
Tusk przyjął za pewnik, że wygra tę kampanię skręcając w lewo i strasząc prawicą, terroryzując wizją wręcz rozpadu Unii Europejskiej. Albo się "zintegrujemy" z Berlinem, albo czeka nas dezintegracja. Dezintegracja, rozpad ma być następstwem wyboru innego niż jego "proeuropejskiej" PO, np. patriotycznej, narodowościowej PIS. Taki scenariusz według Tuska nie będzie miał happy endu, czeka nas apokalipsa.
"- Kiedy mówię o tym, jak ważna jest ta kampania, to mówię o tym, jak ważne jest rozstrzygnięcie, czy przyszła Europa będzie jeszcze bardziej zintegrowana, czy wręcz przeciwne, zacznie się rozpadać na naszych oczach - powiedział w niedzielę Donald Tusk na konferencji prasowej na Podkarpaciu. Zaznaczył jednocześnie, że "jeśli Unia Europejska nie przetrwa, to może to oznaczać wielkie zagrożenie dla całego regionu".
Tymczasem w Europie już zaczął się wyborczy bieg przez płotki. Z serii czekających nas wyborów mamy już wyniki pierwszego etapu: drugiej tury wyborów municypalnych we Francji. To była prawdziwa "czarna niedziela" dla francuskiej lewicy czyli PS, prawica czyli UMP, partia Sarkozy'ego, odniosła bardzo mocne zwycięstwo, pomijając tradycyjnie "różowy" Paryż, gdzie niestety przegrała dzielna i młodziutka Nathalie Kościuszko-Morizet. Drugie ważne miasto Francji - Marsylia - pozostaje w rękach prawicy. Nie pomogła szeroko zakrojona, natarczywa kampania "kupowania" głosów emerytów specjalnie organizowanymi przez socjalistów wycieczkami i różnego rodzaju gadżetami. Prawica odbiera lewicy sześć dużych miast, liczących ponad 100 000 mieszkańców: Tuluzę, Saint-Etienne, Angers, Reims, Amiens i Caen. Podbija też dziesiątki średniej wielkości miast, w których tradycyjnie wygrywała lewica, jak Quimper, Limoges, Chambery, Nevers, Dunkerque, Angouleme i inne.
Symboliczną zwyciężczynią tych wyborów jest Marine Le Pen i Front national (skrajna prawica). Wygrała ona dzięki nadzwyczajnej mobilizacji swego elektoratu, w miastach, gdzie była wyższa frekwencja. Pozwoli jej to na pewne instytucjonalne "zakorzenienie" się tej partii protestu, zawsze w opozycji. Front national powoli zaczyna, stopniowo przełamywać dwubiegunowy układ polityczny, podział między PS i UMP.
Ciekawostką dla byłych kolegów z Parlamentu Europejskiego będzie zwycięstwo lidera partii Modem, Francois Bayrou, który zakończy swój długi marsz "przez pustynię" w merostwie Pau (62,6% do 37,4% socjalistycznego oponenta).
Pierwsze komentarze podkreślają nieumiejętność zawiązywania koalicji przez lewą stronę, społeczne zmęczenie, wściekłośc na socjalistów, rozczarowanie polityką wobec bezrobocia, fiskalną i karną rządu Hollande'a. To oczywista klęska rządu, porażka rządzącej większości. Natomiast przed prawicową UMP są bardzo dobre prognozy na majowe wybory do PE i wrześniowe do Senatu.
Inną tendencją wartą odnotowania jest niska frekwencja (36,45% abstencji w pierwszej turze), którą interpretuje się jako odwet wyborców za nieuczciwość, korupcję i upolitycznienie wyborów lokalnych.
Konkludując, ocena Tuska wydaje się abstrahować od rzeczywistych tendencji, jest nierealistyczna, tchórzliwie ucieka od faktycznie zachodzących zmian w Europie, próbując za wszelką cenę kurczowo trzymać się zużytego już układu. Partie tradycyjnych wartości, narodowościowe, sceptyczna wobec Brukseli prawica, po okresie kryzysu gospodarczego, w sposób naturalny odzyskuje pole, a Unia nie wydaje się z tego powodu ani trochę zagrożona. Miejmy nadzieję, że zwycięstwo francuskiej prawicy będzie dobrym znakiem i dla polskiej ...