Facet od złamanych tajemnic

 |  Written by Ursa Minor  |  0
Wprawdzie to tekst Stankiewicza, ale można rzucić okiem.
 

Zbigniew Siemiątkowski. Jeśli wierzyć prokuraturze, dopuścił się on największych nadużyć władzy w historii całej III RP.

Zredagował uchwałę likwidującą PZPR, pomógł Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w zdobyciu prezydentury, czyścił specsłużby po aferze „Olina", ujawnił inwigilację prawicy przez Urząd Ochrony Państwa i ów UOP rozwiązał, aresztował Andrzeja Modrzejewskiego, przyczyniając się do wybuchu afery Orlenu, no i dogadywał się z CIA w sprawie stworzenia w Polsce tajnych więzień.

Mało kto wie tyle co on. A on do tej pory milczał.

Wszystko schodzi 
na psy

Pytamy Siemiątkowskiego: – Czy więzienia CIA to nie skandal? Albo zgodziliście się na tortury, co łamie polskie prawo. Albo nie wiedzieliście, co Amerykanie wyczyniają w Starych Kiejkutach – co jest niewiele lepszą wersją.

– Statutowa działalność Agencji Wywiadu to nie skandal – odpowiada nie wprost, choć jednoznacznie. – Trudno mieć pretensje do mnie, że największa agencja wywiadowcza świata okazała się niewiarygodna. Widać wszystko na tym świecie schodzi na psy.

Do swego certyfikatu NATO Cosmic Top Secret, oznaczającego dostęp do ściśle tajnych informacji zachodniego świata, Siemiątkowski szedł długą drogą. Ale zawsze po lewej stronie.

Do PZPR wstąpił w 1978 r., na trzecim roku studiów. Członkostwo w komunistycznej partii niezbyt pasowało do syna drobnego prywaciarza z Ciechanowa. – Na moim wydziale działało prężne, partyjne środowisko. Młody człowiek z prowincji chciał być blisko takich partyjnych profesorów jak Baszkiewicz, Samsonowicz, Mączak, Bardach, Garlicki – wspomina.

Jego alma mater to upolityczniony i przesiąknięty czerwienią Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Po sromotnej przegranej PZPR z „Solidarnością" w kontraktowych wyborach w czerwcu 1989 r., wraz z innymi partyjnymi intelektualistami młodszego pokolenia spotyka się, aby radzić nad dalszymi działaniami. Byli tam Tomasz Nałęcz, Sławomir Wiatr, Danuta Waniek, Kazimierz Kik. Od daty spotkania przyjmują swą nazwę – Ruch 8 Lipca.

– Chcieliśmy rozwiązać PZPR i na bazie socjaldemokratycznego skrzydła zbudować nową partię. Od początku graliśmy na Kwaśniewskiego i Fiszbacha, jako potencjalnych liderów – wspomina Siemiątkowski.

Kwaśniewski był na pierwszym spotkaniu Ruchu 8 Lipca, w tamtym czasie bardzo świadomie szukał poparcia dla swej idei powołania nowego ugrupowania. Tadeusz Fiszbach to pamiętny I sekretarz wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, który zaskarbił sobie sympatię działaczy „Solidarności", bo sprzeciwiał się stanowi wojennemu.

Chcieli zostawić za sobą partyjny beton, czy też – jak to mawiali – „trupiarnię", której twarzą był wówczas Leszek Miller. Tyle że, po pierwsze, Fiszbach zaczął się dogadywać z „Solidarnością" i stworzył własną partię. A po wtóre, Miller ani myślał dać się złożyć do grobu. Dlatego skończyło się tylko na wymianie szyldów. Tak się zrodził dzisiejszy Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Na ostatnim zjeździe PZPR Siemiątkowski był przewodniczącym komisji uchwał i wniosków. To on, trzydziestoletni polityczny żółtodziób, zredagował uchwałę o samorozwiązaniu partii.

Czyściciel służb

(...)

http://www.rp.pl/artykul/16,1085373-Facet-od-zlamanych-tajemnic.html

http://www.rp.pl/artykul/16,1085373-Facet-od-zlamanych-tajemnic.html

0
No votes yet

Więcej notek tego samego Autora:

=>>