek dodał, że po zwolnieniu z tajemnicy państwowej, będzie mógł udostępnić całość swojej wiedzy w tym temacie, której źródłem jest przede wszystkim jego praca w Komisji Weryfikacyjnej, choć jednocześnie zasygnalizował, że nie poznał całokształtu działalności pułkownika.
Wojciech Sumliński pytał również Antoniego Macierewicza, czy wie o prowokacji wymierzonej w jego osobę, zorganizowanej przez płk. Aleksandra L., o której informacje posiadał dziennikarz Przemysław Wojciechowski - chodziło o rozsiewanie plotek, jakoby świadek był szkolony w Moskwie do działań przeciwko Polsce. Antoni Macierewicz odparł, że w tamtym czasie traktował to jako kompletny absurd, sprawę niepoważną, choć biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia związane z nagonką na jego osobę z powodu tłumaczenia Raportu na język rosyjski, już tak do końca nie uważa. Wojciech Sumliński zapytał, czy Przemysław Wojciechowski odtworzył świadkowi nagrania, których dokonał podczas swoich rozmów z Aleksandrem L., w których była mowa o tej prowokacji - świadek odpowiedział, że nie pamięta, choć nie wyklucza, że rozmawiał o kulisach tej prowokacji z Przemysławem Wojciechowskim. Jeśli chodzi o sprawę tłumaczenia Raportu, to świadek oświadczył, że złożył w tej sprawie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa z art. 235 przez płk. Pytla, bowiem to po posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych i informacji udzielonej na nim przez płk. Pytla, rozpoczęła się medialna nagonka na jego osobę - potem świadek to skorygował, że zawiadomienie złożyło prezydium zespołu parlamentarnego PiS. Antoni Macierewicz dodał, że cała ta sytuacja świadczyła o próbie wyeliminowania go z życia publicznego, a być może nawet o próbie osadzenia go w więzieniu, skoro w tę sprawę zaangażowane były najważniejsze osoby w państwie, czyli Prezydent i Premier.
Mówiąc o swoich zawiadomieniach o przestępstwie, złożonych wobec Bronisława Komorowskiego, w tamtym czasie Marszałka Sejmu, z których jedno dotyczyły toczącej się przed Sądem sprawy, Antoni Macierewicz powiedział, że mowa w nim była o możliwości podżegania do popełnienia przestępstwa w celu uzyskania dokumentów ściśle tajnych, będących przedmiotem prac Komisji Weryfikacyjnej - nie jest pewien, jakie były dalsze losy tego zawiadomienia, ale prawdopodobnie Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Odnosząc się do pytania w sprawie faktu przeszukania mieszkań członków Komisji Weryfikacyjnej (Leszka Pietrzaka i Piotra Bączka - przyp.aut.), Antoni Macierewicz stwierdził, że cała ta sprawa była prowokacją polityczną dokonaną przy użyciu byłych funkcjonariuszy i żołnierzy komunistycznych służb specjalnych, zwłaszcza wojskowych, która była wymierzona nie tylko w działalność Komisji Weryfikacyjnej WSI, ale generalnie w ład polityczny RP, a z dzisiejszej perspektywy można uznać, że również miała znaczenie geopolityczne i godziła w polskie sojusze - prowokacja wobec Komisji Weryfikacyjnej była tylko fragmentem tej sprawy. Antoni Macierewicz zauważył także, że w tym kontekście ostatnie wypowiedzi niektórych prominentnych osób, w tym związanych ze służbami, w sprawie płk. Kuklińskiego, świadczą o ciągle mocnej prorosyjskiej orientacji niektórych środowisk, mających wpływ na sytuację polityczną w naszym kraju.
Wojciech Sumliński poprosił świadka, aby odniósł się do faktu, że początkowo większą częścią sprawy, która aktualnie toczy się przed Sądem, miała być kwestia rzekomego handlu Aneksem do Raportu z działalności WSI - świadek zauważył, że mimo wielu publikacji największych pism i mediów, podawania pseudoinformacji i mówienia o pseudo-dowodach, Aneks nie "wyciekł", nie można go nigdzie kupić - za co nikt go do tej pory nie przeprosił, ani nikt tego typu fałszywych informacji nie sprostował. Świadek dodał, że nie jest w stanie ocenić powodów i motywów działań Bronisława Komorowskiego w sprawie Aneksu.
Antoni Macierewicz, odnosząc się do pytania w sprawie działań Prokuratury, powiedział, że od początku jej działania miały charakter dwoisty - miał wrażenie, że był silnie akcentowany wątek prowokacji wobec Komisji Weryfikacyjnej, ale jednocześnie sama poddawała się działaniom prowokacyjnym. Świadek stwierdził, że nie zna powodów, dla których Prokuratura odrzuciła wniosek, aby został on oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie i ocenia to negatywnie. Dwoistość tej sytuacji, w ocenie świadka, polegała również na tym, że inna była w tej sprawie rola płk. Aleksandra L., a inna dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego - Aleksander L. był w tej sprawie aktorem, a Wojciech Sumliński mniej lub bardziej nieświadomym uczestnikiem wydarzeń. Zdaniem Antoniego Macierewicza, ta sprawa musi mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa kraju, bo zbyt wiele wysoko postawionych osób było w nią zaangażowanych. Na pytanie mecenasa Puławskiego, czy jest w ogóle możliwe ustalenie w tej sprawie prawdy obiektywnej, Antoni Macierewicz odparł, że przy przywróceniu w Polsce zasad praworządności - na dzisiaj tak - ale nie wie, czy będzie to możliwe w przyszłości, ponieważ obawia się możliwości zniszczenia dowodów oraz śmierci źródeł osobowych. Świadek powiedział również, że nie ma pewności, ale na podstawie materiałów, z którymi się zaznajamiał, Bronisław Komorowski prawdopodobnie znał się wcześniej z płk. Aleksandrem L.
Sędzia Stanisław Zdun zapytał świadka, czy i kiedy rozmawiał z nim Leszek Pietrzak na temat swoich rozmów z płk. Leszkiem Tobiaszem - świadek odparł, że taka rozmowa nastąpiła chyba w czasie, kiedy tą sprawą zajęła się Prokuratura, Leszek Pietrzak powiedział mu, że starał się rozpoznać zakres działań operacyjnych płk. Leszka Tobiasza. Na pytanie Sądu, czy świadek brał udział w weryfikacji syna płk. Tobiasza, Radosława, świadek odpowiedział, że sam chyba nie brał w niej udziału, a syn płk. Tobiasza został pozytywnie zweryfikowany i przyjęty do SKW. Zdaniem świadka, Leszek Pietrzak mógł mieć wiedzę, że Radosław Tobiasz został pozytywnie zweryfikowany, bowiem informacje o weryfikacji były zamieszczane w katalogu osób weryfikowanych, który był dostępny wszystkim członkom Komisji - natomiast nie ma wiedzy, w jakim zakresie Leszek Pietrzak miał dostęp do akt płk. Leszka Tobiasza, choć wydaje mu się, że jedna z tych spraw (kryptonim "Anioł" - przyp.aut.) była w zakresie jego zainteresowania.
Sędzia chciał się dowiedzieć, czy Leszek Pietrzak prowadził jeszcze jakieś inne czynności, związane z szukaniem dowodów przestępstw weryfikowanych osób - Antoni Macierewicz wyjaśnił, że w pracach Komisji Weryfikacyjnej można było wyróżnić 3 grupy działań:
pierwsza - wysłuchanie byłych żołnierzy WSI bądź osób trzecich (od grudnia 2006)
druga - analiza materiałów archiwalnych
trzecia - zdobywanie wiedzy pozwalającej na gromadzenie tych archiwów:
- z materiałów przejętych po byłej WSI oraz II Zarządu Sztabu Generalnego WP oraz WSW
- z materiałów otrzymanych z innych archiwów innych instytucji państwowych, a nawet prywatnych, nawet z klauzulą "ściśle tajne", a także np. ze zbioru zastrzeżonego IPN, archiwów akt lekarskich, pracowniczych, sprawdzeń kontrwywiadowczych - zapisana była obligatoryjność ich wydania dla celów Komisji Weryfikacyjnej
- z materiałów wytwarzanych przez samą Komisję Weryfikacyjną - analizy, opracowania itp.
Zdaniem Antoniego Macierewicza, Leszek Pietrzak posiadał dużą wiedzę i doświadczenie, które były istotnym narzędziem szczególnie w przypadku poszukiwania materiałów przydatnych w procesie weryfikacji właśnie w innych archiwach czy instytucjach, w których mogły się one znajdować. Antoni Macierewicz zauważył również, w odpowiedzi na pytanie mecenasa Puławskiego, czy "nigdy nie przestaje się być współpracownikiem służb?", że on sam nigdy nie został funkcjonariuszem żadnej ze służb, którymi kierował.
Wojciech Sumliński zapytał świadka, jaki sens miało zabieganie przez płk. Leszka Tobiasza o weryfikację jego syna (w jego rozmowach ze świadkiem - przyp.aut.), skoro jego syn był już w tym czasie pozytywnie zweryfikowany - świadek odpowiedział, że być może chodziło o wprowadzenie w błąd przyszłych osób odbierających tę informację. Na kolejne pytanie dziennikarza, czy Bronisław Komorowski miał prawo obawiać się, co na jego temat znajduje się w Aneksie, Antoni Macierewicz stwierdził, że nie potrafi ocenić uczuć ówczesnego Marszałka Sejmu RP.
Na tym rozprawa została zakończona. Kolejne odbędą się w następujących terminach, jak zwykle w gmachu Sądu Rejonowego dla Warszawa Wola, ul. Kocjana 3:
12.03.2014 godz.10 sala 29; 24.03.2014 godz.11 sala 29; 16.04.2014 godz.10 sala 29
Tym razem było bardzo dużo publiczności, ponad 30 osób, co zmusiło Sąd do zmiany sali rozpraw na większą. Byli też obecni przedstawiciele mediów niezależnych, m.in. KSD, Solidarni2010 oraz wpolityce.pl, oraz obserwator z ramienia SDP.
Uprzejmie proszę Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.
2 Comments
@ander
13 February, 2014 - 12:25
Pozdrawiam
@tł
13 February, 2014 - 12:28
Pozdrawiam serdecznie